Miałam się za szczęściarę

Nigdy nie myślałam, że mój mąż zrobi mi taki numer. Nasze małżeństwo nie było doskonałe, mieliśmy lepsze i gorsze chwile, ale zawsze mogłam na niego liczyć. Mój mąż był typem domatora. Nie potrzebował męskiego towarzystwa, zdecydowanie wolał spędzać czas z nami. Na początku naszego związku, bardzo dużo pracował. Czuł, że musi zadbać o mnie i dwójkę dzieci, więc robił wszystko, co w jego mocy, żeby dorobić do niewielkiej pensji i utrzymać naszą rodzinę.

Myślę, że to wtedy pojawiły się nasze pierwsze poważne kłopoty w relacjach. Wiedziałam, że Darek robił wszystko dla naszej rodziny, ale ja czułam się osamotniona i przytłoczona obowiązkami. Gdybyśmy mieli tylko jedno dziecko, pewnie byłoby mi łatwiej, ale przyszły nam na świat bliźniaki. A ja była młodą i niedoświadczoną mamą. Po dwóch latach takiej egzystencji właściwie przestaliśmy ze sobą rozmawiać.

Obawiałam się, że nasze małżeństwo skończy się rozwodem. Ale jakoś, dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół, przetrwaliśmy ten trudny okres. Po prostu zaczęliśmy częściej ze sobą rozmawiać, wspierać się i więcej czasu spędzać razem. Darek nawet porzucił dodatkową pracę. Stał się dla mnie bardziej czuły i opiekuńczy.

Wspierałam go na każdym kroku

Mieliśmy potem jeszcze problemy i zgrzyty w związku, ale żaden z nie zaszkodził nam w poważny sposób. Nasze pociechy dobrze radziły sobie w szkole, były zdrowe i nie sprawiały nam problemów wychowawczych. I właśnie wtedy mój mąż stracił pracę. „W życiu zdarzają się gorsze rzeczy” - pomyślałam.

Byliśmy pewni, że Darek bardzo szybko znajdzie sobie jakąś robotę. Miał fach w ręku – był monterem i dobrym pracownikiem. Tyle że mijały kolejne tygodnie, a on nawet nie mógł znaleźć jakiegoś zajęcia, nie mówiąc już o stałej robocie. Pół roku później, na moją wyraźną prośbę, Darek poszedł do urzędu pracy. Ale i to niewiele nam pomogło.

Mój mąż totalnie się załamał. Nawet zastanawiał się, czy nie powinniśmy wyjechać za granicę. Zauważyłam, że z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się zamyka, przestaje się uśmiechać i traci sens życia. Po roku był tylko cieniem samego siebie. Bałam się, że zrobi sobie krzywdę, albo po prostu pewnego dnia wyjdzie z domu i nie wróci. Starałam się z nim rozmawiać, okazywać mu wsparcie, podsuwać różne pomysły.

– Nic nie rozumiesz – warczał i jeszcze bardziej się zamykał.

No właśnie, nie rozumiałam. Aż gdy pewnego dnia do naszych drzwi zapukała młodziutka, chuda dziewczyna. Następnie bez najmniejszych ceregieli spytała, czy jej tata u nas mieszka. Zaskoczona odpowiedziałam, że się pomyliła. Ale po chwili, kiedy zerknęłam jeszcze raz przez wizjer – ona wciąż tam stała. Otworzyłam drzwi i spytałam, kogo tak naprawdę szuka. I wtedy usłyszałam coś, co przewróciło moje życie do góry nogami. Bo okazało się, że czeka na mojego męża.

Jak mógł to ukryć?

Byłam zdumiona i zaprosiłam ją do środka. Dziewczyna usiadła w pokoju dla gości, otworzyła torbę i pokazała mi dokumenty. Z nich jasno wynikało, że jej tatą jest nikt inny, tylko mój Darek. „Jak to jest możliwe?!” - zastanawiałam się, przeglądając wszystkie te papiery i wypisy z konta jej mamy. Wszystko to potwierdzało, że aż do zeszłego roku Darek regularnie wspierał finansowo swoją córkę...

Zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać, w drzwiach ukazał się mój mąż w pełnej okazałości. Wystarczyła mu chwila, żeby stwierdzić, że zatem już wszystko wiem.

– O czym niby mam wiedzieć?! - zdenerwowałam się. – O co tu chodzi? Co tu się wydarzyło? Kim jest ta kobieta?!

– Moja matka jest porządną kobietą – próbowała wtrącić dziewczyna, ale dosłownie przygasiłam ją spojrzeniem.

Okazało się, że mama tej dziewczyny i Darek wspólnie pracowali. To było na początku naszego małżeństwa. On pracował na zmianie nocnej, a ja miałam pełne ręce roboty z wychowywaniem naszych bliźniaków. Ona była wtedy taka samotna... On chciał zmusić ją do przerwania ciąży. Ale ona powiedziała „nie”. Więc zmusił ją do milczenia, płacąc jej wysokie alimenty.

Ale teraz, kiedy stracił pracę, ona postanowiła przejąć kontrole i wysłała do nas swoją córkę. Nie mieliśmy podpisanej intercyzy, nigdy nawet by mi nie przyszło do głowy, że powinniśmy to zrobić. Okazało się, że teraz będę musiała płacić alimenty za niego. I robię to do dziś. Bo Blanka – jego córka postanowiła studiować ekonomię.

Studia, zwłaszcza te w dużym mieście, sporo kosztują. Darek ciągle nie ma stałej pracy, tylko ma fuchy na boku, więc to na mnie spada obowiązek spłaty wszystkich jego długów. Muszę przyznać, że ta sytuacja zaczyna mi coraz bardziej doskwierać. Zmusiłam go do spania w innym pokoju, omijam rozmowy dotyczące dzieci. W końcu nasze bliźniaki są prawie w tym samym wieku co ona... Zatapiając się w pracy, próbuję uciec od problemów. Mimo że minęło już kilka lat, nadal nie mogę się pogodzić z faktem jego zdrady.