Nie mogę się doczekać!

Już za chwile odbędzie się nasz ślub i wesele. Czuję radość i strach równocześnie. Kocham Sebastiana na zabój, a od czasu, kiedy podjęliśmy decyzje o ślubie, nasze życie to jeden wielki rollercoaster. Przyjęcie weselne planujemy na co najmniej dwieście osób, ponieważ każde z nas ma dużą rodzinę i trudno kogoś pominąć. Dodatkowo jesteśmy jedynakami, więc nasi rodzice chcą, żeby wszystko wyszło idealnie! Ileż to wymaga organizacji, załatwiania!

Wszystko zaplanowałam, tak jak sobie wymarzyłam. Nie pozwoliłam się nikomu wtrącać. Nikt mi nie będzie dyktował, jak długi powinien być mój welon, czy tłumaczył, że w październiku ciężko dostać irysy. To mój ślub i będzie taki, jak chcę! Tylko w jednej kwestii zdecydowałam się ustąpić Sebastianowi. Bardzo chciał, aby jego ulubiony kuzyn był świadkiem na ślubie. No i przez to, musiałam zmienić swoje plany.

Lucuś jest niskim mężczyzną. Z kolei Maja ma ponad metr osiemdziesiąt. Dlatego zdecydowałam się poprosić na świadkową moją kuzynkę. Naprawdę nie chciałam, aby w tym, najważniejszym dla mnie dniu, świadkowie wyglądali na śmiesznych i niedobranych. Jednak to Maja miała być dla mnie najważniejszym gościem na weselu.

Była dla mnie bardzo ważna

Podczas studiów byłyśmy nierozłączone. Tak często wspierałyśmy się w trudnych chwilach, że czasem patrzyłam na nią jak na siostrę, której zawsze mi brakowało. Później, jak to zwykle bywa, każda z nas poszła swoją drogą. Ja wróciłam do miasta, w którym się wychowałam, do mojego przyszłego męża, ona zaś została tam, gdzie studiowałyśmy. Mimo to, za każdym razem, kiedy wybierałam się na dłuższe zakupy do Krakowa, spotykałyśmy się na kawę i plotki. Ze względu na całe to zamieszanie związane z przygotowaniami do ślubu, nie widziałyśmy się od dawna. Teraz był idealna okazja, żeby nadrobić stracony czas.

Zamierzałam osobiście wręczyć jej zaproszenie, ale musiałam odwiedzić tylu innych krewnych, że po prostu zabrakło mi czasu. Zdecydowałam się więc wysłać je pocztą, ale żeby nie wyglądało to nazbyt formalnie, kazałam obok imienia i nazwiska, dorysować jamniczka. Identycznego jak jej pies Toffi. Nie byłam pewna, czy nadal jest z tym swoim artystą, więc zamiast konkretnego imienia, użyłam zwrotu: „z osobą towarzyszącą”.

Niespodziewanie, miesiąc przed moim ślubem, dostałam od niej wiadomość, że niestety nie będzie mogła przyjechać! Że jest jej przykro, życzy mi wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, ale nie jest w stanie się pojawić. Nie wyjaśniła dlaczego. Napisała jedynie, że wystąpiły obiektywne trudności... Co może się wydarzyć, aby nie towarzyszyć swojej przyjaciółce podczas najważniejszego dnia w jej życiu?! Po przeczytaniu listu płakałam pół dnia.

– Nie przejmuj się tak, Różyczko – starał się mnie uspokoić Sebastian. – W końcu nie jesteście już tak blisko, jak dawniej.

– Obiecałyśmy sobie, że będziemy świadkowymi na swoich ślubach... Może to jest powód, może się na mnie obraziła?

Po prostu mnie olała

Dzwoniłam, aby ją przekonać, żeby jednak przyszła na mój ślub. Minęło sporo czasu, zanim odebrała. Czułam się, jakbym się jej narzucała. Na moje pytania odpowiadała półsłówkami, unikała odpowiedzi i była jakaś taka chłodna. Tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że poczuła się dotknięta, więc zaczęłam jej tłumaczyć, dlaczego nie poprosiłam jej o bycie świadkową i wysłałam zaproszenie pocztą.

– Daj spokój Róża, to nie ma znaczenia – przerwała mi. – Nie dam rady przyjechać, bo muszę pracować.

– Pracujesz w weekend? To kompletnie rujnuje nasze plany, Majeczko. Odtąd nic nie będzie już takie jak dawniej. Nie tak to sobie wyobrażałam!

– Przykro mi, ale nic na to nie poradzę.

– Przyjedź, zobaczysz, że będzie wspaniale! – namawiałam. – No, proszę cię...

– Nie mogę być na twoim ślubie, rozumiesz? Do zobaczenia – i się rozłączyła!

Czułam się zawiedziona i zła. Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Znamy się od lat.

Tydzień później, będąc w Krakowie, natknęłam się w galerii handlowej na koleżankę ze studiów, które opowiedziała mi, że Majka zobaczyła swojego chłopaka z... innym mężczyzną w łóżku! Podobno ciężko to zniosła. Cierpiała na depresje. Nawet leczyła się w specjalistycznym ośrodku. Nagle wszystko stało się oczywiste. Tylko… Przecież mogła mi to otwarcie powiedzieć, zamiast wmawiać mi, że jest w pracy! Naprawdę, jest mi smutno, że wolała skłamać, niż mi zaufać!