Wszystko zaczęło się od perfum

Karty, ruletka, automaty... Grałam w każdą grę, jaką kasyna mogły mi zaproponować. Siedząc tam i zdobywając pieniądze, czułam się, jakby to była prawdziwa esencja życia. Zanim zdążyłam zrozumieć, co się dzieje, stałam się od tego w pełni uzależniona. „Czy pamięta pani, jak to wszystko się zaczęło?” – pyta psycholog, do którego zaprowadziła mnie przyjaciółka. Oczywiście, że pamiętam... To było trzy lata temu, właśnie przed sylwestrem. Chciałam sobie sprawić ekskluzywne perfumy, bardzo kosztowne, ale zachwycające. Marzyły mi się one już od dawna! Wraz z mężem weszliśmy do eleganckiego sklepu z perfumami.

– Tylko na moment – dałam do zrozumienia, ponieważ Zbycho spoglądał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. – Muszę coś sprawdzić.

– Czy ty oszalałaś? – wrzasnął zirytowany, kiedy wzięłam z półki malutką flaszkę z fantazyjnym, szklanym korkiem. – Zdajesz sobie sprawę, ile to jest warte? Kobieto, ogarnij się!

Wytworna pani sprzedawczyni spojrzała na mnie z politowaniem. Na pewno usłyszała te narzekania mojego męża. Prawie umarłam z wstydu przez niego, do cholery!

– Za tę sumę możesz kupić jedzenie dla rodziny na tydzień albo porządne buty – kontynuował, mimo że już opuściliśmy sklep.

Kierowaliśmy się w stronę miejsca parkingowego. Nie odzywałam się. Czułam się urażona, zła, nieszczęśliwa, upokorzona, ale to wtedy zdecydowałam, że zdobędę te pieniądze, bez względu na konsekwencje! „Więc wszystko zaczęło się od przykrości, którą sprawił pani mąż? Czy tak? Czy tak pani to interpretuje?” – pyta psychoterapeuta, a ja zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście to był początek mojej choroby.

Całkowicie się pogubiłam

Zawsze pragnęłam więcej, niż posiadałam i mogłam zdobyć. Kluczowe dla mnie były dobra materialne: odzież, kosmetyki, urządzenia, samochody. Nawet czajnik musiał być na tyle efektowny, aby zaskoczyć sąsiadkę i sprawić, że zada ona pytanie, skąd go mam. Jednak moje szaleństwo zaczęło się naprawdę, gdy straciłam zatrudnienie. Mój mąż opuszczał dom o świcie, a nasz synek rozpoczynał lekcje o ósmej, ale do szkoły miał zaledwie dwie przecznice, więc kwadrans spaceru wystarczał mu z nawiązką. Przygotowywałam im śniadanie i zostawałam w domu sama. Teoretycznie poszukiwałam pracy, ale moje korzystanie z internetu skupiało się na czymś zupełnie innym...

Przed odkryciem mojej autentycznej pasji angażowałam się we wszelkie gry prasowe i telewizyjne. Byłam fanką zdrapek, konkursów i audiotele. Czasem zdarzało mi się coś wygrać i wtedy zawsze opanowywało mnie uczucie prawdziwej radości. Poczułam się wyróżniona, doceniona i lepsza od innych! Kilka razy udało mi się trafić trójkę, raz czwórkę. Nie przyszło mi na myśl, że wygrana jest mniejsza od sumy, którą przez miesiące wydałam na kupony. Satysfakcja, którą odczuwałam, kiedy odbierałam pieniądze, była najbardziej wartościowa.

Zbycho nie miał pojęcia o tym, co się dzieje. Aby uniknął narzekań na astronomiczne rachunki telefoniczne, zaopatrzyłam się w telefon na kartę, z którego korzystałam do dzwonienia. Wydatkowałam spore sumy, ale od czasu do czasu wpadały mi niespodziewanie jakieś dodatkowe środki, więc radziłam sobie. Nieustannie miałam wrażenie, jakbym była lekko pijana. Tak, jakby po szampanie! Często specjalnie chodziłam do sklepu kilka razy, a przy kasie, płacąc za chleb czy ser, mówiłam: „Poproszę jeszcze jedno losowanie... A może dwa. Sądzę, że od razu trzy, musimy pomóc szczęściu!”.

Początkowo, wrócałam do domu i dopiero tam sprawdzałabym, czy poszło mi dobrze. Jednak z czasem moja niecierpliwość zaczęła narastać – już w sklepie odchodziłam na bok i tam skrobałam, zdrapywałam i czułam, jak moje serce przestaje bić w oczekiwaniu, że tym razem trafię!

Nadal czułam niedosyt

Tygodnie i miesiące leciały, a ja zaczęłam odczuwać brak intensywnych emocji. Próbowałam swoich sił na maszynach, ale to nie była ta magia, o którą mi chodziło. Przyszło mi do głowy, że gdybym miała na przykład dodatkową stówkę, mogłabym ją przeznaczyć na jakieś wykwintne jedzenie czy wyższej jakości krem, ale równie dobrze mogłabym spróbować szczęścia w kasynie online. Jaka jest różnica?

Cicha, spokojna atmosfera, nie ma potrzeby opuszczać domu, nikt nie powoduje u mnie stresu, nie przeszkadza, nie irytuje... Nawet jeśli stracę tę stówkę, to świat się nie zawali, bo i tak była to dodatkowa gotówka. A jeśli wygram – to tylko radość i zadowolenie! Czyż nie warto było zaryzykować? Przeszłam przez mnóstwo kasyn! Te, które nie wymagają depozytu, te z niskim depozytem, a nawet te z naprawdę wysokim... Posiadałam konta w kasynach oferujących wysokie bonusy, z dużą liczbą gier i wysokimi progresywnymi jackpotami. Wybierałam grę, obstawiałam swoje pieniądze i... tylko dzwoniące na alarm zegarki wyrywały mnie ze świata gry.

Podczas gotowania obierałam ziemniaki, przyrządzałam jakieś kotlety, dodawałam do nich moją ulubioną surówkę z paczki i znowu miałam możliwość „wskoczyć” do kasyna. To tam odbywało się moje prawdziwe życie... Uczestniczyłam w grze na maszynach jednorękich bandytów, karcianych i ruletce – innymi słowy, grałam w każdą grę, którą kasyno mogło zaoferować. Przeważnie przegrywałam, ale zdarzały się też momenty, kiedy wygrywałam kilkaset złotych. Wtedy to był prawdziwy dzień do świętowania!

Nie dostrzegałam, że mam kłopot

Kiedy uświadomiłam sobie, że jestem nałogowcem? Nie uświadomiłam sobie. Byłam przekonana, że mam to pod kontrolą, że mogę skończyć, kiedy tylko zechcę. Nawet w momencie, kiedy mój laptop przestał działać i prawie wpadłam w histerię z irytacji – nawet wtedy nie pomyślałam, że potrzebuję wsparcia. Właśnie wtedy po raz pierwszy w życiu odwiedziłam prawdziwe kasyno i zdałam sobie sprawę, że żadne emocje nie są w stanie się z tym równać. Nawet namiętny stosunek!

Muszę podkreślić, że moje życie seksualne nie było tak doskonałe... Mój mąż ciągle odczuwał zmęczenie, zasypiał, oglądając telewizję i czasami chrapał tam przez pół nocy. Nie przerywałam jego snu. Było mi to na rękę, że nie oczekiwał ode mnie niczego. Wygląda na to, że coś między nami się wyczerpało. Tak szybko. Cóż, nic z tym nie zrobię.

Zaciągnęłam pierwszą pożyczkę w parabanku, mając na myśli, że jak tylko odzyskam swoje pieniądze, od razu spłacę wszystko, aby nie zalegać z długami. Faktycznie, wygrałam, lecz natychmiast postawiłam kolejny raz. Ponownie wygrałam. I znowu... Gdybym wówczas wróciła do domu, nie musiałabym sprzedawać srebrnych sztućców, które otrzymaliśmy jako prezent ślubny. „W końcu po co mi to? – usiłowałam uspokoić swoje sumienie. – I tak tylko leżą bezużyteczne!”.

