„Chciałem dla mojej rodziny czegoś więcej niż tanie parówki i brak perspektyw. Ale wpadłem z deszczu pod rynnę”
„Czułem, jakby cały świat zamknął się nade mną niczym klatka. Wiedziałem, że zawiodłem nie tylko Magdę, ale i Lidkę. Wyobraziłem sobie jej smutne oczy, gdy dowiaduje się, że nie możemy kupić jej nowych butów. Każda myśl bolała, każda chwila wydawała się być naznaczona porażką”.

- Redakcja
Moje życie nigdy nie było takie, jakie sobie wymarzyłem. Jeszcze kilka lat temu wszystko wydawało się w porządku. Miałem dobrze płatną pracę w korporacji, kochającą żonę, a nasza mała córeczka Lidka była całym moim światem. Jednak z czasem coś się zmieniło.
Początkowo wydawało mi się, że znalazłem sposób na szybkie wzbogacenie się. Kolega z pracy, Robert, wciągnął mnie w zakłady. Z początku niewinne, ale potem zaczęło się na poważnie. Pierwsze wygrane rozbudziły we mnie chciwość, a ja zacząłem wierzyć, że mogę mieć więcej.
Ale każda porażka była jak zimny prysznic. Straciłem pracę, oszczędności i wiarę Magdy w to, że kiedykolwiek wyjdę na prostą. Teraz żyję od zakładu do zakładu, czekając na ten jeden moment, kiedy fortuna się do mnie uśmiechnie.
Nie chciałem jej słuchać
Magda po raz kolejny próbowała ze mną porozmawiać. Siedzieliśmy w kuchni, gdy zaczęła:
– Tomek, błagam, przestań z tymi zakładami. Musisz pomyśleć o nas, o Lidce. Ona potrzebuje nowych butów do szkoły, a na koncie prawie nic nie zostało.
Westchnąłem ciężko, wiedząc, że zaraz wybuchnie kolejna kłótnia.
– Magda, tym razem się uda. Mam dobre przeczucie. Zobaczysz, wszystko się ułoży – próbowałem ją uspokoić.
– Przestań! Mówisz tak za każdym razem, a potem wszystko przegrywasz – jej głos zaczął drżeć. – Czy ty w ogóle wiesz, jak bardzo się martwię?
To mnie rozdrażniło. Nie zrozumiała, że mam system, który w końcu zadziała.
– Nie wspierasz mnie wcale. Zawsze wątpisz, zamiast być po mojej stronie – rzuciłem w złości.
– Wątpię? Boję się każdego dnia, czy wrócisz do domu. Czy będzie nas stać na chleb – łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
Nie chciałem tego słuchać. Czułem, że muszę się przewietrzyć. Wstałem gwałtownie od stołu i wyszedłem z mieszkania, trzaskając drzwiami.
W mojej głowie kłębiły się myśli. Magda nie rozumiała, że zakłady to nie tylko przypadek, ale też strategia. Przecież byłem o krok od wielkiej wygranej.
Myślałem tylko o wygranej
Spotkałem się z Robertem w naszym ulubionym pubie, gdzie często rozmawialiśmy o zakładach i wynikach meczów. Robert, bardziej doświadczony, zawsze miał dla mnie jakieś propozycje. Tym razem nie było inaczej.
– Tomek, mam dla ciebie pewniaka – zaczął z zapałem, ledwo siadając przy stoliku. – To świetna okazja. Dwa razy tyle wpadnie ci do kieszeni.
Wahałem się. Wiedziałem, że na koncie mam tylko swoją wypłatę. Ostatnie 5000 zł. To były pieniądze na czynsz i potrzeby Lidki. Ale wizja szybkiej wygranej była kusząca.
– A co, jeśli przegram? – zapytałem, nie do końca przekonany.
Robert machnął ręką, jakby to było bez znaczenia.
– Nie myśl o tym. Trzeba ryzykować, żeby wygrać. Przecież sam wiesz, jak to działa.
Czułem, jak napięcie rośnie. Decyzja zapadła. Drżącymi rękami zalogowałem się na konto i dokonałem przelewu. Cała kwota poszła na zakład. Obstawiałem, trzymając kciuki, żeby tym razem los był po mojej stronie.
