Reklama

Kasia była moim ideałem kobiety, a ja od razu po jej ujrzeniu wiedziałem, że będzie tą jedyną. Nasze drogi skrzyżowały się już w szkole średniej. Na początku byliśmy po prostu dobrymi kumplami, ale z czasem ta relacja przerodziła się w coś więcej. Kilka tygodni przed maturą Kasia zaproponowała mi, abym ją odwiedził. Zgodziłem się, bo bardzo chciałem poznać jej rodziców.

Reklama

Byliśmy bardzo młodzi

Początkowo wszystko układało się po mojej myśli. W domu Kasi poczęstowano mnie pyszną herbatą i świeżym ciastem. Mama Kasi okazała się cudowną kobietą – ciepłą, radosną, spokojną i uśmiechnięta. Poza tym nie dało się nie zauważyć, że pani Dominika bardzo kocha swoją córkę. Od razu ją polubiłem. I wydawało mi się, że ona także poczuła do mnie sympatię. Dlatego bez żadnych obaw poinformowałem ją, że bardzo chciałbym, aby Kasia została moją żoną.

– Jeszcze długa droga przed wami – usłyszałem w odpowiedzi. A potem padło pytanie, czy nie zamierzam pójść na studia.

– Studia nie zawsze zapewniają dobry byt rodzinie – odpowiedziałem. I tak właśnie myślałem. Jednak mama Kasi miała na ten temat inne zdanie.

– Ale studia poszerzą ci horyzonty – powiedziała.

"Ale czy szerokie horyzonty utrzymają rodzinę?" – pomyślałem.

– O swoje horyzonty mogę zadbać w inny sposób – odparłem. – Ale to dobry zawód zapewni spokojny byt mojej rodzinie – dodałem.

Pani Dominika spojrzała na mnie w szczególny sposób, ale nic nie powiedziała.

– To co planujesz? – zapytała w końcu. A ja odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Zamierzałem przejąć po tacie zakład zegarmistrzowski. I mówiąc to odniosłem wrażenie, że mój pragmatyzm i zdrowy rozsądek jednak przypadł do gustu mojej przyszłej teściowej.

Przyszły teść mnie nie polubił

Moje praktyczne podejście do życia spodobało się jedynie pani Dominice. Gdy jej mąż wrócił do domu, to od razu wyczułem, że między nami nie ma żadnej sympatii. Wręcz przeciwnie – od razu poczuliśmy do siebie niechęć.

– Bez urazy młodzieńcze, ale nie pasujesz do tej rodziny – powiedział na samym początku. A gdy zapytałem, dlaczego tak uważa, to przypomniał mi, że nic nie osiągnąłem. Jakby to było w życiu najważniejsze.

Początkowo zupełnie się tym nie przejmowałem. Ale po kilku dniach Kasia poprosiła o rozmowę.

Musimy się rozstać – usłyszałem.

– Naprawdę tego chcesz? – zapytałem zdziwiony. Jej oczy mówiły coś zupełnie innego.

– Nie ja – odpowiedziała cicho. – Mój tata tego chce.

– A ty? – nie dawałem za wygraną.

Nic nie powiedziała. A potem bez słowa odeszła, nawet się nie odwracając.

Nasze drogi znów się przecięły

I tak minęły kolejne miesiące. Kumple poszli na studia, a ja zacząłem pracę w warsztacie taty. Przez cały ten czas próbowałem zapomnieć o swojej byłej dziewczynie. Ale jak mówią – serce nie sługa. Na szczęście okazało się, że Kasia wciąż coś do mnie czuje. Kilka miesięcy po rozstaniu odwiedziła mnie.

Brakuje mi ciebie – powiedziała szczerze. A potem przyznała, że pani Dominka też ciepło mnie wspomina. Okazało się, że moja filozofia życia bardzo przypadła jej do gustu.

