Prawda mnie zabolała

Kiedy dowiedziałam się, że mój mąż ma romans, to nie uderzyło mnie to tak mocno, jak mogłoby się wydawać. Było to raczej jak postawienie kropki na końcu zdania. Jednak poczułam się urażona jako kobieta. I zawiedziona, bo mąż bezsensownie zaprzeczał, mimo że miałam dowody. A kiedy znalazłam ślady szminki na kołnierzu jego koszuli, moja złość i upokorzenie osiągnęły szczyt.

– Szubrawiec! – krzyknęłam i podarłam koszulę nożyczkami.

Potem powiesiłam jej pozostałości na telewizorze, żeby nie mógł tego przegapić, a ja sama pojechałam spać do przyjaciółki. Następnego dnia już nie zaprzeczał, ale opowiedział mi historię o tym, jak czuł się samotny ze mną, a ona nagle nadała sens jego życiu. Mimo to nie chce mnie tracić i zamierza zakończyć ten związek. W międzyczasie wyjeżdża na szkolenie i ma nadzieję, że gdy wróci, przestanę być tak emocjonalna i będziemy mogli spokojnie porozmawiać.

Przez dwa dni czułam się bardzo zagubiona. „Co teraz?” – zastanawiałam się. Trzeciego dnia zebrałam się na odwagę.

– Myślisz, że będę na ciebie czekać jak oddana Penelopa? Nic bardziej mylnego! – wyrzuciłam ze złości.

Podjęłam decyzję, że zadzwonię do szefa.

– Muszę natychmiast wziąć wolne, z powodu spraw osobistych.

Też mi się coś należy

Znalazłam w internecie elegancki hotel spa przy plaży nieopodal Łeby i zarezerwowałam tam pokój. Czas najwyższy zacząć myśleć o sobie. Kolejny dzień był pełen obowiązków. Potrzebowałam gotówki, więc sprzedałam w lombardzie pierścionek zaręczynowy. Bez żadnych wyrzutów sumienia. Nigdy nie był w moim guście – Czarek wybierał go z moją mamą. „Nareszcie się do czegoś przydał” – pomyślałam. Następnie poszłam do fryzjera i do sklepów po nowe ubrania. Kiedy skończyłam pakować rzeczy, ogarnął mnie niepokój.

„Co ze mną jest nie tak?” – zastanawiałam się, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Wtedy dostrzegłam nową zmarszczkę. „No super, tego mi jeszcze trzeba!” – przestraszyłam się. Nie jakiś tam pojedynczy siwy włos, który można pokryć farbą. Co dalej? Nieistotne. W drogę! Następnego dnia zostawiłam notatkę dla męża: „Wyjechałam na wakacje. Wyłączyłam telefon, nie dzwoń”.

Po dotarciu na miejsce zdecydowałam się na całościowy zestaw usług spa: hydroterapię z wykorzystaniem soli z Morza Martwego, terapię na cellulit, aplikację alg na ciało, a także masaż twarzy i dekoltu, który miał na celu relaksację. Dużo spałam, uczęszczałam na wszystkie zabiegi, korzystałam z basenu, a także spacerowałam. Jedzenie, które serwowano, było naprawdę smaczne. Zjadłam niewłaściwie duże porcje i nie musiałam przy tym słuchać sarkastycznych komentarzy mojego męża.

Kiedyś wieczorem zdecydowałam, że napiję się szampana w hotelowej restauracji. Nie robiło mi różnicy, że robiłam to w samotności. Zauważyłam przystojnego mężczyznę, który był mniej więcej w moim wieku i siedział sam przy stoliku obok. Odwzajemnił mój uśmiech. „Jest bardzo elegancki – pomyślałam, oceniając jego lnianą marynarkę. – Zastanawiam się, kto mu wszystko prasuje”. Nie odpowiedziałam na jego uśmiech.

Ciągle na niego wpadałam

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, aby zobaczyć, jak słońce wschodzi nad morzem. Spokojnie przechadzałam się po plaży. Do mojej dyspozycji było dostępnych kilkanaście składanych leżaków z logo hotelu. Chciałam już usiąść na najbliższym, ale silny podmuch wiatru przewrócił i złożył leżak. Próbowałam sobie z nim poradzić.

– Zaraz pani pomogę – usłyszałam.

Obok mnie stał gość z hotelu. Również postanowił podziwiać wschód słońca. Wyglądał świetnie. Ta sytuacja ewidentnie go rozbawiła.

– Dzięki, dam radę – wymamrotałam trochę nieuprzejmie.

– Skoro tak, to nie będę przeszkadzał – odrzekł i odszedł.

Zlekceważyłam jego „dzień dobry” podczas śniadania. Ale spotkałam go zaraz po wyjściu na plażę. Miałam ze sobą przewodnik po okolicy, bo planowałam odwiedzić pobliską latarnię morską i skansen.

