To ja przyjęłam Małgosię do pracy. Pełniłam wtedy funkcję kierowniczki w dziale handlowym i pilnie potrzebowałam uzdolnionego specjalisty od zakupów. Musiałam w ekspresowym tempie wyszukać pracownika, który będzie mi towarzyszył w podróży na targi. Zależało mi na kimś z bogatym doświadczeniem w nabywaniu artykułów do aranżacji wnętrz. Nasza firma właśnie poszerzała ofertę o tekstylia domowe.

„To prawdziwy skarb”

Planowałam wybrać się z naszym czołowym przedstawicielem handlowym. Niestety, na moment przed wyjazdem Karolek pokłócił się z głównym szefem i cisnął mu wypowiedzeniem prosto w twarz. I tak zostałam sama, bez wsparcia.

Rozpaczliwie potrzebowałam osoby, która podoła naszym oczekiwaniom i stanie się moją główną podporą podczas targów. Koleżanka, specjalizująca się w rekrutacji pracowników dla sporych przedsiębiorstw, poleciła mi Małgosię.

– To prawdziwy skarb – wychwalała dziewczynę pod niebiosa. – Wielokrotnie usiłowałam ją skusić ofertą pracy u konkurencji, jednak zawsze stanowczo odrzucała propozycje. Dopiero kilka dni temu zrezygnowała z poprzedniego etatu. Sama skontaktowała się ze mną w tej sprawie. Łap ją, inaczej jakaś inna firma zwęszy okazję, bo się o niej dowie!

Muszę przyznać, że Agata trafiła w dziesiątkę. Ta Gosia to prawdziwa perełka w naszej branży. Nie dość, że bystra jak diabli, to jeszcze ma w sobie tyle pewności siebie, że nawet najtwardsze sztuki przy niej miękną. Powiem szczerze, że rzuciłam ją na tych targach na głęboką wodę, ale dała sobie radę i to z jaką klasą!

– Skąd ci to przyszło do głowy? – spytałam, kiedy obie padłyśmy ze zmęczenia po ciężkim dniu, spędzając pierwszy wieczór w hotelu. – Jesteś przecież młodsza ode mnie o siedem lat, jak to możliwe, że masz taką wiedzę?

Szybko zaczęłam zarabiać – odparła Gosia. – No i dorastałam w handlowej rodzinie. Moi starzy mieli hurtownię skór. Krótko mówiąc, sztukę kupna i sprzedaży mam we krwi, uczyłam się jej od najmłodszych lat.

Nasz pobyt w Chinach okazał się naprawdę owocny i bardzo udany. W ciągu zaledwie siedmiu dni podpisałyśmy kontrakty na najwyższej jakości towary. Nasz przełożony nie mógł wyjść z podziwu, jak świetnie nam poszło. Skoro miałyśmy jeszcze cały tydzień wolnego czasu, wpadłyśmy na pomysł, żeby trochę pojeździć po Chinach i coś pozwiedzać. Zasłużyłyśmy na odpoczynek!

– Wiesz co, Gosia? Nikt z naszej firmy nie musi przecież wiedzieć, że fundujemy sobie małe wakacje ich kosztem – zagadnęłam do koleżanki.

Sama nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby podjąć takie ryzyko. W końcu Gosię znałam krótko, a jeśli okazałoby się, że doniesie na mnie w robocie, to wylądowałabym na bruku w try miga. Ale ta laska jakoś od razu skradła moje serce. Miałam wrażenie, że to ktoś w moim typie i od pierwszej chwili jej zaufałam. Między nami od początku iskrzyło, jakbyśmy nadawały na tych samych falach.

Dzięki niej znów uwierzyłam w siłę szczerej przyjaźni

Moje przeczucie się sprawdziło. Gosię mogłam śmiało obdarzyć zaufaniem. Ten wspólnie spędzony tydzień na zwiedzaniu utwierdził mnie w przekonaniu, że nasza przyjaźń przetrwa lata. Gadałyśmy całymi nocami, aż do samego rana. Gosia zwierzała mi się ze swoich nieudanych związków, a ja również czułam, że mogę podzielić się z nią najwstydliwszą historią mojego życia – opowieścią o zdradzie mojego męża i rozpadzie naszego małżeństwa.