W trakcie rozmowy wyszło na jaw, że marzenia Kasi o studiach legły w gruzach. Udało jej się znaleźć zatrudnienie w magistracie, co wcale nie było takie złe. Jednak jej ojciec wciąż marzył o lepszej przyszłości dla swojej córki i miał nadzieję, że na jej drodze pojawi się prawdziwy książę z bajki. Nie był w stanie zaakceptować tego, że jego jedynaczka już wybrała. A gdy okazało się, że spodziewa się dziecka, to jej przyszłość była już przesądzona. Oświadczyłem się jej. Od tej pory byłem przekonany, że już nikt i nic nie popsuje naszego szczęścia.

Nie zamierzał mnie zaakceptować

Kilka dni później miałem ponowną okazję do spotkania z panem Ludwikiem. W końcu był dziadkiem naszego dziecka. Jednak on nic się nie zmienił. Dalej patrzył na mnie z pogardą.

Zrujnowałeś życie mojej córki! – wykrzyczał mi prosto w twarz.

Wtedy postanowiła zainterweniować pani Dominika.

– Czy nie widzisz, jak oni się kochają? – zapytała męża. A potem powiedziała, że Kasia nie mogła lepiej trafić. – Daj im spróbować. Zaakceptuj ich związek – dodała. Nic z tego.

– Moja córka powinna znaleźć kogoś bardziej odpowiedniego! – wypalił.

Wtedy nie wytrzymałem.

– Dlaczego traktuje mnie pan jak śmiecia? Co daje panu prawo patrzeć na mnie z góry?– zapytałem podniesionym głosem. – Ciężko i uczciwie pracuję. Rozwijam biznes, który przynosi coraz większe zyski. Pana córce nie będzie nic brakować – zapewniłem.

Jednak te słowa nie przekonały mojego przyszłego teścia. Zostałem niemal wypchnięty za drzwi. Jednak tym razem Kasia poszła ze mną.

Nasze relacje były bardzo złe

Nasz ślub był bardzo skromny. W najpiękniejszym dniu naszego życia zabrakło kogoś, kogo moja żona bardzo kochała. Ojciec Kasi nie pojawił się na uroczystości. Na szczęście relacje z teściową były bardzo dobre. Pani Dominika odwiedzała nas regularnie i bardzo wspierała nas w wychowywaniu małej Ani. Próbowała też pogodzić Kasię z jej ojcem.

– Próbuję przemówić Ludwikowi do rozsądku, ale jest taki nieustępliwy – powiedziała kiedyś podczas naszej pogawędki. – Bardzo chcę, aby w końcu cię zaakceptował – dodała patrząc na mnie.

Jednak chyba sama nie wierzyła w to, że to się w końcu uda.

Niestety, w następnym roku mama Kasi zmarła. Nie mogłem uczestniczyć w pogrzebie, bo musiałem zająć się chorą córką. Dlatego żona poszła sama na uroczystość. I chciała podczas niej porozmawiać z ojcem.

Nawet się do mnie nie odezwał – powiedziała z płaczem po powrocie do domu. – Po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł w swoją stronę – dodała.

Nie wiedziałem, jak mam pocieszyć swoją żonę. Całą noc tuliłem ją w ramionach, mając nadzieję, że w końcu się uspokoi. Jednocześnie nie mogłem zrozumieć jak można tak lekkomyślnie ranić swoich najbliższych. I to tylko dlatego, że córka nie wyszła za mąż za księcia z bajki.

Wybraliśmy się na cmentarz

Nastał dzień Wszystkich Świętych. Razem z Kasią wybraliśmy się z Anią na cmentarz. Nie mogłem patrzeć na to, jak moja małżonka stresuje się tym, że przy grobie pani Dominiki spotka swojego ojca. Większość dnia spędziliśmy na sprzątaniu nagrobka oraz ustawianiu zniczy i kwiatów. Potem patrzyliśmy na migające płomyki i wsłuchiwaliśmy się w melancholijną ciszę.

Słychać było jedynie szelest wiatru, który przeganiał liście po cmentarnych ścieżkach. Najwyraźniej nasze przybycie było dla niego niespodzianką. Nagle zabrzmiały dzwony kościoła. Ich tony wpadały w ludzkie serca i poniekąd niosły pocieszenie. Wtedy nasza córeczka odezwała się ze smutkiem.

