Musiałam zmierzyć się z przeszłością

W eleganckiej kopercie, wykonanej z papieru czerpanego, znalazłam niewielką karteczkę z jednym słowem: „Pamiętasz?”, a także dołączone do niej zdjęcie… Kiedyś miałam dokładnie takie samo, ale w gniewie je zniszczyłam. Rok 1982 tkwił we mnie niczym ostra drzazga! Lepiej było to zostawić w spokoju, bo serce bolało okropnie. Dlatego schowałam to zdjęcie do szuflady z zamiarem, że wyrzucę je jak tylko emocje opadną.

Sama siebie okłamywałam; chciałam po prostu jeszcze raz przyjrzeć się moim dwóm najlepszym przyjaciółkom, ich partnerom, z którymi miałam romans, i sobie – młodej, zaciekawionej otaczającym światem, przekonanej, że wszystko jest do zrobienia, trzeba tylko chcieć! Tak, naprawdę wierzyłam w to... Ale wtedy miałam tylko dwadzieścia lat!

Przechadzam się po mieszkaniu, niczego nie jestem w stanie zrobić, zaczynam gotować obiad, ale zostawiam kartofle, gaszę palnik pod wodą na kawę i chwytam torbę z zamiarem wyjścia na zakupy z myślą, że trochę się przewietrzę. Później jednak siadam na krzesełku w przedpokoju, bo nagle nie mam ochoty nigdzie wyjść. Krążę wokół komody jak pszczoła wokół koniczyny.

Wiem, że prędzej czy później wezmę to zdjęcie, nałożę okulary i ze łzami w oczach (bo nie da się nie zapłakać!), zacznę przypominać sobie dawne czasy... Będę to robić powoli, z niechęcią, centymetr po centymetrze, aż dotrę do mety. No cóż, wygląda na to, że nadszedł taki czas, którego nie da się ominąć!

Ale dopiero kolejnego dnia, kiedy zapada wieczór, nie daję dłużej rady. Włączam światło i kładę przed sobą białą kopertę. Nie ma informacji, kto jest nadawcą, ale ja wiem, kto mi to wysłał. Z naszej dawnej paczki, w skład której wchodziło pięć osób, żyją zaledwie dwie osoby: Kryśka i ja. Tak więc odpowiedź na tę zagadkę jest oczywista. Ale skąd ona znała mój aktualny adres?!

Chciałam jej odbić Roberta

Luśka, z bujnymi, czarnymi kręconymi włosami, przytula się do silnego Tomka. Chłopak mocno ją obejmuje, jakby była jego własnością. Luśka ma zamknięte oczy. Pamiętam, że tego dnia sporo wypiła, na pewno szumiało jej w głowie! Zawsze miała słabość do alkoholu, wszelkie spotkania bez wódki czy wina były dla niej zbyt nudne. Potrzebowała szybko się napić, aby pokonać nieśmiałość i kompleksy. Ale przede wszystkim, starała się być na równi z Tomkiem, bo on miał mocny łeb i mógł wypić całe wiadro mocnej gorzałki, zanim ktokolwiek zorientował się, że w ogóle coś pił.

Na własnym ślubie ledwo wytrzymała do północy! Z Tomkiem wykorzystaliśmy okazję, kiedy leżała bez ruchu i uprawialiśmy seks tuż obok niej. Wśród stosu płaszczy i kurtek gości, nie mogąc powstrzymać naszej namiętności i nie zważając na konsekwencje. Później Tomek żartował, że z druhną to przecież nie grzech! Ja również śmiałam się, choć we mnie tliło się tylko rozgoryczenie, że ta, którą uważałam za gorszą i mniej inteligentną, już bierze ślub, a ja wciąż pozostaję sama.

„No taka Luśka – nawet z lekkim zezem, ale trzeba przyznać, że tego nie widać, bo jej długie rzęsy zasłaniają wszystko... Więc nawet taka zezowata Luśka będzie miała swojego męża i swój dom, będzie dumna z obrączki i udawała, że jest ważna! Żadna starsza kobieta już nie zapyta jej: masz już chłopaka? Lata mijają, a ty ciągle jesteś sama, dlaczego tak ci nie idzie w miłości?”.

Rozumiałam, że nasze relacje nigdy nie wrócą do tego, co było, bo nie potrafię zapomnieć Luśce, że mnie w czymś przewyższyła. To było dla mnie nie do przyjęcia. Przyznam, zazdrościłam jej wszystkiego! Nawet najmniejszy triumf kogoś innego sprawiał, że moje palce stawały się drętwe, brakowało mi powietrza, pociłam się i czułam, jak mój żołądek wędruje do gardła. Moja zazdrość była dla mnie odczuwalna fizycznie, ale to nie było najgorsze, bo psychiczne ból był o wiele silniejszy: miałam wrażenie, że mój świat się rozpada.

Nie mogłam się skupić na niczym, nie byłam zdolna do żadnej roboty, wszystko mi wypadało z rąk, miewałam bezsenne noce, a kiedy w końcu ucięłam sobie głęboką drzemkę, natychmiast budziła mnie refleksja, że ktoś był w czymś lepszy niż ja! Musiałam go prześcignąć, choć na innej płaszczyźnie, dopiero wtedy zyskiwałam odrobinę psychicznego spokoju!

Jej mąż był następny

Nie mam pojęcia, czy Luśka znała prawdę o moich relacjach z jej ukochanym mężem. Nawet kiedy była już rzadko trzeźwa, nie dała mi najmniejszych oznak, że ma do mnie jakiekolwiek pretensje. To Krystyna zrobiła mi wielki szum. Na zdjęciach wydaje się być bardzo delikatną, serdeczną i przyjacielską osobą, ale to tylko pozory. Kiedy była zła, była zdolna do wszystkiego. 

Była nieco puszystą blondynką z brązowymi, skośnymi oczami i czarującym uśmiechem. Przypominała swoją ciotkę z tą fryzurą upiętą na „bombkę”, ale to był ówczesny trend. Kryśka rządziła swoim Robertem i krótko go trzymała, ale on i tak ją oszukiwał na każdym kroku, zdradzając na lewo i prawo. Na tym zdjęciu widać, jak zerka na moje udo... Wtedy jeszcze między nami nic nie było.

Dopiero później, po ich oficjalnych zaręczynach. Robert podarował Kryśce złoty pierścionek z dużym szafirem. To mnie rozzłościło, więc musiałam sobie jakoś dodać wartości. Z Robertem nie było to trudne, nie przepuszczał żadnej, mimo że wyglądał śmiesznie z tymi wąsami i ostrym jeżem na głowie, układanym na cukier. Dziewczyny go uwielbiały, podobał się, mówiło się, że ma „bajer”, i to było prawda. Ja również się w nim zakochałam, nawet próbowałam go Krystynie zabrać...

Tuż po weselu wyjechali na Śląsk, ale przed tym Krystyna mnie zwyzywała za Luśkę. Prawie mnie za to zabiła, kiedy się dowiedziała, że byłam także z jej Robercikiem. Przestała się do mnie odzywać. Dochodziły do mnie plotki na ich temat; podobno Robert robił karierę i stał się prawdziwą grubą rybą. Kryśka jeździła do Paryża po sukienki, stała się z niej prawdziwa dama, do której bez kija nie podchodź. 

Kiedyś nawet zobaczyłam ją w telewizji, podczas transmisji z sylwestrowego balu; nadal była nieco puszysta i miała bujne blond włosy, natychmiast ją rozpoznałam. Przez całą noc nie dawała mi wtedy spokoju zgaga, nic nie przynosiło ulgi, ponieważ moja zazdrość wtedy tak dawała o sobie znać: poprzez nadmiar kwasu i refluks. Naprawdę cierpiałam. Wtedy już nie było Luśki...

