Znudziliśmy mu się

Pół roku temu, w wieku 30 lat, zostałam samotną matką. Ojciec moich dzieci któregoś dnia, nagle zebrał swoje rzeczy do jednej torby i przeprowadził się do dwudziestotrzyletniej kochanki. To jego koleżanka z pracy. Jak się dowiedziałam od naszych wspólnych znajomych, ta dziewczyna sądzi, że znalazła swoją prawdziwą miłość. Z tym że moje dzieci na pewno nie są miłością jej życia, dlatego tatuś ostatni raz odwiedził swoją córeczkę (która za kilka dni skończy rok) i synka (który ma nieco ponad dwa lata) kilka miesięcy temu.

Chciałabym jednak opowiedzieć o czymś innym. Na przykład, jak postrzegana jest kobieta w takiej sytuacji? Przyjmijmy, że chodzi o rodzinę. Zawsze najtrudniej jest podczas rodzinnych obiadów. Wtedy zazdroszczę tym kobietom, które są samotne, ponieważ zawsze mogą podczas takich spotkań tłumaczyć, że skupiają się na swojej karierze, że nie są zainteresowane związkami i nie planują posiadania dzieci. Na takich rodzinnych obiadach zawsze mam okazje wysłuchać „dobrych rad” od bliskich mi ludzi. Takich jak „kobieta z dwójką dzieci ma małe szanse na znalezienie miłości” – dziękuje, to naprawdę pocieszające.

Według bliskich powinnam pogodzić się z tym, że nie wyszło mi w miłości. Twierdzili, że przecież dzieci wystarczą mi na resztę życia, bo idealnie zastępują mężczyznę. Wspominali też o cioci Jance, która całe życie była singielką, zawsze była sama. Ja powinnam się cieszyć, że mam dzieci, które powinny wystarczyć mi do szczęścia. Niektórzy mówili, że mąż kiedyś do mnie wróci. Czy to znaczyło, że mam grzecznie czekać aż mój niewierny mąż znudzi się kochanką i łaskawie znowu się do nas wprowadzi?

W pracy nikt mnie nie wspierał

– Dlaczego jesteś dzisiaj taka nerwowa?

– Pewnie jest zła, bo mąż ją porzucił. Kiedyś była super szefem, a teraz… Lepiej nie mówić. – usłyszałam kiedyś rozmowę swoich podwładnych.

Moi przyjaciele też nie wykazywali się zrozumieniem.

– Znajdź sobie kogoś do łóżka, poczujesz się lepiej i nie będziesz tak uciążliwa.

Czasami nawet bliskie koleżanki potrafią mnie tak „pocieszyć”:

– Och, masz trzydzieści lat i już złamane życie. Martwię się o ciebie. Niełatwo znaleźć partnera po trzydziestce, kiedy jest się kobietą. A jeszcze mając dzieci? To już tylko zostają jacyś zdesperowani faceci... 

Wcale nie oczekiwałam, by ktoś się mną przejmował. Samotne kobiety po trzydziestce, nie oczekują współczucia czy litości. Jesteśmy takie same jak nasze równolatki. Lubimy spędzać czas z butelką wina, pysznym ciastem czy czymkolwiek innym, lubimy pogadać o swoim życiu. Nie musicie kontrolować, czy nadal się trzymamy, czy nasza samoocena jest już na dnie.

Ludzie, zrozumcie nas!

Nie pocieszajcie nas na rodzinnych spotkaniach, nie dziwcie się, że z niego taki łajdak, jak będzie mu przykro i jakie to niesprawiedliwe w stosunku do dzieci. Część z nas ma w nosie czy zdradzający nas łajdak żałuje, czy nie, a to, że łajdakiem, to doskonale wiemy same, bez waszej podpowiedzi. Mierzymy się z tym codziennie, ponieważ naprawdę troszczymy się o nasze dzieci. Bo nie mają już wsparcia ojca. Bo ojciec nie jest doskonały. Bo nie płaci, znowu się spóźnia, nie dzwoni, mimo że obiecał.

Ale nie lamentujcie razem z nami. To nam nie przynosi ulgi. W zamian pomóżcie, zaprowadzić dziecko do przedszkola, wpadnijcie w niedzielę, abyśmy mogły spokojnie wziąć kąpiel i napić się kawy. Po prostu bądźcie. Czasem bardziej bolą nas te komentarze, to współczucie, ta litość niż sama sytuacja, w jakiej jesteśmy.

Mam już na karku trzydzieści lat, ale na twarzy ani jednej zmarszczki. Nie jestem z nikim związana, ponieważ nie czuję się na to gotowa. Wierzę jednak, że pewnego dnia natrafię na swoją drugą połówkę. Obecnie jestem mamą i pracuję. Ale nie, to nie jest koniec świata.