Rozpasanie, wykorzystywanie na wszelkie sposoby, o morderstwach nie wspominając – taką wizję życia w mieście miał mój tata. Śmiałam się i zapewniałam, że będę tak nieufna, jak tylko się da. Na szczęście, o mieszkanie nie musiałam się martwić, bo okazja pojawiła się sama. Rok wcześniej na studia wyjechała kuzynka. Od września w jej mieszkaniu zwalniał się pokój za przyzwoite pieniądze. Kaśka nie należała do moich ulubionych kuzynek, ale i tak było mi łatwiej szykować się na przeprowadzkę do niej niż do całkiem obcych ludzi. 

– A pracę jakąś masz, dorabiasz? – zapytałam ją, kiedy z końcem wakacji wsiadłyśmy do pociągu.

Rodzice co prawda finansowali całą sprawę, ale przecież dobrze byłoby mieć swój grosz.

– Na początku trochę pracowałam w sklepie, ale teraz jestem hostessą. Z tego są większe pieniądze – odpowiedziała z uśmiechem.

– Fajnie, ale ja jestem za mało przebojowa.

– Spokojnie, to się jeszcze zobaczy… – uśmiechnęła się. 

Mieszkanie okazało się równie przyjemne jak na zdjęciach. Miałyśmy do dyspozycji salon, łazienkę, toaletę, kuchnię i dwa pokoje. U mnie tylko łóżko i kilka najpotrzebniejszych mebli. U Kaśki graciarnia.

– Matko, ile ciuchów! Ale buty! Skąd masz takie? – od razu spostrzegłam czarne, wysokie szpilki z czerwonymi podeszwami. Seksowne i pewnie koszmarnie drogie.

– Podobają ci się? Wiesz, jak jest, starzy przesyłają kasę na życie, to wypłaty wydaję na fatałaszki.

– Taka to pożyje… – uśmiechnęłam się i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

– Właściciel. Super! Zapłacisz mu i od razu się poznacie.

Właściciel był bardzo wyluzowany

Kaśka otworzyła drzwi i wpuściła do domu przystojniaczka w dżinsach, trampkach i modnej fryzurze. Spodziewałam się gburowatego wąsacza po pięćdziesiątce, a w drzwiach pojawił się kawał ciacha. Uśmiechał się przez cały czas, flirtował z Kaśką, coś jej szeptał, aż w końcu zwrócił się ku mnie. Przedstawił się jako Piotrek i zapytał, czy już się rozgościłam i czy mam jakieś pytania. Trochę speszona, a trochę też przejęta koniecznością zapłaty, poleciałam do pokoju po pieniądze i przyniosłam odliczoną kwotę. Piotrek wziął je ode mnie i schował do kieszeni.

– Nie przeliczysz? – zapytałam.

– Nie trzeba. Nie wyglądasz mi na taką, co oszukuje.

– A jakaś umowa? Spiszemy coś? – dopytywałam, a on spojrzał na Kaśkę i się uśmiechnął.

– Nie trzeba. Po co? Nikt nie spisuje – powiedział.

– Ale ja bym wolała, gdyby się dało.

– OK. W tym tygodniu przyniosę papiery – machnął ręką nonszalancko, pożegnał się i poszedł.

Od razu zaczęłam wypytywać Kaśkę o tego chłopaka, bo coś mi w nim nie leżało, ale ona tylko uśmiechała się i zapewniała mnie, że Piotrek jest w porządku, że można się z nim dogadać i na pewno go polubię. 

Miała luksusowe rzeczy

Codziennie oglądałam cichu Kaśki i jej kosmetyki i nie mogłam wyjść ze zdumienia, skąd te luksusy. Wróciłam więc do tematu dorabiania, bo uznałam, że skoro na byciu hostessą tak dobrze się zarabia, to może i ja spróbuję. Trochę na odczepnego obiecała, że pomoże mi znaleźć pracę na promocjach. Dlaczego wydawało mi się, że na odczepnego? Bo kiedy składała te obietnice, miała na twarzy ten swój przedziwnych uśmiech – ni to protekcjonalny, ni to ironiczny… Wtedy jednak myślałam, że po prostu się ze mnie nabija. Z dziewczyny, która w kwestiach życia w dużym mieście jest o cały rok do tyłu. 

Zresztą Kaśka miała taki styl bycia. Uważałam ją za dziewczynę bardziej wyluzowaną od moich koleżanek, pewniejszą siebie, bardziej przebojową. Zawsze wiedziałam, że jeśli z mojej rodziny ktoś do czegoś dojdzie, to będzie właśnie ona. Dlatego nawet schlebiało mi, że chce mieszkać akurat ze mną. To był też zapewne powód, dla którego nie zachowałam czujności. Nie posłuchałam przestróg ojca i mamy.

