Patrzyłam przez okno. Mimo tego, że zima dobiegała już końca, na zewnątrz wciąż obficie śnieżyło. Biała zasłona oddzielała moje "tu i teraz" od reszty świata. Byłam schowana, ale czy na pewno bezpieczna? Znów wzięłam łyk wina który sprawił, że poczułam zawroty głowy, ale nie zdołał ukoić bólu i złości, nie przywróciło mi poczucia gruntu pod nogami.

Drań, przeklęty drań – wyszeptałam cicho. Puste mieszkanie odpowiedziało mi ciszą. Po raz kolejny wróciłam myślami do tamtego dnia, do tego cholernie cudownego dnia.

Po ślubie córki, a niedawno syna Staszek i ja zostaliśmy całkiem sami. Jesteśmy parą w okolicy pięćdziesiątki i skończyliśmy pewien rozdział swojego życia. Ten, w którym człowiek żyje tylko sprawami swoich dzieci. Może niektórzy by zaczęli budować swoje życie od nowa, ale ja i mój mąż od kilku lat byliśmy połączeni tylko przez nasze dzieci i dom, którym wspólnie się zajmowaliśmy. Ja spędzałam po dwanaście godzin dziennie w szpitalu i przychodni, a on miał swoją kancelarię adwokacką – czasami przez tygodnie widywaliśmy się tylko podczas niedzielnego obiadu.

Mąż miał romans

– Baśka. Musimy pogadać... – powiedział któregoś razu.

Wypowiedział to w taki sposób, że we mnie od razu zaczęły dzwonić wszystkie alarmy. Zastygłam, nie odzywając się ze strachu.

– Dlaczego milczysz? – zapytał.

Nie zwracał na mnie uwagi, siedział nieruchomo jak mumia.

– To ty chciałeś mi coś przekazać.

Mam kogoś i kocham ją – powiedział to szeptem, lecz dla mnie brzmiało to jak krzyk.

Te słowa uderzyły we mnie jak piorun z jasnego nieba. Złapałam trochę powietrza.

– Jak długo to trwa?

– To nie ma znaczenia. Po prostu coś dobiegło końca i musimy pójść osobnymi drogami. Nie mówiłem o tym wcześniej, bo nie chciałem psuć Pawłowi wesela. Nie chciałem, żeby musiał znosić te wszystkie rozmowy, spojrzenia od gości...

– Chciałeś oszczędzić to jemu czy sobie? – zapytałam drwiąco, kiedy doszłam nieco do siebie.

– To nieistotne. W każdym razie, jutro lecimy z Mają na Wyspy Kanaryjskie. Nie mam ochoty na dłuższe rozmowy.

– Maja? – spojrzałam na niego ze zdumieniem. – Czy to nie ta młoda sekretarka, o której mi mówiłeś, że ma długie nogi, ale mało inteligencji?

– Nie ma znaczenia, co mówiłem. Teraz czekamy na dziecko i sama wiesz, co to oznacza.

Zrozumiałam. Nie było już nic do dodania. Co powinnam zrobić? Może powinnam wstać, zacząć biegać po domu, krzyczeć i denerwować się, wyrzucając jego rzeczy do ogródka? Może. Ale nie miałam na to sił ani chęci. Czułam się dziwnie obojętna. Tylko urażona duma była bolesna, oj, jak bardzo.

Kazał mi się wynosić

– Co teraz? – zapytałam.

Poczułam się niesamowicie oszukana. Nie myślałam, że zdrada może być tak bolesna.

– Teraz? – Staszek odpowiedział pewnym tonem, jak gdyby prowadził obronę w sądzie; zdecydowanie się przygotował. – Przeniesiesz się do swojej mamy, w końcu musimy mieć gdzieś miejsce do życia z naszym dzieckiem.

Znów kompletnie mnie zatkało. Przez moment nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Dopiero po chwili zdołałam coś odpowiedzieć.

– Jak śmiesz? To przecież nasz dom, ty draniu, nasz, rozumiesz!

– Pamiętasz, że przekazałaś mi wszystkie pełnomocnictwa do zarządzania naszym majątkiem?

Przez całe moje ciało przebiegła fala zimna

– To przecież było piętnaście lat temu, kiedy musiałam pojechać na konferencję, a ty w międzyczasie pozbywałeś się naszego starego M–4.

– Zawsze byłaś doskonała w zapamiętywaniu rzeczy. Tak więc, korzystając z tego pełnomocnictwa, trzy dni temu sprzedałem nasze mieszkanie Mai. Transakcja jest nieodwołalna, chyba że bym zmarł przed jej zatwierdzeniem, więc na wszelki wypadek, masz dwa tygodnie.

Złamał mnie psychicznie

Roześmiał się, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Jak mogłam spędzić tyle lat z takim nikczemnikiem i nie zauważyć niczego niepokojącego? Czy udawał, czy może kryzys wieku średniego tak go zmienił?

– Co masz na myśli mówiąc „na wszelki wypadek”? 

Nagle coś we mnie pękło i łzy zaczęły mi spływać po twarzy. Nie płakałam od czasów, kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze byłam odporna psychicznie.

– Jest jak jest, Basiu. Nie próbuj rozstrzygać tego w sądach, bo to jest moje terytorium. Dam ci połowę naszych oszczędności, ale jeśli zaczniesz robić mi problemy, nie dostaniesz nic. Zastanów się nad tym.

Następnie, jakby nie stało się nic, wstał i skierował się w stronę wyjścia.

– Tak przy okazji, masz tydzień na to, żeby się wyprowadzić i zabrać swoje rzeczy. Kiedy wrócimy z naszej wycieczki, nie chcę cię tu widzieć – rzekł, wychodząc.

Łajdak mnie oszukał

Kiedy trochę się uspokoiłam, skontaktowałam się z córką. Razem się rozpłakałyśmy, ona mnie pocieszała i zapewniała, że mogę u niej zamieszkać, póki sytuacja się nie wyjaśni. Powiedziała, że zatrudnimy dobrego adwokata i pokażemy ojcu, że nie traktuje się w ten sposób bliskich. Od razu poczułam się trochę lepiej – może jeszcze nie wszystko jest stracone.

Przez kolejne trzy dni odwiedzałam różnych prawników i wszędzie usłyszałam to samo: nic nie da się z tym zrobić. Skurczybyk zawsze dbał o każdy detal i kiedy coś robił, robił to perfekcyjnie.

Minął czwarty dzień i zdałam sobie sprawę, że przegrałam. Z tą smutną myślą obudziłam się rano i towarzyszyła mi ona do wieczora, kiedy kupiłam butelkę wina. Teraz zatapiałam swoje smutki w alkoholu.

Zaskoczyła mnie

Dźwięk telefonu dobiegł do mnie jakby przez gęstą mgłę. Sięgnęłam po smartfon; przez moment nie mogłam odblokować ekranu, ale nareszcie mi się to udało.

– Tak? – spytałam.

W słuchawce słyszałam jakiś kobiecy głos, ale początkowo nie mogłam zrozumieć, kim jest i czego ode mnie chce. Jednak po krótkiej chwili słowa zaczęły docierać do mojego umysłu zmęczonego winem.

– Czy to jest telefon pani Barbary? – osoba po drugiej stronie linii była zauważalnie podenerwowana; ja zaś czułam się całkiem wyluzowana.

– Tak, to ja. O co chodzi? – starałam się mówić jak najbardziej wyraźnie, żeby osoba po drugiej stronie nie zorientowała się, że jestem pod wpływem alkoholu.

– Tutaj Maja.

Po tych słowach nastała cisza, a alkohol nagle ze mnie wyparował. No, może nie do końca, ale na pewno byłam o wiele bardziej trzeźwa.

– Po co do mnie dzwonisz? Czyżbyś chciała się rozerwać kosztem starszej kobiety, która już nie ma tak sprężystego ciała jak twoje? Oszczędź sobie! Czy nie wystarczy ci, że zabrałaś mi całe moje życie, dom i męża? Ale pamiętaj, że to ja byłam z nim pierwsza, kiedy był jeszcze prawdziwym mężczyzną. Teraz... nie warto o tym mówić – skończyłam pewnie i rozłączyłam się.

Po chwili telefon znowu zadzwonił.

– Proszę pani, przepraszam, ale ja go naprawdę kocham

Zatkało mnie. Ma dziewczyna tupet.