Reklama

Kiedy miałam dziesięć lat, po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcie Wieży Eiffla w książce o cudach świata. Od tamtej pory Paryż stał się moim wielkim marzeniem. Marzeniem, które w końcu, po wielu latach pracy i oszczędzania, miało się spełnić. Byłam pełna nadziei i entuzjazmu. Miałam 30 lat, stabilną pracę w korporacji i choć byłam singielką, nie czułam się samotna. Julia, moja najlepsza przyjaciółka, zawsze była dla mnie wsparciem, a nasze długie rozmowy telefoniczne były jak terapią.

Reklama

Planowałam tę podróż z taką starannością, jakby od niej zależało moje życie. Zarezerwowałam bilety lotnicze, wynajęłam mieszkanie w dzielnicy Marais i zdecydowałam się na wynajęcie przewodnika, aby lepiej poznać zakamarki miasta. Olivier, którego znalazłam przez polecaną stronę internetową, wydawał się idealnym wyborem. Jego profil był pełen pozytywnych opinii, a zdjęcia miejsc, które obiecywał pokazać, sprawiały, że serce biło mi szybciej.

Gdy samolot wylądował, nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Paryż przywitał mnie ciepłym słońcem i delikatnym wiatrem. Po dotarciu do wynajętego mieszkania, z trudem powstrzymałam się, żeby od razu nie ruszyć na zwiedzanie. Musiałam się jednak odświeżyć po długim locie i przygotować na spotkanie z Olivierem. Jutro mieliśmy rozpocząć tę przygodę.

– Marta, nie mogę uwierzyć, że jesteś w Paryżu! – powiedziała Julia przez telefon. – Obiecaj mi, że będziesz robiła dużo zdjęć i wszystko mi opowiesz, kiedy wrócisz.

– Obiecuję – odpowiedziałam z uśmiechem. – Nie mogę się doczekać, aż zobaczę te wszystkie miejsca, o których marzyłam.

Zobacz także

Wszystko wydawało się idealne. Nawet nie przyszło mi do głowy, że moje marzenie może zamienić się w koszmar. Paryż nie zawsze znaczy romantyzm, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam.

Czułam się jak bohaterka książki

Spotkałam się z Olivierem następnego dnia przed katedrą Notre-Dame. Był przystojny, elegancko ubrany, z uśmiechem, który od razu wzbudził moje zaufanie. Przedstawił się uprzejmie i od razu rozpoczął opowieść o historii katedry. Jego głos był pełen pasji i wiedzy, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że wybrałam właściwego przewodnika.

To miejsce jest naprawdę magiczne – powiedział, gdy przeszliśmy na plac przed katedrą. – Notre-Dame ma w sobie coś wyjątkowego, co przyciąga ludzi z całego świata. Czuć tutaj ducha historii.

Rozglądałam się z zachwytem, chłonąc każde słowo. Paryż był tak piękny, jak to sobie wyobrażałam, a może nawet piękniejszy. Olivier był doskonałym przewodnikiem, znał mnóstwo ciekawostek i anegdotek. Spacerując uliczkami Marais, opowiadał mi o życiu w dawnych czasach, o artystach i ich dziełach, o kawiarniach, gdzie spotykali się intelektualiści.

– Czy znasz historię tej kafejki? – zapytał, kiedy mijaliśmy jedno z bardziej znanych miejsc. – To tutaj spotykali się Sartre i de Beauvoir, a także Hemingway i Picasso.

– To niesamowite – odpowiedziałam z entuzjazmem. – Zawsze chciałam odwiedzić takie miejsca i poczuć atmosferę tamtych czasów.

Jednak z czasem zauważyłam pewne niepokojące detale. Olivier wydawał się zbyt uważnie przyglądać mojej torebce, a jego pytania o moje plany i finanse były zbyt dociekliwe. Miałam wrażenie, że stara się dowiedzieć, ile mam pieniędzy i gdzie przechowuję dokumenty. Ale odpędzałam te myśli, przekonana, że to tylko moja nadmierna ostrożność.

„Chyba przesadzam”, pomyślałam, uśmiechając się do Oliviera. „To przecież tylko życzliwość i profesjonalizm”.

Gdy zaproponował, byśmy poszli na obiad do małej, ukrytej restauracji, zgodziłam się bez wahania. Byłam głodna i zmęczona po całym dniu zwiedzania. Restauracja była urokliwa, z ciepłym oświetleniem i przytulnym wystrojem. Olivier zamówił dla nas tradycyjne francuskie dania i butelkę wina.

– Na zdrowie – powiedział, unosząc kieliszek. – Za twoją podróż marzeń.

– Na zdrowie – odpowiedziałam, czując się coraz bardziej komfortowo.

Wieczór spędziliśmy na rozmowach o sztuce, literaturze i życiu w Paryżu. Olivier był czarujący i inteligentny, a jego opowieści sprawiały, że czułam się jak bohaterka powieści. Jednak gdzieś w głębi duszy czułam niepokój, którego nie potrafiłam zagłuszyć. Ale tej nocy postanowiłam go zignorować i po prostu cieszyć się chwilą.

Ogarnął mnie niepokój i lęk

Kolejne dni spędziliśmy na intensywnym zwiedzaniu miasta. Olivier pokazał mi wiele miejsc, które znałam tylko z książek i filmów. Luwr, Montmartre, Ogrody Luksemburskie – każdy zakątek Paryża miał swoją magię i historię. Jednak z każdą chwilą, jaką spędzałam z Olivierem, moje początkowe wątpliwości zaczynały się nasilać.

Pewnego wieczoru, kiedy wracaliśmy z kolacji w małej bistro nad Sekwaną, Olivier zaproponował, że odprowadzi mnie do mojego mieszkania. Zgodziłam się, choć w moim sercu pojawiła się niepewność. Gdy dotarliśmy na miejsce, zaprosiłam go do środka, bo mówił, że chce jeszcze chwilę porozmawiać o planach na następny dzień.

Siedząc na kanapie, zaczęliśmy rozmawiać o różnych atrakcjach, które jeszcze planowałam zobaczyć. Olivier wydawał się zafascynowany moimi opowieściami o Polsce i mojej pracy. W pewnym momencie zapytał, czy mogę pokazać mu swoje dokumenty, aby pomóc mi w sprawach organizacyjnych. To była dziwna prośba, ale jego urok osobisty sprawił, że zgodziłam się bez większych oporów.

– Marto, jesteś naprawdę odważna – powiedział, przeglądając moje paszport i inne dokumenty. – Podziwiam cię za to, że przyjechałaś tu sama.

– Dziękuję – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. – Zawsze chciałam zobaczyć Paryż, a teraz, gdy tu jestem, chcę wykorzystać każdą chwilę.

Olivier oddał mi dokumenty, ale gdy poszedł do łazienki, zauważyłam, że mój portfel i telefon zniknęły ze stołu, na którym je zostawiłam. Serce zaczęło mi bić szybciej. Przeszukałam pokój, ale nigdzie ich nie było. Kiedy Olivier wrócił, zapytałam go, czy nie widział mojego portfela.

– Nie, nie widziałem – odpowiedział, patrząc na mnie z niewinnym wyrazem twarzy. – Może gdzieś go odłożyłaś?

Przez chwilę myślałam, że może rzeczywiście go gdzieś przestawiłam, ale po kilku minutach przeszukiwania mieszkania zrozumiałam, że zostałam okradziona. Olivier stał obok mnie, udając, że pomaga w poszukiwaniach, ale jego oczy zdradzały coś innego. Byłam zrozpaczona i zdezorientowana.

– Olivier, nie wiem, co się dzieje, ale moje pieniądze i dokumenty zniknęły – powiedziałam z drżeniem w głosie.

– Spokojnie – odpowiedział, kładąc rękę na moim ramieniu. – Na pewno się znajdą. Może powinnaś zgłosić to na policję?

Jego słowa zabrzmiały jak cyniczne kpiny. W końcu zrozumiałam, że to on musiał mnie okraść. Wstałam gwałtownie, czując, że łzy napływają mi do oczu.

To ty je zabrałeś?

– Co? Oczywiście, że nie – odpowiedział, ale widziałam, że kłamie. Nie miałam jednak szans, jeśli chciałabym się nawet teraz z nim siłować. Poza tym… bałam się, że zrobi coś gorszego.

– Wyjdź – powiedziałam stanowczo, próbując opanować drżenie głosu. – Wyjdź teraz.

Olivier uniósł brwi, ale nie protestował. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Kiedy zostałam sama, upadłam na kanapę i wybuchnęłam płaczem. Czułam się bezradna i zrozpaczona. Nie miałam ani pieniędzy, ani dokumentów, a obcy człowiek w obcym mieście wykorzystał moje zaufanie.

– Co teraz? – mówiłam do siebie, próbując uspokoić się i zebrać myśli. – Muszę znaleźć pomoc. Muszę znaleźć sposób, żeby wrócić do domu.

