Cieszyłam się, bo Janusz na pewno przypadł do gustu mojej babci. Jednak rano patrzyła na nas trochę dziwnie. Najbardziej na mnie... Naprawdę bardzo chciałam, żeby babcia Helena polubiła Janusza. Więc jak tylko dowiedziałam się, że będziemy mogli ją odwiedzić w te wakacje, od razu zaczęłam go uczyć dobrych manier.

– Nie przeklinaj – powtarzałam mu, kiedy coś mu się wymknęło. – Musisz być "uprzejmym panem".

– A nie jestem? – kpił, uśmiechając się do mnie.

– I nie rzucaj kurtki na krzesło – ciągle na niego naciskałam. – I zabierz tę brudną szklankę, jak wstajesz od stołu. Czy my mamy pokojówkę?!

– Jezu, Grażka! – czasem zdarzało mu się stracić cierpliwość. – Już sam nie jestem pewien, czy zasługuję na taką księżniczkę...

Czy on, jako mieszczuch, nie zaliczy gafy na wsi?

Dajcie spokój! Nie jestem jakąś arystokratką. Tylko moja babcia musi zobaczyć, że Janusz to elegancki typ, który umie sam o siebie zadbać, i szuka kogoś do życia, a nie pokojówki!

Tego by nie wytrzymała…

Dość wspomnieć, że mój tata nie umie sam zrobić sobie jajecznicy, oj, nawet kanapki! Ile razy musiałam słuchać, jak mówiła mamie, że wyszła za dzieciaka, a nie za prawdziwego mężczyznę?!

– No co, nie ma tak, żeby kobiety u was w domu sprzątały?! – Janusz w końcu nie wytrzymał.

– No ba, sprzątają – odpowiedziałam. – Ale tylko po sobie. Czasem po dzieciakach, jak są jeszcze maleńkie.

Co ciekawe, to jakoś załatwiło temat. Znaczy, że Janusz jest ambitny, co powinno przypaść babci do gustu.

Przyznam szczerze, że nie miałam żadnych wątpliwości, że to jest TEN. Akceptacja babci miała być tylko wisienką na torcie mojego uczucia. W końcu, skoro człowiek ma być szczęśliwy, to na każdym możliwym polu. Prawda?

Chciałabym bardzo, żeby Janusz i babcia Helenka, dwie osoby, które są dla mnie najważniejsze i najbliższe, polubili się! Miałam pewne obawy, jak mojemu chłopakowi spodoba się wieś – był typowym mieszczuchem... Dorastał w Krakowie, a teraz od wielu lat mieszkał w Glasgow. Gdyby dostał ataku paniki na widok kury czy krowy, wtedy czekałaby mnie niezła kompromitacja.

– Bez obaw, Grażynko, nie masz się czym martwić – próbował mnie uspokoić. – Nie będę ci robił wstydu, kochanie.

No i prawda, chyba niepotrzebnie się stresowałam, bo jak tylko dojechaliśmy na Pomorze, to Janusz popadł w zachwyt. Nie przestawał mówić. Jakie to cudne lasy, a jakie pola, aleja bukowa jak prosto ze świata elfów! Prawie uznał stary autobus za coś a'la powóz wróżki...

– Zamek? – zaniemówił, gdy dojechaliśmy do celu naszej podróży. – Nie wspominałaś, że twoja babcia mieszka w zamku, królewno!

– Bo nie mieszka, na szczęście – odetchnęłam z ulgą. – Dom babci jest z tyłu, za zamkiem. Kiedyś służył jako dom zarządcy.

– Może i dobrze – przyznał Janusz, kiedy zobaczył, w jakim stanie jest dawna rezydencja rodu von Zitzewitzów. – Wyglądało na to, że to może się zawalić w każdej sekundzie.

Babcia już wyczekiwała nas niecierpliwie z tym swoim niesamowitym sernikiem z wiśniami i herbatką z lipy. Dostrzegłam, jak obserwuje Janusza, i odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że jej mina staje się coraz bardziej radosna – nie było najgorzej, a wręcz przeciwnie, z każdą minutą było coraz lepiej. A kiedy mój chłopak zasugerował, że przyrządzi włoską potrawkę z kurczaka na niedzielny obiad, zdobył sporo punktów.

– Szpaner – pokazałam mu język, kiedy znaleźliśmy się na chwilę sami w moim starym pokoju na poddaszu. – Może jeszcze obiecasz, że zrobisz lody na deser?

– Lody? Czy coś mówiłaś o lodach? – Janusz złapał mnie za rękę i przyciągnął na łóżko. – Boże, mam wrażenie, że to świeże powietrze sprawia, że staję się seksualnym drapieżnikiem. Podejdź tu na chwilę, kochanie... Pokaż, co tam masz w swoim koszyczku?

Ojej... Dawno nie widziałam go takiego rozpalonego! Myślę, że powinniśmy na poważnie pomyśleć o przeniesieniu się na wieś po naszym weselu. Przez pół nocy upajaliśmy się sobą, a potem o samym świcie znowu to zrobiliśmy.

