Reklama

Kłóciliśmy się z Grzegorzem coraz częściej. Spotkanie, kłótnia, kilka dni milczenia, potem mejl, spotkanie i znowu kłótnia. Widziałam, że Grzesiek ma dość tej sytuacji, ja też byłam już zmęczona, jednak żadne z nas nie potrafiło odkręcić fatalnej spirali. Kochałam go, wiedziałam, że on też mnie kocha, ale różniliśmy się bardzo od siebie. Grzegorz to naukowiec, umysł ścisły, pesymista uparcie nazywający się racjonalistą. Ja natomiast jestem romantyczną optymistką, artystyczną duszą kierującą się emocjami. Niestety, podobnie jak on, ja też jestem choleryczką a to nie ułatwia nam wspólnego życia.

Reklama

Spędzaliśmy sporo czasu razem, ale Grzegorz najczęściej pracował przy komputerze, ja zaś, spragniona kontaktu z nim, mogłam jedynie czytać, pisać, malować obok niego, jednak w ciszy, gdyż potrzebował skupienia.

Tak naprawdę łączyły nas wspólne weekendy i urlopy

Byliśmy naprawdę razem wtedy, gdy pływaliśmy po jeziorze naszą starą żaglówką. To był nasz świat: kawa w promieniach wschodzącego słońca, obiady w kokpicie, letnie popołudnia w prześlicznych, pustych zatokach, wieczorne ogniska na brzegu, no i noce w kabinie łódki kołyszącej się na wodzie. Grzegorz zamieniał się wtedy z milczącego naukowca w romantycznego marzyciela.

Tymczasem panowała zima, więc ciemne i długie popołudnia i wieczory spędzałam samotnie, bo mój chłopak był albo zajęty, albo obrażony po kolejnej kłótni. Miałam chandrę i potrzebowałam jego bliskości. Niestety, znowu praca okazała się ważniejsza niż „babskie humory” (jak Grzesiek określił mój zły nastrój). Wtedy po raz pierwszy w życiu zalogowałam się na portalu randkowym. Nie szukałam księcia z bajki, po prostu miałam dość czekania na telefon od swojego zapracowanego mężczyzny. Kilka zdań w obie strony, krótka wymiana żartów z tym czy owym panem i już wiedziałam, czy nadajemy na tych samych falach, czy też mówimy różnymi językami.

Tak poznałam Witka. Zachwycił mnie przysyłanymi zdjęciami ze swoich podróży i muzyką. Później były długie mejle, SMS-y, rozmowy przez telefon. Znał wiersze Tetmajera i piosenki Czyżykiewicza, chodził po górach (wszyscy deklarowali miłość do gór, ale jedynie on naprawdę po nich chodził). Witek kochał i lubił to, co ja, miał ogromne poczucie humoru.

Mogłam to stwierdzić już przy naszym pierwszym spotkaniu…Rozmawialiśmy godzinami przy kawie i winie w różnych knajpkach, na spacerach po okolicy, w samochodzie i przez telefon. jednak fakt, że lubiliśmy to samo, że tak dobrze się rozumieliśmy, nie miało nic wspólnego z miłością! Witek starał się mnie oczarować, uwieść, jednak ja go tylko lubiłam. Świetnie czułam się w jego towarzystwie, lecz nie tęskniłam za nim, gdy każde z nas wracało do swojego życia.

Nie było żadnych pocałunków ani czułych gestów. Nie mogłabym zdradzić Grzegorza. I tak cała byłam nafaszerowana wyrzutami sumienia i tysiącem pytań. Grzegorz wyczuwał, że ktoś się pojawił w moim życiu, ale o nic nie pytał, a ja nie potrafiłam się zdecydować na szczerą rozmowę.

Tradycyjnie jak co roku poszliśmy z Grzegorzem i naszymi znajomymi na koncert szant. Siedzieliśmy koło siebie, słuchaliśmy naszych ulubionych pieśni żeglarskich śpiewanych w językach celtyckich, oklaskiwaliśmy naszych największych szantymenów, a mnie dręczyły wyrzuty sumienia.

Popatrzyłam na uśmiechniętego, tak bardzo bliskiego mi Grzegorza

Pomyślałam o Witku, któremu było przykro, że na koncert poszłam bez niego… Najwyższy czas skończyć tę farsę!
Muszę rozmówić się z Grzegorzem, wyznać mu prawdę – i na temat naszego związku, tego, jak bardzo mnie rozczarowuje, i na temat Witka, z którym połączyła mnie piękna przyjaźń. Chociaż wiedziałam, że to tylko przyjaźń...
Jakoś jednak nie potrafiłam zrobić tego w tradycyjny sposób. Bałam się spojrzeć mu w oczy…

Dlatego po powrocie do domu, usiadłam do komputera i po kilku godzinach, późno w nocy, wysłałam do Grzegorza długi i szczery mejl. Napisałam o wszystkim, co nas różniło, czyli o powodach, dla których nie możemy być razem. Przyznałam się też do znajomości z Witkiem.

Następnego dnia rano zaczęłam żałować słów, które napisałam. Nie tak powinnam podsumować swój związek, a rozstawanie się za pośrednictwem komputera jest dziecinne.

Postanowiłam włamać się do jego poczty i usunąć swój list. Kiedyś, gdy drukowałam jakąś pracę Grzegorza, podał mi hasło do swojej skrzynki. Nigdy później z niego nie korzystałam, teraz jednak miałam zamiar tam zajrzeć, zanim on to zrobi. Wyrzuty sumienia uciszałam, powtarzając sobie w myślach, że to tylko troska o jego uczucia.

Przez dłuższą chwilę siedziałam jak oniemiała przed komputerem, śledząc z niedowierzaniem korespondencję Grzegorza i jakiejś Anity. Wynikało z niej, że poznali się na portalu randkowym kilka tygodni temu (na tym samym, na którym ja się zalogowałam), pisali do siebie codziennie i w najbliższym czasie planowali spotkanie (a dla mnie nigdy nie miał czasu!). Obejrzawszy zdjęcia Anity, stwierdziłam – nie bez satysfakcji – że nie jest ładniejsza, chociaż w jakiś sposób podobna do mnie. Skopiowałam szybko jej adres, wykasowałam swojego mejla i próbowałam zająć się pracą, ale nie było to łatwe. Miałam ochotę natychmiast wykrzyczeć Grzegorzowi, że wiem o wszystkim!

To, co odkryłam, bolało jak diabli

Choć przecież dla siebie, dla swoich spotkań z Witkiem byłam bardzo wyrozumiała… Dotarło do mnie, że nie mogę pozwolić na to, żeby ktoś nas rozdzielił, że chcę być z Grześkiem pomimo wszystkich jego wad. Postanowiłam ratować swój związek. Skopiowałam adres Anity i napisałam do niej:

„Witaj, nie znamy się, ale jestem dziewczyną Grzegorza. Przypadkowo zajrzałam dziś do jego poczty i znalazłam waszą korespondencję. Wczoraj spędziliśmy cudowny wieczór na koncercie szant (jak co roku), a dzisiaj odkryłam, że Grzegorz mnie oszukuje, gorzej – szuka mojej następczyni. Ciebie też oszukuje. Nie wiem, co z tym zrobić. Nie mam pojęcia, dlaczego Grzegorz kogoś szuka; nie rozmawiałam z nim jeszcze. Najpierw piszę do Ciebie, bo uważam, że powinnaś wiedzieć, jak wygląda sytuacja Grzegorza, zanim się zaangażujesz. Pozdrawiam Cię. Aleksandra”

Bardzo szybko dostałam odpowiedź od Anity (chyba siedziała przy komputerze, czekając na mejla od Grzegorza).

„Olu – pisała – jestem w szoku, bo całkiem niedawno mój związek rozpadł się w podobny sposób. Mężczyzna, z którym byłam prawie pięć lat, poznał kobietę właśnie na portalu internetowym i zaczął się z nią spotykać. Dowiedziałam się o tym, gdy weszłam przypadkiem na jego pocztę. Postąpiłam wtedy jak Ty, napisałam do tej kobiety. Jednak ona zupełnie zignorowała mnie i moją prośbę o nierozbijanie naszego związku. Zostałam sama. Mnie jeszcze nic nie łączy z Grzegorzem oprócz kilkunastu mejli i wieczorów spędzonych przy Gadu-Gadu. Wiem też dzięki Tobie, że Grzegorz mnie oszukuje, a to nie jest dobry początek znajomości. Nie przyznał się, że jest z kimś związany, przeciwnie – skłamał, że od dłuższego czasu jest samotny… Ja się wycofuję, a Tobie życzę szczęścia i dużo zdrowego rozsądku. Anita”

Poczułam sympatię do tej kobiety

Przecież Grzegorz ją też oszukał, a mimo to zachowała się wspaniale. Wiedziałam, że mam w niej sojusznika i niczego nie muszę się z jej strony obawiać. Mogę zaufać Anicie w tym zakłamanym, zakręconym świecie, gdzie byt wirtualny miesza się z realnym. Dlatego napisałam do niej:

„Anito… Dziękuję za Twoją reakcję i szczerość, przykro mi, że znowu trafiłaś na kłamcę, ale Grzegorz oszukiwał nas obie. Zawalczyłam o niego, choć tak naprawdę wcale nie wiem, czy warto… Ostatnie tygodnie nie były dobre dla naszego związku i Grzegorz mógł wyraźnie wyczuć, że oddaliliśmy się od siebie, że przestało mi na nim i na tym, co między nami zależeć. Może mężczyźni nie potrafią być uczciwi, a może nie potrafią być sami? Tobie życzę spotkania męskiego ideału. Pozdrawiam. Ola”

Zastanawiałam się, co mam zrobić z tym wszystkim, gdy zadzwonił Grzegorz.

