Reklama

Byłam na dnie rozpaczy

Zastanawiam się, czy faktycznie każdy mężczyzna przypomina mojego eks. Czy rzeczywiście wszyscy lecą na nastolatki? Hm, chyba czas to zweryfikować.

Reklama

– Mamo, coś jest nie tak. Nie dam rady dłużej przyglądać się, jak się zadręczasz! Daj już spokój! Przecież nie będziesz wiecznie wspominać, jak zerwałaś z tatą – stwierdziła moja pociecha.

Sandra jakiś czas temu wyjechała na studia do Krakowa i zamieszkała w akademiku. Po paru miesiącach postanowiła przyjechać do mnie z wizytą na parę dni. Zamiast jednak opowiedzieć mi o tym, jak sobie radzi, mieszkając sama w obcym mieście i jak idzie jej na uczelni, od razu wzięła się za grzebanie w moich niezbyt przyjemnych sprawach. Zrobiłam zrezygnowaną minę i westchnęłam ciężko. Myślałam, że jestem dobrze przygotowana na jej przyjazd, ale najwyraźniej się myliłam.

Na ustach pojawił mi się „firmowy” uśmieszek, próbowałam być radosna i zabawna. Nie chciałam, żeby wiedziała, że nadal nie potrafię uporać się z tym, co mnie spotkało. Pomimo moich usilnych starań, córka nie nabrała się na to. Za dobrze mnie znała. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że moja radość to tylko gra, a w środku cały czas odczuwam ból. I miała rację. Od chwili, gdy Michał odszedł, czułam się fatalnie. Niczym wysłużony, zużyty, zbędny grat, który nadaje się jedynie do wyrzucenia na złom.

– Serio, czas wyrzucić go z pamięci – ciągnęła moje dziecko. – Rzucił cię dla tej gówniary, porzucił cię bez wahania. Wymazał wasze wspólne lata! Nie zasłużył na twoje łzy. Musisz wyjść do ludzi, pokazać się gdzieś, dobrze się bawić. Nie wolno ci ciągle się zadręczać i wracać myślami do przeszłości! Masz dopiero 48 lat! Jeszcze tyle przed tobą!

Zobacz także

– Daj mi wreszcie święty spokój! Nie mam ochoty o tym gadać! I błagam, przestań wtykać nos w moje życie! Jesteś na to zbyt niedoświadczona, żeby dawać mi rady! Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co powinnam robić! – zdenerwowałam się, bo to jej ciągłe nawijanie zaczęło działać mi na nerwy.

Miała dużo racji

Moja pociecha umilkła i skierowała na mnie pełne smutku spojrzenie. W jednej chwili ogarnęło mnie ogromne poczucie wstydu. Nie powinnam była podnosić na nią głosu. W końcu nie zrobiła niczego niewłaściwego. Po prostu wyznała szczerze, jak sprawy się mają. Chociaż minęło już przeszło dwanaście miesięcy odkąd Wojtek mnie zostawił, ja nadal nie potrafiłam zaakceptować tego faktu.

Każdego wieczoru, kiedy kładłam się spać, dręczyło mnie mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Zastanawiałam się, co go skłoniło do wyboru tamtej kobiety. Czy to dlatego, że miała mniej lat i wyglądała lepiej niż ja? A może byłam kiepską żoną? Albo nigdy nie darzył mnie prawdziwą miłością? Dlaczego nawet nie chciał walczyć o nasze małżeństwo, tylko od razu zaczął mówić o rozwodzie? W końcu spędziliśmy ze sobą ponad dwie dekady! Czyżby to wszystko nic dla niego nie znaczyło? Myślałam też, czy mogłam zrobić cokolwiek, żeby go przy sobie zatrzymać.

– Okej, skończę. Jednak zrobię to tylko wtedy, jeśli dziś wieczór pójdziemy razem na karaoke – moja pociecha znienacka przerwała moje rozmyślania. – Kojarzysz moją koleżankę z ogólniaka, Kingę? Jej rodzice są właścicielami świetnego baru niedaleko głównego placu. Dorabia tam w soboty i niedziele. W każdy piątkowy wieczór organizują imprezę z karaoke. Podobno przychodzi tam masa ludzi i bawią się rewelacyjnie! Mamy już zaklepane miejsce przy stoliku.

– Oszalałaś? Nie mam zamiaru brać udziału w czymś tak głupim! Nie zamierzam robić z siebie pośmiewiska! Kobieta w moim wieku, spędzająca czas ze smarkatymi dzieciakami… Co ty sobie myślisz? – zaprotestowałam stanowczo.

Jednak moja pociecha nie zamierzała dać za wygraną.

– Do tego lokalu przychodzą osoby w każdym wieku, również sporo starsze od ciebie! Ale jak wolisz. Możemy przecież zostać w mieszkaniu. W takim przypadku będę non stop nawijała o tacie. Więc jak, na co się decydujesz? – popatrzyła na mnie wyczekująco.