Babski wieczór

W nasz pierwszy wspólny piątek miałam wielką ochotę trochę się zrelaksować, bo minął bardzo emocjonujący tydzień. Poznałam ludzi z mojej grupy na studiach, spotkałam wszystkich wykładowców i dowiedziałam się, jakie mają wymagania. Byłam tym wszystkim trochę przytłoczona, dlatego gdy Kaśka zaproponowała, żebyśmy napiły się wina i obejrzały razem jakiś film, od razu się zgodziłam. Kupiłyśmy trzy butelki i powoli sączyłyśmy jedna po drugiej. Rozmowa robiła się coraz bardziej luźna i jakoś tak przypadkiem znów zeszła na ciuchy Kaśki. Właśnie wtedy zaproponowała, żebym sobie poprzymierzała jej rzeczy.

– Mamy ten sam rozmiar. Nie krępuj się, dziewczyno! Będzie fajnie! – zachęcała. 

Zgodziłam się i nagle seans filmowy się skończył i zamienił się w pokaz mody. Co chwila przebierałam się w jakiś ciuch Kaśki. A to sukienkę letnią z cienkimi ramiączkami, a to coś na wieczór, a to spodnie, bluzkę, sweterek z dekoltem, buty… Bawiłyśmy się świetnie i nawet niespecjalnie zarejestrowałam, kiedy Kaśka wyciągnęła telefon i zaczęła robić mi zdjęcia

Pewnie gdybym była trzeźwa, trochę by mnie to krępowało, ale tak… No cóż. Przebierałam się dalej, nie zważywszy nawet na to, że Kaśka strzela mi też fotki, gdy zdejmuję jedną kreację, a wkładam drugą. Nie zastanowiło mnie wtedy, po co jej moje zdjęcia w bieliźnie. Chyba uznałam, że po prostu robi to odruchowo, jak leci. 

Przyszedł jak do siebie

Rano obudziłam się z kacem fizycznym i moralnym. Poczułam, że przesadziłam, i szybko poszłam się umyć, jakbym w ten sposób chciała pozbyć się wspomnień związanych z wczorajszą sesją fotograficzną. 

Odświeżyłam się, trochę ogarnęłam, a potem zajęłam się przygotowywaniem śniadania. Szykowałam je też dla Kaśki, żeby miała gotowe, jak już wstanie, ale właśnie wtedy ktoś przekręcił klucz w drzwiach mieszkania. Serce podskoczyło mi do gardła i wychyliłam się ostrożnie z kuchni, żeby sprawdzić, czy czasem ktoś się do nas nie włamuje. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam Piotrka – nieco dziwnego właściciela naszego mieszkania.

– Cześć – powiedział, wpatrując się we mnie. A stałam tam tylko w majtkach i jakiejś zwiewnej koszulce.

– O kurcze, przepraszam, nie wiedziałam, ubiorę się tylko i zaraz przyjdę… – odpowiedziałam i zniknęłam w swoim pokoju, żeby włożyć szlafrok.

– Nie trzeba… Już wszystko widziałem… – zaśmiał się dziwnie, a ja nie do końca zrozumiałam, co ma na myśli.

Ubierając się, modliłam się jednocześnie, żeby ten gość przyszedł tylko na chwilę, żeby po prostu wręczył mi zaległą umowę i jak najszybciej się wyniósł. Zdziwiło mnie też trochę, że tak swobodnie sobie do nas wszedł. Nie zapukał, nie zaczekał, aż ktoś mu otworzy. Pomyślałam, że muszę o tym z Kaśką porozmawiać. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że będę miała z nią do obgadania znacznie poważniejszą sprawę.

– Przywiozłeś pewnie moją umowę? – zapytałam, gdy już wyszłam z pokoju.

– Co? A… Nie, nie… Choć właściwie można by tak powiedzieć… Jeśli oczywiście…

– Nie rozumiem…

– Zaraz wszystko wyjaśnię. Zrobisz mi kawy? – ściągnął buty, a kurtkę odwiesił na wieszaku.

Byłam zmieszana i zła

Ostatnie, na co miałam ochotę, to pogaduszki z tym typkiem, ale w końcu wynajmował nam mieszkanie, więc musiałam być miła. Nie mogłam go wyprosić. Zaparzyłam mu kawę i dalej szykowałam śniadanie. On pociągnął dwa łyki i zaczął rozmowę, która mną wstrząsnęła. A ja, słuchając tego, co mówi, zamarłam i poczułam się jak idiotka, jak naiwna kretynka, jak ostatnia pinda bez rozumu!

– Słyszałem, że zrobiłyście sobie wczoraj wieczór z przymiarkami… – zaczął.

– A skąd wiesz? 

– Kaśka mi pisała. Przesłała też kilka fotek. Dobrze razem wyglądacie…

– Jakich fotek? O czym ty mówisz?

– No tych fotek. Zobacz! – wyciągnął telefon i pokazał mi zdjęcia, które wczoraj robiła Kaśka.

Zobaczyłam dwa. Na obu byłam tylko w bieliźnie. Poczułam, jak krew odpływa mi z głowy, jak cały świat wiruje. Nie mogłam w to uwierzyć.

– Wykasuj je i to natychmiast! Nie masz żadnego prawa!

– Spokojnie, dziewczyno… – uśmiechał się tak, jak wtedy, gdy brał ode mnie pieniądze.

– Nie mów tak do mnie. Nie życzę sobie. Ja nie wiem, o co tu chodzi, ale wykasuj to! – krzyczałam roztrzęsiona.

