Całe szczęście, że mamy psa. Bez niego czułabym się w domu strasznie samotna, ale wierna Mamba zawsze jest gotowa na wspólne oglądanie filmów. Wystarczy usiąść obok niej na kanapie, nie narzeka nawet na komedie romantyczne.

– Słuchaj, Jarek – zagadnęłam do męża. – Mam wrażenie, że nasza Mamba bardzo lubi Hugh Granta. Za każdym razem, gdy ten aktor pojawia się na telewizorze, Mamba zaraz się oblizuje. Jarek jedynie stuknął się w czoło, jakby sugerując, że przenoszę swoje odczucia na naszego pupila. Jak dobrze, że dwa lata temu zdecydowaliśmy się wziąć suczkę do domu. Bo co by to było, jakbyśmy wybrali psa?

Bo jaki samiec dałby radę wytrzymać z takim mięczakiem obok? Pewnie, gdybyśmy wzięli jednak psa, to teraz grzebaliby razem z moim mężem w skrzynkach ze sprzętem wędkarskim! Ktoś nagle zapukał do drzwi. Spojrzałam na zegar - dochodziła jedenasta.

Nie mogłam w to uwierzyć! 

Wymieniliśmy z Jarkiem porozumiewawcze spojrzenia: kogo niesie o tak późnej porze? Poszliśmy razem do drzwi, by sprawdzić, kto za nimi stoi. Jeśli okazałoby się, że to jacyś rabusie, razem byłoby bezpieczniej, prawda?

– Rafał? – mąż stał zszokowany i patrzył na naszego chłopaka. Dobrze, że Mamba natychmiast do niego przybiegła i zaczęła radośnie się witać, bo sądząc po minie syna, sterczelibyśmy w tych drzwiach co najmniej z pół godziny! Czy to aż takie dziwne, że żonaty syn odwiedza swoich rodziców blisko przed północą? Dla mnie najważniejsze było, że jest cały i zdrowy. Nie szuka pomocy, nikt go nie zaatakował, nie widać po nim śladów rozpaczy, czyli z Dagmarą i ich synkiem też wszystko dobrze. Tylko skąd ta mała walizeczka? Czyżby gdzieś się wybierał?

– Czy mogę dzisiaj u was przenocować? – spytał, wchodząc do przedpokoju. Mąż lekko się skrzywił, najwyraźniej nie podobał mu się ten pomysł. Zapytał, czy Dagmara nie zacznie się niepokoić, jeśli nie wróci do domu na noc.

– Czy zwierzać się z moich prywatnych spraw, tato? – syn wzruszył ramionami, jednak wyglądał na podirytowanego.

– Wiesz, mama i ja też mamy swoje życie – mąż niepewnie podrapał się po plecach. – Ale chyba nie zauważyłeś, bo nie chodzimy spać po ludziach. Niech będzie, ale tylko na jedną noc, Rafek.

Następnie szybko wrócił do zajmowania się swoimi wędkarskimi sprawami. Rafał wyglądał na głodnego, więc postanowiłam przygotować mu kilka kanapek. Najwyraźniej miałam rację, bo pochłonął je w sekundę. Nie zadawałam mu pytań, mimo że czułam, że coś musiało wydarzyć się między nim a Dagmarą. Znałam swojego syna i wiedziałam, że prędzej czy później wszystko mi zdradzi, ale raczej nie przy swoim tacie. Tak też się stało - rano, zanim wyjechał do pracy, przyznał, że żona wyrzuciła go z domu.

Podobno, gdy wrócił z zajęć sportowych, bo dwa razy w tygodniu ma treningi piłkarskie, już czekała na niego przed mieszkaniem, ze spakowaną torbą.

– Ale na pewno podała jakiś powód. Przecież nie wyrzuca się kogoś z domu tak po prostu...

– Tak... – fuknął Rafek. – Podobno nadal żyję jak kawaler i nie jestem za bardzo pomocny. Poza tym Daga zachowuje się dziwnie od kiedy mały przyszedł na świat! – dodał. – Dopiero od trzech miesięcy siedzi w domu, a już jakby zapomniała, jak to jest, kiedy się pracuje. – denerwował się. – Przecież ja muszę jakoś się relaksować po pracy. Nie mogę w niej siedzieć, a potem tylko do domu. Nie jestem maszyną!

W końcu pojechał do biura, a ja zostałam sama ze smutnymi przemyśleniami, że nie ważne jak długo człowiek odkłada moment małżeństwa, to nigdy nie jest na to dobrze przygotowany…

Kiedy wzięłam ślub z Jarkiem, miałam dwadzieścia dwa lata, a on był o rok starszy. Byliśmy w sobie bardzo zakochani, ale kiedy na świat przyszedł nasz Rafek, mieliśmy naprawdę ciężkie chwile. Nikt inny nie wie lepiej ode mnie, że dom z maluchem to prawdziwa wieża Babel - nagle nie da się porozumieć z drugą osobą w żadnym języku.

Czasem czułam się strasznie przygnębiona, zła, miałam wszystkiego dość, ale na myśl mi nie przyszło, żeby zrobić mężowi "na złość" i spakować mu walizkę! Co trzeba mieć w głowie, żeby się na to zdecydować? Powinno się przede wszystkim pomyśleć o dzieciaku, które potrzebuje dwójki rodziców. Trzeba znaleźć złoty środek! Po południu spróbowałam o tym pogadać z moim mężem, ale on patrzył na to wszystko inaczej: przede wszystkim nigdy nie miałam powodu, żeby zachować się jak Dagmara, bo on zaraz po pracy leciał do domu, żeby pomóc mi w opiece nad dzieckiem i innych obowiązkach.

Nie chodził na żadne zajęcia sportowe, nie siedział w barach ze znajomymi. Nasza sytuacja była jaka była, ale przynajmniej mieliśmy pewność, że nikt nie ucieka od swoich obowiązków i nie liczy na żadne specjalne przywileje. Ale cóż to za porównanie? Jakie to niby pokusy czekały na Jarka te trzy dekady temu?

Spojrzał na mnie zaskoczony i stwierdził, że zawsze mógł wyjść na piwo. Byli i tacy, którym nawet taka forma rozrywki wystarczała. W ogóle odnosił wrażenie, że staram się usprawiedliwić Rafała i obarczyć Dagmarę winą.

– Uważaj, Danka, bo zostaniesz teściową z piekła rodem – ucałował mnie w policzek. – A może, zamiast rozmawiać o cudzych problemach, zjemy wreszcie obiad, co? Jestem głodny jak wilk!

– Czy nie powinniśmy poczekać na Rafała? – zapytałam zdziwiona.

– A naprawdę musimy? Pewnie po prostu wróci do domu, jak tylko skończy pracę, prawda? Jak długo można udawać obrażonego?

Nie byłam do końca pewna, czy Jarek ma rację. Jak się okazało, był w błędzie, bo zaraz po tym, gdy nalałam zupę, Rafał zapukał do drzwi. Po minie Jarka widziałam, że ta sytuacja wcale mu nie pasuje i przestraszyłam się, że zaraz zacznie się kłótnia.

Jarek zawsze jest taki zasadniczy. Napięcie czuć było na kilometr, a zaraz po obiedzie Rafał postawił sprawę na ostrzu noża. Nie mógł wytrzymać i zapytał mnie, czy Dagmara do mnie dzwoniła.

– Czemu twoja żona miałaby dzwonić do Danki? – zaciekawił się Jarek, patrząc na mnie. Zaświeciły mu się oczy – To moja żona przysięgała jej miłość, wierność i uczciwość?

– Bo może dotarło do niej, że zachowała się głupio i chciała, by mama teraz stanęła w jej obronie? – Rafał odpowiedział pytaniem.

– Nikt nie będzie stawał w niczyjej obronie, synu – oznajmij Jarek. – Po obiedzie wracasz do swojej rodziny i sam sobie radzisz z problemami. Już dzisiaj. I to zaraz.

Rafek też się zdenerwował. Zaczął krzyczeć, że nie jesteśmy wobec niego fair. Miał pretensje, że nie wiadomo dlaczego bierzemy stronę Dagmary w tym konflikcie. Tymczasem powinniśmy mu przecież pomóc: czemu nie mógłby trochę u nas pomieszkać. Niech Dagmara sama przekona się, że bez niego sobie nie poradzi. Czy naprawdę nie mamy wrażenia, że powinna dostać lekcję życia?

– Wyrzuciła mnie!

– Naprawdę byłoby fajnie, gdyby do mnie zadzwoniła i... - zaczęłam.

Nie wtykamy nosa w cudze sprawy, Danka – przerwał mi Jarek. – Są dorośli. Powinni sami sobie radzić z problemami. Sytuacja się zmieni, kiedy Dagmara i Rafał razem tu przyjdą i poproszą o poradę – uderzył pięścią w stół, tak że aż podskoczyłam. – A teraz zabieraj się stąd, człowieku, i wracaj do swojej żony i dziecka!

Rafał niespiesznie zebrał swoje rzeczy, a potem wyszedł

Stałam przy oknie i obserwowałam, jak idzie wzdłuż ulicy, taki osamotniony i zdezorientowany.

Czułam się tak, jakby miał odejść już na zawsze, a może tak naprawdę tak było? Bo jaki miałby powód, żeby wracać do rodziców, skoro nie mógł na nas polegać?

– Nie płacz, Danka – powiedział Jarek, kładąc dłoń na moim ramieniu. – To nie jest zły dzieciak, tylko potrzebuje trochę więcej czasu, żeby dorosnąć – dodał, a potem wrócił do stołu.

– Rozumiem, że nie jest zły – mruknęłam. – Dlaczego go wyrzuciłeś?

– Dla równowagi w świecie przyrody – wzruszył ramionami. – Zobacz, rodzice Dagmary mieszkają w innym kraju, dlaczego on ma mieć jakieś ulgi, skoro ona nie może?

Naprawdę mi przykro, na dodatek czuję, że zachowałam się jak jakaś wyrodna matka, pozwalając mężowi wyrzucić syna z domu. Z drugiej strony wiem, że młodzi powinni sami radzić sobie z problemami, ale czy to możliwe, skoro synowa od razu stosuje tak radykalne środki i pakuje walizki swojego męża?

Niewykluczone, że powinnam z nią pogadać i wyjaśnić, że to nie jest dobre rozwiązanie, bo zamiast pomagać i budować most do nawiązania porozumienia, to tylko psuje relacje? W końcu… Jarek sam zobaczył, że Dagmara nie może polegać na swoich rodzicach i ich poradach...