Zdecydowałam się na wizytę w tym całym barze. Miałam dość ciągłego grzebania w bolesnych wspomnieniach, więc pomyślałam, że to będzie lepsze wyjście. Do tego nie miałam ochoty sprawiać Sandrze przykrości. Widziałam, jak bardzo się stara, żebym przestała zadręczać się negatywnymi myślami. Poza tym śpiewanie zawsze sprawiało mi przyjemność, a kumple nieraz powtarzali, że nieźle mi to wychodzi. No to czemu by nie zaryzykować? Zrobiłam się na bóstwo, wcisnęłam się w najfajniejszą sukienkę, wygrzebałam z szafy zakurzone szpilki i byłyśmy gotowe podbić świat. Sandra miała rację, knajpa pękała w szwach.

Ani przez chwilę nie żałowałam

Koleżanka Sandry wskazała nam miejsce przy stoliku z wygodnymi krzesłami i przyniosła napoje. Obrzuciłam wzrokiem pomieszczenie. Faktycznie, goście reprezentowali różne pokolenia. Zarówno starsi, jak i młodsi bawili się jednak doskonale w swoim towarzystwie. Chętni ustawiali się w kolejce, by na zmianę wykonywać swoje ulubione kawałki – zarówno te dawne hity, jak i współczesne przeboje. Mimowolnie zaczęłam nawet cicho podśpiewywać.

Córka niespodziewanie zaprosiła mnie do wspólnego zaśpiewania piosenki na scenie. Choć początkowo czułam się zawstydzona i przestraszona, to gdy zabrzmiała muzyka, obawy zniknęły. Objęłyśmy się i zaczęłyśmy razem śpiewać. Wyszło nam chyba całkiem dobrze, bo dostałyśmy głośne oklaski. Ukłoniłyśmy się przed publicznością i śmiejąc się, wróciłyśmy do naszego stolika. Kinga przyniosła mi następnego drinka. Był pyszny.

– Słuchaj, czasem miewasz naprawdę niezłe pomysły – rzuciłam do córki, wygodnie rozsiadając się w fotelu.

Nagle poczułam, jak czyjeś spojrzenie przewierca mnie na wskroś. Ostrożnie zerknęłam za siebie. Przy stoliku oddalonym od nas o jakieś dwa metry, w licznym gronie siedział siwy facet. Wyglądał na jakieś 50 lat. Zamiast jednak gadać z kumplami, bez skrępowania się nam przyglądał. Spiorunowałam go wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robił. Podniósł się z miejsca i ruszył ku nam...

– Gratulacje! Dziewczyny, dałyście czadu, przy was Lady Pank to pikuś – rzucił z bananem na twarzy.

Obudziła się we mnie lwica

Nagle mój wspaniały humor gdzieś zniknął, a w środku zaczęła narastać wściekłość. „No jasne, że wpadła mu w oko Sandra. Kolejny zgrzybiały facet, który poluje na młode laski. Zupełnie jak ten mój. Dobra, zaraz mu pokażę, gdzie raki zimują!” – przyszło mi do głowy.

– Daj spokój z tymi banalnymi pochlebstwami! Przecież to moje dziecko! Nie wstyd ci zarywać do tak młodziutkiej panienki? Zresztą, czy twoja małżonka zdaje sobie sprawę, że tak doskonale się tu bawisz? – wycedziłam.

Mężczyzna ewidentnie poczuł się niezręcznie.

– Wybacz, chyba mnie źle zrozumiałaś – zaczął wyjaśniać. – Faktycznie, twoja pociecha to śliczna, młoda dama i zapewne niejeden facet marzy o randce z nią. Ale tak naprawdę to chciałem ciebie poznać. Poza tym jestem singlem, nie mam żony – dorzucił.

Znowu zrobiłam z siebie kompletną kretynkę. „Boże, ale wstyd, totalna wtopa” – przeleciało mi przez głowę. Zerknęłam bezradnie na moją pociechę, licząc na wsparcie z jej strony. Od razu zauważyłam, że z trudem tłumi chichot. Nagle poderwała się z miejsca i rzuciła:

– Dobra, to ja spadam, muszę się jeszcze zgadać z Kingą, nie martw się o mnie, ktoś mnie odprowadzi do domu... – i tyle ją widziałam, rozpłynęła się gdzieś z tyłu.

Utkwiłam wzrok w nieznanym mi mężczyźnie. Ewidentnie bawił go cały ten dialog.

– Nasze pierwsze spotkanie raczej nie należy do udanych. Co powiesz na to, żebyśmy zaczęli od nowa? Jestem Piotr – rzekł, kłaniając się z wdziękiem.

– Mam na imię Ewa – odpowiedziałam.

Ten wieczór był naprawdę fantastyczny. Kładąc się do łóżka po powrocie do mieszkania, przyszło mi do głowy, że choć jestem już niemłoda, to jednak... do wyrzucenia na pewno się jeszcze nie kwalifikuję.

Minęło już prawie pół roku, odkąd zaczęłam randkować z Piotrkiem. Moje życie nabrało rumieńców, już nie zatapiam się w rozmyślaniach i mam ku temu powody – chcę wyglądać pięknie dla mojego faceta i podbić świat. Czuję, że odnalazłam swoje miejsce. Piotrek nieśmiało wspomina o naszej przyszłości, myśli o zaślubinach, lecz nie mam pewności, czy kiedykolwiek zdobędę się na to, by znów nosić obrączkę. Muszę dać sobie trochę czasu, aby odzyskać wiarę w instytucję małżeństwa. Niemniej jednak obecna sytuacja mnie satysfakcjonuje...

Reklama

Ewa, 49 lat

Reklama
Reklama
Reklama