Słyszę dzwonek, otwieram drzwi i co widzę? Sąsiad. Patrzę na niego z irytacją. Dlaczego znowu tu wpadł? To młody chłopak, łysy, mieszka na dole. Ostatnio zaczął się zadawać z moim zięciem, Witkiem. Jakby Witek nie miał nic do roboty po pracy, tylko grać w karty przy piwie.

— Przyszedłem do Witka — łysy uśmiecha się do mnie, jakby myślał, że swoim fałszywym uśmiechem mnie przekona. – Zauważyłem z okna, że już wrócił z pracy…

— Wszedł do domu — odpowiadam. – Ale jest zajęty.

— Tylko na moment wpadłem — uśmiecha się z przeprosinami w oczach. — Nie zajmę długo.

Miałam swoje przekonania na ten temat. Ten mężczyzna nie przypadał mi do gustu, bez dwóch zdań. Jaki to przyjaciel dla zięcia, odpowiedzialnego męża z obowiązkami, który ma na głowie rodzinę, troje dzieci i kredyt na dom?

Dowiedziałam się od córki, że nasz sąsiad jest po rozwodzie i nie ma problemów z alkoholem. Zawsze wyglądał na takiego zadowolonego, jakby spotkało go w życiu coś niesamowicie szczęśliwego.

Jeszcze tylko brakuje, żeby sprowadził mojego zięcia na złą ścieżkę!

Znane jest powiedzenie, że mężczyźnie do szczęścia nie potrzeba wiele. Moja córka, która jest zawsze zapracowana, mogła nie dostrzec pewnych rzeczy. Często odwiedzałam ich i starałam się pomagać, jak tylko umiałam, ale nie jestem w stanie kontrolować wszystkiego. Dlatego niezbyt mi się podobały te tajemnicze spotkania mojego zięcia z tym młodym, ogolonym facetem z parteru...

Zdecydowałam więc, że sama sprawdzę, co tak naprawdę się dzieje w tym pokoju, o czym rozmawiają. Podeszłam cicho do drzwi, które były lekko uchylone. Słyszałam ich radosne głosy, śmiali się z czegoś. Zdecydowanie zapukałam i nie czekając na pozwolenie, weszłam do środka.

Siedzieli razem przy stole, rozgrywając partię w karty. Otworzyli butelkę wina. No jakże mogłoby być inaczej! Zdołałam dostrzec, że przeglądali jakieś kolorowe czasopismo, zanim wyraźnie zakłopotany zięć szybko zakrył je inną gazetą. Spojrzał na mnie niepewnie.

– Chciałabym tylko zapytać, czy przygotować wam kawę – powiedziałam spokojnie.

– Dzięki, ale już muszę lecieć – wstał sąsiad. – Jak coś, to zadzwoń…

– Pewnie, na pewno do ciebie zadzwonię – odpowiedział mój zięć z miną pełną zadowolenia, jakby ten łysy obiecał mu całe bogactwa świata.

Kiedy opuścili salon, zerknęłam na gazetę, którą przeglądali. Oczywiście, to było pisemko dla mężczyzn, pełne wszelkiego rodzaju zdjęć i jednoznacznych reklam rozpustnych dziewczyn do rozmów telefonicznych. Na to się zgodzili, niesprawiedliwi!

Witek właśnie wchodził w niebezpieczny dla facetów wiek średni, zapewne przechodził kryzys... W takim momencie najłatwiej jest zdradzić, szczególnie mając na wyciągnięcie ręki takiego towarzyskiego sąsiada jak ten łysy. Nie mogłam na to pozwolić!

Gdy opuszczałam pokój, dobiegł mnie radosny gwizd Witka. Stał w holu, przed lustrem, i intensywnie obserwował swoją twarz. Delikatnie dotknął skóry pod oczami, a następnie przesunął dłoń po swoich rzadkich włosach...

— Nie jest tak źle — wymamrotał cicho i z uśmiechem na twarzy ruszył w kierunku łazienki.

No właśnie, sytuacja nie wyglądała dobrze. Według mnie, jeśli mężczyzna po dwudziestu latach małżeństwa zaczyna się przyglądać w lustrze, to coś jest nie tak. Takie zainteresowanie swoim wyglądem może oznaczać zainteresowanie inną kobietą, a niekoniecznie żoną.

A przecież ogłoszeń w gazecie było mnóstwo! Nie bez powodu nasz sąsiad przyniósł ją Witkowi. To były skandal, gdyby z powodu jakiegoś sąsiada małżeństwo mojej córki rozpadło się na kawałki...

Powinnam z nią porozmawiać

— Czy u was wszystko w porządku? — zapytałam delikatnie, kiedy usiadłyśmy do kawy. — No wiesz, między tobą a Witkiem.

— Jasne — spojrzała na mnie zaskoczona. — Skąd takie pytanie?

— Bo twój mąż ostatnio dziwnie się zachowuje — odpowiedziałam. — Nie zauważyłaś? Wydaje się taki szczęśliwy, pełen entuzjazmu...

– Mamo, Witek zawsze taki był! – Natalia się roześmiała. – On jest pozytywny!

