Reklama

Miałem trzydzieści dwa lata, kiedy poznałem Patrycję. Zatrudniła się w naszej firmie, a ja miałem ją wprowadzić w obowiązki. Między nami zaskoczyło, zaczęliśmy się spotykać. Rodzice zorientowali się, że mam kogoś na poważnie, gdy cztery miesiące później wyprowadziłem się z domu do wynajętego mieszkania. No i oczywiście zaczęło się namawianie, bym przedstawił im dziewczynę.

Reklama

Wspomniałem o tym Patrycji, a ona się ucieszyła. Uzgodniliśmy z rodzicami termin obiadu zapoznawczego.

– Patrycja zgodziła się na następną niedzielę, jak proponowaliście – oznajmiłem.

– Patrycja? – skrzywił się tata i spochmurniał. – Nie lubię tego imienia.

– A to ma jakieś znaczenie, że nie lubisz? – mama patrzyła na ojca z niezadowolonym zdziwieniem.

Wzruszył ramionami, że pewnie nie ma.

To był pierwszy sygnał, że ojcu z moją narzeczoną nie będzie po drodze. To dziwne, bo Patrycja była miłą dziewczyną, łatwą w kontaktach. Energiczna, zabawna, otwarta. Moja mama od pierwszej chwili była pod jej urokiem. Ale ojciec…

Żałuję, że nie patrzyłem na niego, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Może wtedy byłbym przygotowany na to, co zdarzyło się potem. Kiedy zwróciłem się do niego, by przedstawić dziewczynę, jego twarz była już kamienna – nieruchoma, zastygła w wyrazie obojętności. Kiwnął głową, ale nie wyciągnął ręki na powitanie. Nie patrzył też jej w oczy.

Kilka razy widziałem ten wyraz na jego twarzy, i to zachowanie. Były zawsze sygnałem, że oto pojawił się wróg. Zaniepokoiłem się. Znałem mojego ojca – długo trzymał urazy, i nigdy nie było wiadomo, co go ugryzie.

Wiadomo, że czasem spotykamy człowieka i z miejsca go nie lubimy. Jak mówi moja mama, zgrzytają aury o odmiennych wibracjach. Ale u ojca to było coś innego.

– Mam wrażenie, że nie spodobałam się twojemu ojcu – powiedziała Patrycja, gdy po obiedzie wracaliśmy do domu.

Oboje byliśmy zmęczeni psychicznie. Posępność milczącego ojca, który od czasu do czasu rzucał spojrzenia na moją dziewczynę, położyła się mrocznym cieniem na spotkaniu. Staraliśmy się rozluźnić atmosferę zabawnymi opowieściami, mama też próbowała nadrabiać, ale w końcu i jej śmiech zaczął brzmieć sztucznie.

– Nie wiem, co mu się stało. Może nie chce, by jakaś kobieta zabrała mu ukochanego syna? – zażartowałem.

– Uwierzyłabym, gdyby chodziło o matkę. W tę stronę to raczej nie działa.

– Nie martw się – pocałowałem Patrycję. – Pozna cię bliżej, to pokocha jak ojciec córkę.

Niestety, tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, niechęć ojca do mojej ukochanej narastała, więc w ogóle przestaliśmy się z nim widywać. Mama mówiła, że sposępniał, zrobił się nerwowy i czasem w nocy budził się z krzykiem.

Pewnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział, że musimy pogadać.

– Nie możesz się z nią ożenić – powiedział, gdy usiedliśmy w jego gabinecie.

– Słucham? – zdumiałem się. – To moja decyzja, tato, nie twoja.

– Nie rozumiesz – potrząsnął głową – to zła kobieta. Oszuka cię, wmówi, że jest w ciąży, zepchnie cię prosto do piekła – głos taty zniżył się do szeptu, jego oczy patrzyły przeze mnie w jakiś daleki punkt, a ich wyraz sugerował, że spoglądają prosto w piekielne otchłanie pełne bólu i cierpienia.

Osłupiałem. I zdenerwowałem się.

