W żadnym momencie nie miałam poczucia, że nasz związek kuleje. Nawet nie przyszło mi do głowy, że późne powroty do domu mogą być sygnałem zdrady. Jak się jednak okazało, życie potrafi zaskakiwać.

Z Markiem byliśmy razem przez pięć lat

Dwa lata temu wzięliśmy ślub, który był spełnieniem moich marzeń. U boku przystojnego i troskliwego mężczyzny, który robił karierę w finansach, miałam wszystko, o czym marzyłam. Uważałam, że jesteśmy doskonale dobraną parą. Dobrze się dogadywaliśmy, mieliśmy podobne cele życiowe i zawodowe. Może to nie była szalona miłość, ale czuliśmy się naprawdę dobrze razem.

Obydwoje rozwijaliśmy swoje kariery. Ja poświęcałam się pracy w swojej kancelarii adwokackiej, a Marek odpowiadał za inwestycje klientów w swojej firmie. Widywaliśmy się głównie w weekendy, gdy nie mieliśmy obowiązków. Jednak nigdy nie miałam wątpliwości co do naszego związku. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że jego późne powroty mogą być sygnałem zdrady. Okazało się jednak, że życie potrafi zaskoczyć.

Pewnego dnia w mojej kancelarii pojawił się nowy klient, który chciał złożyć pozew o rozwód z winy swojej żony. To nic nadzwyczajnego, ale ta sprawa okazała się wyjątkowa. Pan Piotr, przystojny brunet z delikatnym zarostem, przyszedł na umówione spotkanie trzymając kask motocyklowy i ewidentnie był zdenerwowany. Kiedy usiadł naprzeciwko mnie, zapytałam, w czym mogę mu pomóc.

— Mam wrażenie, że moglibyśmy sobie nawzajem bardzo pomóc — odpowiedział.— Przepraszam, ale nie do końca rozumiem — uśmiechnęłam się do niego.— Planuję złożyć pozew rozwodowy, ale potrzebuję jeszcze kilku dowodów na zdradę. Może pani mi w tym pomóc — wyjaśnił.— To chyba niezupełnie właściwy adres. Potrzebowałby pan raczej detektywa — kontynuowałam, stopniowo tracąc wątek.— Myślę, że nie. Ponieważ moja żona zdradza mnie z pani mężem.

Na początku byłam zdezorientowana, ale zaczęło mi się klarować, o co mu chodzi. Marek miał mnie zdradzać z jego żoną. Piotr zauważył moje zdziwienie, więc bez zbędnego czekania pokazał mi zdjęcia na swoim telefonie, które nie pozostawiały złudzeń. Marek całował się na nich z jakąś blondynką, mocno ściskając jej pośladki. Zdjęcie było zrobione w garażu podziemnym.

— Ola pracuje z pani mężem od 8 miesięcy, a od co najmniej 5 miesięcy wynajmują pokoje hotelowe na godziny — przerwał ciszę Piotr.

— To nie może być prawda, musiałabym zauważyć coś takiego. To niemożliwe — próbowałam się przekonać, nie tylko przed Piotrem, ale przede wszystkim przed samą sobą.

— Przykro mi — dodał smutno Piotr.

— Czyli przyszedł pan tu tylko po to, żeby zniszczyć moje małżeństwo? — odezwałam się z irytacją.

— Nie chciałem mieszać się w wasze sprawy, ale potrzebuję twojej pomocy. Mamy z Martą wspólne konta, więc ona nigdy nie płaci za wynajem hoteli. Wydaje mi się, że to twój mąż bierze na siebie te opłaty. Potrzebuję wyciągu bankowego, aby mieć pewność co do jej winy.

Poprosiłam Piotra o chwilę do namysłu

Gdybyśmy mieli jakieś problemy w związku, jeszcze bym to zrozumiała, ale nie! Było nam dobrze, świetnie się dogadywaliśmy, zawsze byliśmy wobec siebie szczerzy do bólu... albo tak mi się wydawało.

Po tygodniu zadzwoniłam do Piotra i poprosiłam o spotkanie. Tym razem umówiliśmy się w jednej z moich ulubionych restauracji. Piotr wyglądał naprawdę przystojnie w kasku i skórzanej kurtce, ale szybko wyrzuciłem z głowy tę myśl i skupiłam się na zemście. Zdrada Marka mocno mnie zraniła, ale smutek szybko przekształcił się w złość.

— Chcę, żeby oboje zapłacili za ten romans — powiedziałem, gdy tylko Piotr usiadł.

— Łał, jest Pani naprawdę zdeterminowana. — odpowiedział z uśmiechem Piotr.

— Po pierwsze, nie jestem pani. Jestem Edyta. — odparłam, podając mu dłoń. — A po drugie, nie mam zamiaru marnować czasu na płacz. Jeśli Marek nie ma skrupułów, żeby mnie zdradzać, to ja nie mam skrupułów, żeby go zniszczyć.

Resztę wieczoru spędziliśmy na opracowywaniu planu, który pozwoliłby nam ujawnić zdradę naszych partnerów i przeprowadzić ich przez nieprzyjemne sprawy sądowe. Udało mi się zdobyć wyciągi z konta Marka, na których widniały liczne opłaty za różne hotele w mieście. Piotr z kolei dysponował dużą kolekcją zdjęć kochanków, którzy nie mieli pojęcia, że są obserwowani. Nie wiem, czy to ze względu na wspólny cel, czy może z powodu wypitego wina, ale bardzo polubiłam Piotra.

Okazał się zabawny, z uroczym uśmiechem i wyjątkowo wrażliwy. Przez kolejny miesiąc regularnie się spotykaliśmy. Codziennie dzwoniliśmy do siebie, a nasze rozmowy coraz rzadziej dotyczyły naszych partnerów. Zaczęliśmy się naprawdę zaprzyjaźniać, choć obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę, że może to być niebezpieczne. Staraliśmy się zachować pewien dystans, ale było to coraz trudniejsze.

Nasza sprawa zbliżała się do finału

Przygotowałam pozwy rozwodowe, do których dołączyłam sporo dowodów zdrady każdego z naszych małżonków. Teraz pozostało nam tylko powiadomić ich o naszej wiedzy i planach, ale zdecydowaliśmy, że chcemy z tego czerpać przyjemność. Postanowiliśmy więc pojawić się z dokumentami w hotelu, w którym mieli spotkać się kochankowie.

Piotr miał już doświadczenie w śledzeniu Marka i Oli. Zaproponował, że pojedziemy jego motocyklem, i zauważył mój strach. Zapewnił mnie, że będzie ostrożny, i pozwolił mi się mocno przy nim trzymać. Wtedy nie chciałam tego przyznać, ale to sprawiło mi dużą przyjemność. Zapomniałam, dokąd zmierzamy i po co jedziemy. Marzyłam, żeby ta podróż trwała wiecznie.

Kiedy stanęliśmy przed hotelem, gdzie chwilę wcześniej Marek zaparkował samochód, natychmiast wróciłam do rzeczywistości i przypomniałam sobie, że Piotr jest jedynie moim partnerem w zemście, być może dobrym przyjacielem, ale nie kimś, z kim miałabym się zżyć uczuciowo. To nie jest możliwe!

— Czy jesteś gotowa, mała? Czas rozpocząć nasze przedstawienie? — zapytał Piotr z uśmiechem.

— Tak, szefie! — odpowiedziałam stanowczo. Wtedy Piotr złapał mnie za rękę i poprowadził do środka. Tymczasem ja, zamiast myśleć o Marku, fantazjowałam, że zaprowadzi mnie do jednego z pokojów.

W recepcji pracowała żona jednego z motocyklowych znajomych Piotra. Bez wahania podała nam numer pokoju kochanków. Coraz bardziej się denerwowałam, ale Piotr od razu to zauważył i ścisnął moją dłoń, cały czas uśmiechając się do mnie. Doszliśmy do pokoju, spojrzeliśmy na siebie i skinęliśmy głowami, po czym Piotr zapukał. Drzwi otworzył Marek, który stał w samej koszuli.

— Niespodzianka! — krzyknęliśmy równocześnie z Tomkiem.

Marek nie wiedział, co się dzieje

Natychmiast pojawiła się zdezorientowana Ola, starała się szybko zawiązać szlafrok. Nie mieliśmy zamiaru z nimi dyskutować. Profesjonalnie poinformowałam ich, że są skończonymi łajdakami i wręczyłam pozwy rozwodowe, które wcześniej złożyłam w sądzie. Ich zaskoczone miny były nie do opisania. Nie czekając praktycznie na żadną reakcję z ich strony, ruszyliśmy w stronę windy.

Kiedy drzwi za nią się zamknęły, wybuchliśmy śmiechem i skakaliśmy z radości jak dzieci. W tym wirze emocji Piotr nagle przyciągnął mnie mocno do siebie i namiętnie mnie pocałował. Potem spojrzał mi prosto w oczy, trochę przestraszony tym, co zrobił. Ja jednak się uśmiechnęłam i odwzajemniłam pocałunek.

Po opuszczeniu hotelu wsiedliśmy na motocykl i pojechaliśmy do mojej kancelarii. Tam spędziliśmy cudowne chwile, przeplatane długimi rozmowami. W końcu zrozumiałam, co to znaczy mieć szaloną miłość, pełną namiętności. W ramionach Piotra czułam, że wreszcie znalazłam swoje miejsce. Sprawy rozwodowe były tylko formalnością. Z takimi dowodami sędziowie nie mieli wątpliwości co do wyroku.

Oczywiście Marek próbował się tłumaczyć, ale nie zamierzałam dać mu kolejnej szansy. Był mi już obojętny. I choć zranił mnie bardziej niż ktokolwiek inny, to dzięki niemu znalazłam prawdziwą miłość.

Po uprawomocnieniu obu wyroków zamieszkałam z Piotrem. Kupiliśmy zupełnie nowe mieszkanie, wolne od wspomnień po naszych byłych małżonkach, i zaczęliśmy nowe, lepsze życie. Teraz minął rok od tamtych wydarzeń, jesteśmy już po ślubie i niedawno dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami. Z popiołów naszych poprzednich małżeństw wyrosło nasze szczęście, a teraz budujemy własną rodzinę.