W mojej głowie kołatała się tylko myśl o wygranej. To moment, na który czekałem. Jak wygram, oddam Magdzie wszystko. Może nawet kupię Lidce coś ekstra.
Nie mogłem się z tym pogodzić
Siedziałem przy barze, nerwowo śledząc wynik meczu na ekranie telewizora. Z każdą minutą moje serce biło coraz szybciej. Zakład, który postawiłem, miał przynieść mi fortunę, ale im bliżej było końca, tym bardziej wszystko się komplikowało. Zespół, na który postawiłem, zaczął przegrywać.
W ostatnich sekundach meczu stracili kluczową bramkę. Wszystkie moje oszczędności przepadły. Czułem, jakby ktoś uderzył mnie w żołądek, a świat wokół nagle stracił ostrość. Z trudem przełknąłem gorycz porażki.
Robert, siedzący obok, spojrzał na mnie z mieszanką współczucia i obojętności.
– No cóż… bywa – powiedział, starając się rozluźnić atmosferę.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
– Masz jeszcze coś na koncie? – zapytał mimochodem.
Odpowiedziałem krótko i gorzko:
– Tylko 3 złote.
Zaskoczony kiwnął głową, jakby próbował zrozumieć mój ból.
– Kurde, stary… Może pożyczysz ode mnie? Odkupisz się – zaproponował.
Nie miałem siły na dalszą rozmowę. Zmęczony i zrezygnowany, wyszedłem z pubu w ciszy, czując się jak cień samego siebie.
Ciążyło mi poczucie winy
Wróciłem do mieszkania z ciężkim sercem. Wiedziałem, że muszę zmierzyć się z rzeczywistością i z Magdą, która zapewne już zdążyła odkryć, co się stało. Drzwi kuchni były uchylone, a światło wpadające do środka rzucało delikatne cienie na podłogę. Magda siedziała przy stole, czekając na mnie.
– Czy ty… naprawdę to zrobiłeś? – jej głos był cichy, lecz pełen rozczarowania.
Stanąłem w drzwiach, nie mając odwagi podejść bliżej.
– Miałem pewniaka. Nie wyszło – próbowałem wytłumaczyć.
Jej oczy zaszkliły się łzami, a wargi zadrżały.
– Nie wyszło?! My nie mamy na czynsz! Co my teraz zrobimy? – w jej głosie narastała desperacja.
– Odbiję się, obiecuję. Znajdę sposób… – próbowałem ją uspokoić, choć sam nie wierzyłem w swoje słowa.
Magda pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Nie chcę już słuchać twoich obietnic. Zbyt wiele razy zawiodłeś – powiedziała, wstając.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, odeszła do pokoju Lidki, pozostawiając mnie samego z poczuciem winy i pustką, której nie potrafiłem zapełnić.
Znowu zaryzykuję
Siedziałem w kuchni, wpatrując się w pustą przestrzeń przede mną. Czułem, jakby cały świat zamknął się nade mną niczym klatka. Wiedziałem, że zawiodłem nie tylko Magdę, ale i Lidkę. Wyobraziłem sobie jej smutne oczy, gdy dowiaduje się, że nie możemy kupić jej nowych butów. Każda myśl bolała, każda chwila wydawała się być naznaczona porażką.
W mojej głowie krążyły różne scenariusze, jak mógłbym naprawić sytuację. Ale jedyną rzeczą, na którą miałem realny wpływ, były zakłady. I choć wiedziałem, że to droga donikąd, wciąż żywiłem nadzieję, że uda mi się odbić.
Sięgnąłem po telefon, by kolejny raz przejrzeć ofertę zakładów. Wierzyłem, że może teraz szczęście się do mnie uśmiechnie, że uda mi się wygrać i pokryć długi. Ale w głębi serca wiedziałem, że to tylko kolejna iluzja, w którą chciałem wierzyć.
Czułem, że jestem na skraju przepaści, ale zamiast zrobić krok w tył, wciąż chciałem iść do przodu. Bo jeśli nie dziś, to może jutro fortuna się do mnie uśmiechnie. Z taką myślą, choć pełen lęku i niepewności, postanowiłem zaryzykować kolejny raz, nie wiedząc, że ryzykuję wszystko, co mi jeszcze pozostało.
Tomasz, 41 lat