Wybrałem się tamten weekend do Wojtka na działkę bez przygotowań. Przez całe popołudnie byłem zajęty naprawą roweru. Kiedy zauważyłem, że jest już dość późno, szybko się umyłem, wrzuciłem torbę do samochodu i ruszyłem w drogę. Wyglądałem na zmęczonego – nieogolony, w starych dresowych spodniach. Ale u nas to standard, nikt się nie stroi na nasze spotkania. Tyle razy bawiliśmy się do rana w dresach i skarpetkach.

Zawstydziłem się

Tydzień przed tym, podczas ćwiczeń, upuściłem na stopę ciężarek. W adidasach czułem dyskomfort, więc je zdjąłem i założyłem klapki. Tak, na skarpety. Rozsiadłem się wygodnie na krześle z piwem w ręku i rozmawiałem z Moniką. Niespodziewanie zauważyłem kobietę. Nie znałem jej! W porównaniu do moich koleżanek w luźnych koszulkach i sandałach ta blondynka wyglądała jak postać z innego świata. Instynktownie wyprostowałem się. Szybko też schowałem stopy pod krzesło i to w porę, bo kobieta akurat na mnie spojrzała i obserwowała mnie przez chwilę. W tym momencie z domu wyszedł Wojtek.

– Hej, Łukasz, widzę, że już jesteś! – zawołał, kiedy mnie zobaczył. – Wydaje mi się, że jeszcze nie poznałeś Ali, mojej kuzynki z Krakowa.

Podaliśmy sobie ręce. Ala grzecznie się uśmiechnęła, przeprosiła i poszła w kierunku stołu pełnego przekąsek. Nie miałem zielonego pojęcia, czy jest zamężna, czy ma chłopaka. Ale od pierwszej chwili mi się spodobała i mimo, że nie rozmawialiśmy ze sobą, byłem pewien, że świetnie byśmy się ze sobą dogadali. Byłem na siebie zły, że wyglądam jak niechluj.

– Hej, kto to jest? – zapytałem Wojtka.

Chyba myślał, że mam mu za złe, że zaprosił kogoś spoza naszej grupy i zaczął się tłumaczyć.

– Nie mogłem jej odmówić. Co prawda, spotykamy się raczej na weselach i pogrzebach, ale w czwartek do mnie zadzwoniła i spytała, czy może przenocować u nas, ponieważ musi coś załatwić w Warszawie. W rezultacie, wraz z Kasią zaproponowaliśmy, aby spędziła u nas cały weekend. Liczyłem na to, że odmówi, bo ma męża i dziecko. Wtedy dowiedziałem się, że mąż porzucił ją pół roku temu. W ten weekend to on miał pod opieką córkę, więc Ala z chęcią przyjęła nasze zaproszenie.

Mogłeś dać znać wcześniej. Spójrz, jak ja wyglądam... – wyszeptałem. 

Zagadałem do niej

Podszedłem do samochodu i założyłem adidasy. Nie mogłem zrobić nic więcej. Jestem świadomy, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Dlatego raczej nie miałem szans. Ala nie ruszała się od stołu. Była sama. I znów na mnie patrzyła. Pomyślałem, że nic nie ryzykuję i poszedłem do niej.

– Hej. Podejrzewam, że Wojtek nie poinformował cię, że jego kumple to grupa niewychowanych leni – zacząłem rozmowę. – Chcę ci powiedzieć, że zazwyczaj jesteśmy bardziej kulturalni i lepiej się zachowujemy. Tylko trochę przypominamy plemię Indian z dżungli. Potrzebujemy chwili, żeby zaakceptować obcych.

– Indianie. Jasne, teraz rozumiem – Ala uśmiechnęła się. – Kraków. Rynek. Indianie z Peru... Pamiętasz?

Nie miałem bladego pojęcia, o czym mówi... Ale moment. Jezu. To nie może być prawda!

– Nie żartuj. To ty? Jak mnie rozpoznałaś? Ja... O Boże.

Przypomniałem sobie ten weekend. Ta dziewczyna. Miała wtedy brązowe włosy, ale te oczy... Tak, to te same oczy!

– Mam wyjątkową zdolność zapamiętywania twarzy. Czasem jest to pomocne, ale zdarza się, że bywa to utrapieniem. To dlatego tak intensywnie na ciebie patrzyłam. Nie mogłam sobie przypomnieć, skąd cię znam.

To był szalony czas

Przypomniałem sobie weekend sprzed dwudziestu lat. Wyruszaliśmy z kolegami do Zakopanego. Autobus miał odjechać za dwie godziny, więc postanowiliśmy spacerować po mieście. Na rynku występowała grupa Peruwiańczyków, którzy śpiewali i tańczyli. Dołączyliśmy do nich i trochę potańczyliśmy. Nagle niska brunetka wciągnęła mnie w wir tańca. Po dziesięciu minutach zasugerowała, że moglibyśmy pójść razem na jakąś imprezę. Przytaknąłem. 

– Alicja. Ala. Tak... – odchrząknąłem. – Wiesz, chciałem do ciebie zadzwonić, ale jakoś nie miałem odwagi. A potem zgubiłem kartkę z twoim numerem. Serio...

– Olej to. To było dawno... Ale bawiliśmy się dobrze, musisz przyznać.

Było tak, że Alicja zaciągnęła mnie na jaką imprezę w nieczynnej fabryce. Muzyka grała tak głośno, że aż wibrowało mi w uszach. Ktoś podał mi butelkę wódki, inna osoba papierosa. Alicja zdecydowała, że pójdziemy na zewnątrz. Pocałowaliśmy się. Potem wydarzyło się o wiele więcej. To była pierwsza tak namiętna noc w moim życiu. Nie pamiętam już, jakim cudem wylądowaliśmy w jej mieszkaniu.

– Rodziców nie ma – poinformowała mnie.

Cały weekend spędziliśmy razem. Na koniec odprowadziła mnie na pociąg.

– Zadzwoń – wręczyła mi na peronie kartkę z numerem telefonu.

– Obiecuję! – krzyknąłem, gdy pociąg ruszał.

Nie spotkaliśmy się więcej

Nie rozumiem, czemu nie zadzwoniłem. W tamtym czasie nie miałem dziewczyny. Czy to z powodu strachu? A może rzeczywiście zgubiłem ten kawałek papieru? Zacząłem przypominać sobie ten weekend. Każde z nas pamiętało coś innego. Ja pamiętałem, że wyszliśmy z baru, nie płacąc rachunku. Ona zaś wspominała, że rozbiłem ulubioną karafkę jej taty. Tak nas pochłonęła ta rozmowa, że nie zauważyliśmy, kiedy Wojtek stanął obok nas.

– O, patrzcie. Rozmawiacie, jakbyście się znali od zawsze – wtrącił. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.

– Chyba za dużo wypiliście...

W końcu udało mi się opanować.

– No widzisz, ja i Ala znamy się naprawdę dobrze. Pamiętasz ten weekend, kiedy ja zostałem w Krakowie, a wy pojechaliście do Zakopanego? Zawsze byliście ciekawi, co wtedy robiłem. Spędziłem go z Alicją... Mówiłem wam, że bawiłem się z różnymi osobami, ale to nie była prawda.

Wojtek potrzebował kilka sekund, żeby zrozumieć tę informację.

– Marcin, Janek, Tomek, chodźcie tutaj na moment! – wykrzyknął w końcu. – Czy pamiętacie ten weekend, kiedy Łukasz zniknął nam w Krakowie? I nigdy nie powiedział nam, co tam robił? Wymyślaliśmy najbardziej absurdalne historie. Pamiętam, jak na jednej z imprez powiedziałem, że został uwięziony przez piękną kobietę. On tylko się wtedy głupio uśmiechał. I wiecie co? To była Ala. Moja kuzynka. To właśnie z nią Łukasz spędził tamten czas. Zszokowani?

Wszyscy zaczęli się na nas gapić

Nieprzerwanie przez kilka lat moje zniknięcie stało się tematem do plotek i spekulacji. Nie podzieliłem się z nimi prawdą, ponieważ obawiałem się, że mi nie uwierzą. Nie byłem znany z miłosnych podbojów. Byłem pewny, że będą się ze mnie nabijać.

Marcin patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami. Jego małżonka, Agnieszka, zaczęła nerwowo się śmiać, reszta była cicho. W końcu Janek zdecydował się na komentarz:

– To jest niesamowite. Ale że się spotkaliście, po tylu latach...

– To moja wina – odparła Ala, uśmiechając się. – Nie zapominam twarzy. Rozpoznaję na ulicy koleżanki z podstawówki, stażystów z pracy, którzy pracowali w firmie zaledwie tydzień.

Gdy Łukasz przekroczył próg, od razu zrozumiałam, że nasze drogi się już kiedyś skrzyżowały. Ale to dopiero jego dowcip związany z Indianami sprawił, że przypomniałam sobie o tamtym spotkaniu.

Rozmowa zaczęła toczyć się wokół tematu, jaki to świat jest mały.

Nadal coś nas łączy

Przyjrzałem się Alicji. Wiedziałem, że podobnie jak ja, nie zwraca uwagi na to, co mówią inni. Delikatnie kiwnąłem głową w kierunku werandy. Poszła za mną. Nikt nie zauważył naszej dyskretnej ucieczki.

– Naprawdę czekałam wtedy na telefon od ciebie. Bardzo długo. Przestałam o tobie myśleć dopiero, gdy poznałam tego, który później stał się moim mężem – Alicja na moment zamilkła. – Teraz już byłym mężem – dodała po krótkim wahaniu.

Zastanawiałem się, czy to jest zaproszenie do czegoś więcej?

– Zawsze byłem samotny. Moje najdłuższe związki nie trwały dłużej niż miesiąc. Już się nawet pogodziłem z myślą, że zostanę wiecznym kawalerem. Ale może to jeszcze nie koniec...

Cały weekend spędziliśmy razem. W niedzielę wieczorem wybraliśmy się do lasu. Doszło do pocałunku. Dobrze znałem jej usta.

– Teraz mam twój numer. Nawet jeśli zgubię telefon, wiem gdzie cię znaleźć. Więc lepiej do mnie zadzwoń – powiedziała Ala rano na pożegnanie, grożąc mi palcem.

Byłem pewien, że do niej zadzwonię. Los dał mi kolejną szansę i byłbym największym głupcem, gdybym nie skorzystał z tej okazji.