– O czym ty mówisz? Kto ci takich głupot naopowiadał? Patrycja to normalna kobieta.

– Tak – ojciec wybuchnął śmiechem pełnym goryczy. – Uśmiecha się, mruga rzęsami, ociera się o ciebie, obiecuje raj – nagle pochylił się do mnie, ścisnął moje przedramię, w jego oczach błysnęło coś dziwnego, co wywołało we mnie zimny dreszcz. – Nie wierz jej, synu, to diablica, piekielnica. A ja nie pozwolę, by ci zniszczyła życie.

Przeraziłem się. Ojciec nie wyglądał dobrze. Mama potwierdziła, że ostatnio coś się z nim dzieje. I jest coraz gorzej. Zaproponowała mu wizytę u lekarza, ale tylko odwarknął, że on jeden widzi prawdę. Martwiliśmy się, ale nie byliśmy przygotowani na to, co nastąpiło.

Wszedłem do mieszkania i usłyszałem szloch

Kilka dni później umówiliśmy się z Patrycją na wyjście do kina, wcześniej mieliśmy coś u niej zjeść. Pojechałem do niej po pracy. Zadzwoniłem do drzwi, ale nie było reakcji. Pomyślałem, że może wyszła do sklepu. Otworzyłem drzwi własnym kluczem, który dostałem raptem tydzień wcześniej.

Wszedłem do mieszkania i usłyszałem dochodzący z saloniku szloch. Wszedłem do pomieszczenia i zamarłem. Widok był porażający: mój płaczący ojciec siedział na podłodze przy kanapie, na której leżała Patrycja. Wyglądała na martwą.

Krzyknąłem i rzuciłem się do ukochanej. Przytknąłem palec do szyi, wyczułem puls, ale Pati była nieprzytomna, leciała mi przez ręce. Zadzwoniłem po pogotowie.

– Coś ty, zrobił! – krzyczałem do ojca, cały się trzęsąc. – Dlaczego?

Ojciec nie reagował, wciąż szlochał. Patrycja przeżyła tylko dlatego, że pojawiłem się wystarczająco szybko. Ojca, z którym nie było kontaktu, umieszczono w szpitalu.

Ja i mama zachodziliśmy w głowę, co się mogło stać. Może coś z przeszłości taty? Poznali się, kiedy oboje byli już po trzydziestce. Tata był wówczas taksówkarzem, a mama pracowała jako dyspozytorka w centrali.

– Wiem, że dopiero co przyjechał do Szczecina. Ale skąd? – pokręciła głową.

– Mówił, że nie ma rodziny, że jest sam i że zaczyna życie od nowa. Jakoś jego życie wcześniej mnie nie interesowało. Pewnie to błąd, mógł być złodziejem czy oszustem po odsiadce. Może nie chciałam wiedzieć. Stało się, jak się stało. Ale nigdy nie żałowałam, że mu zaufałam. To dobry człowiek, wiem to. Dlatego nie rozumiem… – rozpłakała się.

Kiedy tuliłem mamę do siebie, przysiągłem sobie, że dowiem się, jakie demony dręczą ojca. Trzy miesiące później wysiadałem z samochodu przed niewielkim domkiem w powiatowym mieście na południu kraju. Mieszkała tu starsza siostra ojca, o której dowiedziałem się podczas odkrywania przeszłości taty. To ona opowiedziała mi o tym, co zdarzyło się czterdzieści lat wcześniej.

Tata od dziecka był zakochany w sąsiadce, Agnieszce, z wzajemnością. Gdy dorośli, postanowili się pobrać. Ale któregoś lata przyjechali letnicy, studenci, wynajęli dom nad jeziorem na całe lato. Wśród nich była piękna dziewczyna o imieniu Patrycja. Agnieszka akurat wyjechała na kilka tygodni do rodziny, by pomóc chorej ciotce i Maciek został sam. Patrycja zakręciła się wokół niego, oczarowała go i chłopak jej uległ.

