Reklama

Nigdy wcześniej nie czułam się tak zmęczona własnym życiem, jak tamtego ranka. Wsiadłam do pociągu, pragnąc, choć na chwilę uciec od problemów. Miałam dość ciężaru, jaki wisiał nad naszą rodziną od roku, odkąd tata stracił pracę w warsztacie. Przez całe życie był mechanikiem, który potrafił naprawić niemal wszystko – od zacinających się drzwi po ludzkie humory. Teraz siedział przy kuchennym stole z pustym wzrokiem, a ręce, kiedyś pokryte smarem, były czystsze niż kiedykolwiek.

Reklama

Mama udawała, że wszystko jest w porządku. Mówiła o pogodzie, sąsiadach i zupie pomidorowej. O wszystkim, byle nie o białych kopertach z wezwaniami do zapłaty, które tata chował na dnie szuflady. Starałam się pomagać, ile mogłam, ale moja nauczycielska pensja ledwie wystarczała.

Uniosłam lekko brew

Pociąg nagle zatrzymał się na trasie. Ludzie zaczęli się wiercić, wymieniać uwagi.

– Znowu awaria? – zapytał mężczyzna siedzący obok mnie. Spojrzałam na niego i skinęłam głową, nie mając siły na rozmowę.

Pociąg stał już dobrą godzinę, a rozmowy pasażerów przerodziły się w narzekanie. Nie mogłam oderwać wzroku od mężczyzny siedzącego naprzeciwko. Był w średnim wieku, ubrany schludnie, choć z nutą nonszalancji – koszula rozpięta pod szyją, lekko rozczochrane włosy.

– Chyba nie ruszymy przez najbliższą godzinę – powiedział, łamiąc ciszę między nami.

– Wygląda na to, że dzisiaj to moja specjalność – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć.

Uśmiechnął się szerzej.

– Awaria czy życie? – zapytał, jakby znał odpowiedź.

– Powiedzmy, że jedno nie pomaga drugiemu. – Uniosłam lekko brew, czekając na jego reakcję.

– Igor – wyciągnął rękę.

– Basia – uścisnęłam ją lekko, zaskoczona jego bezpośredniością.

Rozmowa zaczęła się nieśmiało. O pociągach, podróżach, a potem, jak to często bywa w takich sytuacjach, zeszło na życie. Igor mówił, że często podróżuje w interesach. Opowiedziałam mu o szkole, dzieciach i małym miasteczku, które zaczęło mnie przytłaczać.

Spojrzałam na niego jak na wariata

– A gdyby tak ruszyć pieszo? – zaproponował nagle.

– Pieszo? – Spojrzałam na niego jak na wariata.

– Stacja jest jakieś pięć kilometrów stąd. Lepiej spędzić ten czas w ruchu niż czekać bezczynnie. – W jego głosie była pewność, która mnie zaskoczyła.

Po chwili wahania wstałam. Może to był impuls, a może coś w jego spojrzeniu. Cokolwiek to było, podjęłam decyzję.

– Chodźmy. – Zdziwiłam się własnym tonem.

Las pachniał wilgocią i ziemią, a słońce przedzierało się przez korony drzew, rzucając ciepłe światło na ścieżkę, którą szliśmy. Igor szedł kilka kroków przede mną, jakby instynktownie wiedział, którędy iść, choć oboje byliśmy tu pierwszy raz.

Zawsze podejmujesz takie spontaniczne decyzje? – zapytałam, z trudem dotrzymując mu kroku.

– Nie. Ale czasem trzeba złamać rutynę. A ty? Zawsze tak łatwo ufasz nieznajomym? – odwrócił się, uśmiechając z tym swoim pewnym siebie błyskiem w oku.

To bardziej desperacja niż zaufanie – zaśmiałam się. – Pociąg, który nie rusza i perspektywa kolejnych godzin wśród narzekających ludzi. Wyglądałeś na bezpieczniejszą opcję.

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. O jego podróżach, moich dzieciach w szkole, które śmieszyły mnie swoimi pomysłami, o jego ulubionych filmach i mojej pasji do książek. Czas mijał szybciej, niż się spodziewałam.

Facet z błyskiem w oku

Po godzinie dotarliśmy do małej miejscowości. Karczma, którą wskazał Igor, wyglądała jak z innej epoki. Była drewniana, z okiennicami ozdobionymi ludowymi wzorami. W środku czekał na nas ciepły blask kominka i zapach pieczonego chleba.

Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików. Kelnerka, starsza kobieta z życzliwym uśmiechem, podała nam herbatę i domowy placek.

– Przyjemnie – zauważyłam, patrząc na niego.

– Może nawet lepiej niż podróż pociągiem – odpowiedział z uśmiechem.

Wieczór w karczmie był jak z bajki. Pełen śmiechu, rozmów i nieoczekiwanej lekkości. Wspólny taniec w pustej sali, choć spontaniczny, wydawał się idealnym zakończeniem dnia. Igor był inny niż wszyscy mężczyźni, których znałam. Był pewny siebie, ale nie wyniosły, z błyskiem w oku, który mówił, że świat jest pełen możliwości.

Obudziłam się w miękkim łóżku w przytulnym pokoju. Drewniane ściany pachniały lasem, a za oknem widać było wschodzące słońce, które barwiło niebo na różowo.

Wycedziłam, patrząc mu prosto w oczy

Wstałam i sięgnęłam po kurtkę, chcąc wyjść na spacer. Wkładając rękę do kieszeni, natrafiłam na coś sztywnego. Wizytówka. Wyjęłam ją, przyglądając się napisom: **Igor Nowak, CEO, Nowak Industries**. Stałam oniemiała. Ta nazwa była mi aż za dobrze znana. To firma, która przejęła warsztat mojego ojca. Ta sama, która doprowadziła do jego zwolnienia.

W jednej chwili magia poprzedniego wieczoru zniknęła, zastąpiona falą gniewu i rozczarowania. Wspomnienia bólu mojej rodziny, upokorzenia ojca i milczącego cierpienia mamy wypełniły moją głowę.

Nie mogłam tego tak zostawić. Igor pojawił się na korytarzu, uśmiechnięty, z kubkiem parującej kawy.

– Dzień dobry! Wyglądasz, jakbyś nie spała najlepiej.

– Jesteś ostatnią osobą, którą chcę teraz widzieć – wycedziłam, patrząc mu prosto w oczy.

Jego uśmiech zniknął, zastąpiony zmarszczką na czole.

– Co się stało?

– Ty i twoja firma. Zrujnowaliście życie mojej rodziny. I myślisz, że mogę tak po prostu usiąść z tobą do śniadania? – głos mi drżał, ale nie zamierzałam przerywać.

Igor zamarł, a ja widziałam, że nie spodziewał się takiego ataku.

Nie byłam gotowa wybaczyć

Milczenie, które zapadło, ciążyło jak ołów.

– Basia... – zaczął ostrożnie. – Nie wiem, co powiedzieć.

– Naprawdę? – przerwałam, czując, jak gniew wzbiera we mnie coraz bardziej. – Może zacznij od „przepraszam za zniszczenie życia twojego ojca”.

Jego twarz wyrażała mieszankę zaskoczenia i bólu.

– Nie wiedziałem... Nie miałem pojęcia, że to dotknęło twoją rodzinę.

– Oczywiście, że nie wiedziałeś – rzuciłam z goryczą. – Bo nigdy nie patrzysz na ludzi, których dotykają twoje decyzje. Dla ciebie to tylko liczby w raporcie.

Igor odwrócił wzrok, jakby szukał wytłumaczenia gdzieś poza moją twarzą.

– To nie było łatwe. Tamte zmiany były konieczne, żeby firma przetrwała. Ale... wiem, że to nie usprawiedliwia krzywd, które wyrządziliśmy.

– Wyrządziliście? – zapytałam z ironią. – Mówisz to tak, jakbyś nie miał z tym nic wspólnego.

– Mam – odpowiedział cicho. – I nie próbuję się tego wypierać.

W jego głosie było coś, co mnie zaskoczyło. Szczerość. Widziałam, że to go poruszyło, ale nie byłam gotowa wybaczyć.

Nie mogłam zapomnieć jego spojrzenia

– Wiesz, co było najgorsze? – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Nie to, że mój ojciec stracił pracę. To, że przestał wierzyć w siebie.

Igor spuścił głowę, a ja przez chwilę widziałam człowieka, który naprawdę czuł ciężar swoich decyzji.

– Chciałbym coś naprawić – powiedział cicho. – Jeśli mi pozwolisz.

Pokręciłam głową.

– To nie jest takie proste. W życiu rzadko można coś naprawić.

Oboje zamilkliśmy.

Wróciłam do domu późnym wieczorem, czując, jak mieszają się we mnie złość i zmęczenie. Matka czekała w kuchni, a zapach jej zupy wypełniał całe mieszkanie. Tata siedział w swoim zwykłym miejscu, z gazetą, której nawet nie udawał, że czyta.

– Jak było? – spytała mama, podając mi talerz.

– Dobrze – skłamałam.

Nie miałam siły, by tłumaczyć im, co się wydarzyło. Zamiast tego poszłam do swojego pokoju. Pozwoliłam myślom krążyć wokół Igora. Nie mogłam zapomnieć jego spojrzenia, gdy próbował wyjaśnić swoje decyzje. Jakby naprawdę czuł, że coś zrobił źle.

Dni mijały, a ja unikałam jego wiadomości. Wysyłał SMSy, ale nie miałam odwagi odpisać. Dopiero rozmowa z tatą sprawiła, że zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Każdy ma prawo do błędu – powiedział, gdy wspomniałam o Igorze, choć nie zdradziłam szczegółów. – Ważne, co z nim zrobi.

Postanowiłam się z nim spotkać. Tym razem na moich warunkach.

Spojrzał na mnie z nadzieją

Igor czekał na ławce w parku, nerwowo kręcąc telefon w dłoniach. Gdy go zobaczyłam, wyglądał na zdenerwowanego, jakby bał się, że ta rozmowa zadecyduje o wszystkim. I może miał rację.

Kiedy podeszłam, wstał, jakby chciał powitać mnie z szacunkiem, ale powstrzymałam go gestem dłoni.

– Nie wiem, czego oczekujesz – zaczęłam bez wstępu. – Że zapomnę o tym, co zrobiła twoja firma? Że wybaczę i zaczniemy od nowa?

Igor wziął głęboki oddech.

– Nie oczekuję, że zapomnisz. Ale chcę, żebyś wiedziała, że zależy mi na naprawieniu tego, co się stało.

Usiadłam na ławce, a on zajął miejsce obok, zachowując dystans.

– Rozmawiałem z zespołem – zaczął. – Podjęliśmy decyzję, że otworzymy fundusz pomocowy dla byłych pracowników, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. To nie cofnie czasu, ale...

Ale może pomóc innym – dokończyłam za niego, zaskoczona.

Spojrzał na mnie z nadzieją.

– To nie wszystko. Jeśli twojemu ojcu zależałoby na powrocie do pracy, jestem gotów mu to umożliwić.

W jego oczach widziałam szczerość, a w głosie determinację. Był gotów zmienić coś więcej niż tylko swój wizerunek.

– To dobry początek – powiedziałam w końcu.

– Po prostu chciałem, żebyś wiedziała, że cię nie zawiodę – odparł cicho.

Reklama

Basia, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama