Wielu ludzi narzeka na jesienną aurę, gdy tymczasem ja jednak uważam ją za najbardziej urokliwą w roku. Kocham poranki owiane mgłą i widok niebiesko—czarnej chmury górującej nad miastem. Pewnego dnia, jak zwykle, odpoczywałam, wsłuchując się w dźwięk padającego deszczu, a w dłoniach trzymałam gorącą filiżankę, wypełnioną czekoladą z kokosem, która emanowała przyjemnym ciepłem.

– Czy podać coś jeszcze? – zapytała obsługująca mnie kelnerka.

Pokręciłam głową, prosząc o rachunek. Naprawdę uwielbiałam odwiedzać to miejsce, gdyż w całym mieście nie było bardziej fascynującego lokalu. Kawiarnia ta znajdowała się zaraz obok stacji kolejowej. Była zawsze pełna podróżników, których podglądałam z ukrycia. W głowie snułam o nich niesamowite historie. Jeden z nich był tajnym agentem, inny artystą, jeszcze inny zaś właśnie wyruszał w podróż swojego życia do odległego zakątku globu.

Poczułam się bardzo skrępowana

Spojrzałam ukradkiem wokół, poszukując kogoś, o kim mogłabym dzisiaj pomyśleć. Zauważyłam młodego chłopaka, który zamyślony przeglądał otwartą gazetę. Szybko zauważyłam, że nie zależy mu na tekście, który czytał.

Na sobie miał starannie wyprasowaną koszulę i czarne garniturowe spodnie. Był szczupły i garbił się, siedząc, co sugerowało, że spędza dużo czasu, pracując przy biurku. Przez chwilę patrzyłam na niego, ale zauważył mój wzrok i odwrócił się w moją stronę. Miał bardzo ciemne oczy i niespodziewanie jasną skórę. Zaskoczona, szybko odwróciłam wzrok na bok.

Zdarzyło mi się już, że ktoś zauważył, że na niego patrzę, ale nigdy wcześniej nie czułam się tak skrępowana. Myślałam, że ten pan szybko odwróci wzrok, ale on nadal na mnie spoglądał, jakby chciał mi zrobić na złość, ukarać za podglądanie go. Rzuciłam okiem na ekran mojego telefonu. Było już późno i powinnam wracać do domu. Szybko skończyłam resztę czekolady, przetarłam usta serwetką. Wychodząc, rzuciłam okiem na siedzącego z tyłu kawiarni, mężczyznę.

Kiedy odchodziłam, zauważyłam jego tajemniczy wzrok skierowany na mnie. Wracając do domu, starałam się wymyślić fascynującą historię o nim, ale moja głowa była kompletnie pusta. To było dla mnie nowe, nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego.

Zawsze miałam bujną wyobraźnię. Żyłam w świecie stworzonym przez moją fantazję, co pomagało mi przetrwać ciężkie dni. Podczas kolacji nie mogłam przestać myśleć o tym nieznajomym z kawiarni na dworcu. Żaden mężczyzna nie wydał mi się kiedykolwiek tak interesujący. Nawet Robert.

Nigdy bym nie pomyślała, że znowu ktoś mnie tak zaintryguje. Być może dlatego nie potrafiłam nic wymyślić. Chciałam dowiedzieć się prawdziwej historii tego chłopaka. Zamiast tylko patrzeć, powinnam do niego podejść i spytać, co go tak martwiło? Ciekawe, jak by zareagował, gdybym kupiła mu gorące kakao...

Dni niesamowicie mi się dłużyły i ciężko było mi je przetrwać

Pogoda zdawała mi się nagle paskudna i nieprzyjemna. Zdarzyło mi się kilkukrotnie płakać, mimo że zazwyczaj potrafiłam kontrolować swoje emocje. Wiedziałam, że powodem mojego obecnego zmartwienia był ten mężczyzna z kawiarni. "To bez sensu" – powtarzałam w swojej głowie. "Zapomnij o nim. Nie marnuj swojego czasu na myślenie o kimś, kogo więcej nie zobaczysz".

