Ten chłopak nie miał lekko

Często zastanawiałam się nad tym, że to nie my wybieramy naszych rodziców. Ta refleksja nie opuszczała mnie od czasu, kiedy do naszej rodziny dołączył Michał... Mój syn, Kamil, znał go ze szkoły i kiedyś nawet mu zazdrościł. Michał miał bogatych rodziców, nie musieli oni jak ja harować na dwie zmiany, mieli duże mieszkanie, miał jeszcze starszego brata. Michał, jak większość przyjaciół Kamila, szybko nawiązał ze mną kontakt. To właśnie od niego dowiedziałam się, jak naprawdę wygląda sytuacja w jego rodzinie.

– Tata zawsze ma do mnie pretensje, niezależnie od tematu. Nie zgadza się na to, żebym po szkole średniej poszedł na studia. Uważa, że są mi one zbędne. Twierdzi, że po maturze powinienem zacząć pracować w jego warsztacie – opowiadał Michał. – A ja od zawsze chciałem się dostać na AWF. Marzę o tym, żeby zostać trenerem i pracować z dziećmi. Już teraz angażuję się w pracę w lokalnej świetlicy. Tymczasem mój ojciec tego nie rozumie, uważa to za stracony czas. A ja nie mogę zrozumieć, dlaczego tak bardzo skupia się na pieniądzach...

– Na pewno ma dobre intencje – starałam się niepewnie wziąć w obronę jego tatę, choć nie bardzo mi się to podobało. – Po prostu myśli o szczęściu inaczej...

– No właśnie! I robi wszystko, aby przeforsować swoje zdanie. Bo nie posłuchałem go i chcę pójść na studia, ograniczył mi swobodę w domu. Nie mogę używać komputera więcej niż dwa razy na tydzień i ciągle pyta, kiedy odzyska pieniądze, które wydał na moje utrzymanie.

– A co z twoją mamą?

– Moja mama? – zaśmiał się Michał, chociaż było widać, że chciało mu się płakać. – Ona twierdzi, że jest zbyt zmęczona. Zwykle bierze tabletki na uspokojenie, następnie popija je szklanką whisky i idzie spać. Praktycznie nie ma jej w domu. Kiedy czasami wyjdzie z pokoju, to albo płacze, albo krzyczy i nie można z nią normalnie rozmawiać. Jedyną rzeczą, którą mi powiedziała, było: „Słuchaj taty, on tu jest szefem!”.

Zrozpaczona, opuściłam ręce.

– Myślałeś o rozmowie z wychowawcą lub pedagogiem szkolnym? – zasugerowałam.

– Próbowałem – odpowiedział z westchnieniem Michał. – Nawet odwiedziła mnie w domu pani pedagog, ale nie potrafiła porozumieć się z moim ojcem. On uznaje, że większość nauczycieli to ludzie nieudolni. Po tej rozmowie ojciec krzyczał na mnie, że wychował węża na własnej piersi i że jestem okropnym donosicielem. A ja tylko chciałem pomóc...

– A co z twoim bratem? – szukałam wyjścia.

– Brat robi wszystko, co mu ojciec nakazuje. Dla pieniędzy. Zgadza się z ojcem, ale robi swoje, tylko dyskretnie. Dla mnie to jest tchórzostwo. Nie wiem, jak długo tam jeszcze wytrzymam!

– No to jesteś w tarapatach, kolego – powiedział Kamil, który wszedł do kuchni, aby zaparzyć sobie herbatę. – Może na studiach przeniesiesz się do akademika?

– To nie jest tak łatwe. A ty masz dobrze – nagle odparł Michał.

Kamil zaskoczony obrócił się.

– Co masz na myśli?

– Wszystko! Masz super mamę, jesteś spokojny, nikt na ciebie nie krzyczy...

– Racja – odparł Kamil, wyraźnie zakłopotany i z herbatą w ręku zaszył się w swoim pokoju.

Podałam mu pomocną dłoń

– O mój Boże, co ci się stało? – krzyknęłam przestraszona.

– To nic poważnego, proszę, niech się pani nie niepokoi – Michał, przecierając rękawem bluzy potarganą i może nawet mokrą od łez twarz, odparł. – Tato się na mnie zdenerwował i uderzył mnie. Spakowałem więc kilka rzeczy do plecaka i wyszedłem. Przykro mi, zdaję sobie sprawę, że to problem, ale... czy mógłbym tu zostać, dopóki nie znajdę pracy i jakiegoś miejsca do życia? Albo przynajmniej tylko na dzisiaj...

Zauważyłam, że jest wystraszony, więc przyjęłam go z otwartymi ramionami. „Biedne dziecko” – pomyślałam.

– Możesz tu zostać i nie przejmuj się niczym – powiedziałam.

W tym momencie Kamil w końcu usłyszał, że coś się dzieje w przedpokoju.

– O nie, biłeś się z kimś? – zapytał, widząc Michała i zastygł zaskoczony.

– Tak, z moim ojcem...

Kiedyś zastanawiałam się nad tym, by zadzwonić na policję. Jego tata powinien ponieść konsekwencje za te wszystkie siniaki, które były na twarzy chłopaka! W tamtym momencie jednak myślałam, że może uda mi się porozumieć z jego rodzicami i że Michał będzie mógł wrócić do swojego domu. Niestety, kompletnie się myliłam... Kolejnego dnia, po skończeniu pracy, pełna złych przeczuć, poszłam do domu Michała.

– Niech ten dzieciak sobie idzie! – krzyczał na mnie ojciec chłopca przez domofon, a przechodnie patrzyli na mnie ze zdziwieniem. – Nie chcę go znać, drań! Jest już pełnoletni, nie muszę się nim martwić! Niech tu nie przychodzi, chyba że przyjdzie przeprosić mnie i zapomnieć o tych głupich pomysłach!

Wtedy zdecydowałam, że pomogę temu chłopcu. Ale rodzicom nie odpuściłam!

– Co mam zrobić? – Michał wytrzeszczył oczy.

– Chcę, żebyś został z nami, przynajmniej do momentu, kiedy dostaniesz się na studia. Teraz najważniejsza jest matura, ale musisz też zabezpieczyć swoją przyszłość. A twoi rodzice mają wobec ciebie obowiązki. Złożymy na nich pozew o alimenty!

– Nie potrzebuję wsparcia finansowego od ojca! Wolałbym sam zarabiać podczas studiów.

– Rozumiem, jesteś pełen godności i ambitny, ale to nie jest mądre. Przysługuje ci to. Dopóki jesteś studentem, do 25. roku życia. Ja ci w tym pomogę.

Udało mi się o niego zawalczyć

Wspólnie z pedagogiem szkolnym zdobyłyśmy dla Michała 800 złotych na alimenty, mimo że jego ojciec był zły i zrobił awanturę na sali sądowej. Michał mieszkał z nami aż do matury i przez całe wakacje. Gdy dostał się na studia, pomogłam mu znaleźć pokój u mojej przyjaciółki.

– Dziękuję, bez pani i Kamila na pewno nie poradziłbym sobie z tym wszystkim – powiedział podczas przeprowadzki.

Zabrał ze sobą jedynie mały plecak i pudełko z książkami. Ale wiedziałam, że ten chłopiec da sobie radę. Jego obecność w naszym domu była również prezentem dla Kamila, który pod wpływem kolegi bardzo się zmienił.

– Nie zapomnij o niedzielnych obiadach – przypomniałam Michałowi, gdy stał już przy drzwiach – Musisz się odzywać i relacjonować co u ciebie nowego!

– Nic nie zastąpi domu mamy, co nie, stary? – Kamil rzucił żartem, ale Michał spojrzał na mnie serio i potwierdził:

– Tak, nic nie zastąpi domu mamy...