Odnalazłam w końcu bratnią duszę, kogoś, z kim mogę pogadać naprawdę o wszystkim. Współpraca też nam się świetnie układała. Od naszego przełożonego dostałyśmy oddzielne kategorie produktów, dzięki czemu nie rywalizowałyśmy ze sobą. Obie działałyśmy na własną rękę, ale jednocześnie wzajemnie się wspierałyśmy. Kiedy kończyłyśmy pracę i w weekendy często chodziłyśmy razem na kolacje, spacery lub spotykałyśmy się u siebie w domu, żeby poplotkować.

Gdy jechałyśmy razem z Gosią tramwajem, nie dało się nie zauważyć, że jesteśmy w podobnej sytuacji życiowej. Mój związek małżeński zakończył się rozwodem jakiś czas temu i od tej pory byłam singielką. Gosia za to od roku próbowała pozbierać się po bolesnym zerwaniu z facetem, który z zaskoczenia postanowił zniknąć z jej życia niemal z godziny na godzinę.

Przez dziewięć miesięcy chodzili ze sobą na randki. Gosia wierzyła, że to uczucie, które przetrwa do końca życia. On jednak zmienił swoje nastawienie. Ponoć z dnia na dzień rozpłynął się w powietrzu i zerwał z nią kontakt. Okazało się, że ja i ona mamy za sobą podobne przeżycia – obie cierpiałyśmy z powodu zranionych uczuć. Ludziom po takich przejściach łatwiej przychodzi wzajemne wspieranie się i rozumienie siebie nawzajem. Chyba właśnie dlatego nasze relacje tak szybko stały się zażyłe.

Gośka sprawiła, że znów uwierzyłam w autentyczne koleżeństwo. Takie, które bazuje na szczerości, wierności i chęci wsparcia niezależnie od pory dnia czy nocy. Zawsze mogłam na nią liczyć, nawet jeśli chodziło o zajęcie się moją 7-letnią córeczką Hanią. Wielokrotnie zostawała z nią do późna, gdy miałam ochotę połazić po galeriach handlowych lub zaszywałam się po godzinach w biurze.

Gdzieś chyba mam jakąś fotkę Przemka…

Kiedy wzięliśmy rozwód, mój eks szybko poleciał do Stanów, bo firma go tam wysłała. Jeśli chodzi o wychowywanie naszej córki, to w sumie przysyłał pieniądze raz na miesiąc i czasem pogadał z Hanią przez Skype'a. Z mojej perspektywy to nawet lepiej, że tak wyszło. Od kiedy Przemek mnie zdradził z inną nie chciałam go widywać na oczy…

Kiedy dowiedziałam się o jego zdradzie, natychmiast powiedziałam, że chcę się rozwieść. Otrząsnął się, przestał się z kontaktować z kochanką, ale ja nie potrafiłam na nowo odbudować naszego związku. Próbowałam przez rok, ale było to dla mnie zbyt trudne. W końcu oznajmiłam, że musimy się rozstać. Przemek chciał o nas walczyć, ale to nie miało sensu. Po jakimś czasie dał za wygraną i aby jakoś oderwać myśli od naszej sytuacji, załatwił sobie pracę w Stanach.
W tę wiosenną sobotę Małgosia spędziła kilka godzin z naszą pociechą. Nie miałam innego wyjścia, bo czekało mnie niezwykle istotne spotkanie z ważnym kontrahentem, który miał czas jedynie w weekend. Cały poranek przesiedziałam w biurze, pracując nad materiałami, które chciałam mu przedstawić.

Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, mój wzrok przykuła Hania, która skupiona wpatrywała się w ekran telewizora, śledząc losy bohaterów bajki. Gosia natomiast stała nieruchomo przy oknie. Była pogrążona w tak głębokim zamyśleniu, że nawet nie dostrzegła mojego przyjścia.

– Coś się stało? – zaniepokoiłam się, widząc jej zestresowaną minę.

– Co? Nie, nic szczególnego – odparła Gosia; jej twarz była nienaturalnie blada, a wzrok unikał mojego spojrzenia. – Posłuchaj, niestety nie zjem z wami. Mam pilną sprawę do załatwienia w domu rodzinnym, muszę tam zaraz jechać.

Bez zastanowienia chwyciła torebkę i opuściła mieszkanie, nie czekając na żadną reakcję z mojej strony. Dało się słyszeć jedynie odgłos zamykanych z hukiem drzwi… Kolejnego dnia wieczorem usłyszałam jednak pukanie do drzwi mojego mieszkania.

– Nie zadawaj żadnych pytań, po prostu wyświadcz mi przysługę. Czy byłabyś w stanie pokazać mi zdjęcie swojego eks? – zapytała.

– Chyba gdzieś jeszcze jakieś mam, ale dlaczego potrzebujesz akurat zdjęcia mojego byłego? – odpowiedziałam totalnie zbita z tropu.

Muszę coś zweryfikować, a w zasadzie wyeliminować pewną ewentualność – Gosia udzieliła mi dość enigmatycznej odpowiedzi.

– W porządku, zobaczę co da się znaleźć – stwierdziłam, kierując się w stronę salonu.

Kiedy pokazałam jej zdjęcie, zrobiła się biała niczym kreda. Sprawiała wrażenie kompletnie oszołomionej, jakby trafił ją piorun. W jednej chwili osunęła się na ziemię i zakryła twarz rękoma.

– Słuchaj uważnie, bo zaraz chyba zabraknie mi słów z wrażenia – rozpoczęła, a ja poczułam, jak robi mi się gorąco. – Kiedy wczoraj siedziałam z Hanią, z czystej ciekawości, ot tak po prostu zapytałam ją, czy brakuje jej taty. Nie chodziło mi o nic specjalnego, chciałam tylko jakoś nawiązać z nią rozmowę. I wtedy ona zaczęła mi sporo o nim mówić. W pewnej chwili wspomniała o podarunku, jaki otrzymała od przedsiębiorstwa, w którym pracował jej tata. Chodziło o wycieczkę do Legolandu… – poczułam, jak ściska mnie w gardle.

– Przypomniało mi się, że mój poprzedni chłopak, Przemek, opowiadał kiedyś o swojej córce, która na karnawałowym przyjęciu dla dzieci wygrała taką właśnie nagrodę… O rany, to ja doprowadziłam do rozpadu twojego związku małżeńskiego! Ten gość, który z dnia na dzień mnie rzucił, to przecież był twój facet… Nasz związek nie był normalny, trzymaliśmy go w tajemnicy. Miałam romans i nie miałam odwagi ci o tym wspomnieć. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mężczyzna, którego tak bardzo pokochałam, to twój mąż!

Przypadkiem wyszło na jaw, że Przemek mnie zdradza. Zwyczajnie natknęłam się na podejrzanego SMS-a w jego telefonie. Wcale nie planowałam tropić ani nękać telefonami tej drugiej. Zupełnie mnie nie interesowało, jak ona wygląda. Jedyne, na czym mi zależało, to żeby mąż jak najszybciej skończył tę sprawę.

Byłam strasznie skrzywdzona i uważałam, że to głównie przez niego nasza rodzina się rozpadła. Małgosia zdawała sobie sprawę z tego, że Przemuś ma żonę i dzieciaka. Kochała go do nieprzytomności i miała nadzieję, że facet porzuci dla niej swoją kobietę, że stworzą związek. On jednak tylko ją wykorzystał dla zabawy.

Gdy zdał sobie sprawę, że sytuacja wymyka się spod kontroli i lada moment może wylecieć z domu, po prostu zerwał z tą drugą. Małgosia nie miała bladego pojęcia, jak prezentuje się małżonka jej faceta. Wolała udawać, że mnie nie ma. Z nazwiska też nie miała szans mnie skojarzyć, bo po rozwodzie znowu zaczęłam się podpisywać jak za dawnych lat.

Faceci są beznadziejni!

Po tej rozmowie przez kilka tygodni trzymałyśmy się od siebie z daleka. Najpierw Małgosia poszła na dwutygodniowy urlop, potem ja przepadłam gdzieś na parę dni. Robiłyśmy uniki. Kompletnie nie wiedziałyśmy, co powiedzieć, jak zareagować na swoją obecność, co dalej robić. W końcu to ja wykonałam pierwszy krok.

– Trochę jak scenariusz jakiegoś serialu, nie sądzisz? – rzuciłam, stając w progu jej mieszkania z butelką wina w reklamówce.

– Ale tak właśnie się stało – na twarzy Gosi pojawił się delikatny uśmiech.

– Szczerze mówiąc, jakbym cię poznała w tamtym czasie, to chyba wydłubałabym ci gały – wyznałam. – Ale co poradzę na to, że najpierw usłyszałam, jaka z ciebie fajna laska, a dopiero potem dowiedziałam się o twoich grzeszkach? Przemek to już historia, obydwie oberwałyśmy przez niego. Nie chcę, żeby znowu zabierał mi coś, na czym tak strasznie mi zależy.

– A ja chcę, żebyś weszła do domu i odkręciła tę butelkę wina – odparła Gosia, przytulając mnie do siebie.

Anita, 37 lat