To był jakiś koszmar

Zrozpaczona i zdezorientowana, spędziłam bezsenną noc, zastanawiając się, co robić dalej. O świcie postanowiłam iść na policję. Nie miałam innego wyjścia. Po szybkim przemyciu twarzy i wzięciu głębokiego oddechu, ruszyłam w kierunku najbliższego komisariatu.

Kiedy weszłam do budynku, czułam, jak drżą mi ręce. Policjant na recepcji spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem. Widać było, że nie jestem jedyną turystką, która znalazła się w podobnej sytuacji, ale dla mnie było to nowe i przerażające doświadczenie.

– Bonjour, w czym mogę pomóc? – zapytał, przechodząc na angielski, gdy tylko zauważył moje zdenerwowanie.

– Dzień dobry, zostałam okradziona – zaczęłam, starając się mówić spokojnie. – Podejrzewam, że to mój przewodnik zabrał moje pieniądze i dokumenty. Nie wiem, co teraz zrobić.

Policjant skinął głową i zaprowadził mnie do biura, gdzie czekał na mnie Marc – wysokiego wzrostu, ciemnowłosy mężczyzna o ciepłych, brązowych oczach. Wyglądał na kogoś, kto naprawdę chce pomóc.

– Proszę usiąść – powiedział Marc, wskazując na krzesło. – Opowiedz mi dokładnie, co się stało.

Zaczęłam opowiadać mu całą historię od początku – od momentu, gdy spotkałam Oliviera, przez wszystkie podejrzane momenty, aż do chwili, gdy odkryłam, że zostałam okradziona. Marc słuchał uważnie, notując najważniejsze informacje.

– Rozumiem, że był to przewodnik, którego wynajęłaś przez internet? – zapytał.

– Tak, jego profil wyglądał na bardzo profesjonalny, a opinie były same pozytywne – odpowiedziałam, czując, jak łzy znów napływają mi do oczu. – Nigdy bym nie pomyślała, że może mnie oszukać.

Marc westchnął, odstawiając notes na bok.

– Niestety, takie sytuacje zdarzają się częściej, niż byśmy chcieli – powiedział. – Ale obiecuję, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby go znaleźć. Na początek musimy zgłosić kradzież i uruchomić procedury. Proszę mi zaufać, dobrze?

Poczułam niewielką ulgę, słysząc te słowa. Wypełniłam wszelkie niezbędne dokumenty i zgłosiłam kradzież. Marc obiecał, że skontaktuje się z ambasadą polską w Paryżu, żeby pomóc mi w uzyskaniu tymczasowych dokumentów.

– Czy jest coś, czego teraz potrzebujesz? – zapytał, patrząc na mnie uważnie. – Może telefon do kogoś bliskiego?

Pomyślałam o Julii. Wiedziałam, że muszę z nią porozmawiać, opowiedzieć jej wszystko i poprosić o wsparcie. Marc podał mi swój telefon, a ja wybrałam numer Julii, modląc się, żeby odebrała.

– Halo, Marta? Co się stało? – usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki.

Julia, zostałam okradziona – zaczęłam, starając się opanować emocje. – Mój przewodnik ukradł mi pieniądze i dokumenty. Jestem teraz na policji.

– O Boże, Marta – przerwała mi Julia. – Wszystko będzie dobrze. Powiedz, co mogę zrobić, jak mogę ci pomóc?

Marc spojrzał na mnie z wyczekiwaniem, a ja poczułam, że choć sytuacja jest trudna, nie jestem w niej sama. Z pomocą Marca i wsparciem Julii, wiedziałam, że muszę walczyć o to, by wrócić do domu.

Musiałam liczyć na pomoc obcych ludzi

Po rozmowie z funkcjonariuszem i złożeniu zeznań na policji, czułam się nieco spokojniejsza. Marc obiecał mi pomóc w każdej możliwej kwestii, a jego profesjonalizm i empatia dawały mi nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.

Po rozmowie z Julią poczułam się odrobinę pewniej. Marc zaproponował, że pomoże mi w dalszym śledztwie, aby odnaleźć Oliviera. Chciał, żebym przejrzała swoje e-maile, wiadomości i inne materiały, które mogłyby dostarczyć jakichkolwiek wskazówek.

– Możemy zacząć od analizy korespondencji, jaką wymieniałaś z Olivierem – powiedział Marc, przygotowując laptopa. – Często zdarza się, że oszuści popełniają błędy, które mogą pomóc w ich zidentyfikowaniu.

