Reklama

W Anicie kochałem się od dzieciaka. Znaliśmy się od podstawówki, i od kiedy pamiętam, była poza moim zasięgiem. Zawsze zadawała się z przebojowymi chłopakami. W młodości byli to tacy, który potrafili wejść na najwyższe drzewo, a potem tacy, którzy przyjeżdżali po nią najlepszymi samochodami. Sam nie wiedziałem, czy takich wybierała, czy po prostu jej niezwykła uroda przyciągała facetów znacznie lepszych ode mnie. Tak, przyznaję, nie jestem ani przystojniakiem, ani bogaczem, nie potrafię też podrywać dziewczyn. Jestem całkiem przeciętnym gościem, co jednak nie przeszkadzało jej się ze mną kumplować. Bo Anita, mimo że wożona najlepszymi furami w okolicy, była też sympatyczną dziewczyną o długich, czarnych jak noc włosach.

Reklama

– Cześć Jacuś, jak tam w robocie? Zrobili cię już szefem zmiany? – pytała z uśmiechem, kiedy się spotykaliśmy.

– Jeszcze nie… – odpowiadałem nieśmiało.

– A dlaczego?

– Sam nie wiem. Chyba już powinni, co nie? – uśmiechałem się, starając ukryć, jak bardzo mi się podoba.

Zobacz także

Ona o mojej fascynacji oczywiście nic nie wiedziała.

– No jasne. Ja bym cię zrobiła. Powinieneś się zwolnić i poszukać czegoś lepszego. Przecież jesteś najlepszym mechanikiem w całym mieście. Od dawna wiedziałam, że będziesz – dodawała już chyba na poważnie, a potem wsiadała do jakiegoś superauta, którym przyjechał po nią kolejny amant.

Dlaczego jej tego nie powiedziałem?

Adoratorów miała sporo, pchali się drzwiami i oknami. Łatwo jej było ich poznawać, bo była kelnerką w nocnym klubie. Lubiliśmy się. Często ze sobą rozmawialiśmy, chociaż rozmowy były tym krótsze, im starsi się stawaliśmy. Chyba polegało to na tym, że ja coraz bardziej widziałem w niej kobietę, a nie dziewczynę. A już na pewno nie dziewczynkę, którą była, gdy się poznaliśmy. Poza tym więź, która nas łączyła, robiła się coraz słabsza, bo nasze światy oddalały się od siebie. Ona miała pracę w nocnym klubie i wielki świat z nią związany, a ja moją posadę mechanika samochodowego w dużym warsztacie, z którą nie wiązało się nic poza ciężką pracą i brudem, którego czasem nie mogłem domyć nawet za pomocą specjalnych past.

Czasy, w których Anita była moją przyjaciółką, dawno więc minęły. Została jedynie ta dziwna, ale zachęcająca czułość, z którą się do mnie odnosiła. Na przykład, jak wtedy, gdy brała moją rękę w swoją dłoń i uśmiechała się smutno, rozmasowując odciski, które miałem po pracy. Po takim geście zawsze wydawało mi się, że coś do mnie czuje, ale w tym była raczej taka siostrzana troska. Pogodziłem się z tym. Wiedziałem, że widzi we mnie tylko kolegę.

Ciągle jednak marzyłem o tym, że może kiedyś będzie moją dziewczyną. Moją żoną. Chciałem założyć z nią rodzinę. Dlaczego jej tego nie powiedziałem? Bo jestem nieśmiały i zawsze trzeźwo oceniam swoje szanse. Przy tych wszystkich przystojniakach, którzy po nią przyjeżdżali, mogłem się tylko wygłupić.

Decyzja o wyjeździe do Anglii zapadła więc także z tego powodu. Chciałem pokazać Anicie, ile jestem wart, chciałem to też udowodnić sobie. No, ale przede wszystkim chciałem zarobić tyle pieniędzy, żeby móc martwić się tylko o moją nieśmiałość, a zapomnieć o tym, że jestem też biedny. Bo byłem. W warsztacie płacili mi tak mało, że nie mogłem wyprowadzić się od rodziców. A naprawdę byłem pracowity. Złość związana z pensją i brakiem widoków na poprawę tej sytuacji także była powodem, dla którego zdecydowałem się na wyjazd. Prawdę powiedziawszy, nawet pierwszym, najważniejszym. Potem pomyślę, co dalej. Jestem przecież rozsądnym człowiekiem i zdawałem sobie sprawę z tego, że Anita nie zostanie moją żoną tylko dlatego, że przywiozę do domu kupę funtów albo superauto.

