Kiedy powiedziałam przyjaciółce, że chcę spotkać się z Frankiem, moją sympatią z Internetu, bardzo się zdenerwowała. Powiedziała mi, że jestem naprawdę naiwna, brakuje mi wyobraźni i na pewno będę żałować. Dodała, że przecież w sieci nie brakuje zboczeńców i oszustów. 

– Daj spokój. Franek to żaden oszust czy zboczeniec. Wierzę mu. Jest naprawdę wyjątkowy – próbowałam ją przekonać.

– Jak każdy mężczyzna – odparła Patrycja z irytacją.

Nie zamierzałam nikogo słuchać

Franek okazał się być dokładnie taki, jakiego go sobie wyobrażałam. Był mądry, kulturalny i miły. Naprawdę przypadliśmy sobie do gustu. Zaczęliśmy spotykać się niemal codziennie. Już po kilku tygodniach niewinnych spotkań wiedzieliśmy, że chcemy czegoś więcej...

– Moi znajomi byli bardzo zadowoleni z pobytu w leśniczówce. Może też tam pojedziemy?  – zaproponował Franek.

Od razu się zgodziłam. Leśniczówka, w której mieliśmy się zatrzymać, znajdowała się w samym sercu puszczy. Wokół nie było żywej duszy. Wyjątkiem były jedynie zwierzęta i ptaki. Cały dom był dla nas. Tego wieczoru zrozumieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Kochaliśmy się przez całą noc. Byłam naprawdę szczęśliwa. Czułam, że spotkałam mężczyznę swojego życia. Kolejnego dnia postanowiliśmy się przejść. Wiedziałam, że nawet na leśnej polanie można zaznać dużo przyjemności...

– Popatrz, jak dużo tutaj grzybów! – Franek nie mógł ukryć swojego entuzjazmu. – Nie ma lepszego grzybiarza niż ja – pochwalił się, gromadząc w podwiniętym kawałku swojej koszulki piękne egzemplarze.

– Świetnie. Będziemy mieli pyszny obiad – powiedziałam.

Przygotowałam tradycyjne grzyby w śmietanie, pięknie udekorowałam stół. Franek pojechał do sklepu po wino. Czekając na nie, podjadałam to, co ugotowałam. 

Ależ się za tobą stęskniłam – powiedziałam, kiedy tylko pojawił się w drzwiach.

Od razu wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Kolejny raz zapomnieliśmy o bożym świecie. Nie zjedliśmy nawet kolacji. Kiedy na chwilę przestaliśmy się całować, Franek otworzył wino. 

– Jesteś taka piękna – szepnął mi do ucha.

Nagle źle się poczułam

Miałam straszne mdłości. Nic nie powiedziałam Frankowi, ponieważ nie chciałam psuć nastroju. W pewnym momencie jednak brzuch zaczął boleć mnie tak bardzo, że zemdlałam .Obudziłam się w szpitalu. Nadal czułam się okropnie...

– Sanitariusz z karetki zauważył grzyby w kuchni i zapytał nas, czy pani ich nie jadła? – zapytał lekarz.

– Grzyby… – zaczęłam się zastanawiać i spojrzałam na przerażoną minę Franka.

– Nie zdążyliśmy – przerwał mi.

– Jak gotowałam, kilka zjadłam  – przyznałam.

– To już wiemy skąd te dolegliwości. Musimy zrobić płukanie żołądka – powiedział lekarz, machając ręką do pielęgniarki.

Spojrzałam na Franka, ale go już tam nie było! Miałam nadzieję, że zaraz wróci. Niestety, nie pojawił się. Ani tego dnia, ani kolejnego!

Nie wierzyłam, że to oszust

Zadzwoniłam do Patrycji, żeby do mnie przyjechała

– Wiedziałam, że tak będzie – westchnęła moja koleżanka. – Zatrułaś się zebranymi przez niego grzybami!

– Zjadłam, bo byłam głodna. Mieliśmy jeść razem, ale no... – próbowałam tłumaczyć.

– Ale on ich nie tknął! Nie rozumiesz tego?! On chciał cię otruć! – rzuciła.

– Co ty wygadujesz! Niby dlaczego miałby chcieć to zrobić? – powiedziałam ze złością.

– Proste. Żeby mógł zająć się twoim mieszkaniem, kiedy ty będziesz w szpitalu. Mógł wziąć twój dowód, klucze... – wymieniła Patrycja. – Przypomnij sobie, kto wpadł na pomysł tej leśniczówki.

Miała rację. Wszystkie moje rzeczy zostały w tej okropnej leśniczówce. 

„Dlaczego mi ich nie oddał? Dlaczego do mnie nie przyszedł? – wpadłam w panikę.

Musisz to zgłosić na policję. A jeśli cię okradnie? – straszyła mnie Patrycja.

Trudno było nie przyznać jej racji. W szpitalu miałam zostać jeszcze kilka dni. Na szczęście, moja siostra miała zapasowe klucze do mojego mieszkania. Zadzwoniłam do niej i poprosiłam, żeby poszła sprawdzić, czy w moim mieszkaniu wszystko jest ok. Oddzwoniła mniej więcej po godzinie.

Poczułam ulgę

– Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek zniknęło – powiedziała Ala. – Natomiast na środku pokoju stoi twoja walizka, a na niej torebka. W torebce są twoje dokumenty i pieniądze. Na stoliku natomiast leży notatka. "Przepraszam. Franek". Tylko tyle...

– Dziękuję! – powiedziałam, czując ogromną ulgę.

Cieszyłam się, że Franek nie okazał się oszustem. Zastanawiałam się jednak, dlaczego tak się zachował. 

– Pani Wiktorio, chciałbym z panią porozmawiać – usłyszałam od mojego lekarza podczas porannej wizyty. – Wyniki badań pokazują, że nie zatruła się pani grzybami

– Nie grzybami?! To co mi było?

To była reakcja organizmu na substancje chemiczne, które musiała pani wdychać. Znajdują się w lakierach i farbach. Miała pani kontakt z takimi produktami?

Przypomniałam sobie, że w leśniczówce cały czas czuć było dziwny, intensywny zapach. Franek mówił, że to pewnie lakier do drewna. 

Jeszcze mamy szansę

Natychmiast napisałam do Franka. Nie odpowiedział. Byłam przekonana, że to koniec naszego związku. W południe usłyszałam na korytarzu jakieś rozmowy, jakieś przepychanki.

– Tam nie można wejść! – krzyknęła pielęgniarka.

Wtedy drzwi delikatnie się otworzyły. Moim oczom ukazał się ogromny bukiet róż i uśmiechnięty Franek. 

– Przykro mi – szepnął. – Myślałem, że to moja wina, że cię otrułem... Strasznie się bałem i było mi okropnie wstyd. Proszę, wybacz mi...

Przepraszał mnie tak długo, aż w końcu mu wybaczyłam. Nigdy więcej mnie nie rozczarował. Jesteśmy ze sobą już dwa lata, a ja ciągle mogę na niego liczyć.