– To, co miało być tylko letnią przygodą, stało się jego przekleństwem – opowiadała stryjenka Basia. – Patrycja powiedziała, że jest w ciąży. W naszej rodzinie mężczyźni zawsze znali swoje obowiązki, więc Maciek się jej oświadczył. Kiedy Agnieszka się o tym dowiedziała, wpadła w czarną rozpacz. Zawsze była delikatną, przewrażliwioną dziewczyną – starsza pani westchnęła. – Następnego dnia się utopiła. Widziałam wyraz oczu brata, gdy patrzył na jej ciało, które nurkowie wyciągnęli na brzeg. On w tym momencie umarł. Poszłam do tej dziewuchy, Patrycji, powiedziałam, żeby sobie dała spokój z moim bratem, bo pożytku z niego mieć nie będzie. A ona zaśmiała mi się w twarz i powiedziała, żebym się nie martwiła, bo ona głupia nie jest. Wkrótce okazało się, że wcale w ciąży nie była, i że nigdy nie zamierzała wychodzić za Maćka. Miała taki zwyczaj, że podrywała chłopaka, który był z inną i doprowadzała do zniszczenia związku. To podobno podnosiło jej samoocenę – stryjenka pokręciła głową. – Znasz to powiedzenie: „Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”? Ładnie tu pasuje – zamilkła na chwilę. – Dwa dni po tym, jak zerwała z Maćkiem i wróciła do swojego miasta, wyjechał i Maciek. Z nikim się nie żegnając. Tydzień później milicja mnie przesłuchiwała, jak i wielu innych mieszkańców. Okazało się, że ktoś udusił Patrycję przed jej domem. Świadkowie widzieli w okolicy chłopaka podobnego do Maćka. On nigdy więcej nie wrócił do domu. Więc mówisz, że zwariował? Biedaczysko. Pytałeś, czy mam zdjęcia tej Patrycji? Proszę, to jedyne, które mi zostało po wizycie milicji.

W ogródku na ławce siedziała para młodych ludzi – mój tata, młody i roześmiany, i dziewczyna, kropka w kropkę podobna do mojej Patrycji. Tylko fryzurę miała inną.

Po rozmowie ze stryjenką wsiadłem do samochodu, by ruszyć z powrotem do domu. Zanim odpaliłem silnik, wyjąłem z kieszeni list od mojej Patrycji, który przekazano mi w szpitalu, gdy przyszedłem, by zabrać ją do domu. Patrycja wypisała się wcześniej i zniknęła. Teraz wreszcie zrozumiałem.

Reklama

„Mój miły Franku. Wiem, że mnie kochasz i przykro mi, że muszę Cię zranić. Ale to nie do końca moja wina. Widzisz, pewnego dnia przeczytałam w internecie ogłoszenie, że wasza firma poszukuje pracowników. I poczułam ABSOLUTNĄ KONIECZNOŚĆ, by nań odpowiedzieć i przyjąć propozycję pracy. Nie rozumiałam tego przymusu, ale nie byłam w stanie się mu oprzeć. Zostawiłam moje miasto, moje życie i pojechałam. Gdy poznałam Ciebie, zrozumiałam, że muszę Cię zdobyć. Dlaczego? Znów nie wiedziałam. A potem przedstawiłeś mnie swojemu ojcu. Z jakiegoś powodu cieszyła mnie jego niechęć do mnie. Czekałam na coś, choć nie wiedziałam na co. A kiedy tamtego dnia przyszedł, z żądaniem, bym zostawiła Cię w spokoju, z moich ust wydobyły się słowa, których wciąż nie rozumiem: „Ty zniszczyłeś mnie, więc ja zniszczę twojego syna”. Wtedy on krzyknął i zaczął mnie dusić. A ja się śmiałam, aż straciłam przytomność. Gdy obudziłam się w szpitalu, cały ten przymus zniknął. Byłam wolna. Wracam więc do swojego miasta, swojego życia i swojego ukochanego. Proszę, nie szukaj mnie. I wybacz mi, choć ja naprawdę nie chciałam Cię skrzywdzić”.

Reklama
Reklama
Reklama