– Jasne, sprawdźmy to – zgodziłam się, chcąc jak najszybciej ruszyć z poszukiwaniami. – Wszystkie nasze wiadomości są na moim telefonie, ale mogę zalogować się na pocztę z twojego komputera.

Wieczorem wróciłam do wynajętego mieszkania, czując się nieco lepiej, ale nadal z dużą dawką niepewności. Wiedziałam, że czeka mnie długa droga, ale miałam nadzieję, że z pomocą Marca i wsparciem Julii uda mi się wrócić do domu. Paryż, który miał być miejscem moich marzeń, stał się sceną koszmaru. Ale nie zamierzałam się poddać.

Następnego dnia, kiedy siedzieliśmy w komisariacie, Marc otrzymał telefon. Jego wyraz twarzy zmienił się z poważnego na zdeterminowany.

Mamy trop – powiedział, odkładając telefon. – Olivier został zauważony w jednej z kawiarni w dzielnicy Montmartre. To może być nasza szansa.

Serce zaczęło mi bić szybciej. W końcu pojawiła się nadzieja. Marc i ja szybko ruszyliśmy na miejsce. Cała droga była pełna napięcia i oczekiwania. Gdy dotarliśmy do Montmartre, Marc polecił mi, żebym została na zewnątrz i obserwowała, podczas gdy on wejdzie do kawiarni z kolegami.

Bądź czujna i trzymaj się na dystans – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu. – Musimy być ostrożni.

Stałam na ulicy, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Minuty mijały jak godziny, a ja czułam, jak napięcie rośnie. W końcu zobaczyłam, jak Marc wychodzi z kawiarni z Olivierem skutym kajdankami. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Olivier spojrzał na mnie, a jego twarz wyrażała mieszankę zaskoczenia i wściekłości.

Olivier został przetransportowany na komisariat, a ja czułam, jak ulga powoli zaczyna zastępować frustrację i złość. Marc i jego koledzy przeprowadzili szczegółowe przesłuchanie, a ja musiałam jeszcze raz opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. Po kilku godzinach policja znalazła moje dokumenty i część skradzionych pieniędzy.

Wieczorem, z powrotem w moim wynajętym mieszkaniu, spakowałam swoje rzeczy i przygotowałam się do powrotu do Polski. Wiedziałam, że ta przygoda zostanie ze mną na długo, ale czułam też ulgę, że w końcu mogę wrócić do domu.

Francuska bajka okazała się mrzonką

Powrót do Polski był mieszanką emocji. Czułam ulgę, że koszmar dobiegł końca, ale jednocześnie byłam zraniona i pełna wątpliwości. Czy kiedykolwiek zdołam zaufać ludziom tak, jak przedtem? Jak mogłam być tak naiwna? Te pytania nie dawały mi spokoju.

Kiedy samolot wylądował na lotnisku w Warszawie, czekała na mnie Julia. Jej twarz wyrażała troskę i ulgę, kiedy mnie zobaczyła. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona, a łzy spłynęły po moich policzkach.

– Marta, tak się cieszę, że jesteś bezpieczna – powiedziała, przytulając mnie mocno. – Bałam się o ciebie każdego dnia.

– Julia, to był koszmar – odpowiedziałam, starając się opanować łzy. – Ale dzięki tobie i Marcowi udało mi się przez to przebrnąć.

W drodze do domu opowiadałam Julii szczegóły mojego pobytu w Paryżu. Słuchała uważnie, nie przerywając, tylko czasem kiwając głową. Wiedziałam, że muszę z nią podzielić się wszystkim, co przeżyłam, żeby móc zacząć proces leczenia mojej duszy.

Chociaż Paryż miał być spełnieniem marzeń, okazał się lekcją życia. Nauczyłam się, że nawet najpiękniejsze miejsca mogą kryć w sobie mroczne tajemnice, a zaufanie jest cennym darem, którym nie warto szafować.

Czy kiedykolwiek zdecyduję się na kolejną podróż? Może. Ale na pewno zrobię to z większą ostrożnością i świadomością. Paryż nie zawsze znaczy romantyzm, ale mimo wszystko wierzę, że jest jeszcze wiele pięknych miejsc i dobrych ludzi, których warto poznać.

I tak, z małym uśmiechem na twarzy, zaczynałam odbudowywać swoje życie, krok po kroku, dzień po dniu, z nadzieją, że przyszłość przyniesie mi nowe, lepsze doświadczenia.

Reklama

Marta, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama