Reklama

Znałam Majkę od dzieciństwa. Siedziałyśmy razem w szkolnej ławce, razem spędzałyśmy czas po lekcjach. Zawsze doskonale się rozumiałyśmy, chociaż już wtedy byłyśmy całkiem inne. Żywiołowa, z głową pełną pomysłów na dobrą zabawę Maja lubiła chodzić na łatwiznę i uciekała od obowiązków. Gdy skończyłyśmy podstawówkę, miała spore grono znajomych, takich samych luzaków jak ona. Nie przykładała się do nauki, po maturze zmieniła kilka razy uczelnię, w końcu rzuciła studia na dobre. Jej rodzice zajęci byli zarabianiem pieniędzy, swoimi karierami, i luzacki styl córki im nie przeszkadzał, a może myśleli, że z tego wyrośnie. Nie wyrosła.

Reklama

Bez żadnego wysiłku dostawała na swoje zachcianki

Kiedy ja, studiując, łapałam różne zlecenia, żeby zarobić na swoje wydatki, Maja patrzyła na mnie z politowaniem i narzekała, że nie mam dla niej dość czasu. Dlatego namówiłam ją kiedyś, by spróbowała pracy jako hostessa. Do dziś zastawiam się, jak mi się to wtedy udało i myślę, że chyba poszła tam po prostu z ciekawości. Zrezygnowała po pierwszym dniu.

– Mało nie zanudziłam się na śmierć przez te kilka godzin! – powiedziała mi. – Stałam tam i tylko uśmiechałam się jak idiotka. W dodatku za marne grosze…

Pracowałam wtedy przy promocjach w każdy weekend. Pamiętam, jaka byłam szczęśliwa, gdy dostałam pierwszą pensję! Nie zastanawiałam się, czy to mało, czy dużo. Ważne było, że sama zarobiłam te pieniądze. Majka stwierdziła wówczas z ironicznym uśmiechem:

– No, to już masz na waciki…

Zobacz także

Zrobiło mi się przykro. Rodzice dawali jej wszystko. Bez żadnego wysiłku dostawała na swoje zachcianki więcej, niż ja mogłam zarobić w ciągu kilku miesięcy. Przyznaję, trochę jej tego zazdrościłam.

Od szkolnych czasów upłynęło parę lat i choć nadal się przyjaźniłyśmy, już nie rozumiałyśmy się tak dobrze, coraz więcej spraw nas dzieliło. Odkąd wyszłam za mąż, mój stosunek do pracy i pieniędzy stał się jeszcze bardziej racjonalny. Majkę natomiast utrzymywał zamożny facet. Twierdziła, że nie wyobraża sobie innego scenariusza. To jej się przecież należy – jest atrakcyjna, młoda… Jeśli ktoś chce z nią być, musi płacić.
Majka więc nie pracowała, a ja doczekałam się pierwszego w życiu awansu. Gratulując mi sukcesu, przyjaciółka zaproponowała, abyśmy z naszymi mężczyznami uczcili to kolacją w restauracji. Lokal wybrała ona. Z początku mi się spodobał. Był przestronny i elegancki. Miło nam się rozmawiało, lecz kiedy spojrzałam na rachunek, zamarłam.

– Dwie… dwieście trzydzieści złotych? – wyjąkałam, wpatrując się z przerażeniem w paragon. – Czy ten kurczak, którego zjadłam, był ze złota?

– Dwieście złotych za obiad w restauracji, to wcale nie tak dużo! – zaśmiała się moja przyjaciółka. – My z Misiem chodzimy do dużo droższych miejsc, tylko ze względu na was przyszliśmy do tej… garkuchni, prawda kochanie?! – spojrzała przymilnie na swojego partnera.

Mój mąż zauważył, że mam ochotę jej nawrzucać, bo szepnął mi na ucho:

– Daj spokój, nie warto robić scen…

„No tak, rozrzutność to specjalność Majki” – pomyślałam. „Ten jej Michał dobrze zarabia, więc ona szasta kasą”.

Kiedy spotkałyśmy się następnym razem, tylko we dwie, zasugerowałam jej, że przesadza z wydatkami. Zaśmiała się.

– Pieniądze są po to, żeby je wydawać! – stwierdziła. – Tym bardziej że mogę sobie na to pozwolić. Mój Miś za wszystko zapłaci. Zawsze miałam nosa do mężczyzn…

– A co zrobisz, jak się między wami popsuje i on odejdzie? – spytałam.

– Znajdę kogoś innego z grubym portfelem – odparowała. Tego kwiatu to pół światu!

Ja jednak wątpiłam w to, że Majka zawsze będzie miała adoratorów na pęczki. Uważałam, że powinna pracować, zdobywać doświadczenie, żeby być niezależną. Chciałam jej w tym pomóc.

Co to za przyjaciółka?

Po jakimś czasie nadarzyła się okazja, więc zaproponowałam Mai zajęcie. W mojej firmie szukali kogoś na zastępstwo. Dzięki mojej rekomendacji dostałaby się, mimo że nigdy przedtem nie pracowała. Niestety, Maja odrzuciła ofertę.

– Może jednak spróbujesz? – nalegałam. – Skoro jest taka możliwość, to grzechem byłoby jej nie wykorzystać. Przydałoby ci się doświadczenie zawodowe.

– Niby po co? – prychnęła z pogardą. – Dziewczyno, tyle, ile byliby w stanie mi zaoferować, to ja miesięcznie na same ciuchy wydaję!

Tym razem wygarnęłam jej szczerze, że jest leniem i całe życie żeruje na innych.

– A poza tym… nie masz za grosz ambicji! – wykrzyczałam jej.

– Wręcz przeciwnie – odparła. – Właśnie z ich powodu nie zadowala mnie harówka pod czyjeś dyktando. Mogłabym… być na przykład dyrektorem jakiejś firmy.

– I myślisz, że pewnego dnia rano obudzisz się i powiesz „dziś zostanę dyrektorem” i to się stanie? – ironizowałam.

– Nic nie rozumiesz – westchnęła. – Nie zamierzam dać się wykorzystywać, jak ty.

– Lubię moją pracę! – zaprotestowałam.

– Jasne – Majka tylko prychnęła. – Nie wciskaj mi kitu. W nic mnie nie wrobisz.

Dalsza dyskusja nie miała sensu. Tamta sytuacja przekonała mnie, że Majka się nie zmieni. A to oznaczało, że oddaliłyśmy się od siebie. Wieczorem opowiedziałam o wszystkim mężowi.

– Dziwisz się? – wzruszył ramionami. – Znalazła sobie frajera, to po co ma się przemęczać?

– Tak, tylko że jeśli Michał zorientuje się, że jest frajerem, to Majka zostanie na lodzie – odparłam.

– Nie uszczęśliwiaj ludzi na siłę, kochanie – powiedział Maciek.

Reklama

Wiem, że ma rację, ale i tak przykro mi, że straciłam przyjaciółkę. Bo co to za przyjaźń, gdy się nie można dogadać w podstawowych sprawach. Nasze życiowe drogi powoli zaczęły się rozchodzić...

Reklama
Reklama
Reklama