– Zauważyłem, że znowu pomyśleliśmy o tym samym – powiedział. – Również idę w kierunku latarni. Mam ze sobą lornetkę. Skoro zmierzamy w to samo miejsce, może zechciałaby pani iść ze mną? Proszę, nie patrzyć już na mnie tak nieufnie! Szanuję kobiety – dodał na zakończenie, widząc moją nieco zniechęconą postawę. – Nie potrzebowała pani mojej pomocy, więc to zrozumiałem – uśmiechnął się ujmująco.

Nasz spacer był naprawdę fajny. Praktycznie nie rozmawialiśmy...

– Cieszyłam się z naszej ciszy – rzekłam, gdy szliśmy z powrotem.

– Racja. Od dawna nie cieszyłem się tak przyjemną ciszą z żadną damą.

– Czyli pan uważa, że kobiety muszą cały czas coś mówić?

– To pani tak stwierdziła.

Zauważyłam wtedy grupę ludzi, którzy na koniach przemieszczali się po plaży.

To naprawdę piękny widok!

– Pani też jeździ konno?

– Absolutnie nie! Nawet bałabym się podejść do tak dużego zwierzęcia!

– A może jednak? Niedaleko nas jest stajnia. Co pani na to? Możemy spędzić trochę czasu w ciszy.

Zdałam sobie sprawę, że moje obawy zaczynają się ulatniać. Od zawsze marzyłam o tym, aby nauczyć się jeździć konno. 

– Czemu by nie – powiedziałam. – Przynajmniej spróbuję.

Świetnie spędzało nam się czas razem

Od dawna nie czułam takiego szczęścia. Następnego dnia, po dwóch godzinach przyzwyczajania mnie do siodła, wybraliśmy się na naszą pierwszą, bardzo spokojną wycieczkę na koniu po plaży. Paweł okazał się doskonałym nauczycielem. Kiedy był na studiach, pracował jako instruktor jazdy konnej.

– To jest niesamowite – wyznałam z radością.

– Czyż nie? To jedna z najlepszych chwil w moim życiu.

– Oczywiście, nie licząc tańca, muzyki, jedzenia i seksu – powiedziałam prowokująco, po czym ugryzłam się w język.

– Masz rację, ale dlaczego seks jest na końcu twojej listy?

Zignorowałam to pytanie, udając, że go nie słyszałam. Następnego dnia zabrał mnie do klubu w Łebie. Było naprawdę miło. Jego ciało było tak blisko. Wyczuwałam aromat dobrej wody po goleniu. Też trochę wypiliśmy. Nie sprzeciwiłam się, kiedy w taksówce dotknął mojej dłoni. „Czy to nie dzieje się zbyt szybko?” – zastanawiałam się. Ale kiedy odprowadził mnie do drzwi, zamiast grzecznie pożegnać się, zaproponowałam:

– Może wejdziesz na drinka?

Nasza miłość była niesamowita. To było najbardziej intensywne i szczęśliwe doświadczenie w moim życiu. Czułam się, jakbym po długim okresie drzemki znowu zaczęła żyć. Pewnego poranka obudziłam się późno, przyjemnie zmęczona. Paweł już odszedł, ale zostawił mi notatkę: „Nie chciałem cię budzić. Spotkamy się na lunchu”. Podeszłam do lustra, spodziewając się zobaczyć średnio wiekową damę z rozmazanym makijażem. Ale zaskoczenie! Wyglądałam młodo i świeżo. I nie miałam poczucia winy!

Dzięki niemu stałam się szczęśliwsza

Trwało to do końca wakacji. Każdego dnia, po moich zabiegach upiększających, jeździliśmy na koniach. Na obiady wybieraliśmy się do Łeby i na plaży degustowaliśmy wino. Nocne chwile były pełne czułości, ale zdecydowanie zbyt krótkie. Czasami zastanawiałam się, skoro tak świetnie się nam układa, to dlaczego nie mogłoby to potrwać dłużej.

Później jednak zdałam sobie sprawę, że właśnie dlatego. Poza tym przecież ja mam swoje życie, on – swoje. Nie rozmawiał ze mną na ten temat. Nie pytał mnie o nic. Kiedyś próbowałam delikatnie zasugerować coś na temat mojej sytuacji, ale szybko zmienił temat. Cieszyłam się każdą chwilą. Ostatniej nocy rozmawialiśmy na temat naszych marzeń, które się nie spełniły. Nasza dyskusja nie doprowadziła do żadnych konkretnych wniosków. Po śniadaniu pomógł mi znieść walizki do taksówki.

– Zosiu, obiecaj mi, że od teraz będziesz częściej robić to co chcesz, i że nie poddasz się. Bez względu na to co tam na ciebie czeka, dasz sobie radę – powiedział.

– Przysięgam.

Od tamtej pory staram się wprowadzać w życie to zobowiązanie. Postanowiłam, że będę od tej pory szczęśliwa.