Koniecznie chciała znaleźć mi męża

Bez owijania w bawełnę – nienawidzę mojej matki. Czemu? Nie dość, że wyszłam przez nią na idiotkę, to jeszcze przegoniła z mojego życia fajnego faceta. Zacznę od tego, że mam już 28 lat na karku i ciągle jestem singielką. Tak po prostu wyszło. Nie mam nic przeciwko małżeństwom. Najzwyczajniej w świecie nie spotkałam jeszcze tego właściwego. Mnie to specjalnie nie przygnębiało, ale moją mamę owszem. Od jakichś dwóch lat nie dawała mi spokoju. Ciągle truła mi głowę, że za bardzo wybrzydzam, że muszę się ogarnąć i znaleźć w końcu faceta, wyjść za mąż, mieć dzieci. Bo czas ucieka, a ja nie młodnieje.

Wkurzało mnie to niesamowicie. Pewnie, że marzy mi się rodzina, mąż i gromadka dzieciaków. Ale bez nacisków i presji. Bo jaki sens ma wiązanie się z byle kim, tylko po to, by potem szwendać się po sądach i walczyć o rozwód? Ile razy próbowałam to wytłumaczyć mamie, ale jakbym gadała do ściany. Potakiwała, przytakiwała, a za chwilę od nowa zaczynała swoje kazania.

Parę tygodni temu byłam na domówce, gdzie poznałam Pawła. Początkowo łączyła nas tylko koleżeńska relacja, ale po jakimś czasie między nami zaiskrzyło. Zaczęliśmy umawiać się na randki i niedługo potem oficjalnie byliśmy parą. Nie mówiłam o tym mamie, ponieważ nie chciałam, aby wpadła w szał radości. Jednak kiedy znowu zaczęła narzekać, że nigdy nie zostanie babcią i że skończę jako stara panna, miałam dość.

– Daj już spokój. Od niedawna widuję się z fajnym gościem. Kto wie, może nawet coś z tego będzie – powiedziałam, tylko po to, żeby wreszcie dała mi święty spokój.

Dałam jej nadzieję

No i faktycznie, od razu się rozchmurzyła.

– Naprawdę? Kto to jest?

– Nazywa się Paweł i projektuje witryny internetowe – odpowiedziałam.

– Dobrze zarabia?

– Zdecydowanie. Paweł radzi sobie znakomicie. Cieszy się uznaniem wśród klientów, więc zleceń mu nie brakuje. Pieniędzy także… Ostatnio kupił sobie mieszkanie w samym sercu miasta – nie ukrywałam satysfakcji.

– Naprawdę? To, czemu nie zaprosisz go do nas?

– Ale dlaczego miałabym to zrobić?

– Jak to? Chętnie bym go poznała – odrzekła ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, po co w ogóle pytam.

– Mamo, to dopiero początek naszej znajomości, daj nam trochę czasu – sprzeciwiłam się.

– Rozumiem, ale nie mogę się już doczekać, kiedy zobaczę go na własne oczy. Umrę na zawał. Jak boga kocham, umrę. Naprawdę chcesz mieć to na sumieniu?

– Przestań mamo…

– Co przestań? Jak Boga kocham, zejdę ci na zawał! Zobaczysz! Wymyśl coś, żeby go tu ściągnąć. Powiedz, że chcesz przestawić komodę w pokoju, czy coś w tym guście. Jak będziecie iść na górę, to tylko na niego zerknę. Ewentualnie się przywitam. I tyle. Słowo daję – patrzyła na mnie błagalnie.

– Obiecujesz? – nie byłam przekonana.

Moja matka ma wrodzoną tendencję do interesowania się cudzymi sprawami i wsadzania swojego nosa gdzie nie powinna.

– No co ty, za kogo mnie uważasz? – zareagowała z oburzeniem.

– Dobra, niech ci będzie. Wspomnę mu o tej komodzie – zgodziłam się.

I to była fatalna decyzja.

Co mnie podkusiło?

Następnego dnia przyprowadziłam Pawła do domu. Mamy nie było widać w przedpokoju, ale miałam wrażenie, że przygląda się nam z kuchni. Sądziłam, że to wystarczy, aby zaspokoić jej ciekawość i nawet byłam z niej dumna, że potrafi się tak dyskretnie zachować. Niestety, nie trwało to zbyt długo.

Ledwo weszliśmy na piętro do mojego pokoju, a ona już stała w progu. Wyglądała, jakby szykowała się na jakąś uroczystość – wystrojona i z ułożoną fryzurą. W rękach trzymała tacę ze swoim popisowym ciastem czekoladowym z warstwą bitej śmietany, a także dzbanuszek i trzy filiżanki z porcelanowego serwisu, którego używała tylko na specjalne okazje.

– Chyba skusicie się na małą kawusię i jakieś ciasteczko, prawda? – powiedziała z uśmiechem na twarzy.

Odłożyła tacę na stół i zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, już zdążyła wygodnie ulokować się w fotelu. Kiedy myślę o tym, co się wydarzyło tamtego dnia, mam ochotę schować się gdzieś ze wstydu... Posyłałam mamie błagalne spojrzenia, ale ona zupełnie mnie zignorowała i rozpoczęła pogawędkę z Pawłem. W zasadzie tylko ona mówiła.

Opowiadała głównie o mnie. Jaka to jestem zaradna, dobra gospodyni, wrażliwa, przywiązana do rodziny i jakim skarbem będę dla przyszłego męża. Napomknęła też o pieniądzach, które zostały mi w spadku po tacie. Kilka razy usiłowałam ją powstrzymać, mówiłam, żeby już sobie poszła, bo chcieliśmy w końcu wziąć się za to przemeblowanie. Potakiwała, że nie chce nam dłużej zawracać głowy, ale nie ruszała się z miejsca i gadała bez przerwy jak nakręcona.

Paweł początkowo nie rozumiał co się wokół niego dzieje. Zdziwiony spoglądał raz na mnie, raz na moją matkę. Jednak gdy w końcu dotarło do niego, co jest grane, poczerwieniał na twarzy. Nerwowo wiercił się na krześle i co chwilę zerkał na ekran swojej komórki. Nagle podniósł się z miejsca.

– Przepraszam, ale dostałem bardzo ważnego SMS-a. Muszę natychmiast biec do pracy. To przemeblowanie zrobimy w takim razie kiedy indziej – oznajmił.

Mama była totalnie rozczarowana.

– O Boże. Naprawdę? Ale przykro mi to słyszeć… Tak dobrze nam się rozmawiało… No ale wie pan, że drzwi naszego domu są dla pana zawsze otwarte, prawda? – zerknęła w moją stronę.

Kiwnęłam głową, bo było mi tak wstyd, że nie byłam w stanie wykrztusić choćby słowa.

– Zapamiętam – bąknął, ale wyraz jego twarzy sugerował, że raczej postara się czym prędzej wyrzucić z pamięci. Zarówno moją mamę, jak i, niestety, mnie…

Nawet nie chciał, żebym go odprowadziła do wyjścia.

Nigdy jej tego nie zapomnę

To oczywiste, że kiedy Paweł wyszedł, wpadłam w szał i zrobiłam mamie scenę. Byłam tak wkurzona, że najchętniej bym ją zadusiła! Wrzeszczałam na nią, że wystraszyła świetnego faceta i zrobiła ze mnie kompletną kretynkę. Najbardziej wkurzające było to, że ona w ogóle nie rozumiała, dlaczego się na nią wściekam. Wręcz przeciwnie, była z siebie niezwykle dumna.

– Nikt by cię lepiej nie wypromował. Zobaczysz, teraz Paweł na bank ci się oświadczy – oznajmiła.

Nie wiedziałam, czy parsknąć śmiechem, czy wybuchnąć płaczem…

Jak zapewne się domyślacie, ponownie jestem singielką. Paweł zniknął. Od pamiętnego spotkania w moim domu, udało nam się zobaczyć zaledwie jeden jedyny raz. Zależało mi na tym facecie, dlatego starałam się jakoś to wyprostować. Wyjaśniłam mu, że moja mama ma lekko nie po kolei w głowie i za wszelką cenę pragnie mnie wydać za mąż. Ale ja wcale nie planuję małżeństwa.

On chyba niezbyt w to uwierzył, bo pożegnanie z jego strony było dość oziębłe. No i później już się nie odezwał. Dowiedziałam się od koleżanki, że gdzieś go widziała, jak paradował z jakąś długonogą blondyną u boku… Zazdroszczę jej. Ma pewnie normalniejszą matkę niż ja…