Od razu go poznałam, chociaż bardzo zmienił się przez te dziewięć lat. Zmizerniał, jakby zapadł się w sobie, jego głowę znaczyła siwizna rozszarpana blizną nad lewym uchem. Tylko oczy pozostały te same – zimne, przeszywające błękitem, jakby potrafił czytać w myślach. Dobrze pamiętałam strach matki, gdy zbliżał się do niej. Wystarczyło, że nie odrywając od niej wzroku, podnosił zaciśniętą pięść, a ona stawała się cieniem samej siebie.

On także mnie poznał, bo wysunął się z cienia bramy i zrobił krok w moja stronę, jakby chciał przemierzyć dzielące nas podwórko, ulicę i kawałek chodnika.

– Ruszże się! Jesteśmy spóźnione. Miałaś wyjść zaraz po lekcjach – głos ciotki Aliny wbił się między nas klinem. Wyczuła, że dzieje się coś złego. Mrużąc oczy, spojrzała w stronę podwórka, ale jego już tam nie było. – Co się stało? Zbladłaś, jakbyś zobaczyła ducha – zapytała, kiedy wyszłyśmy na główną ulicę.

Wzruszyłam ramionami. Co miałam jej powiedzieć? Przecież nie uwierzyłaby, gdybym powiedziała, że widziałam tego, który wysłał moją matkę na tamten świat. A jeśli to był kolejny sen na jawie z gatunku tych, które nawiedzały mnie, gdy byłam dzieckiem? Wtedy też byłam przekonana, że rozmawiam z mamą albo że bawię się z babcią. Śliczna pani psycholog uznała, że w ten sposób wyrażam swoją tęsknotę za ukochanymi osobami.

Ciocia Alina i wujek Jurek wyglądali na nie niepocieszonych. Zwłaszcza ciocia źle znosiła opowieści o moich spotkaniach z mamą, choć ta nigdy nie odezwała się do mnie słowem. Zaprzestałam kontaktów z nią i z babcią, kiedy zafrasowana ciotka zapytała psychiatrę czy dobrym rozwiązaniem nie byłaby przeprowadzka i zamiana otoczenia. Przestraszyłam się, bo nie chciałam zrywać starych przyjaźni. Większość dzieci i tak dziwnie mi się przyglądała, bo wszyscy wiedzieli, co zrobił mój ojciec. Poświęciłam więc mamę i babcię, byle pozostać w rodzinnej miejscowości.

Od tamtej pory, czyli od jakiś siedmiu lat, nie widziałam ani jednej, ani drugiej. W końcu uznałam, że ich obecność faktycznie była wytworem mojej wyobraźni. Aż do dzisiejszego spotkania z ojcem.

Ciotka lubiła mnie rozpieszczać

„Może on też jest duchem? Tylko dlaczego pojawił się właśnie dzisiaj?” – przebiegło mi przez głowę, gdy ciotka pchnęła drzwi do sklepu z eleganckimi sukniami.

– Pamiętaj, cena nie gra roli – szepnęła mi do ucha.

Uparła się, żeby kupić mi elegancką kieckę na szesnaste urodziny, tak żebym mogła wystąpić na jesiennym balu z okazji osiemsetlecia założenia naszego miasteczka.

Bilet na bal nie kosztował mało, ale ciocia przychyliłaby mi nieba. Byłam dla niej wszystkim, co pozostało jej po ukochanej siostrze. Przynajmniej tak twierdziła, gdy zaopiekowała się mną po śmierci mamy i zniknięciu ojca. Szkoda, że zupełnie inaczej przeżywałyśmy żałobę. Ja pragnęłam jak najczęściej rozmawiać o mamie i swoim dzieciństwie, a ciotka źle reagowała na każde przywołane przeze mnie wspomnienie. Za namową wujka Jurka przestałam w końcu wracać do przeszłości.

– Ta jest piękna – pokazałam sukienkę z odsłoniętym ramionami w głębokim morskim odcieniu.

– Wspaniała! – zgodziła się ciotka.

Namówiłam ją, żeby wybrała coś jeszcze dla siebie, choć ona nie miała w zwyczaju się stroić. Wolała inwestować we mnie, jak przekonywała, niż wydawać na głupstwa. Ten bal miał być jednak prezentem dla mnie, więc wyjątkowo się zgodziła.

Wujostwu nigdy się nie przelewało. Dopiero po śmierci babci przeprowadzili się ze skromnej kawalerki do domu z ogrodem, ale ten wymagał nieustannych remontów i pieniędzy. Mieszkanie moich rodziców w świetle prawa po pięciu latach od zniknięcia ojca przeszło na mnie, więc wujostwo mogło nim dysponować.

Wydawało się, że to świetne miejsce na wynajem albo na intratną sprzedaż, ale nikt nie chciał zamieszkać w lokalu, gdzie doszło do głośnej tragedii. Ciocia często narzekała, że głupi ludzie opowiadają o tym miejscu niestworzone rzeczy, dlatego mieszkanie wciąż stoi puste i naraża ich na życie przeszłością. Ja jednak miałam swoje zdanie na ten temat i z niecierpliwością czekałam na szesnaste urodziny, żeby oznajmić wujostwu swoją pierwszą dorosłą decyzję.

Obiecałam sobie, że więcej nie spotkam się z ojcem

Zamierzałam wrócić do siebie, do swojego mieszkania i życia, które tak nagle utraciłam. W świetle prawa mogłam to zrobić, o ile wspieraliby mnie finansowo. Wiedziałam, że ciocia zrobi wszystko, żeby odwieść mnie do pomysłu, ale byłam zdeterminowana. Od dziewięciu lat odkładałam na ten cel procent z każdego kieszonkowego, otrzymywałam też rentę po mamie, więc byłam przekonana, że dam sobie radę.

Nie żebym nie kochała cioci i wujka czy było mi z nimi źle. Czułam jednak, że to mieszkanie czeka specjalnie na mnie. Owszem, ludzi przerażała niewytłumaczalna zbrodnia, ale ja przeżyłam tam najpiękniejsze i najstraszniejsze chwile w swoim krótkim życiu. Miałam dosyć udawania, że to nigdy się nie wydarzyło. Pojawienie się ojca albo kogoś, kto bardzo go przypominał obudziło we mnie wspomnienia. Przede wszystkim złość na niego za to, co zrobił, ale też na mamę, że nie uratowała się, kiedy było to możliwe i nie odeszła od męża i kata w jednym.

Właściwie już zasypiałam, kiedy nagle obudziła mnie myśl, że powinnam podejść do okna. Zwlekłam się z łóżka i nie zapalając światła, przysunęłam twarz do szyby. Stał za płotem ogrodu, w świetle latarni i patrzył prosto w moje okno.

Co jest grane? – pomyślałam, przebierając się w dres.

Wyszłam z domu na paluszkach, żeby nie wzbudzić podejrzeń i chowając się za krzewami malin, podeszłam do furtki. Wciąż tam był! Z bijącym sercem stałam naprzeciwko, ale nie odważyłam się wyjąć klucza i wpuścić ojca na teren posesji.

– Pamiętasz mnie, prawda? – wyszeptał tylko.

W nocnym świetle jego oczy straciły swoją moc. Wyglądał na zagubionego pana w średnim wieku. Jeżeli nie żyje, nie powinien się zestarzeć, chyba że umarł dopiero niedawno – pomyślałam.

– Nie jestem duchem – uśmiechnął się, jakby czytał w moich myślach. – Ja naprawdę żyję i chciałem ci powiedzieć Reniu, że nie zrobiłem tego. Nie skrzywdziłem twojej… Mojej Ewy. Byłem złym człowiekiem, ale do czegoś takiego nigdy bym się nie posunął.

Odruchowo zacisnęłam dłonie i uciekłam do domu. Biegnąc, słyszałam jeszcze jego prośbę o to, żeby spotkać się z nim następnego dnia. Przepłakałam resztę nocy, nie rozumiejąc, co się ze mną dzieje. Obiecałam sobie, że więcej się z nim nie spotkam. Ale nie wytrzymałam.

Wciąż mam jej obraz przed oczami

Następnej nocy przebrana w dres, czekałam, aż pojawi się, żeby popędzić do niego, jak wtedy, gdy jeszcze nie był złym człowiekiem, i z radością rzucałam mu się na szyję. Teraz trzymałam go na dystans, ale nie potrafiłam zrezygnować z naszych spotkań. Potrzebowałam ich i jego obecności w moim życiu. Tak bardzo czułam się samotna. Kiedy pierwszy raz wzruszony dotknął mojej dłoni, rozpłakałam się tak samo jak on. Niewiele brakowało, abym padła mu w objęcia.

– Musisz mi uwierzyć – powtarzał za każdym razem. Tłumaczył, że to ktoś inny dokonał zbrodni na jego rachunek, ale nie wiedział, kto i po co miałby to zrobić.

Ponoć kiedy wrócił do domu, ona już leżała na podłodze. Opowiadał, jak cucił ją do utraty tchu, mając nadzieję, że uda mu się ją odratować. W końcu uciekł, bo dotarło do niego, że będzie jedynym podejrzanym.

– Po co wróciłeś? Czego chcesz? – zapytałam którejś nocy.

– Sprawiedliwości – odparł z poważną miną. – Wreszcie jestem na nią gotowy. Latami sprawdzałem wszystkie tropy i chyba powoli docieram do prawdy.

Dzięki naszym rozmowom, odważyłam się oznajmić wujostwu decyzję o przeprowadzce. Tak jak się spodziewałam, ciocia Alina zaczęła spazmować, a wujek odwodzić mnie od pomysłu. Nawet dalsza rodzina uznała moje zachowanie za fanaberię, ale nie było odwrotu. Nie musiałam żądać wydania kluczy, bo dorobiłam je przy okazji kolejnego, nieudanego wynajmu. Co ciekawe, ojciec też nie pochwalał mojego pomysłu.

– Powinnaś żyć na nowy rachunek, a przeszłość zostawić nam starym – stwierdził kategorycznie.

Nie wyglądał ostatnio dobrze, martwiłam się o jego stan zdrowia. Jednak kiedy zapytałam o wizytę u lekarza, wyśmiał mnie i spojrzał tak, że aż przeszły mnie ciarki. Mój tatuś wciąż miał w sobie diabła.

Żeby uniknąć niepotrzebnego szumu, wyprowadziłam się dzień po swoich urodzinach, kiedy wujostwo wyszło do pracy. Znałam swoje mieszkanie. Od dwóch lat zaglądałam tutaj, gdy tylko udawało mi się wyrwać z nadopiekuńczych ramion ciotki, więc nie poraził mnie widok zatrzymanego w czasie życia ani nie odrzucił zapach starego kurzu. Tylko z kuchnią miałam kłopot.

Po pogrzebie mamy wujek i ciocia wyszorowali każdy kąt, wymienili meble, ale ja wchodząc tam wciąż widziałam mamę, leżącą na podłodze. Niemal poczułam płynące mi po twarzy łzy i ból w kostce, gdy się poślizgnęłam. Upadałabym, gdy babcia nie chwyciła mnie mocno za ramiona i nie wyniosła z mieszkania.

Tu jest mój dom. Mój i jej, bo mama też tu jest, ciociu

Podeszłam do kuchenki, odkręciłam gaz, nastawiłam wodę na herbatę i wtedy przypomniałam sobie, że tata musiał być przed nami – przebiegło mi przez głowę i zaczęłam zastanawiać się, co robiłam tamtego dnia i dlaczego ze szkoły odebrała mnie babcia, skoro zawsze robiła to mama. Nie pracowała, ojciec, wzięty architekt mógł sobie pozwolić na żonę gospodynię domową.

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam w progu ojca. Śledził mnie, chciał sprawdzić, jak się czuję. On także nie wydawał się zagubiony w swoim dawnym mieszkaniu.

– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – usiadł obok mnie.

Nie odpowiedziałam. Oboje wpatrywaliśmy się w tę część kuchni, gdzie znaleźliśmy mamę. Nie byliśmy w stanie rozmawiać o niczym innym, więc poprosiłam, żeby jeszcze raz zrelacjonował mi tamten dzień, a ja opowiedziałam mu o swoich wspomnieniach. Gdy skończyłam, przytulił mnie mocno do siebie.

– Tak mi przykro – powiedział.

Nagle ją zobaczyłam. Mama stała w drzwiach i przyglądała się nam z uśmiechem. Już chciałam mu powiedzieć, że jest tu z nami, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Ojciec na moją prośbę schował się do szafy w swoim dawnym pokoju, a ja poszłam otworzyć. Mogłam się spodziewać, że ciocia zwolni się z pracy i przyjdzie sprawdzić, co porabia jej ukochana siostrzenica.

– A ty co tutaj robisz?! – wrzasnęła, zanim zdążyłam zamknąć drzwi. – Jeżeli myślisz, że pozwolę ci tutaj zostać, to grubo się mylisz, moja panno! Pakuj się, wracamy do domu! – od razu przeszła do ataku.

– Tu jest mój dom. Mój i jej, bo mama też tu jest, ciociu – odpowiedziałam spokojnie.

– Zwariowałaś?! – ciotka zbladła.

– Dlaczego wtedy odebrała mnie ze szkoły babcia? Dlaczego mama nie przyszła po mnie? Dlaczego nie możemy o tym rozmawiać ciociu? Jestem gotowa na szczerą rozmowę, potrzebuję jej – czułam, jak puszcza we mnie jakaś niewidzialna tama.

– Nie wiem, o czym mówisz, dziecko! Daj już z tym spokój, miałaś ojca drania, ale nie jesteś winna śmierci mamy, wracaj do nas i do swojego życia – w oczach cioci pojawiły się łzy.

I wtedy podszedł do nas mój ojciec. Ciotka zatoczyła się na ścianę, ale nie upadła. Gdy doszła do siebie, zagroziła mu policją, ale wtedy powiedział coś, co odmieniło moje życie.

– Ewa miała wszystko, czego pragnęłaś, i nie była w stanie tego porzucić, więc zabrałaś jej dziecko, zmusiłaś własną matkę do milczenia, choć to przecież ty do niej zadzwoniłaś tamtego dnia, każąc odebrać Renię ze szkoły. Myślałaś, że wreszcie będziesz szczęśliwa, ale okazało się, że ani dom twojej matki, ani mieszkanie siostry nie były warte ich przedwczesnej śmierci. Nawet nasze dziecko teraz ci się wymyka.

– Co ty mówisz? – powtórzyła ciotka, próbowała podchwycić mój wzrok, ale ja patrzyłam na mamę.

Stała obok swojej siostry i kiwała głową na znak, że ojciec mówi prawdę. I wtedy zrozumiałam, że czuwała nade mną, czekając, aż tata wróci i wyjaśni sprawę jej śmierci. Był draniem, bił ją, upokarzał, powinien odpowiedzieć za przemoc w rodzinie, ale nigdy by jej nie zabił.