Byłam na stołówce z dziewczynami z biura i jadłyśmy lunch, kiedy do pomieszczenia wkroczyła Kamila. Ten ruch, ta mimika, ten wzrok... I ruszyła jak okręt wojenny w stronę Krzyśka, który siedział sam. Natychmiast straciłam ochotę na jedzenie. O matko, jak ja nie cierpiałam tej blond larwy!

Dołączyła do naszej firmy zaledwie trzy miesiące temu, ale już zdołała nieźle namieszać. Z determinacją wbiłam nóż w schabowego. Ta atrakcyjna, niewątpliwie, dziewczyna budziła we mnie prawdziwe instynkty mordercy. I nie tylko ja miałam podobne odczucia. Wszystkie kobiety w biurze były do niej wrogo nastawione. 

Z radością przywitaliśmy ją w naszym zespole, co szybko okazało się błędem. Określenie Kamili jako flirciary stanowiło spore niedopowiedzenia. Może nie chodziła półnaga, ale jej ubiór i zachowanie były prowokujące. Z każdym facetem, od sprzątacza po dyrektora, flirtowała tak naturalnie, jak się oddycha.

Na początku mnie to nie obchodziło, ale...

Wygląda na to, że taka właśnie jest, cóż zrobić. Wrodzona uwodzicielka, co więcej, demokratyczna. Jednak nie należy mylić flitru z perfidnym uwodzeniem zajętych mężczyzn. Parę razy nakryłam ją niemal w intymnych chwilach z pracownikami z działu technicznego.

Wówczas, pomimo wszystko, poczułam zdziwienie. Przecież nasi technicy byli żonaci. Dlaczego przysparzała sobie takich problemów? Niesmak zamienił się w gniew, kiedy Kamila zawiesiła oko na moim Arku. Był ze mną na ostatnim firmowym evencie. Większość z nas z kimś przyszła. Tylko Kamila była sama i bez żadnego wstydu zaczęła przystawiać się do Arka. 

– Twój chłopak jest naprawdę przystojny – rzuciła do mnie z uśmiechem, ale nie dałam się nabrać.

Gdy się z nami witała, trzymała dłoń Arka dłużej niż było to potrzebne. Kusząco przygryzała sobie wargę i delikatnym ruchem poprawiła swoje długie włosy. Następnie usiadła przy naszym stole i zaczęła z Arkiem flirtować. Tak po prostu! Na moich oczach!

Myśli, że co? Skoro przy wszystkich, to może liczyć na niewinność? O nie, nie! To było po prostu bezczelne i lekceważące zachowanie. Zwykłe chamstwo. Kiedy spróbowałam powstrzymać te jej zagrania i zwrócić uwagę Arka na siebie – przecież przyszedł ze mną i dla mnie – od razu ruszyła do ataku.

– Oh, kocham tę piosenkę. Czy mogę go porwać? – zapytała czysto retorycznie, ponieważ nie czekała na moją odpowiedź, chwyciła Arka za rękę i pociągnęła go na parkiet.

Musiałam przez cztery minuty obserwować, jak ta kokietka pręży się wokół mojego chłopaka jak wąż, a nawet bardziej jak żmija, w rytm jakiegoś sennego kawałka. A co najlepsze, Arek nie zamierzał wcale trzymać się od niej z daleka!

Jego dłonie przemierzały jej ciało, biodra ocierały się o biodra, usta o szyję, kiedy tańczyli ten pieprzony dirty dancing. Czułam się nie tyle zraniona i zdradzona, ile poniżona, i to na oczach wszystkich.

– Aż nie mogę uwierzyć, że nie poszliście na całość  – rzuciłam, kiedy wrócili.

– O co ci znowu biega? – zapytał zirytowany Aruś.

– Znowu? – zaskoczona udawałam.

– No, Gośka, nie przesadzaj – powiedziała Kamila z lekceważącym uśmiechem. – Przecież nic się nie wydarzyło.

– Dokładnie – zgodził się Arek. – Nie zachowuj się jak pies ogrodnika.

– Co proszę?! – prawie eksplodowałam. Czy on w ogóle wie, co to znaczy?

Kłótnia wisiała w powietrzu

Kamila jednak nie usiadła z nami. Wyglądało na to, jakby już nie miała takiej potrzeby, jakby już zdobyła to, czego chciała. A jej celem nie było jedynie uwiedzenie Arka, lecz sprawienie, żebyśmy się pokłócili. Czyli nie bezczelna flirciara, tylko socjopatka z chorym zainteresowaniem?

Machnęła do mnie dłonią, Arkowi posłała całusa, a następnie odeszła, żeby wprowadzić zamęt w życiu kogoś innego.

– No i zobacz, co zrobiłaś? Przestraszyłaś tę dziewczynę. Pewnie jest jej przykro, przyszła tutaj sama, a tutaj wszyscy mają swoje pary. Może jakiś chłopak ją zostawił? Dla kobiety to upokorzenie.

– Dla niej na pewno...

Choć sobie poszła, to wciąż była z nami. Arek nie mógł oderwać od niej łakomego wzroku, kompletnie mnie pomijając. Miałam ochotę strzelić mu winem prosto w twarz. By się ocknął. By przestał być tak żenujący, tak przewidywalny. Ale ostatecznie uznałam, że to nie ma sensu i przechyliłam kieliszek do końca.

Siorbając drugi, obserwowałam Arka i zastanawiałam się, dlaczego jestem bardziej zniesmaczona, zawiedziona i zła niż zraniona. Czy to możliwe, że moje uczucie do niego zgasło jak świeczka, którą ktoś zdmuchnął? Czy to jest w ogóle realne? Jeśli tak, to może nigdy go tak naprawdę nie kochałam?

– Znałam historie o miłości od pierwszego spojrzenia – rzuciłam, raczej do siebie niż do niego – ale nie myślałam, że można przestać kochać w jednej chwili.

– Co mówisz? – zapytał bez zainteresowania mój, już były, chłopak.

Podniosłam się z krzesła.

– Idę na papierosa.

– Uhm – wymamrotał, zapominając, że przestałam palić trzy miesiące temu przez jego narzekanie.

Poszłam na balkon i głęboko oddychałam wieczornym powietrzem.

– Mogę do ciebie dołączyć? – usłyszałam męski głos za swoimi plecami.

Zerknęłam za siebie. To był Krzysiek, nasz specjalista od grafiki. Lubiłam go. Był doskonałym współpracownikiem – kreatywnym, pomocnym, a do tego przystojnym i wysokim. Super mężczyzna, marzenie każdej kobiety. Ale... nie wydawał się zainteresowany żadną z nas. Albo po prostu był zajęty, albo był gejem – czego nigdy nie można wykluczyć, albo po prostu nie chciał romansować w miejscu pracy.

– Śmiało – odpowiedziałam. – Jest tu wystarczająco dużo miejsca. Tylko dmuchaj dymem z wiatrem, jeśli łaska. 

Nastąpiła chwilę ciszy, a potem zadał pytanie:

– Czy coś się stało?

Spojrzałam na niego i prawie zalały mnie łzy

Jego troska była tak prawdziwa, że coś mnie mocno ścisnęło w sercu. I w gardle. Podniosłam ramiona, nie mając ani energii, ani chęci do wyjaśnień. Uśmiechnął się i stanął obok mnie, ramię przy ramieniu. Również nic nie mówił 

I tak staliśmy razem, w ciszy. Staliśmy na balkonie, zamiast wdychać dym papierosowy, wdychaliśmy nocne powietrze. Moment porozumienia i wzajemnej sympatii. Moment, którego się nie zapomina, nawet jeśli nic więcej z niego nie wynika poza tą sympatią.

– O, tutaj jesteś... – Arek pojawił się na balkonie, przerywając ten magiczny moment. – Szukałem cię.

Chciałam mu odpowiedzieć, że szukał na próżno, bo już nie jesteśmy razem, ale nie chciałam robić scen. 

– No to jestem. Muszę już iść – powiedziałam do mojego partnera w delektowaniu się nocą – bo mój rycerz bez konia nagle sobie przypomniał, że istnieję. Pewnie Kama poszła do łazienki. Nie mam pojęcia, co ci faceci w niej widzą...

– Ja również – wyszeptał Krzysiek.

Zaśmialiśmy się do siebie. Gość z głową na karku. Wybredny. Wymagający. Zupełnie inny niż Arek. A ta toksyczna flirciara miała chyba tylko i wyłącznie na celu skłócenie ze sobą jak najwięcej par. Nie wiem, co ją spotkało w życiu, kto ją zranił, ale szczerze mówiąc, to mnie to nie obchodziło.

Nie było bowiem żadnego logicznego wyjaśnienia dla jej podłości. Gdy zauważyła, że z Arkiem jest między nami napięcie, poszła szukać innych ofiar. Właśnie wtedy Aruś przypomniał sobie o moim istnieniu. Kompletna kpina.

Nie tylko mi Kamila zrujnowała imprezę 

O północy w sali bankietowej wybuchł prawdziwy skandal. Ktoś zobaczył Kamilę w łazience z mężem naszej księgowej. Podobno gorąco się całowali. Nie mam pojęcia, kto powiedział o tym Lidce, ale za to widziałam, jak moja koleżanka ciągnie Kamilę przez całą salę. Za kudły. Prawie doszło do bójki. Z wielkim trudem udało się je rozdzielić.

Nie ma się co dziwić, że po kilku dniach od imprezy, nastrój w biurze wciąż był iście pogrzebowy. Wszystkie koleżanki z pracy najchętniej spaliłyby Kamilę na stosie. Ale nic nie mogłyśmy z nią zrobić. Kamila bowiem była kuzynką żony naszego szefa, a ten bał się swojej lepszej połówki bardziej, niż nas.

Z tego powodu Lidka usłyszała, że jeżeli jej coś nie pasuje, to wie, gdzie są drzwi. Przygryzła wargę i została. Nie chciała ryzykować utratą pracy i męża naraz. Bo związek Lidki wisiał na włosku. 

Po pamiętnej zabawie wyrzuciła mężą z mieszkania, ale Kamilę to wcale nie dotknęło. Chodziła po biurze, jakby nigdy nic się nie stało. Nawet mnie to nie zdziwiło. Ludzie, którzy nie mają poczucia wstydu, nie odczuwają go z założenia.

Ale coś innego sprawiło, że byłam w szoku. Zaczeła się przystawiać do Krzyśka. Przywłaszczyła sobie jego towarzystwo, a on na to pozwalał! A przecież miał być nieczuły na jej urok. Błagam, czy na Ziemi naprawdę nie ma mężczyzny, który potrafiłby jej się oprzeć?

Panowie lgnęli do Kamili jak pszczoły do miodu

Nie da się ukryć, że była atrakcyjna i zmysłowa, ale lubiła igrać z cudzymi uczuciami. Jak to możliwe, że Krzysiek tego nie zauważył? Wydawał się przecież tak rozważny. Sama nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego widok Krzyśka z Kamilą tak mnie irytował. Jakbmy czuła zazdrość o niego czy coś w tym rodzaju.

Zaczęły krążyć plotki. Że twarda jak kamień Kamila w końcu kogoś pokochała, że widzi tylko jego. Nie byłam co do tego przekonana. Nasz grafik nie pasował do niej, był przecież samotny, a takie uwodzicielki nie umieją żyć bez stada wielbicieli. Myślałam, że go podrywa, bo był dla niej pewnym wyzwaniem. Ale zdobędzie go, doda do swojej kolekcji i straci zainteresowanie. Trzeba było tylko poczekać. I rzeczywiście...

– Dzisiaj rano zauważyłam, jak prężyła się przed kurierem – mówiła Marta. – Po co jej ten Krzysiek? Tylko ci przeszkodziła. 

– Mi... co? Przeszkodziła? – zapytałam, zupełnie zdziwiona.

– No tak. Gdybyś była zainteresowana. Podobno Krzysiek uważa cię za swój ideał kobiety. Kiedyś chłopaki rozmawiali przy piwie i coś takiego powiedział.

– Że... ja...ideał? Dla Krzyśka? – czułam, że zachowuję się jak głupia, zadając te pytania, nie wierząc w co słyszę, ale naprawdę byłam w szoku. – Więc dlaczego mi o tym nie powiedział? Jest taki nieśmiały?