Wydaje mi się, że w powietrzu unoszą się feromony!

Podczas śniadania babcia zapytała, czy czuję się dobrze, bo wyglądałam na bladą. Wymamrotałam coś o tym, że mało spałam, bo to nowe miejsce, i tak dalej... Ale chyba się niepokoiła, bo zauważyłam, że przyglądała mi się uważnie.

Musiałam nieźle się wysilić, by przekonać ją, że nic mi nie dolega. Wyplewiłam truskawki w naszym ogródku, a potem zaproponowałam wypad do lasu. Muszę powiedzieć, że chyba jakaś magia krążyła po domu babci, bo i mnie nagle przyszła wielka ochota na bliskość.

Całe te nowe dźwięki i zapachy, plus pyszne, świeże jedzenie sprawiły, że kiedy tylko zostawaliśmy z Januszem na chwilę sami, od razu rzucałyśmy się na siebie jak po długim okresie postu.

– Grażynko, a nie wolałabyś przenieść się tu na parter? – pytanie babci zaskoczyło mnie pewnego razu. – Tam na górze macie taki malutki pokoik... Czy nie jest wam zbyt ciasno?

– Eee – odparłam niepewnie. – Mamy wystarczająco dużo miejsca, babciu. Naprawdę wszystko jest w porządku.

Babcia patrzyła na mnie przez dłuższy czas, co sprawiło, że poczułam się niezręcznie. Czy mimo jej problemów ze słuchem, dosłyszała nasze miłosne igraszki? Czy może uznaje, że to nieodpowiednie przed ślubem i w ten subtelny sposób próbuje mi to przekazać?

Starałam się skupić, ale moje zmysły miały swoje zdanie. Wpadliśmy w prawdziwe szaleństwo... Gdyby nie zasady dobrego wychowania, chyba byśmy wcale nie opuszczali łóżka! Nawet pozwoliliśmy sobie na trochę zabawy podczas nocnej wycieczki po jeziorze, prawie zatapiając przy tym starą łódź dziadka.

Na serio, było mi szkoda wyjeżdżać, ale wakacje powoli dobiegały końca, a jeszcze obiecaliśmy odwiedzić rodziców moich i Janusza, co oznaczało przejechanie Polski od północy do południa i od wschodu do zachodu.

– Super – powiedziałam podczas ostatniego wieczoru. – Gdybyśmy tak dalej bawili się na całego, to pewnie z tej wycieczki wrócilibyśmy już jako trzyosobowa ekipa.

– No i co z tego? – Janusz odpowiedział z uśmiechem. – Prędzej czy później i tak do tego dojdzie...

Następnego dnia, zaraz przed wyjazdem, babcia poprosiła mojego chłopaka, żeby przyniósł jej kilka rzeczy ze sklepiku. Powiedziała, że nie często ma okazję skorzystać z pomocy mężczyzny do noszenia ciężkich rzeczy. Chciałam pójść z nim, ale dała mi do zrozumienia, że mam zostać.

"O rany, a może on jej się jednak nie podoba i teraz mi to powie?" – zaczęłam się martwić.

– Grażynko – babcia złapała za moją rękę przez stół. – Czy jesteś szczęśliwa?

– Pewnie, babciu – odpowiedziałam jej z pasją. – Nawet bardzo.

– Ale zdajesz sobie sprawę, malutka, że nie musisz zawsze iść na rękę facetowi, kiedy on tego chce? Nie musisz z nim... No, wiesz, co mam na myśli.

Poczułam się zakłopotana i nieco zdenerwowana – ciekawe, skąd jej to przyszło do głowy?

– Słyszałam, jak wczoraj było u was głośno – powiedziała babcia, nie wiedząc, co robić. – Czy on ci robi coś niedobrego?

– Miałam w nocy ból brzucha – szybko skłamałam. – To pewnie przez te grzyby, które jadłam na kolację.

Na szczęście Janusz wrócił z zakupami i uwolnił mnie od tego niekomfortowego momentu, a potem musieliśmy już lecieć na autobus.

– Dbaj o moją wnuczkę – zaapelowała babcia, kiedy żegnała się z nim. – Chłop nie może tylko o sobie myśleć, powinien być opiekuńczy.

On spojrzał na nią zaskoczony i mamrotał, że tak, oczywiście wie. I jeśli chodzi o to, naprawdę się stara. Przecież jestem dla niego kimś najważniejszym!

– Możesz mi powiedzieć, o co chodziło babci, Grażko? – zapytał mnie Janusz, kiedy już byliśmy w drodze do jego rodziców.

Pokręciłam głową, pokazując mu, że nie wiem. Ale, szczerze mówiąc, ciągle zastanawiam się nad tym, co powiedziała. Męczy mnie myśl, że siedzi sama w domu i się o mnie niepokoi... Czyżby kobiety, kiedy babcia Helenka była młoda, nie odczuwały żadnej radości z seksu?