– Dobrze, dobrze. Chciałem tylko pogadać o interesach, ale widzę, że nie ma nastroju. Zresztą, chyba nic z tego nie będzie, bo za bardzo jesteś nerwowa – podniósł się z krzesła i dodał: – Dziękuję za kawę i do zobaczenia.

– Jakich interesach?

– Kasia ci wszystko wyjaśni. A mówiła, że jesteś w porządku. Że nie jesteś panikarą i będziesz chciała dorobić. A tu proszę… 

Nic nie podejrzewałam

Zamknęłam za nim drzwi i ze łzami w oczach pobiegłam do pokoju Kaśki. Myślałam, że będę ją budzić, że nic nie słyszała, ale ona już nie spała. Leżała na łóżku i spokojnie, jak gdyby nigdy nic, przeglądała coś w telefonie. Zaczęłam krzyczeć, że ten Piotr był u nas, że ma moje zdjęcia, że wchodzi bez pytania… A ona w pewnym momencie złapała się za głowę i jęknęła.

– Dobrze, dobrze, wiem… Uspokój się, bo głowa mi pęka po wczorajszym. Co tak panikujesz? Coś się stało? Ktoś ci dziewictwo odebrał? Ktoś cię przeleciał, jak spałaś? – zakpiła bezczelnie.

– Kaśka, co ty mówisz! Co to jest za gość i o co w tym wszystkim chodzi?

– O dorabianie, koleżanko. O dorabianie, o które tak wypytywałaś! Przecież sama chciałaś!

– Przecież ty jesteś hostessą. Po co facetowi, który załatwia hostessy, ich zdjęcia w bieliźnie?

– Nie bądź śmieszna – prychnęła. – Nie mów, że uwierzyłaś, że ja mam to wszystko z wystawania na promocjach. Musiałabym sterczeć po hipermarketach od rana do wieczora…

Nie mogłam w to uwierzyć

Stałam w przedpokoju i słuchałam, jak ona bez cienia wstydu, zażenowania czy skruchy opowiada mi o tym, co robi dla Piotra. Dowiedziałam się, że ten gość jest młodym informatykiem, który prowadzi firmę zakładającą strony internetowe. Pośród nich miał też serwisy z treściami erotycznymi, do których werbował młode dziewczyny w charakterze modelek. 

Stopień negliżu i „erotycznego zaangażowania”, jak się wyraziła Kaśka, zależał od pozującej i miał wpływ na gażę. Im śmielej sobie dziewczyna przed obiektywem poczynała, tym większe było honorarium.

– Nie musisz z nikim być na tych zdjęciach, możesz sama… Ja tak robię. Też się nieźle zarabia.

– Kaśka, co ty mówisz? Ty tak poważnie?! Chcesz handlować moim ciałem?

– Nie graj świętej. Wczoraj też pozowałaś.

– Ale to było co innego. Jak tak możesz!?

– A co? Będziesz mi wykłady robiła? Myślałam, że chcesz dorobić. Ale jak nie, to nie! Nie ma problemu, damy sobie z tym spokój. A teraz powiedz, czy jest już śniadanie? – zapytała tak naturalnie, jakbyśmy przed chwilą pokłóciły się o dostęp do łazienki albo zapasy lodówkowe.

Musiałam się wyprowadzić

Zjadłyśmy razem, a ja nie miałam dość odwagi, żeby do końca szczerze powiedzieć, co o tym wszystkim myślę. Nie wiedziałam, co miałabym ze sobą począć, gdybym ją wkurzyła i jeszcze dziś wyrzuciłaby mnie z domu. Siedziałam więc nad jajkami na twardo i czekałam, aż skończy swoje wywody o zarabianiu w ten sposób i „fałszywym wstydzie”. Potem poszłam na spacer i całą sobotę spędziłam na mieście. To samo w niedzielę. 

Od poniedziałku natomiast zaczęłam rozpytywać nowo poznanych znajomych, czy ktoś nie ma wolnego miejsca u siebie w mieszkaniu. Szybko znalazłam pokój, bo semestr się dopiero zaczął i ludzie się jeszcze urządzali. Pomieszkałam u Kaśki tylko miesiąc i się wyprowadziłam. Kiedy jej powiedziałam, że rezygnuję z pokoju, wzruszyła tylko ramionami. Miałam za to ciężką przeprawę z rodzicami, bo przecież trzeba było jeszcze raz zapłacić za miesiąc stancji. Pytali, skąd ta zmiana, ale nie mogłam im powiedzieć prawdy, więc nakłamałam, że Kaśka za dużo imprezuje. Zrozumieli.

Taką właśnie przygodę mam za sobą. Na szczęście teraz znalazłam porządne współlokatorki i powoli o wszystkim zapominam. A co do Kaśki, to widuję ją od czasu do czasu na mieście. Mówimy sobie „cześć”, ale na tym się kończą nasze relacje. I tylko czasami wzdrygam się na fakt, że ten Piotr miał moje zdjęcia w bieliźnie na swoim telefonie. Może dalej ma, kto wie…. Coś okropnego!