Rozpoczęłam wyprzedaż swoich rzeczy

Niestety, to nie wystarczyło, dlatego zdecydowałam się oddać do lombardu pierścionek, który odziedziczyłam po mamie, oraz złoty zegarek. Gdybym nie zdecydowała się na grę w kasynie, to pewnie by starczyło. Niestety, wszystko przegrałam od razu. Dosłownie wszystko. Za stare książki i mapy, które należały do mojego teścia, dostałam pokaźną sumę. Szło mi całkiem nieźle, więc zdecydowałam się na kupno playstation i nowego telefonu dla mojego syna. Na szczęście nie zdążyłam mu tego jeszcze dać, bo po zaledwie dwóch dniach znowu zostałam bez grosza i zmuszona byłam zwrócić wszystko do sklepu.

W kasynie stacjonarnym i online moja gra była nieregularna. Częściej przegrywałam, ale nie zawsze. Każda wygrana, nawet najmniejsza, podsycała we mnie wiarę, że szczęście może się do mnie uśmiechnąć. Poza tym, nie miałam zbyt wielu opcji. Byłam pogrążona w długach, zalegałam z opłatami, miałam debet na koncie i nie widziałam możliwości zdobycia dodatkowej gotówki. Kiedy przybyli pracownicy gazowni, by odciąć mi dopływ gazu, na szczęście nie było nikogo w domu. Przekonałam młodego chłopaka, żeby pozwolił mi na dwa dodatkowe dni korzystania z mediów. Przyrzekłam, że na pewno ureguluję należność.

– Ma pani zaległości od czterech miesięcy – stwierdził. – Jeżeli pani nie zapłaci do poniedziałkowego poranka, nie będzie litości. Ponowne podłączenie również generuje koszty. Proszę to wziąć pod uwagę – ostrzegł, spoglądając na mój dekolt.

W tamtym momencie byłam wdzięczna losowi za moją atrakcyjność oraz za utratę wagi z powodu stresu: prezentowałam się jak topmodelka, naprawdę. W biurze zarządu złożyłam deklarację, że opłacę czynsz w ciągu najbliższego tygodnia. Na szczęście, co do elektrowni nie miałam obaw, ponieważ regularnie płaciłam rachunki za energię elektryczną. Obawiałam się, że przez przerwę w dostawie prądu i nie będę mogła kontynuować gry. Sąsiadka raz wspominała, że w elektrowni nie robią żadnych wyjątków. Raz, dwa i koniec zabawy!

Zostałam zmuszona do zaciągnięcia nowej pożyczki, nie miałam innego wyboru... Pieniądze włożyłam do oddzielnych kopert, na których zaznaczyłam, na co i dla kogo są przeznaczone. Dla siebie zostawiłam jedną setkę, a jeszcze jedną na zakupy, ponieważ moja lodówka była zupełnie pusta. Wpadłam do kasyna tylko na jedno rozdanie. Serio, tylko na jedno.

Ostatecznie udało mi się wtedy zgarnąć ponad pięć tysięcy. Z kasą w ręku, zatrzymałam taksówkę i skierowałam się do sklepu. Z torbą pełną różnych zakupów wróciłam do domu. Przygotowałam smaczny posiłek. Później wzięłam kąpiel, założyłam uroczysty strój, szpilki, elegancko upięłam włosy, wykonałam staranny makijaż, użyłam perfum... Wszystko to robiłam jak w transie, jakbym to nie byłam ja.

Wszystko przepadło

Po powrocie syna ze szkoły przygotowałam dla niego posiłek i oznajmiłam mu, że muszę wyjść. Powiedziałam mu, żeby czekał na ojca i nie martwił się...

– Kiedy będziesz z powrotem? – spytał.

– Nie jestem pewna – odparłam. – Muszę załatwić coś bardzo ważnego. Zrób swoje zadania, kochanie, a przyniosę ci coś miłego! Obiecuję.