– No, ale przecież jesteś teraz zajęta, prawda?

Nie, nie jestem. Szlak. Gdybym mu powiedziała wtedy, na balkonie, co naprawdę się stało, że już nie kocham Arka, który teraz cały czas podkochuje się w Kamilii, może Krzysiek nie dałby się złapać w jej sidła. Mądra Polka po szkodzie. 

Z Arkem zakończyłam związek po tej strasznej imprezie, ale nie robiłam z tego wielkiego halo. Może powinnam była. Głupi honor...

– A wczoraj – Marta przerwała moje myśli – Kaśka zobaczyła, jak Kamila uwodzi naszego analityka. Przecież on ma żonę i trzech synów!

W tamtym momencie coś się we mnie zacięło. Nie pękło, ale zacięło i zakłuło. Skoro Kamila nie ma żadnych skrupułów, to czemu ja miałabym je mieć? Czy Lidka jej nie wystarcza? Czy to mało, że odbiła jej Krzyśka? Czy nikt nie powie jej dość, nie pokarze jej miejsca? Czy nikt jej nie zatrzyma, żeby się ocknęła?

Choć współczułam Lidce i wszystkim innym kobietom, które stały się jej ofiarami, to najbardziej denerwowało mnie, że nie potrafiła docenić kogoś takiego jak Krzysiek. Bo przecież nie potrafiła, skoro nadal uwodziła każdego, kto był w zasięgu. Ktoś musi to zakończyć.

Kolejnego dnia odstawiłam się do pracy jak na pokaz mody. Założyłam krótką spódnicę, obcisłą marynarkę i czerwone buty na wysokim obcasie. Kobiety były zszokowane. Mężczyźni kompletnie na mój widok oszaleli.

– Naprawdę, Gocha, nie miałem pojęcia, że z ciebie taka rakieta – powiedział mi mój kolega z sąsiedniego biurka.

Inni też zerkali, prostowali się, wypinali pierś i dosłownie się ślinili. A moje koleżanki z zazdrością i podziwem spoglądały na moje nogi po szyję. Tylko Kamila nie doceniła mojej przemiany. Miała w oczach jakby sztylety i stanęła obok biurka Krzyśka, jakby chciała zaznaczyć, że to jej teren. 

Zauważyłam, że rozmawiają, ale on ciągle spoglądał w moją stronę. Więc zaczęłam odpowiadać mu tymi spojrzeniami. W końcu podszedłam i poprosiłam o folder z nowym logo. 

– Bo jakoś mi się zapodziało... – mrugnęłam niewinnie rzęsami.

Kamila zacisnęła zęby. Nie znosiła, kiedy coś, co już uważała za swoje, znikało. I dobrze, niech wie, czym to pachnie! Wróciłam na swoje miejsce, poruszając biodrami. Lekcje salsy się opłaciły. Niecałą minutę później, Krzysiek już był obok mnie. Jakby mimochodem, dotknęłam jego dłoni, gdy wręczał mi pendrive'a. Delikatnie strzepnęłam niewidoczny kurz z jego marynarki. Następnie założyłam nogę na nogę, przez co moja spódnica uniosła się kilka centymetrów wyżej.

Wówczas przechylił się i szeptem rzekł do mojego ucha:

– Co ty, na miłość boską, wyprawiasz?

– Próbuję doprowadzić Kamilę do istnego szału. Niech poczuje, jak to jest.

– Ale dlaczego moim kosztem? Zaraz to ja dostanę zawału.

Zaczerwieniłam się i nieśmiało poprawiłam spódnicę.

– Zasłużyłeś na to, wiesz? Mówiłeś, że też nie wiesz, czym ona tak pociąga tych facetów. A teraz to ty sam za nią latasz, dosłownie papużki nierozłączki z was, no nie do wiary...

– Wyjaśnijmy coś, to ona za mną. Ja tylko po prostu jestem uprzejmy.

– To może uprzejmie dziś się ze mną umówisz, co? Mam wolne popołudnie i serce. Może być?

Jego szeroki uśmiech stanowił odpowiedź.