Kiedy zadzwoniła do drzwi, nie mogłem ukryć zaskoczenia. Mimo że wszystko zostało już przygotowane na przyjście Ewy – na stole płonęła świeca, przygotowane były dwa talerze, w lodówce chłodziło się białe wino, a na kuchennym palniku bulgotało moje specjalne spaghetti z krewetkami – nie spodziewałem się, że zjawi się tak punktualnie. Większość kobiet, które znam mają tendencje do spóźniania się. 

Byłem zaskoczony

Podchodząc do drzwi, rzuciłem okiem na swoje odbicie w lustrze. Trzy dekady za mną, stan wolny, ciało wyrzeźbione na siłowni... Do tego solidna robota, służbowy samochód, własna kawalerka. Nic dziwnego, że lgnęły do mnie jak pszczoły do miodu.

– Sabina? – o mało nie zemdlałem, kiedy otworzyłem drzwi. – Co ty tutaj...

– Przepraszam, że tak niespodziewanie – przerwała mi, rumieniąc się. – Czy mogę wejść? Na moment?

– Sabcia, to nie jest zbyt dobry pomysł – odpowiedziałem, czując, że ogarnia mnie strach. – Przecież przedyskutowaliśmy wszystko miesiąc... nie, już dwa miesiące temu. Nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Więc przepraszam, ale...

– Czekasz na kogoś? – przerwała mi i wyciągnęła szyję, aby rozejrzeć się po mieszkaniu. – Parę tygodni temu twierdziłeś, że nie widzisz nikogo oprócz mnie, a teraz? Identyczne nakrycie stołu, ta sama cicha muzyka, nawet świeca wygląda na tę samą – zaśmiała się z ironią. – Ale ty jesteś łajdakiem. Ja ci zaufałam i myślałam, że...

Wtedy usłyszałem, jak winda zatrzymuje się na moim piętrze.

– Sabina, nie zaczynaj – rzekłem, myśląc, jak się jej pozbyć. – Zatelefonuję do ciebie, hmm... w tygodniu.

– Daj sobie spokój – warknęła, a ja spostrzegłem, że z windy wychodzi Ewa.

Na szczęście, w półcieniu korytarza nie mogłem dostrzec jej reakcji. Tymczasem Sabina, uporczywie stojąc na wycieraczce, zaczęła mówić coraz głośniej:

– Masz rację, nie powinnam tutaj przychodzić. Myślałam, że jesteś inny. Teraz widzę, że przez ten rok, który spędziliśmy razem, wcale cię nie poznałam. Cóż, chciałabym, żebyś wiedział jedno. Będziesz tatą. Tak, jestem w ciąży. Ale nie myśl, że kiedykolwiek zobaczysz nasze dziecko.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ona gwałtownie się obróciła i pognała w stronę windy. W drzwiach stała Ewka, wyglądała na równie zaskoczoną co ja.

– Pani jedzie czy zostaje? – zapytała Sabina, ledwo powstrzymując łzy.

– Idę – odpowiedziała kobieta, dla której przygotowałem dziś kolację i kupiłem wino. – I to jak najdalej od tego miejsca.

Po 10 latach wciąż ją pamiętam

Od dziesięciu lat, ta konkretna sytuacja przypomina mi o sobie w najróżniejszych momentach. Gdy czekam na autobus, a obok mnie młoda para się przytula. Kiedy spotykam sąsiadkę na spacerze z małym dzieckiem. A nawet, gdy w telewizji leci jakiś serial o rodzinie zmagającej się z różnymi problemami. 

Pierwsze miesiące po tym niefortunnym incydencie pod drzwiami mojego domu, żyłem w ciągłym strachu, że Sabina zacznie mnie nękać i wciągać w sprawy związane z narodzinami dziecka. Obawiałem się, że zacznie mnie ciągać po sądach, żądać alimentów i naprzemiennej opieki. Zaniepokoiło mnie, że moje dotychczasowe beztroskie życie może się skończyć. Jednak Sabina się nie odezwała.

Po upływie roku, kiedy lęk przed byciem ojcem minął, zastanawiałem się, jak poradziła sobie z ciążą, porodem i jak wygląda moje dziecko. Czy to jest chłopiec, czy dziewczynka? Czy jest zdrowe? Do kogo jest podobne? Te myśli o niej tak mnie pochłonęły, że w końcu to ja podszedłem do drzwi Sabiny. Zapukałem i dowiedziałem się, że już tu nie mieszka. 

Próbowałem jeszcze odszukać ją tam, gdzie pracowała, ale okazało się, że po powrocie z urlopu macierzyńskiego straciła pracę. Próbowałem skontaktować się z nią przez naszych wspólnych znajomych, ale wiele z tych znajomości się rozpadło. Jej numer telefony dawno był nieaktywny, więc pewnie go zmieniła. A ja w końcu straciłem wszelką nadzieję.

Straciłem wszystko

W tym czasie żyłem tak, jak zawsze. Ale coś było nie tak. To już nie przynosiło mi takiej radości jak kiedyś. W końcu ile razy można być wiecznym singlem? Zbliżałem się do czterdziestki, a wielu moich znajomych już miało dzieci, które chodziły do szkoły, a ja nadal prowadziłem życie pełne nudnych randek. Co więcej, ten mój fantastyczny świat zaczął się walić. Zostałem zwolniony z pracy. W ciągu trzydziestu minut straciłem pracę, firmowy samochód i karnet na treningi. Poczułem, jakbym był tylko połową tego mężczyzny, którym byłem jeszcze tego samego dnia rano.

Przebudowałem swoje życie od podstaw, choć to była trudna droga. Spędziłem mnóstwo czasu na poszukiwaniu nowej pracy. Na początku ambitnie starałem się o zatrudnienie w renomowanych firmach i korporacjach, ale wszędzie spotykałem się z informacją, że z powodu kryzysu ograniczają zatrudnienie i jeśli już potrzebują kogoś, to preferują młodsze osoby.

Ostatecznie skończyły mi się wszystkie oszczędności i musiałem zmienić mieszkanie. Przeprowadziłem się z apartamentu położonego w atrakcyjnej części miasta do kawalerki na obrzeżach. W rezultacie okazało się to dobrym ruchem, ponieważ znalazłem tam pracę – skromne stanowisko urzędnika w ośrodku pomocy społecznej. Każdego dnia wstawałem więc o szóstej rano, biegłem na autobus, a następnie przez osiem godzin przyjmowałem wnioski o pomoc finansową.

Poczułem się samotny. Zacząłem sobie uświadamiać, że zmarnowałem swoje życie. Właśnie wtedy, w tym niewielkim pokoju, który dzieliłem z dwoma pracownicami biurowymi, zdarzyło się coś niezwykłego.

Spotkałem ją przypadkiem

W tamten dzień miałem dużo do zrobienia. Siedziałem zatem zatopiony w papierach, kiedy weszły. Podnosząc głowę, najpierw zauważyłem piegowatą, szeroko uśmiechniętą twarz rudowłosej dziewczynki, a potem zaskoczone oczy jej matki.

– Nie wierzę! – wykrzyknęła Sabina i nagle odwróciła się, pociągając za sobą dziewczynkę. Prawie przewróciłem biurko, próbując biec za nimi. Dopadłem je na schodach. Byłem w takim szoku, że nie miałem pojęcia, co powiedzieć, jak wyjaśnić swoje dawne zachowanie. Wiedziałem, że muszę coś zrobić.

– Czy... Czy ona... – zdołałem wydusić, spoglądając na drobną rudowłosą dziewczynkę.

– Tak. To twoje dziecko – oznajmiła stanowczym głosem Sabina, ale od razu łzy zaczęły jej spływać po twarzy.

Próbowałem do niej podejść, przytulić ją, zapewnić, że już nigdy ich nie opuszczę, ale kiedy tylko zrobiłem krok...

– Nie masz prawa... – warknęła. – Bez twojej pomocy radzimy sobie doskonale – dokończyła, po czym, nie czekając na moją reakcję, ominęła mnie i razem z małą zniknęła w tłumie.

"Nie, nie pozwolę, żebyście mi znowu zniknęły" – pomyślałem, odzyskując trochę sił.

Nie pozwolę jej znowu odejść

Tym razem znalezienie adresu Sabiny zajęło mi zaledwie godzinę. Skoro odwiedziła urząd, to na pewno musiała być tutaj zarejestrowana. Przejrzałem dokumenty i natychmiast natrafiłem na jej dane. Nadal posługiwała się swoim nazwiskiem panieńskim, nie wyszła za mąż, a do pomocy społecznej zgłaszała się po zasiłek na dziecko.

"Pewnie przez ten cały czas było ci ciężko" – pomyślałem, notując jej adres. Przez kolejne dwa miesiące wielokrotnie odwiedzałem Sabinę, przynosiłem kwiaty i proponowałem rozmowę. Na początku zawsze mnie przeganiała, ale nie poddawałem się. Nie, nie śledziłem jej, ani nie śpiewałem serenad pod jej oknem. To nie jest do mnie podobne. Zdecydowałem się na inny krok – przelałem na jej konto wszystkie pieniądze, które mi zostały po przeprowadzce, a z pomocą straży miejskiej udało mi się uporać z pijakiem, który mieszkał w ich kamienicy i psuł wszystkim nastrój.

Staram się być wsparciem i udowodnić, że można mnie traktować jako faceta, któremu warto zaufać. Wygląda na to, że Sabina zaczynała to stopniowo dostrzegać. Zaczęliśmy rozmawiać, czasami pozwalała mi nawet zabrać naszą córkę do kina czy na lody. Mimo że ciągle mi mówi, że nie powinienem oczekiwać niczego więcej, ich obecność sprawia, że czuję się szczęśliwy. Mam świadomość, że w końcu jestem kimś wartościowym, ponieważ mogę spędzać czas z osobami, które są mi bliskie.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się przekonać Sabinę i Patrycję do siebie, do tego stopnia, że zgodzą się zamieszkać razem ze mną. Chciałbym wypełnić dziesięcioletnią lukę i sprawić, że będziemy rodziną. Być może z biegiem lat obie będą w stanie mi wybaczyć i zaufać na nowo. Jeżeli tak się stanie nic więcej nie będzie mi potrzebne.