Pojechałem. Na początku nie było łatwo. Słabo znałem język, a to w połączeniu z moją nieśmiałością, dało bardzo mizerne efekty w kwestii znalezienia pracy. Nie za bardzo też miałem się u kogo zatrzymać, więc pieniądze odłożone w kraju na rozruch w Anglii, szybko wydałem na jakiś marny motel, w którym roiło się od karaluchów. Zagryzłem jednak zęby i szukałem roboty w swoim zawodzie. Niestety, zanim znalazłem, minęło trochę czasu i musiałem przyjąć się na zmywaku w… nocnym klubie. Na początku strasznie mnie to męczyło, ale po jakimś czasie się przyzwyczaiłem. Po jakichś dwóch miesiącach okazało się, że jest problem z obsadzeniem załogi na barze i szef przerzucił tam mnie.

– Dasz sobie radę – powiedział. – Uśmiechaj się, wydawaj piwo i zbieraj kasę. Jak ktoś zamówi drinka, to wołaj prawdziwego barmana.

Rozumiałem już wtedy sporo, więc i polecenia szefa trzymałem się jasno. Chyba wypadłem nieźle, bo w końcu za bar trafiłem na stałe. Pracowałem za nim przez prawie rok. W tym czasie nauczyłem się angielskiego i nabrałem pewności siebie. W końcu pracowałem w dużym klubie i zderzyłem się z wielkim światem. Myśl o tym, co robi Anita, że też pracuje w nocnym klubie, już mnie tak strasznie nie onieśmielała. Co więcej, nawet raz czy dwa zdarzyło mi się zadzwonić do niej i o wszystkim, co mnie tu spotkało, opowiedzieć.

– Ale super, też bym tak chciała… – powiedziała na koniec rozmowy, a ja nie mogłem uwierzyć, że Anita mi zazdrości.

– To przyjedź – zażartowałem.

– Co ty, bałabym się! Ale ty podbijaj świat! – nie wydawało mi się, żeby naprawdę się bała.

Byłem przekonany, że powiedziała to tylko tak na odczepnego. Zadzwoniłem do niej jeszcze kilka razy, ale po tym, jak jej mama powiedziała, że Anita wyszła z domu z narzeczonym, postanowiłem już więcej nie dzwonić. Byłem załamany. Następnego dnia musiałem wziąć w pracy wolne, miałem potwornego doła.

Tylko dla niej

Po tym telefonie doszedłem do wniosku, że z tym nocnym klubem to jakieś szaleństwo, i że czas wrócić do swojego fachu, bo tylko tak mogę sobie zbudować jakąś solidną przyszłość. Nie pracowałem jako mechanik już od roku i czułem, że wiele mi ucieka, że nie będę już tak dobry, jak byłem kiedyś. Dlatego w nocy sprzedawałem drinki, a w dzień szukałem pracy w warsztacie. Taki system był bardzo męczący i pod koniec drugiego tygodnia spędzonego w ten sposób, byłem wykończony. I właśnie dlatego ją znalazłem.

Przyszedłem do kolejnego warsztatu i kazali mi czekać na szefa w biurze. Siadłem więc w wygodnym fotelu i czekałem. Tak długo, że w końcu przysnąłem, i dopiero ten szef mnie obudził. Na początku był trochę zły, ale jak opowiedziałem mu całą historię, że po nocach pracuję za barem, a w dzień szukam pracy w zawodzie, to do razu się roześmiał i chętnie mnie przyjął.

Nie dość, że zyskałem dobrą opinię – bo szef doszedł do wniosku, że jestem pracowity i zdeterminowany, skoro zasypiam z przemęczenia – to jeszcze do tego szybko wróciłem do wprawy zawodowej i zyskiwałem jeszcze bardziej w jego oczach. Zarabiałem coraz więcej, ale ogromną część odkładałem, bo chciałem sobie kupić wspaniały samochód. Forda, którym zrobiłbym wrażenie na Anicie. Chociaż wiedziałem już, że ma narzeczonego, to i tak wszystkimi moimi działaniami kierowała chęć zaimponowania właśnie jej.

Minął kolejny rok, a szef wziął mnie do swojego gabinetu i powiedział, że otwiera nowy warsztat i będzie potrzebował w nim kogoś zaufanego, kto w jego imieniu będzie nadzorował tam pracę. I to miałem być ja. Miałem zostać szefem warsztatu samochodowego! Myślałem, że mnie rozsadzi ze szczęścia. Tym bardziej że awans był po angielsku, czyli z podwyżką. Bo u nas w kraju awans oznacza więcej roboty, a nie pieniędzy.

Tego dnia, jak tylko wróciłem z pracy, to zaraz zadzwoniłem z dobrą nowiną do domu. Mama i tata cieszyli się ogromnie, ale byli jacyś tacy powściągliwi w tej radości. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem, o co chodzi, dlaczego są tacy dziwni. Wtedy mama powiedziała mi, że mój najbliższy kuzyn, syn mamy siostry, ma raka.

– Jak to!? Kiedy się dowiedzieliście?! – dopytywałem zaskoczony.