– Tatusiu, a może opowiesz mi jakąś historię o babuni?

Uśmiechnąłem się.

– Kiedy przyszłaś na świat, to babunia długo tuliła cię w objęciach i promiennie się do ciebie uśmiechała – powiedziałem.

– A ja co robiłam? – usłyszałam.

– A ty radośnie uśmiechałaś się do babci. A potem chwyciłaś babcię za paluszek i za nic nie chciałaś ich puścić.

– No bo strasznie ją kochałam – powiedziała moja córka.

– Ona ciebie również, skarbie – powiedziałem ze łzami w oczach

– A dziadziuś? – zapytała po chwili Ania

Co miałem jej powiedzieć?

On też cię bardzo kocha.

A wtedy moja córka powiedziała z całym przekonaniem, na jakie stać kilkulatkę.

– Ja też kocham dziadziusia. Szkoda tylko, że jeszcze go nie spotkałam.

– Niedługo go spotkasz – powiedziałem. Czułem się trochę nieswojo, że okłamuję własne dziecko.

To spotkanie było przełomowe

Nagle poczułem, że Ania chwyta mnie za ramię. Wskazywała na mężczyznę, który zbliżał się do nas. To był ojciec Kasi. Szedł wolnym krokiem, a w rękach trzymał kwiaty i znicze. Był na tyle blisko, że mógł usłyszeć słowa, które wypowiedziałem do Ani.

Pan Ludwik podszedł do grobu pani Dominiki i złożył kwiaty oraz znicze. Wyglądał na zdziwionego, że nas tu zastał. Jego mina wskazywała, że nie jest z tego faktu zbyt zadowolony. Pewnie liczył, że będzie tu sam. Nie odpowiedział na nasze powitanie. Co więcej – wydawało się, że zamierza odejść.

– Tato, porozmawiaj z nami – usłyszałem głos swojej żony. Tylko ja wiedziałem, jak wiele nerwów kosztowała ją relacja z ojcem. – Mam bardzo by chciała, abyśmy się w końcu pogodzili – dodała drżącym głosem.

– Jeżeli kiedykolwiek zrobiłem lub powiedziałem coś, co pana uraziło, to bardzo przepraszam – powiedziałem i popatrzyłem teściowi prosto w oczy. – Może nie jestem sławny, wpływowy ani bogaty. Ale czy to sprawia, że moje uczucia są mniej wartościowe i gorsze? – zapytałem.

Wnuczka go przekonała

Moje oświadczenie totalnie zaskoczyło pana Ludwika. Próbował jakoś zareagować, ale chyba trudno mu było dobrać odpowiednie słowa.

– Nie może nas pan tak ignorować – powiedziałem w końcu. – Pańska wnuczka pana potrzebuje – dodałem, wskazując na Anię.

Jednak teść nie zareagował. Odwrócił się od nas i odszedł bez słowa pożegnania. Wtedy Ania postanowiła wziąć sprawy w swoje małe rączki.

– Kim jest ten pan? – zapytała. A kiedy dowiedziała się, że to jej dziadek, to ruszyła za nim w pogoń.

Nie odchodź, dziadku – powiedziała z płaczem. A potem się do niego przytuliła i wyciągnęła rączki do góry. Wyraźnie chciała, aby dziadek wziął ja na ręce.

Zdarza się, że ludzka duma stanowi przeszkodę w dostrzeżeniu własnych pomyłek. Niektórzy wstydzą się otwarcie powiedzieć, że przez długi czas żyli w błędzie. Czy tak właśnie miała się sprawa z ojcem mojej żony? Przez moment spoglądał na naszą małą i nic nie mówił. A potem zobaczyłem, że z trudem przełknął ślinę, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Od tamtej pamiętnej chwili tworzymy zgrany duet. Tata Kasi w końcu mnie zaakceptował. Okazało się, że łączy nas zamiłowanie do książek i gier komputerowych. No i obaj kochamy Anię ponad wszystko na świecie. A ja nie mam wątpliwości, że mama mojej ukochanej zerka na nas z uśmiechem z chmur.

Reklama

Marek, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama