Był koniec lata. Wtedy właśnie zdecydowaliśmy się razem ze znajomymi na wyjazd do domków letniskowych usytuowanych na skraju lasu. Było miło i przyjemnie. Tamtego wieczora akurat odpoczywaliśmy przy ognisku, popijając sobie bez pośpiechu piwo, kiedy zauważyłem, że moja żona Basia gdzieś zniknęła. Przypuszczałem, że poszła już spać, więc postanowiłem do niej dołączyć, bo robiło się już późno. Ale kiedy nie znalazłem jej w naszym domku, zacząłem się niepokoić. Powiadomiłem resztę ekipy i rozpoczęliśmy poszukiwania.

Zdradziła mnie na oczach innych

– Cholera! – przeklął niespodziewanie Bartek, zaglądając do jednego z domków. – Nie wchodź tu lepiej... – mruknął mój kumpel, wyraźnie skonsternowany.

Podszedłem szybko do drzwi, odsunąłem go od wejścia i sam wszedłem do środka. A tam... Ujrzałem Basię, moją żonę, znalazła się. Tyle że była całkowicie nago, w objęciach Witka, który jako jedyny z naszej paczki był sam. To było jak uderzenie prosto w brzuch. Zamarłem. I stałem tam jak wryty, nie wiedząc, co zrobić i nie mogąc się ruszyć. Do tego, za moimi plecami zaczęła schodzić się reszta naszych wspólnych znajomych, którzy byli świadkami mojego małżeńskiego upadku. Nie miałem pojęcia, jak mam na to wszystko zareagować. Baśka jako pierwsza się ogarnęła i uciekła. Witek szybko zgarnął ich rzeczy, a potem, skutecznie unikając patrzenia mi w oczy, pognał za nią.

A ja nadal stałem nieruchomo w miejscu. Do rzeczywistości przywrócił mnie głośny okrzyk Mirki, żony Bartka:

– Wyjeżdżają!

Szybko wybiegłem przed domek, ale dostrzegłem już tylko coraz bardziej oddalające się światła samochodu.

Nie mieściło mi się to w głowie

Przez blisko dwie dekady byliśmy zgraną parą, od nastoletnich czasów. Wydawało mi się, że nasze małżeństwo jest szczęśliwe, mimo że nie doczekaliśmy się dzieci. Przecież byliśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi... A może jednak to była tylko iluzja, w której żyłem, ignorując rzeczywistość? A może nie chciałem zauważyć żadnych znaków ostrzegawczych? Czy to możliwe, że Basia po prostu pokochała kogoś innego? Może wszystko zaczęło się niewinnie, od przyjacielskiego buziaka, który potem zmienił się w coś więcej? Nie mogłem zrozumieć, co się wydarzyło. Nie pamiętam, jak wróciłem do domu ani tego, jak przetrwałem następne miesiące. Żyłem, a raczej wegetowałem, i wykonywałem swoje obowiązki totalnie tak, jakbym był w stanie transu. Z upływem czasu, stopniowo dochodziłem jednak po trochu do siebie.

Związek Basi i Witka nie był jedynie chwilowym powiewem wielkich emocji. Spotykali się dalej. Niespodziewanie Basia zaszła w ciążę, a ja w tym momencie zdałem sobie sprawę, że to definitywny koniec. Zadała mi prawdziwy cios. Zdecydowałem się jednak na rozwód bez ustalania winy, bez walki o majątek, bez obrzucania się oskarżeniami i wyciągania z kątów najciemniejszych tajemnic. Ale nie byłem tak zupełnie bezinteresowny. Mój sposób postępowania – niemalże idealny – sprawiał, że Basia czuła się jeszcze bardziej winna. Nie przeprosiła mnie za to, że przestała mnie kochać, ale wstydziła się swojej zdrady i żałowała, że dowiedziałem się o niej w taki sposób, w dodatku przy innych ludziach, naszych znajomych.

Unikałem przyjaciół

Właśnie dlatego trzymałem się od nich wszystkich z daleka, szczególnie od tych, którzy byli z nami podczas tego fatalnego wyjazdu. Stałem się rogaczem prawie na ich oczach i to było dla mnie prawdziwym upokorzeniem. Czułem, że jestem kompletnie bezwartościowy i ośmieszony. Dodatkowo czułem się opuszczony, zdradzony, a do tego dochodziła bezradność, bo nie mogłem dać ukochanej kobiecie dziecka... Jedynymi osobami, do których się odzywałem, byli Mirka i Bartek – oni byli dla mnie jak rodzina i nie mogli zrozumieć, dlaczego nie chciałem spotykać się z nikim innym. Gdy zaczynali się martwić, bo przez długi czas nie dawałem oznak życia, jedno z nich dzwoniło lub niespodziewanie wpadało do mnie. Wyglądali na zaniepokojonych, że mogę sobie zrobić coś złego.