– Niedawno – wymamrotała mama. – Nie chcieliśmy ci mówić, bo jesteś tam sam i masz dość własnych zmartwień. Ale jego przypadek jest tak ciężki, że może go uratować tylko operacja w Niemczech. Bardzo droga operacja…

Zapytałem, ile to będzie kosztowało, a gdy mama podała kwotę, to przeszedł mnie dreszcz. Już wiedziałem, że czeka mnie najtrudniejsza decyzja w życiu, ale od razu też dotarło do mnie, co muszę zrobić. Dlaczego? Ano dlatego, że choć pieniądze potrzebne na operację były naprawdę bardzo duże, to moje oszczędności dawały nadzieję na uzbieranie całości.

Powiedziałem mamie, że dam cioci swoje oszczędności. Na początku mama protestowała, ale potem była ze mnie dumna. A ciocia? Kiedy zadzwoniła do mnie, była tak wdzięczna, a jednocześnie tak zrozpaczona, że nie dziwiłem się, że nie dbała o żadne grzeczności i nie udawała, że te pieniądze nie są jej potrzebne. Nie dziwiłem się. Nie miałem też złudzeń. Mimo że ciocia obiecywała, że wszystko mi odda, to wcale nie chciałem zwrotu. Wiedziałem zresztą, że nie będzie miała z czego oddać.

Zaprosiła mnie na randkę

Przelałem prawie wszystkie moje oszczędności. Zostawiłem sobie jedynie tyle, by mieć za co żyć, i za co pojechać do domu, bo postanowiłem sobie zrobić tygodniowy urlop w kraju. Początkowo planowałem, że pojadę do kraju moją nową furą i zrobię wrażenie na Anicie, ale życie kuzyna uznałem za ważniejsze od auta. Ale jak to mówią, dobro wraca. Okazało się, że ten przelew „opłacił” mi się w sensie miłosnym.

Anitę spotkałem zaraz na drugi dzień po przyjeździe. Byłem strasznie zdenerwowany, bo nie wiedziałem, jak zareaguję na jej widok. W końcu nie widziałem jej prawie dwa lata. Ale kiedy już ją zobaczyłem, to zachowałem się znacznie spokojniej. Choć jej uroda ciągle robiła na mnie niesamowite wrażenie. Może to praca w nocnym klubie tak zadziałała. Nie byłem już tak nieśmiały.

– No i jesteś – jak zwykle ona odezwała się pierwsza.

– Jestem, jestem, ale nie na długo – odpowiedziałem po prostu, choć od tygodnia ćwiczyłem w głowie, jakich wyszukanych słów użyję, kiedy się zobaczymy.

– Na ile? – zapytała szybko.

– Na tydzień.

– To zdążymy… – uśmiechnęła się zalotnie, a ja zdębiałem.

– Co zdążymy? – nie miałem pojęcia, o czym mówi.

– Znów się lepiej poznać!

– Jak to?

– No przecież kiedyś byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. A teraz? Nie widzieliśmy się prawie dwa lata, a zadzwoniłeś do mnie raptem dwa razy – uśmiechała się, a ja byłem w szoku.

– Bo twoja mama… Ona powiedziała, że masz narzeczonego.

– Naprawdę? – była zdziwiona. – Może dlatego, że cię nie lubi.

– Mnie? A nie masz narzeczonego? – zgłupiałem, i nie bardzo wiedziałem, o co mam zapytać. – Dlaczego mnie nie lubi?

– Bo wie, że mam do ciebie słabość, a ona chciałaby, żeby znalazła sobie kogoś bogatego.

– A ty?

– Co ja?

– Kogo ty byś chciała?

– A cóż to za pytanie? – uśmiechnęła się do mnie. – Zaproś mnie na randkę, to ci powiem. Przecież nie będę ci się zwierzać pod blokiem.

No i ją zaprosiłem…

Reklama

A potem nie mogłem uwierzyć w to, co się działo w ciągu najbliższych tygodniach. Anita zaczęła się mną interesować w sensie damsko-męskim, a ja już tego zainteresowania nie zmarnowałem. W końcu musiałem wyjechać, ale ona po dwóch miesiącach przyjechała do mnie. Od tego czasu żyjemy razem w Anglii. Któregoś wieczoru rozmawialiśmy o nas. O tym, jak długo mnie nie zauważała. Anita przyznała, że to rodzice naciskali, żeby szukała sobie kogoś bogatego, a ona zawsze chciała mnie. Utwierdziła się w tym, kiedy przekazałem swoje pieniądze na kuzyna. Uznała, że lepszego faceta ode mnie nie znajdzie. Kuzyn wyzdrowiał, a my szykujemy się do ślubu. Nie potrafię opisać, jak bardzo jestem szczęśliwy.

Reklama
Reklama
Reklama