Zabrałam wszystkie pieniądze. Zarówno te, które zdobyłam wcześniej tego dnia, jak i te z kopert. Do ostatniego grosza. Wiedziałam, że tak muszę postąpić, że to jest mój szczęśliwy wieczór. Kiedy przekroczyłam próg kasyna, pewien mężczyzna poprosił mnie, abym dmuchnęła na jego kości.

– Przyniesiesz mi szczęście! – stwierdził. – Wyglądasz na osobę, która wygrywa! Fantastycznie!

To przez niego straciłam wszystko. Dopiero później dowiedziałam się, że kiedy ktoś ma dobrą passę, nie powinien jej dzielić z nikim. A ja właśnie to zrobiłam... Przybyłam do domu o świcie. Mój mąż nie spał. Sądził, że go zdradzam i że spędziłam noc z kochankiem, więc od razu mu wszystko wyznałam. Zamknął drzwi z hukiem i wyszedł. Podobno po to, aby mnie nie skrzywdzić.

Zadzwoniłam do mojej koleżanki. Wygląda na to, że mój ton musiał brzmieć dziwnie, bo przyjechała po zaledwie dziesięciu minutach, mając na sobie płaszcz narzucony na piżamę. Słuchała mojej opowieści. Na okrągło powtarzała tylko: „Niech to szlag!” i „O rety!”. Zmusiła mnie, abym położyła się do łóżka, ale najpierw kazała mi zażyć jakieś tabletki na uspokojenie i sen. Przespałam niemal dwie doby… W tym czasie ona i Zbych starali się jakoś uporać z sytuacją, załagodzić problemy… Wiem, że Olka pożyczyła nam fundusze. Sporo pieniędzy! Nie wiem, kiedy uda nam się je zwrócić.

Nie wierzę, że jestem uzależniona

Mówią, że kluczem jest przyznanie się sama przed sobą do uzależnienia od hazardu. To niby jakiś pierwszy etap. Ale ja nie uważam, że jestem w jakikolwiek sposób uzależniona. To zdecydowanie zbyt daleko idące wnioski na mój temat. Właściwie to po prostu straciłam panowanie nad sytuacją i trochę się zgubiłam... Stąd całe to zamieszanie. No i szczęście mnie opuściło. Ale przecież może się to jeszcze odmienić, prawda?

Specjalista twierdzi, że nigdy więcej nie będę mogła zagrać, ponieważ wszystko od razu powróci. Ale przecież to przesada! Jestem przecież dorosła. Potrafię kontrolować siebie.

– Kobiety mają ciężej, ponieważ łatwiej wpadają w różnego rodzaju uzależnienia i niezdrowe nawyki – próbuje mnie przekonać. – I wydostanie się z tego jest dla nich trudniejsze.

Przyjmuję jego słowa i zastanawiam się: to przecież bzdury! Jeśli kobieta jest inteligentna i odważna, to poradzi sobie. W końcu, jeśli wyślę kilka kuponów lotto czy zakupię parę zdrapek, to chyba nic złego się nie wydarzy, prawda? Myśl o tym sprawia, że czuję przyjemne mrowienie w końcówkach palców. Moje serce bije szybciej, oczy lśnią, wyglądam atrakcyjniej i młodziej – jak każda kobieta, która nadal ma ambicje. Ten moment, kiedy wszystko we mnie zamarza, potem krew zaczyna krążyć znowu i odczuwam, że wciąż mam w sobie energię i siłę do czegokolwiek, o czym marzę. Potrzebuję ryzyka, czy to naprawdę takie trudne do zrozumienia?

– Czy hazard jest rozwiązaniem? – pyta terapeuta.

– To sposób na odczuwanie, na życie – odpowiadam. – Wiem, że jest to szkodliwe, ale jeśli tego zaniecham, to zginę!

Wówczas wyjaśnił mi, że jestem dopiero na początkowym etapie wyjścia z uzależnienia. Muszę to zrobić dla siebie. Muszę się uratować.

– Zrozumiałam – odpowiadam. – Ale jak, skoro kobiety mają trudniej? Jak to zrobić?