Choć wiedziałam, że to bez sensu, to kiedy wreszcie miałam wolny dzień, poszłam do kawiarni na dworcu pełna naiwnej nadziei. Pojawił się dokładnie w tym samym momencie co siedem dni temu. Zajął miejsce pod oknem naprzeciwko tego, na którym siedziałam. Miałam pewność, że mnie rozpoznał.

Opuściłam głowę i na moment skupiłam wzrok na mojej filiżance. Kiedy podniosłam ją ponownie, ten mężczyzna przeglądał gazetę. Obserwowałam go z pewnej odległości. Czarne włosy, bardzo jasna skóra, smukła postura. Wyglądał na swój sposób pięknie, młodzieńczo. Przewracał strony gazety swoimi wąskimi, bladymi rękami. Był totalnie inny niż Robert...

Nie mogłam przestać na niego patrzeć. Kiedy w końcu i on rzucił na mnie okiem, pomyślałam, że lepiej będzie, jak wyjdę. Nie ma sensu mieć nadziei na coś, co i tak się nie wydarzy. "To nie ma sensu" — przemówiłam do siebie, ale wtedy... on się do mnie uśmiechnął. A jednak się stało.

Uśmiechnęłam się do niego. Siedzieliśmy i patrzyliśmy na siebie, każde z nas przy swoim stoliku. Poczułam przyciąganie, dreszcze emocji, których od dawna nie odczuwałam. Mężczyzna podniósł się i podszedł bliżej. Wydawało się, że się waha, ale po chwili zwątpienia w końcu przemówił niskim, miłym tonem:

– Mój pociąg odjeżdża za dwadzieścia pięć minut. Tu zawsze miło spędzam czas. Wygląda na to, że pani też tu często bywa, tak?

Byłam w stanie jedynie kiwnąć głową.

– Może usiądziemy razem?

Tym razem też tylko kiwnęłam głową. Nie umiałam zdobyć się na inną odpowiedź. Zajął miejsce naprzeciwko mnie. Jego spojrzenie było ciemne i lśniące jak noc pełna gwiazd.

– Nazywam się Michał – powiedział.

– Jestem Dorota – odpowiedziałam.

Gdy usłyszał mój głos, jego uśmiech stał się trochę większy. Zapytał, jak się mam. Na to odpowiedziałam coś na poczekaniu, trochę ogłuszona całą sytuacją i tym, jak jest niesamowity i delikatny. Nasza rozmowa nie była długa i opierała się głównie na grzecznościach, ale wiedziałam, że to nie jest koniec. Po prostu to czułam.

Przez kolejne dni ciągle wracałam do tej rozmowy

Przypominałam sobie ruchy Michała i małą bliznę nad jego górną wargą. Wszystko zapamiętałam, nawet zapach jego perfum. Wiedziałam, że znów go spotkam i nie mogłam się tego momentu doczekać.

Kiedy nadchodził wieczór, często miałam potężne poczucie winy, a czasem nawet nie mogłam powstrzymać łez. Jak długo można płakać? Jak długo można być smutnym?! W następną środę postanowiłam pomalować usta czerwoną szminką i wybrać się do kawiarni. Przybyłam trochę wcześniej, ale on już tam czekał. Patrzył na mnie pełen nadziei, którą musiałam mu zabrać.

Opanował mnie przytłaczający smutek. Kiedy usiadłam naprzeciwko niego, powiedział, że już zamówił czekoladę. Do odjazdu jego pociągu zostały nam dwie godziny. Zaczął się nasz dialog. Dowiedziałam się, że Michał jest doktorantem astrofizyki i trzy dni w tygodniu uczy na uniwersytecie w Toruniu.

Zafascynował mnie zapał, z jakim mówił o swoim zawodzie. Był ułożony, zrównoważony i niezmiernie bystry. Jego głos był dla mnie przyjemnością, działał na mnie kojąco. Umówiliśmy się na spotkanie w kolejnym tygodniu.

Odszedł i nic nie powiedział

Nie wymieniliśmy się numerami, ani nie umówiliśmy na kolejne spotkanie. Nie zadał mi jeszcze najistotniejszego pytania, ale byłam pewna, że prędzej czy później to zrobi. Obawiałam się tego momentu, ale jednocześnie chciałam mieć to jak najszybciej z głowy.

– Czy kiedykolwiek marzyłaś o tym, żeby być tłumaczką? – zapytał mnie pewnego dnia.

– Nie – odetchnęłam głęboko.

Nadszedł czas, aby powiedzieć prawdę i zepsuć piękny początek czegoś niemożliwego.

– Marzyłam o tym, aby zostać nauczycielką języka angielskiego, ale okoliczności sprawiły, że pracuję teraz w domu.

– Co masz na myśli? – zmrużył oczy.

– Jestem mężatką – powiedziałam.

Michał gwałtownie się odsunął i czekolada wylała się na stół. Gorący napój rozlał się po stole i poplamił moje zamszowe buty. Musiałam zachować spokój.

– Chciałabym, żebyś go poznał.

– Kogo? Twojego męża…?!

– Proszę. Nie potrafię o tym rozmawiać. Musisz go zobaczyć! Tylko wtedy zrozumiesz.

Spojrzał na mnie zdenerwowany, ale kiedy poczuł moją dłoń na swojej i zdecydował się pójść ze mną. Kiedy otworzyłam drzwi, w holu już czekała na mnie pielęgniarka, która zastępowała mnie raz na siedem dni. Zapłaciłam jej i zamknęłam drzwi za jej plecami. Michał spoglądał w kierunku sypialni. Wiedział, że tam leży mój mąż. Wszystko stało się dla niego jasne. Nie musiał nawet tam zaglądać.

– Co się stało? – zapytał.

– Miał wypadek na motorze. Przeszedł przez trzy skomplikowane operacje na mózgu.

– Jest z nim jakikolwiek kontakt?

– Czuję, że jest tu, ale nie jest taki jak dawniej. Teraz jest raczej jak małe dziecko.

Michał kiwnął głową.

– Muszę lecieć. Mój pociąg…

– Jasne.

Wiedziałam, że tak się stanie. Co innego miałoby się wydarzyć? Otworzyłam drzwi, pozwalając Michałowi wyjść na klatkę schodową. Natychmiast poczuł się lepiej. Wziął głęboki wdech. Być może chciał coś powiedzieć, być może zamierzał przeprosić. Nie jestem pewna. Odszedł milcząco. Zbyt szybko. W jego spojrzeniu nie było już nic, tylko konsternacja.

Bolało, a ja byłam rozżalona

Byłam wściekła na Roberta, na mężczyznę, który swoją pasją do szybkości zniszczył nasze wspólne życie. Ale byłam też zawiedziona innym mężczyzną, który nie okazał mi empatii, mimo że na nią zasługiwałam.

Musiałam zebrać się w sobie. Wiedziałam, że wiele osób żyje w znacznie trudniejszych warunkach, a mimo to są one silniejsze i odważniejsze ode mnie. Powinnam czerpać z nich inspirację. Nie można się poddawać. Ani razu, za żadną cenę.

I tak nadeszła następna środa. Zawsze uwielbiałam spędzać te dni w kawiarence na dworcu i nie miałam zamiaru z tej rutyny rezygnować ze względu na Michała. Chciałam cieszyć się tym, co posiadam i na chwilę zapomnieć o smutku i bólu męża. Zajęłam swoje miejsce przy stoliku. Kelnerka bez zbędnych słów podała mi czekoladę.

– Czy mogę usiąść? – zapytał Michał.

Nie uśmiechał się tak jak zwykle, ale jego oczy promieniały ciepłem.

– Jasne – odpowiedziałam.

Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że nie możemy liczyć na więcej i że nasze życie będzie się skupiało tylko na środowych spotkaniach w kawiarni. Mimo wszystko zaczęliśmy rozmawiać.