Tacy przyjaciele to prawdziwy skarb, ale i... jednocześnie klątwa. Obserwując ich, czułem smutek i byłem też zazdrosny, bo przecież byli parą, a ja mogłem o takim związku tylko pomarzyć. Solidarnie stali za mną, bo uznali, że przecież Baśka ma teraz nowego chłopaka, wymarzone dziecko, więc to ja potrzebuję teraz wsparcia. Nie wszyscy moi znajomi postąpili jednak w ten sposób. Ludzie wolą, kiedy wszystko kończy się łatwo i bezproblemowo, więc niektórzy po prostu wywalili mnie z listy kontaktów w telefonie.

Nie chciałem nowej kobiety

Bartek był przekonany, że jedynym rozwiązaniem, żebym jakoś wrócił do świata żywych, jest nowa namiętność.

Nie musisz od razu się żenić przecież – tłumaczył mi. – Po prostu rozejrzyj się, umów na kilka luźnych spotkań. Prędzej czy później poznasz jakąś fajną laskę. Taką, która cię doceni, bo na to zasługujesz.

– Nie spiesz się – od razu ostrzegła mnie Mirka. – Najpierw uporządkuj swoje sprawy, na dobre zaakceptuj to, co się wydarzyło, a potem zacznij od nowa układać swoje życie. Dopiero co przeszedłeś przez rozwód, naucz się najpierw samotności...

Po rozwodzie coś się u mnie zmieniło, bo przestałem unikać towarzystwa. Kiedy tylko ktoś mnie zapraszał, chętnie się zgadzałem i starałem się dobrze spędzać czas. Poznałem nawet kilka kobiet, ale nie było między nami żadnych fajerwerków. Nuda. Tak naprawdę niespecjalnie mnie interesowała zabawa w randki.

Masz dużo czasu, nic na siłę – powtarzała Mirka.

Przez dwadzieścia lat byłem w związku, lubiłem to i pragnąłem to ponownie odczuć: bliskość kogoś innego. Rok zmagania się z samotnością był dla mnie wystarczający.

Miałem traumę

Miałem nadzieję, że z Weroniką uda nam się coś fajnego stworzyć. Na spotkaniach dobrze nam się rozmawiało, żartowaliśmy, była między nami nić porozumienia. Miałem wrażenie, że obydwoje chcieliśmy się spotkać ponownie. Podwiozłem ją i odprowadziłem do jej mieszkania. Nie sądziłem, że zaprosi mnie do środka – taki styl życia nie był mi szczególnie bliski – ale liczyłem na pocałunek. Weronika również. Stała, patrzyła mi w oczy, delikatnie, zachęcająco rozchylając usta i czekała na miłe pożegnanie...

A ja... ja nie byłem w stanie zdecydować się na to, żeby ją pocałować! Powróciły do mnie te najgorsze momenty: zamiast twarzy Weroniki zobaczyłem swoją żonę nago, w objęciach Witka. Znów mnie zamurowało... Nie potrafiłem wykrztusić słowa, a już na pewno nie miałem odwagi na pocałunek! Weronika rzuciła więc krótkie, pełne rozczarowania "No to pa" i weszła do mieszkania. Jaki to był nieszczęśliwy finał naprawdę udanego spotkania...

Nie jestem pewien, jak długo tam zostałem, zanim wszedłem do samochodu. Byłem niemal półprzytomny i tak pojechałem do Bartka i Mirki. Chciałem spróbować zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Czy już zawsze tak będzie, kiedy będę chciał nawiązać bliższy kontakt z kimś? 

Bartka z dzieciakami nie było – pojechali do dziadków. W ich domu zastałem jedynie Mirkę, która musiała zostać, żeby nadgonić zaległości w pracy. Była tłumaczką i miała mnóstwo zleceń do wykonania. Ale kiedy mnie zobaczyła, przygnębionego, prawie na granicy załamania – od razu zamknęła komputer, zaparzyła herbatę i usiadła obok mnie.

