„Kiedyś uwielbiałam zakupy w lumpeksach. Jednak przykra historia sprawiła, że moja noga nigdy więcej tam nie postanie”
„Po paru dniach dotarło do mnie, że problem wiąże się z nowym zielonym płaszczem. Za każdym razem, gdy go zakładałam, zaczynałam dziwnie się zachowywać. Wystarczyło jednak, że włożyłam zwykłą kurtkę i od razu byłam sobą”.
Ten zielony płaszczyk rzucił mi się w oczy od razu, jak tylko pojawił się na wystawie osiedlowego second-handu. Za jedyne dwadzieścia pięć złotych – nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Uwielbiam polować na takie perełki w sklepach z używaną odzieżą. Można tam trafić na świetnie zachowane rzeczy za grosze, a do tego wyjątkowe – nie takie jak z sieciówek, które nosi połowa miasta. Szkoda tylko, że Iza nie rozumie mojej pasji.
Uwielbiałam zakupy
– Przecież to obrzydliwe, nie wiadomo kto i jak używał tych ubrań – powtarza mi za każdym razem, krzywiąc się z niesmakiem. – Ja w życiu nie założyłabym czegoś z second-handu!
Zielony płaszczyk skradł moje serce. Sięgał do kolan, był zrobiony z delikatnej wełny, a w środku miał przepiękną kraciastą podszewkę – po prostu doskonale do mnie pasował. Kupiłam go podczas zimy i niecierpliwie wyczekiwałam cieplejszych dni. Kiedy w końcu zawitała wiosna i zaświeciło słońce, ubrałam się w mój płaszczyk w zielonym kolorze i ruszyłam do centrum, żeby się pokazać…
Niestety, coś było nie tak – moje nogi wydawały się strasznie ciężkie, a ramiona jakby ktoś mi je przygniatał ku ziemi. Dziwiło mnie to szczególnie, bo zwykle tryskam energią. Pomyślałam sobie wtedy: „Na pewno to wina tej zmiany aury”.
Przystanęłam przy witrynie sklepu jubilerskiego i zaczęłam oglądać różne ozdoby – od pierścionków, przez wisiorki, aż po kolczyki. Nigdy wcześniej nie nosiłam żadnej biżuterii, nawet prostej obrączki, a teraz stałam jak zaczarowana, z nosem przy szkle, podziwiając połyskujące złoto i srebro. Najbardziej wpadły mi w oko kolczyki ozdobione różową cyrkonią.
„Co za głupota – skarciłam się w duchu. – To tylko chwilowa zachcianka, żeby poczuć się bardziej kobieco. I tak skończą zapomniane w kącie, zwłaszcza że nie mam nawet gdzie trzymać biżuterii”.
Coś było nie tak
Naprawdę kusiły mnie te błyskotki, jednak tym razem rozsądek zwyciężył. Ruszyłam przed siebie. Problem w tym, że z każdą chwilą czułam się gorzej. Nawet filiżanka kawy wypita w ulubionej cukierni nie dodała mi energii.
Po powrocie do mieszkania zdjęłam okrycie i padłam na łóżko. Minęło parę dni, zanim zobaczyłam się z Izą w naszej ulubionej knajpce. Na to spotkanie założyłam oczywiście mój zielony płaszczyk.
– Ela? To naprawdę ty? – Spytała koleżanka z niedowierzaniem. – Kompletnie cię nie poznaję!
Przez cały czas naszego spotkania nie spuszczała ze mnie wzroku. Ja natomiast nie mogłam oderwać oczu od jej przepięknych kolczyków.
– Mogłabym je przymierzyć? – Zapytałam nieśmiało, wskazując na biżuterię, która mnie tak zafascynowała.
– Co? – Iza omal nie udławiła się kawałkiem sernika. – Prosisz o kolczyki?! – Ledwo połknęła ciasto i dodała: – Dziwnie się zachowujesz. Masz zmieniony wygląd, patrzysz na świecidełka jak urzeczona. Zachowujesz się zupełnie nie jak nasza Ela.