– Hej, to ja. Jak się czujesz po wczorajszym koncercie? Słyszysz wszędzie szanty?

– Cześć. Miło, że zadzwoniłeś, akurat myślałam o tobie – przyznałam otwarcie. – I chciałam cię o coś zapytać. Jakoś ostatnio tak jest między nami, że przyszło mi do głowy… Czy ty może zalogowałeś się na jakimś portalu randkowym?

Po drugiej stronie przez chwilę panowała głucha cisza. Wreszcie Grzesiek odetchnął głęboko i odpowiedział:

– Widzisz, Olu, jeszcze niedawno myślałem, że mam ciebie, że jesteśmy i będziemy razem. Ale od jakiegoś czasu widzę, że mnie już nie chcesz… Ja też zadawałem sobie takie samo pytanie, czy może kogoś…

Sama nie wiem, jak to jest z nami – przerwałam mu. – Ty nie masz czasu dla mnie, rozmawiamy o tych mniej ważnych sprawach, głównie zresztą przez telefon albo mejlami. Teraz też nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

– Chcesz ze mną porozmawiać? – rzucił, a w jego głosie wyczułam nadzieję. – Porozmawiać? – powtórzył z naciskiem.

– Chcę, najlepiej teraz, po prostu przyjedź do mnie. Czekam na ciebie.

Gdy przyjechał, zaparzyłam herbatę i poprosiłam, by usiadł.

Po raz pierwszy od dawna przyjrzałam mu się uważniej

Jego jasne oczy, lekki zarost na bladych policzkach, zabawnie potargane włosy… Jakże był mi bliski, jak bardzo drogi w tamtej chwili!

– Najpierw ja coś ci powiem – zastrzegłam, stawiając przed nim parujący kubek. – Tylko proszę, nie przerywaj mi…

Spokojnie wysłuchał, gdy mówiłam o Witku, o naszych spotkaniach, i o powodach, które sprawiły, że weszłam na tamten portal. Na koniec powiedziałam o ostatnich wydarzeniach i mojej nowej znajomości z Anitą, o korespondencji…

Grzegorz z trudem panował nad sobą, lecz obiecał nie przerywać.

Poza tym chyba nie wiedział, jak ma się do tego wszystkiego odnieść. Ale gdy przyznałam się do przeczytania jego mejli, przerwał mi gwałtownie:

– Czytałaś moją pocztę? Jak mogłaś?!

– Grzegorz, przepraszam, sam dałeś mi hasło, a ja chciałam tylko wykasować mejla, którego wysłałam do ciebie.

Nie miałaś prawa czytać moich listów!

– Nie miałeś prawa pisać do innych bab! – odgryzłam się. – Trzeba było powiedzieć, że nie chcesz być ze mną i kogoś sobie szukasz! Mogłeś się zdobyć na szczerość.

– Chciałem być z tobą, bardzo… To ty pierwsza szukałaś kogoś innego! Bądź sobie z tym Witkiem, a mi daj spokój!

– Z Witkiem mogłam być już dawno, ale zależało mi na tobie, wiesz? A Anita wie, że jesteś oszustem i musisz szukać od nowa!

– Napisałaś do niej?

– Napisałam… bo miałam prawo!

Wiedziałam, że przeholowałam, ale próbowałam się usprawiedliwiać

– Olu, zachowujesz się, jakby jednak troszkę ci na mnie zależało… – Grzegorz zawiesił głos i spojrzał na mnie bez śladu gniewu.

– Chyba troszkę mi zależy…

Wieczór spędziłam w ramionach Grzegorza. Następnego dnia wzięliśmy urlop w pracy i wyjechaliśmy do Karpacza, w którym co roku spędzaliśmy kilka dni na nartach. Tym razem jednak nie zabraliśmy nart, pojechaliśmy ratować nasz związek.

Przez tych kilka dni rozmawialiśmy szczerze i otwarcie o wszystkim. Przerywaliśmy jedynie wtedy, gdy się kochaliśmy – bardzo namiętnie, bo zyskaliśmy świadomość, że byliśmy o krok od rozstania, i że uratowaliśmy siebie…
Portale internetowe stwarzają złudzenie, że wystarczy usiąść przed komputerem, aby poznać nową miłość.

Tymczasem wiele osób tak jak my szuka tam tylko zapomnienia od chwilowych problemów w związkach, a nie partnera na resztę życia. Grzegorz obiecał, że będzie ze mną szczery i bardziej otwarty; że postara się więcej rozmawiać i słuchać uważniej, co mówię do niego. Ja obiecałam, że zerwę znajomość z Witkiem i nigdy nie zajrzę już do poczty Grzegorza.

Reklama

Ja podziękowałam Witkowi za wszystko, co dla mnie zrobił, za miłe chwile. Wiem jednak, że oni nie wspominają tej historii z uśmiechem na ustach. Nie można traktować drugiego człowieka jak lekarstwo na problemy, sięgnąć po niego, a gdy już spełnił zadanie – odstawić na półkę…

Reklama
Reklama
Reklama