Czułem, że straciłem szansę

Opisałem jej moje spotkanie z Weroniką i to, jak nieszczęśliwie się zakończyło.

Zepsułem wszystko, nie umiałem tego dalej pociągnąć. Czuję się fatalnie, jak... jakbym kompletnie do niczego się nie nadawał.

– Nie wyolbrzymiaj. Wygląda na to, że nie byłeś gotowy. Przecież ci mówiłam, żebyś się nie spieszył – odpowiedziała Weronika i delikatnie ścisnęła moje ramię. – Trzeba sobie zasłużyć na zaufanie, a do bliskości dojść stopniowo. Wiesz, rozmawiaj, bądź otwarty, nawet jeśli to jest trudne. To przecież normalne, że masz obawy. Poza tym przez wiele lat byłeś tylko z jedną dziewczyną, na pewno ciężko ci się przestawić...

– To, co mówisz, nie działa... – powiedziałem cicho, opuszczając głowę. – Boję się... jestem przerażony, że ta cała sytuacja z Baśką psychicznie mnie zniszczyła. Wiesz, coś takiego może zniszczyć męskość w mężczyźnie... A co jeśli już nigdy nie będę mógł pocałować kobiety?!

Mirka zaczęła mnie uspokajać, głaszcząc mnie po plecach, a potem przytuliła się do mnie i mocno mnie objęła. I nie mogłem dłużej powstrzymać emocji. Poczułem drapanie w gardle i łzy w oczach. Próbowałem jakoś się opanować, ale nie dałem rady. Moje ramiona zaczęły drżeć.

– Widzę, że płaczesz... – powiedziała łagodnie Mirka. – Nie smuć się... bo to sprawia, że moje serce pęka. Wszystko się jakoś ułoży, na pewno. Jeszcze będziesz szczęśliwy, zobaczysz...

– Dajesz słowo?

Lekko się odsunęła, położyła swoją dłoń na moim policzku i łagodnie skierowała moje spojrzenie na siebie. Swym kciukiem starła łzę, która spoczywała na moich ustach...

– Daję słowo.

Mirka, taka ciepła i dobra, pełna miłości, troski i zrozumienia! Ja też ją pokochałem. Mirka, jak siostra dla mnie, zmieniła się na moich oczach z pięknej dziewczyny w niesamowitą kobietę, została żoną mojego najlepszego kumpla. Kochałem ich oboje. To ja zostałem ojcem chrzestnym ich najstarszego dziecka...

To był impuls

Ale wtedy coś się zmieniło. Moje serce biło tak, jak chciało wyskoczyć z piersi, a ciało pulsowało. Wszystko to przekonywało mnie, że nadal żyję, że nadal pragnę. W jej spojrzeniu dostrzegłem namowę: „Zaryzykuj, zaufaj mi”. Delikatnie i ostrożnie ją pocałowałem, niepewny jej reakcji. Odwzajemniła ten pocałunek i chwilę później mocno ją przytulałem, sycąc się jej smakiem, ciepłem, bliskością i uczuciem, które mi podarowała.

Zrobiliśmy sobie przerwę, aby złapać oddech. Patrzyłem na nią i nie odczuwałem wstydu. Było to zbyt cudowne przeżycie, aby żałować. Różowe policzki Mirki, jej piersi unoszące się w rytm przyspieszonego oddechu, lekko zmierzwione włosy, błyszczące oczy, delikatny uśmiech – to widok, który warto było zapamiętać.

Złapałem jej twarz w swoje ręce, delikatnie pocałowałem jej nieco opuchnięte usta i cicho powiedziałem:

– Dzięki.

Coś we mnie pękło

Nie było potrzeby mówić nic więcej. Bez używania słów doskonale się rozumieliśmy. Nigdy nie przekroczylibyśmy pewnej granicy, nigdy nie zrobilibyśmy tego Bartkowi. Dałem jej zaufanie i ona odpowiedziała mi tym samym.

Przeżyliśmy razem piękny moment zapomnienia, namiętności i czułości, który nie zaszkodzi naszej przyjaźni, bo nie wiąże się z niczyim cierpieniem. Po prostu czułem, że muszę ją pocałować – tak jak osoba przemierzająca pustynię pragnie wody. Potrzebowałem tego, aby odzyskać wiarę w siebie, obudzić się i poczuć swoją męskość.

Następnego dnia zadzwoniłem do Weroniki i umówiłem się z nią na kolejne spotkanie.