To była nasza pierwsza randka, więc bardzo utkwiła mi w głowie. Patryk zdecydował się zaprosić mnie na kolację do restauracji. Planowaliśmy najpierw wybrać się do kina, jednak stwierdził, że to strata czasu i lepiej będzie, jeśli pójdziemy w ciągu tygodnia. Zgadzałam się z nim, bo w kinie nie mielibyśmy okazji porozmawiać, a ja naprawdę chciałam go lepiej poznać.

Wyglądało to bardziej jak stołówka niż porządna restauracja i była przepełniona ludźmi. Zdecydowaliśmy się więc przenieść na taras, gdzie były dostępne wolne miejsca – proste plastikowe stoły, bez obrusów. Wybrałam kurczaka z frytkami, bo wydawało mi się, że to jedyne danie z całego menu, które mogłabym zjeść.

Na deser musiałam zadowolić się kawą, chociaż bardzo chciałam ciasto, które jedli ludzie przy stoliku obok. Ale Patryk stwierdził, że już jest najedzony i nie zje już nic więcej.

Byłam trochę zaskoczona, biorąc pod uwagę, że porcje były małe i nawet ja odczuwałam pewien niedosyt, mimo że jestem kobietą. Ale nie chciałam wyglądać na łakomczucha, więc zdecydowałam się nie zamawiać nic więcej. W końcu to nasze pierwsze spotkanie...

Gdy skończyliśmy posiłek, kelnerka przyniosła nam rachunek. Patryk przerwał swoje opowiadanie o swoim hobby, czyli wspinaczce na skałki, i wziął do ręki otrzymany paragon. Zaczął go dokładnie studiować. To zajęło mu chwilę.

– Czy mogłaby pani mi powiedzieć, co to jest? – zapytał, pokazując na jedną z pozycji na liście. – Czy za wodę u was trzeba płacić?

– Tak, dokładnie tak, jak jest napisane na menu – odpowiedziała kelnerka.

– Ale ja nie zamawiałem tej wody z menu.

Obserwowałam tę sytuację, zupełnie zaskoczona.

Poczułam się strasznie nieswojo

– Nie mamy innej, naprawdę mi przykro – powiedziała kelnerka, podnosząc ramiona w geście bezradności.

– Ale dlaczego w ogóle woda miałaby cokolwiek kosztować? Czy mogłaby mi pani to wyjaśnić? – nie dawał za wygraną.

– Nie ja ustalam menu – odparła dziewczyna. – Ja tutaj tylko wykonuję swoją pracę.

Patryk zapytał jeszcze o cytrynę, która najwyraźniej również była wymieniona w menu. Po tej niezręcznej rozmowie w końcu zapłacił rachunek i wyszliśmy. Zauważyłam, że nie zostawił żadnego napiwku.

– Wiesz co – z entuzjazmem do mnie mówił, kiedy byliśmy już dość daleko od knajpy – to nie o kasę tu chodzi, ale o zasady. Powinni dawać wodę bez żadnych opłat. Jak można tak z ludzi kasę wyduszać?!

Może nie za często bywałam w restauracjach, ale pamiętam, że zawsze za wodę płaciłam i nie wydawało mi się to niczym dziwnym. Ogólnie to ten wieczór nie był specjalnie fajny. Później Patryk odprowadził mnie do domu i umówiliśmy się na film. Naprawdę czekałam na to spotkanie i szybko zapomniałam o tej dziwnej sytuacji w lokalu. Gość naprawdę mi się podobał. Wyglądał dobrze, był mądry i miał fajne ciuchy.

Spotkanie z Patrykiem zaplanowaliśmy na wtorek. Kiedy tam dotarłam, okazało się, że Patryk już na mnie czeka z biletami do kina. Film był naprawdę fajny i świetnie się bawiłam. Ale potem, kiedy zobaczyłam przy kasach informację, że we wtorki bilety są dwa razy tańsze, zaczęłam się zastanawiać... Czy to tylko zbieg okoliczności, że Patryk zaproponował wyjście do kina właśnie tego dnia?

Później poszliśmy na kebaba, bo to było najbliższe miejsce. Poczułam, że powinnam zapłacić za obiad, skoro to Patryk zapłacił za bilety do kina. Zgodził się na to bez żadnych zastrzeżeń.

– Co sądzisz o tym wszystkim? – zapytałam moją koleżankę, gdy na następny dzień spotkałyśmy się przy plotach.

– Sądzę, że powinnaś to wszystko zakończyć, dziewczyno – oznajmiła Kaśka. – I to jak najszybciej.

– Ale może to nawet plus, że jest taki oszczędny... – zaczęłam.

– Nie, to nie jest oszczędność, to jest skąpstwo – przerwała mi Kasia. – Mój tata jest skąpy, potrafię rozpoznać tego rodzaju postawę z daleka. Czy na pewno chcesz przez całe swoje życie być krytykowana podczas zakupów, bo zdecydowałaś się na jogurt za 2,50 zł, kiedy mogłaś wziąć za 2,30 zł? Moja mama to przeżyła. Wszystkie jej zarobki szły na codzienne wydatki, a taty na nieokreślone oszczędności i jego osobiste potrzeby. Czy możesz sobie wyobrazić, że pożyczał mamie pieniądze na utrzymanie?

– Ale przecież on sam chyba też z nich korzystał? – zapytałam.

– Owszem, korzystał. Mama płaciła rachunki, robiła zakupy, troszczyła się o dzieci. Czasami nie wystarczało jej na to wszystko. Wtedy słyszała od taty, że jest nieekonomiczna, niewydolna, że nigdy niczego nie osiągnie. I pożyczał jej pieniądze, które musiała oddać z kolejnej wypłaty.

– Patryk nigdy w życiu nie oczekiwałby ode mnie, że będę mu cokolwiek oddawała! – odpowiedziałam z nutą buntu.

– Serio? Ledwie go spotkałaś, a już go bronisz! – wykrzyknęła Kaśka. – Właśnie tak to się zaczyna!

– Wydaje mi się, że mocno przesadzasz. Może jesteś po prostu zazdrosna? – zapytałam, mając świadomość, że Patryk podoba się Kaśce, jednak to ja zaczęłam się z nim spotykać...

Moje pytanie wywołało jej złość i od jednego słowa do drugiego – zaczęłyśmy się kłócić.

Wyglądało na to, że on o mnie naprawdę dba

Przez kilka kolejnych tygodni moja relacja z Patrykiem kwitła. Mój partner nadal skrupulatnie obserwował ceny. Zamiast zapraszać do restauracji, często proponował robienie kolacji w domu; zamiast iść na film do kina w piątek czy sobotę, uparcie wybierał wtorki. Cały czas wmawiałam sobie, że to nie jest złe, kiedy facet nie szasta pieniędzmi. Ba, to wręcz dobrze wróży na przyszłość.

Rok ten obdarował nas bardzo ciepłym i pogodnym kwietniem, więc zdecydowaliśmy, że wybierzemy się na weekendowy wypad w góry. Zgodziliśmy się, że koszty noclegów pokryjemy po równo – każdy za siebie. Przecież nie byliśmy parą; zarówno ja, jak i on mieliśmy swoje własne budżety, więc taka decyzja wydawała się być najbardziej sprawiedliwa.

W Karpaczu mieliśmy zarezerwowane miejsca do spania. Opcjonalnie, można było dokupić posiłki, jednak Patryk postanowił, że będziemy sami zaopatrywać się w jedzenie u lokalnych sprzedawców. Bezpośrednio po przybyciu poszliśmy więc na lokalny targ. Na pierwszym stoisku wybraliśmy kilka produktów, ale zdecydowaliśmy się zrezygnować z pomidorów, masła i mleka.

– Jakie oni mają tutaj ceny! – skarżył się Patryk. – Myślą, że skoro mieszkają w miejscu, gdzie ludzie przyjeżdżają na wakacje, to mogą dowolnie naciągać. Ich jedynym celem jest złapać turystę i go wydoić do ostatniego grosza...

Podczas odwiedzin następnego stoiska, napięcie naszej dyskusji wywołane "wysokimi cenami" zaczęło rosnąć. Zdecydowałam, że to ja zajmę się zakupami. Kłótnie ze sprzedawcami i tak nie przynosiły rezultatów, a ceny wcale nie były takie złe.

Nie chciałam psuć romantycznej atmosfery naszego wspólnego weekendu, więc pokrywałam koszty małych zakupów i posiłków w barach. Ostatecznie uzbierała się z tego dość duża kwota, ale nie zamierzałam narzekać. Dopiero przy opuszczaniu miejsca, kiedy trzeba było zapłacić za nasze noclegi, Patryk poprosił mnie o pożyczkę. Miał dostać na konto jakiś przelew, ale ostatecznie okazało się, że jeszcze nie dotarł.

– Będę miał gotówkę w poniedziałek, zwrócę ci wszystko – zapewnił. – To ja zapłacę za cały ten wyjazd. Przecież to ty robiłaś wszystkie zakupy. Naprawdę mi przykro, że muszę cię poprosić o pożyczkę...

Na całe szczęście, miałam na koncie wystarczająco dużo środków, że mogliśmy spokojnie wyruszyć w drogę powrotną. Po trzech dniach wpłynęły na moje konto jakieś pieniądze, ale tylko za jego noclegi, które opłaciłam. Zapytałam go, dlaczego nie dał mi całej kwoty, na co bardzo się zdziwił.

O co chodzi? Przecież taka była umowa!

Była to kropla, która przelała puchar goryczy. Zerwałam z Patrykiem i przeprosiłam moją przyjaciółkę. Kaśka z entuzjazmem utwierdzała mnie w przekonaniu, że podjęłam słuszną decyzję. Nasz związek nie trwał długo, więc smutek po rozstaniu szybko mi przeszedł. Wiele miesięcy później, będąc na towarzyskiej kolacji w restauracji, usłyszałam, jak pewien mężczyzna przy sąsiednim stoliku głośno krytykuje kobiety, które są na utrzymaniu swoich mężów.

– Te kobiety, które tak leniwie spędzają czas w domu, tylko dlatego, że mają dziecko, a potem wymagają, żeby traktować je jak księżniczki. Nie mają ochoty nic robić i jedynie czekają na kasę, na którą mężczyzna musi zapracować! – tak mówił.

To był Patryk. Obok niego siedziała drobna przestraszona blondynka, która starała się uśmiechać mimo wyraźnego zażenowania kryjącego się w jej spojrzeniu. Być może jego małżonka? Przez myśl przeszło mi, że mogłam być na jej miejscu... Teraz już mam pewność, że jeśli facet zbyt długo studiuje rachunki i zbyt dokładnie analizuje każdy wydatek, to jest to sygnał ostrzegawczy. Uważaj, sknera!