W sobotni poranek usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłam, po prostu mnie zamurowało – stał tam Filip…

Byłam w szoku

Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa i miałam wrażenie, że coś ścisnęło mi gardło. Poczułam doskonale znaną mi mieszankę emocji: złość, smutek, żal, rezygnację. 

– Maju, dasz mi chwilę? – spytał, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.

Gdy zamknęłam drzwi, cała trzęsłam się.

– Pojawiasz się nagle po paru miesiącach ciszy – powiedziałam z trudem, cała trzęsąc się ze złości! – Tak nagle sobie o mnie przypomniałeś!

– Czy mogę wejść?

– To nie jest najlepszy moment – powiedziałam, zasłaniając się mocniej szlafrokiem. – W ogóle nie jestem pewna, czy chcę z tobą rozmawiać.

– To naprawdę ważne, proszę – wyszeptał. Zdziwiłam się, bo wyglądał na bardzo bladego, słabego i smutnego. Takiego go jeszcze nie widziałam.

– No dobrze – zgodziłam się, choć niechętnie. – Ale nie teraz.

– To kiedy?

– Może jutro, koło siedemnastej, w knajpie na rogu?

– Dzięki – uśmiechnął się Filip. – Wszystko ci wyjaśnię.

Roześmiałam się gorzko i po prostu zamknęłam mu drzwi przed nosem. Próbowałam powstrzymać płacz i opanować złość, którą czułam. W głowie głębił mi się milion myśli. Usiadłam na kanapie, a całe moje ciało drżało. Dopiero co udało mi się poradzić z przeszłością i zaczęłam normalnie żyć, to on pojawia się jak gdyby nigdy nic. Niech go diabli! 

Dobrze nam się układało

Poznaliśmy się dwa lata temu w klubie, w którym świętowałam moje 28 urodziny. Parą zostaliśmy naprawdę szybko – wydawało się, że pasujemy do siebie idealnie. Filip od niedawna mieszkał w moim mieście. Pochodził z Krakowa, ale przypadek sprawił, że trafił do Gdańska. Wynajmował małą kawalerkę za duże pieniądze, więc szybko przekonałam go, aby przeprowadził się do mnie.

Mieszkaliśmy ze sobą przeszło rok i muszę przyznać, że nie żałuję nawet jednego dnia z tego czasu. Filip był naprawdę opiekuńczy, cierpliwy, poświęcał mi mnóstwo czasu. Pokochałam go i nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia bez niego. Snuliśmy plany o wspólnej przyszłości. Wszystko układało się idealnie. Nie przypuszczałam, że ktoś kiedykolwiek tak mnie uszczęśliwi.  Aż nagle wszystko się zmieniło.

Kiedy pewnego wieczoru wróciłam z pracy, znalazłam na stole odręcznie napisaną kartkę: 

"Majeczko, muszę coś pilnego załatwić. Dam ci znać, jak skończę. Nie przejmuj się. Kocham cię bardzo. F." – przeczytałam. Zaraz po tym chwyciłam za telefon. Filip nie odbierał, włączała się tylko poczta głosowa. Filip zniknął!

Nawet nie mogłam zapytać o niego wspólnych znajomych, bo w Gdańsku było to zaledwie kilka osób. Nagle zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele o nim wiedziałam. Nie chciałam być wścibska, więc o wiele rzeczy po prostu nie pytałam. On sam z kolei mówił o sobie naprawdę mało. Nawet nie wiedziałam, w jakiej firmie pracuje. Dla mnie najważniejsze było to, jaki był jako człowiek i to, że naprawdę mnie kochał, co czułam prawie cały czas.

Gdy zniknął, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Na początku próbowałam wierzyć w to, co napisał na kartce. Prosił, żebym się nie martwiła, więc próbowałam to robić. Kiedy jednak minęło kilka tygodni, a on nie dał żadnego znaku życia, po prostu wpadłam w rozpacz. Czułam ból i tęsknotę, ale najgorsza była niepewność. Jak mógł tak po prostu odejść? Czułam się naprawdę bezradna, kompletnie nic nie mogłam zrobić. Poczułam się oszukana i zaczęłam myśleć o najgorszym. Obwiniałam siebie za swoją naiwność i brak odpowiedzialności, choć przecież nie mogłam przewidzieć, że mężczyzna, z którym dzieliłam życie przez tyle miesięcy, mnie zrani lub oszuka.

Strach paraliżował mnie czasami tak mocno, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Z czasem uznałam, że widocznie poznał nową kobietę i po prostu ode mnie odszedł. Musiałam o nim zapomnieć. Nie było to jednak proste. Naprawdę go kochałam. 

Miałam mętlik w głowie

Kiedy teraz nagle pojawił się pod moimi drzwiami, kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Moje uczucia do niego nadal były żywe, naprawdę nadal mi na nim zależało. Kiedy go zobaczyłam, wróciły wszystkie miłe wspomnienia. Zaczęłam żałować, że nie zaprosiłam go do domu. Nie mogłam doczekać się naszej rozmowy – chciałam usłyszeć to, czego nie powiedział mi, kiedy odchodził. Był mi to winien!

Udało mi się jakoś dotrwać do końca dnia i wcześniej poszłam spać. Niestety, nie mogłam zasnąć. Usiadłam na kanapie i gapiłam się w telewizor. Miałam poczucie, że dzień nie chce nadejść. Byłam zmęczona i kompletnie wykończona, nie miałam pojęcia, jak zabić czas do piętnastej. Przechadzałam się bez celu po domu, nie potrafiłam się na niczym skoncentrować.

Kiedy dotarłam do knajpy, w której się umówiliśmy, Filip już na mnie czekał i podniósł się, aby mnie przywitać.

– Wyglądasz uroczo, Maju – powiedział.

Usiadłam i nic nie powiedziałam. Zauważyłam, że na stole już czekały dwie filiżanki kawy. Dla mnie – mocna i czarna... Filip pamiętał.

– Przepraszam, że tak cię zostawiłem... – zaczął Filip. – Zrozum, Maju – kontynuował – zanim przeniosłem do Gdańska, miałem raka – przerwał, czekając na moją reakcję, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć.

Dlaczego nic o tym nie wiedziałam?!

– Naprawdę dużo przeszedłem i nie chciałem do tego wracać – opowiadał Filip. – Przeprowadzając się do Gdańska, chciałem po prostu zacząć wszystko od nowa. Myślałem, że udało mi się pokonać chorobę i chciałem żyć normalnie. Znalazłem super robotę, dobrze wiesz, zamieszkałem z tobą. Od początku naprawdę mocno cię pokochałem!  Ale nie potrafiłem powiedzieć ci o moich problemach ze zdrowiem. Bałem się, strasznie się bałem.

– Ale czego się bałeś? – zdołałam z siebie wydusić.

– Tego, że ode mnie odejdziesz – był wyraźnie zakłopotany. – Że cię to przestraszy. Że cię stracę.

Pękło mi serce

Poczułam się nieswojo.

– Za kogo ty mnie masz? – zapytałam.

– Przepraszam... - odpowiedział. – Ale to jest dla mnie naprawdę trudne.

Nagle zamilkł. Wyglądał tak, jakby chciał uporządkować swoje myśli.

– Tuż przed moim wyjazdem przeszedłem badania kontrolne. Niestety, znaleźli coś, co mogło wskazywać na przerzuty. Jak miałem ci to powiedzieć? Czym mogłem cię pocieszyć? Zupełnie się załamałem. Wolałem zniknąć... Zrezygnowałem z pracy i wróciłem do Krakowa na kolejne leczenie. Myślałem, że tak będzie łatwiej.

– O mój Boże! – wykrzyknęłam.

– Rodzice byli przy mnie... Po prostu nie chciałem obciążać cię moją chorobą. To mama namówiła mnie, żebym tu przyjechał. Błagała, żebym ci powiedział prawdę.

– Dobrze zrobiła! – odpowiedziałam po chwili. – Nie masz pojęcia, jak bardzo się o ciebie bałam.

– Przykro mi – powiedział. – Wybaczysz mi? Zanim znowu pojadę do Krakowa, chcę wiedzieć, czy mnie rozumiesz i nie jesteś na mnie zła. Przepraszam za wszystko.

Bez słowa długo patrzyliśmy sobie w oczy. Później Filip odwiózł mnie do domu. Noc była bezchmurna, ale zimna. Księżyc oświetlał puste ulice. Szliśmy powoli, trzymając się za ręce.

Wówczas postanowiłam:

– Chcę z tobą być. Chcę być dla ciebie wsparciem. Chcę pomóc ci przejść przez tę chorobę.

– Na pewno? – spytał.

– Tak – odpowiedziałam. – Kocham cię.