Nie potrafiłem się odezwać

Pochodzę z małej miejscowości i jestem synem sprzątaczki i stolarza. Choć nie wstydzę się tego, skąd pochodzę, to mój brak odwagi nie jest powodem do dumy.

– Spójrzcie, jak tu znowu jest brudno – powiedział zdenerwowany Alek, wskazując na swoje biurko. – Mój kubek jest jak zawsze niedomyty. Ona chyba się tak do kościółka śpieszy, zamiast porządnie tu posprzątać.

– A może pani Henia jest niedowidząca – dodał Benio, jego najlepszy przyjaciel. Razem pracowali w naszej firmie jako tzw. zespół kreatywny. – Może powinniśmy zrobić zrzutkę i kupić jej okulary?

I obaj gruchnęli złośliwym śmiechem. Niektórych w biurze też rozbawił ten żart. A reszta potulnie milczała. Ja zresztą też. Chociaż powinienem przecież pokazać tym durniom, co myślę o obrażaniu pani Heni, która trzy razy w tygodniu dbała o porządek w naszym biurze. Powinienem to zrobić. Ale zabrakło mi odwagi. Ciągle bałem się im przeciwstawić. I byłem wściekły na siebie za to tchórzostwo.

W firmie byłem zatrudniony od pół roku. Niewiele zarabiałem i przede wszystkim skupiałem się na zdobywaniu doświadczenia. Mimo to uważałem się za farciarza. Strach przed utratą zatrudnienia był ogromny. Doskonale wiedziałem, że wówczas pozostałoby mi tylko wrócić na wieś. Właśnie dlatego starałem się nie rzucać w oczy, chociaż uwagi Kuby i Benia dotykały mnie osobiście...

Małgosia była u nas dyrektorką artystyczną. Od razu się zaprzyjaźniliśmy. Była szczęśliwą żoną i matką rocznego dziecka. Zawsze pełna pozytywnej energii. Nieustannie motywowała nas do twórczych działań. Wszyscy w agencji ją lubili. Pewnego dnia, kiedy zostaliśmy w biurze do późna i przyszła pani Henia, Małgosia powiedziała:

– Rafałku, rusz się. Trochę ćwiczeń nam nie zaszkodzi. Zbierzmy kubki ze wszystkich biurek, a potem zaniesiemy je do zlewu!

Jedynie ona stanęła w jej obronie

Kolejnego dnia, Alek ponownie pojawił się w kuchni. Ostentacyjnie podniósł do góry kubek, a potem oznajmił ze sztucznie poważną miną:

– Benio, kolego mój. Czy zebrałeś już drobne na zakup okularów dla uroczej pani Heni?

– Oczywiście, szanowny Alku. Obawiam się jednak, że raczej zaniosła je do kościoła, a nie do okulisty.

– Może zamówiła mszę, w intencji odzyskania wzroku. Nic jednak nie wskazuje, żeby Bóg jej wysłuchał. No i cóż… Nie nosiło się teczki, to teraz trzeba zbierać kubeczki.

I jak to zwykle bywało, byli zachwyceni swoimi żartami. Tym razem jednak napotkali nieprzewidziany opór.

– Alek, zdaje się, że ty masz jakiś problem. Z mózgiem – stwierdziła Małgosia.

– Ale... o co ci biega? – zapytał zdezorientowany, udając niewinnego.

– Raczej, o co tobie biega. Bo wydaje mi się, że próbujesz tu leczyć swoje kompleksy. Rozumiem, że twoja matka pewnie też jest sprzątaczką i to cię boli. No tak, znany, wielokrotnie nagradzany copywriter i taka zwyczajna matka.

– Może ty pochwal się swoją!

– Bardzo chętnie was przedstawię – odpowiedziała Gosia. – Jest znanym profesorem psychiatrii w pobliskim szpitalu. Trudno się do niej dostać, ale mogę cię zareklamować, jako szczególnie ciekawy przypadek. Już z samej ciekawości, powinna przyjąć cię poza kolejką.

– To chyba ty potrzebujesz pomocy psychiatry. Skąd ty w ogóle jesteś?! – Benio wstał, aby bronić swojego przyjaciela.

– Stąd. Ty natomiast chyba jesteś z głębokiej prowincji, bo zachowujesz się, jakbyś dopiero co przyjechał do miasta – Gosia patrzyła na niego z niechęcią.

– Daj nam spokój. Chodźmy, Benio, nie ma sensu rozmawiać z tą wariatką.

Odeszli z firmy, bo uznali nas za „wieśniaków”

Reakcja Małgosi zaskoczyła wszystkich. Do tej pory w biurze była kojarzona jako sympatyczna, spokojna i uprzejma dziewczyna. Jednak w obronie pani Heni, rzuciła się na Alka i Benia niczym lwica. Jak później przyznała, nie jest w stanie milczeć, gdy ktoś leczy swoje kompleksy kosztem innych.

Wydaje się, że powiedziała to, co większość z nas czuła, bo dwa tygodnie później, gdy była na zwolnieniu, Alek próbował ponownie zażartować ze sprzątaczki, ale ktoś natychmiast go uciszył, co zresztą spotkało się z powszechnym uznaniem. Gdy wróciła po zwolnieniu do pracy, opowiedziałem jej tę historię.

A potem powiedziałem:

– Bardzo ci dziękuję za to, co zrobiłaś. Moja mama również pracuje jako sprzątaczka. Kiedyś też chciałem stanąć w obronie pani Heni, ale... po prostu się bałem.

– Rozumiem to. Kiedy mamy do czynienia z takimi chamami jak Benio i Alek, to faktycznie lepiej unikać konfliktów. Ale ja po prostu musiałam to zrobić. Czuję, że jestem to winna mojej mamie.

– Czyli ona nie jest wykładowcą psychiatrii, ale sprzątaczką?!

– Tak, jest wykładowcą. Nauczyła mnie, że nigdy nie powinniśmy wyśmiewać się z osób, które zarabiają mniej, mają niższe wykształcenie czy są starsze. Bo to pokazuje, jakimi naprawdę jesteśmy ludźmi. I na pewno by mi nie wybaczyła, gdybym wtedy siedziała cicho.

Od tamtej chwili nikt już nie robił sobie żartów z pani Heni. Zresztą Alek i Benio szybko od nas odeszli. Po jakimś czasie dotarły do nas plotki, że odeszli do nowej firmy, bo u nas było za mało elegancko. Cóż, niektórzy nigdy nie pozbędą się swoich kompleksów. I będą je leczyć kosztem innych.