Pogubiła się w alkoholu do tego stopnia, że straciła życie. Mimo że ten jej chłopak, Tomek, starał się ją wydobyć z tego piekła. Zorganizował nawet dla niej prywatne leczenie odwykowe, ale to nie przyniosło skutku. Na szczęście nie mieli dzieci, bo Luśka – jak się mówiło – miała problemy z zajściem w ciążę. Na koniec wszyscy odwrócili się od niej. Ja również.

Kilka razy przyszła po pieniądze na alkohol. Odmawiałam, więc przestała przychodzić. Na jej pogrzebie pojawiło się tylko kilka osób, w tym ja i Kryśka. Ale nie zbliżyłyśmy się do siebie. Żadna z nas nie miała na to chęci.

Kryśka wciąż wyglądała na zadbaną i była świetnie ubrana. Jej mąż ponownie wspinał się po drabinie sukcesu. Gdyby nie niespodziewany zawał, może znowu stałby się ważny. Ludzie mówili, że zdążył jeszcze zapewnić swojej żonie Krysi i ich dzieciom – dwóm córkom – stabilność finansową. Obydwie robiły karierę w mediach. Wyłączałam telewizję, kiedy pojawiały się na ekranie!

Zrobiłam to wszystko przez zazdrość

Wyglądałam lepiej niż moje dawne koleżanki, była ze mnie chuda, atrakcyjna i utalentowana dziewczyna. Na tej fotografii prezentuję się najkorzystniej, można zauważyć, że moja fryzura i strój są najbardziej dopracowane. Zajmuję centralne miejsce, ale to one mają przy sobie chłopaków, a ja jestem osamotniona... Można zauważyć delikatny uśmiech na mojej twarzy, ale od razu widać, że nie jestem szczęśliwa.

Niby czemu miałabym być? Że jestem jak piąte koło u wozu, że zawsze rodzi się kłopot, kto ma mnie odprowadzić do domu po imprezie? W tamtych czasach komunikacja miejska była straszna, miasto było słabo oświetlone, taksówki nie jeździły zbyt często, a o telefonach komórkowych nikt jeszcze nie słyszał, więc samotna dziewczyna w środku nocy na ulicy mogła czuć się nieswojo. Ale zawsze było tak samo.

– Alka, daj sobie na wstrzymanie, odprowadzimy cię – mówili. – Nie ma problemu.

A potem obściskiwali się po kątach, chłopaki się upijali lub uciekali po cichu, a ja zostawałam zupełnie sama. Okropnie przestraszona przemierzałam opustoszałe uliczki i obiecywałam sobie, że to już ostatni raz... W domu łzy leciały mi po policzkach, a moja mama zastanawiała się: „Jak mogli cię zostawić samą? Mówisz, że to twoje przyjaciółeczki, a jakie okropne!". Dolewała tym samym oliwy do ognia!

Kiedyś przypadkowo usłyszałam, jak moja mama żali się sąsiadce.

– Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego nie ma szczęścia w miłości – narzekała. – W końcu jest ładna, babka do tańca i różańca, a nikt nie wydaje się być zainteresowany... Coraz starsza się robi, inne dziewczyny już dawno wyszły za mąż, a ona ciągle stara panna! Może znasz jakiegoś wolnego kawalera? Tylko nie alkoholika!

W tych czasach, w których dorastałam, najbardziej liczyło się to, czy dziewczyna ma kawalera. Bez znaczenia były nawet studia, dobra robota czy inne umiejętności – to, czy ma się partnera na stałe, decydowało o wartości kobiety. Najlepiej męża. Wszystkie te rozmowy i plotki zaczęły irytować mnie do tego stopnia, że czułam złość do wszystkich dziewczyn, którym wychodziło w miłości. Stawałam się złośliwa jak osa, a największą radość sprawiało mi słuchanie o problemach innych par. To było jak miód na moje serce! To spowodowało, że przespałam się zarówno z Tomkiem, jak i z Robercikiem. Wszystko po to, aby się zemścić!