– To, co chcę powiedzieć, to że w jego wieku, mężczyźni często zaczynają się obawiać starzenia się i chcą sobie pokazać, że wciąż są pociągający. Przesadnie troszczą się o siebie, zerkają na kobiety... – próbowałam utrzymać swoje stanowisko.

– Co ty mówisz, mamo – przerwała mi śmiejąca się córka. – O jakich kobietach mówisz? Mój Witek nie robi takich rzeczy!

Wiedziałam, że najciemniej zawsze jest pod latarnią.

Z tego powodu postanowiłam przeprowadzić własne śledztwo. Musiałam znaleźć dowody na winę mojego zięcia. Poczułam, że to mój obowiązek.

Dwa dni później sąsiad znowu nas odwiedził. Zauważyłam, że ma ze sobą jakąś torbę. Och, zapewne nowe magazyny z ogłoszeniami... Nie zdążyłam nic podsłuchać, bo nagle pojawił się Witek w kuchni. Pod pachą trzymał dwa ręczniki, zwinięte w rolkę.

— Potrzebuję jakiejś torby — powiedział, zauważając moje zaskoczone spojrzenie. — Idę z Arkiem do warsztatu, bo coś ostatnio w moim silniku nie gra...

— A po co ci te ściereczki? — zapytałam, patrząc na niego z pewnym podejrzeniem.

Witek wyglądał na zakłopotanego. Pocierał dłonie, jakby zastanawiał się, co mi powiedzieć.

— Przecież ręce się brudzą przy silniku — odpowiedział w końcu.

Chciałam zapytać, czy rzeczywiście potrzebuje tych najbardziej białych ręczników kąpielowych, ale ostatecznie zrezygnowałam. Może by wtedy zauważył, że go obserwuję! Lepiej, żeby sobie poszli ja po chwili ruszę za nimi... Sprawdzę, czy naprawdę idą do garażu z tymi ręcznikami.

Gdy drzwi się za nimi zamknęły, poczekałam minutkę, może dwie, a potem wyszłam na korytarz. Wciąż słyszałam, jak schodzą po schodach. Rzuciłam okiem przez poręcz i zauważyłam, że zatrzymują się na parterze, a Arek otwiera drzwi do swojego mieszkania. Nagle poczułam dreszcz strachu.

Tak jak myślałam! Wcale nie poszli do garażu... Na pewno spotkali się z tymi paniami z ogłoszenia... Co za drań, ten Arek! Sam jest po rozwodzie, a teraz niszczy cudze związki!

Pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy, to poinformować o tym Natalię: niech weźmie wolne i przyłapie męża na zdradzie! Ale potem pomyślałam, że szkoda mi jej, na pewno by to bardzo przeżyła. Może lepiej sama się tym zajmę, i to jak najszybciej, zanim będzie za późno.

Więc szybko zbiegłam po schodach i zadzwoniłam do drzwi sąsiada. Przez nie dobiegała muzyka. Jasne, impreza... Nacisnęłam dzwonek jeszcze raz. Dopiero po chwili sąsiad mi otworzył. Miał na sobie swobodnie zarzuconą koszulę na nagim ciele i turban z ręcznika na głowie. Patrzył na mnie zaskoczony.

— Gdzie jest Witek? — zapytałam ostrym głosem, nie tracąc czasu na grzeczności.

— W łazience — odpowiedział zdziwiony.

— Zapewne bierze prysznic, co? — warknęłam złośliwie i weszłam do środka.

Naparłam na drzwi, wpadłam do  salonu i oczami przeszukałam miejsce w poszukiwaniu oznak imprezy. Ale oprócz dwóch puszek piwa na stole i głośnej muzyki nie dostrzegłam nic innego.

— Czemu mama tu jest? — usłyszałam zaskoczony głos mojego zięcia zza pleców.

Odwróciłam się. Witek stał w korytarzu i patrzył na mnie z niepewnym wyrazem twarzy. Właśnie wyszedł z łazienki. Był goły od pasa w górę i na głowie miał turban zrobiony z ręcznika, dokładnie tak jak Arek.

— Co ty tutaj w ogóle robisz?! — krzyknęłam, poczułam się trochę zagubiona.

— Może ja zrobię herbatę — zaproponował mi Arek.

— Przecież nie ma powodu do nerwów.

— Nie rozumiem, co tu się dzieje?!

— Wie pani, to są męskie sprawy — zaczął niepewnie Arek. — Z Witkiem jesteśmy już trochę starsi, a to, co nam wyszło najlepiej w życiu, to włosy, przynajmniej mi! — rozpromienił się, gładząc turban. — Skoro sąsiad również wykazywał zainteresowanie, to razem zdecydowaliśmy się na kurację na porost włosów. Taką, którą znaleźliśmy w gazecie.

Oboje z zainteresowaniem patrzyli na mnie, jakby oczekiwali jakiegoś wyjaśnienia na temat mojej niespodziewanej wizyty. Ale co mogłam im powiedzieć? Przecież nie mogłam przyznać, że podejrzewałam ich o coś złego! Dobrze przynajmniej, że nie dzwoniłam do córki z tymi moimi domysłami. To dopiero by było upokorzenie! Szybko wyszłam stamtąd, modląc się w myślach, żeby zięć po powrocie nie zaczynał zadawać pytań.