Dziwnie się czułam
Tak było. Czułam, jak oczy mi się zamykają, nie miałam siły i wszystko wokół mnie przestało być ważne. Nie potrafiłam się skoncentrować podczas rozmowy z Izą, dlatego szybko dokończyłyśmy nasze kawy i ruszyłyśmy na przystanek. Moja przyjaciółka co chwilę na mnie spoglądała ze zdziwieniem, przystając, żebym mogła ją dogonić.
– Elka, wszystko u ciebie w porządku? – Spytała w końcu.
– Sama nie wiem… Naprawdę nie wiem – odpowiedziałam, zdziwiona tym dziwnym stanem otępienia i ciężarem, który czułam zarówno w ciele, jak i w duszy.
Po paru dniach dotarło do mnie, że problem wiąże się z nowym zielonym płaszczem. Za każdym razem, gdy go zakładałam, zaczynałam dziwnie się zachowywać. Wystarczyło jednak, że włożyłam zwykłą kurtkę i od razu byłam sobą. Z dnia na dzień czułam się coraz bardziej zdezorientowana. Prawdopodobnie nadal nie wiedziałabym co jest grane, gdyby nie dziwny sen, który przyszedł wkrótce potem…
Męczyło mnie to
We śnie zobaczyłam kobietę, która miała na sobie mój zielony płaszczyk. Była do mnie nieco podobna, a jej wielkie, rozmarzone spojrzenie przeszywało mnie na wskroś.
– To moje! Musisz mi to zwrócić! – Krzyczała raz za razem.
Gdy się ocknęłam, byłam zlana potem. Ten sen wydawał się tak realny, że na pewno coś oznaczał. Tylko co? Później, gdy rozmawiałam z Izą o tym wszystkim, przytaknęła ze zrozumieniem.
– Second-hand to jednak ryzyko. Nie masz pojęcia, jakie dramaty czy mroczne historie mogą być związane z noszonym przez kogoś ubraniem.
– Daj spokój, chyba nie mówisz tego poważnie? – Odpowiedziałam z ironią.
– Pozbądź się tego płaszcza, sprzedaj go dalej, a sama zobaczysz – skwitowała lekceważąco.
Mimo że żal mi było rozstawać się z tak pięknym elementem garderoby, powtarzający się koszmar sprawił, że bez wahania zaniosłam go z powrotem do second-handu. Nawet nie chciałam pieniędzy, bo doszłam do wniosku, że w tym płaszczu kryje się jakaś opowieść, która zaczęła wpływać również na moje życie.
Nie wiedziałam o co chodzi
Pozbycie się tego płaszcza wcale nie rozwiązało problemu. Wręcz zrobiło się jeszcze gorzej, bo ta kobieta nadal nawiedzała moje sny i była coraz bardziej uparta. Za każdym razem wyciągała rękę i powtarzała: „Oddaj moją własność. Oddaj!”. Byłam jak w letargu i naprawdę zaczęłam się bać.
– No przecież już ci oddałam ten płaszcz, o co ci jeszcze chodzi? – Krzyczałam w pustkę, nie mając pojęcia, kto mnie słyszy.
Na szczęście przypomniałam sobie o małym zielonym woreczku, który dostałam razem z płaszczem. Szybko ruszyłam sprawdzić szafę i po przejrzeniu ubrań wyciągnęłam tę minisaszetkę w kolorze butelkowej zieleni. Zajrzałam do środka i wysypałam zawartość. Z woreczka wypadła przepiękna bransoleta. W tym momencie wszystko stało się jasne – ta kobieta tak uparcie wyciągała rękę właśnie po nią!
Nie miałam wątpliwości – należała do właścicielki zielonego płaszcza. Widać było, że kobieta miała słabość do błyszczących ozdób. Odkąd nosiłam jej okrycie, zaczęłam jakby wchodzić w jej życie. To wszystko było niepokojące, ale próbowałam o tym nie myśleć.
Zostawiłam znalezioną biżuterię zakopaną w ziemi niedaleko swojego domu. Byłam przekonana o śmierci osoby, do której należała. Dziś wiem, że to była dobra decyzja. Kiedy zwróciłam cudzą własność, właścicielka nawiedziła mnie we śnie ostatni raz. Widziałam wtedy, jak z radosną miną nosi swoją bransoletkę.
Elżbieta, 29 lat