Gdybym przynajmniej czerpała z tego radość, ale nic podobnego! Obydwoje pragnęli szybko, bez zobowiązań, bez niepotrzebnych rozmów. Robercik martwił się tylko o jedno: żebym nie zaszła w ciążę. To ja miałam być ostrożna.

– Pamiętaj, nie oczekuj ode mnie niczego. Dla mnie istnieje tylko Krystyna!

Tak mówił, a w międzyczasie zdejmował ubranie. Od jego fałszu miałam mdłości. Przyszło mi do głowy, że mieć dziecko z takim oszustem, to ostatnia rzecz, której bym oczekiwała w moim życiu. A jednak, nasz syn ma teraz ponad czterdzieści lat. Ma moje nazwisko, swojego biologicznego ojca nigdy nie spotkał, mimo że oboje, Robert i Krystyna, wsparli nas finansowo. Ale postawili jeden warunek: ani ja, ani Witek nie doświadczymy ubóstwa, póki nikt nie odkryje naszej tajemnicy. Wszyscy dotrzymaliśmy słowa!

Z nikim więcej już się nie związałam. Mój syn stał się dla mnie całym światem. W tamtym czasie samotne wychowywanie dziecka nie było proste, ale ja poradziłam sobie doskonale. Teraz mam wnuki, super synową i najwspanialsze dziecko na świecie. Nic mi więcej do szczęścia nie jest potrzebne!

Nagle mnie potrzebowała

W tym liście ze zdjęciem, znalazłam karteczkę z numerem telefonu i jednym zdaniem: „Błagam Cię, Alicjo, zadzwoń, to sprawa życia i śmierci!". Nie zadzwoniłam, bo po co miałabym to robić? Nie odczuwałam wobec niej żadnych zobowiązań. Poza tym, coś mi mówiło, że to nie wróży niczego dobrego...

Jednak Kryśka nie dała za wygraną. Przyjechała ze swoich rodzinnych stron, Śląska, i natychmiast, na progu, wyjaśniła swoje intencje. Wciąż prezentowała się dobrze, wytwornie i młodziej niż ja, co mnie zirytowało. Lecz kiedy zaczęła płakać, a cały jej makijaż zaczął się zmywać, zauważyłam, jak bardzo jest zmarszczona i stara.

– Szukamy dawcy szpiku – wyznała. – Moja wnuczka jest chora... Potrzebna jest pomoc, jak najszybciej... Lekarze powiedzieli, że to może być ktoś z bliskiej rodziny, więc pomyślałam o was. Nie możesz odmówić... Czy powiesz swojemu synowi, jaka jest sytuacja? Może on, a może jego dzieci? Wiem, że ma ich dwoje!

– Czy ty oszalałaś? On nie wie, kim był jego ojciec! Kazaliście mi to przed nim ukryć, boście się bali. Teraz jak trwoga, to do boga? Nie ma mowy!

Powiedziałam, żeby się wynosiła, praktycznie wyrzuciłam ją z domu. Kiedy drzwi były już zamknięte, ona krzyknęła:

– Zapamiętaj, czasami to działa w strony! Chcąc nie chcąc, jesteśmy rodziną, wy też możecie nas kiedyś potrzebować! Będziesz tego żałować!

„To wyraźny szantaż – zastanawiam się. – Jak mogła po tylu latach wrócić z taką ofertą... Nie bierze pod uwagę nikogo innego, tylko siebie! Przez ponad czterdzieści lat nic o niej nie słyszałam, a teraz nagle się odzywa, kiedy ma problemy. Ja bym tak nie potrafiła!”.

Lecz natychmiast pojawia się myśl: „Czy na pewno byś nie potrafiła? Czy jesteś tego pewna?”. Oczywiście, że bym potrafiła. Powędrowałabym nawet do samego piekła, jeśli byłoby to konieczne. Nic innego by nie miało znaczenia... Więc co powinnam zrobić?