„Moje życie jest emocjonujące jak przeglądanie telegazety. To był ostatni moment, by coś z tym zrobić”
„Zrozumienie, że inne kobiety czują się podobnie, dodało mi odwagi, by stanąć przed lustrem i zadać sobie pytanie: czego chcę od życia? Czy na pewno jestem na właściwej drodze?”.

- awraga
- , Redakcja
Czasami zastanawiam się, czy to naprawdę wszystko, co mnie czeka. Macierzyństwo, dom, niekończące się obowiązki... Choć kocham swoje dzieci, czuję, że coś we mnie umiera. Z każdym kolejnym dniem wypełnionym tym samym rytuałem – wstawanie, karmienie, sprzątanie, zabawy, zasypianie – coraz bardziej oddalam się od siebie. Zawsze słyszałam, że macierzyństwo to największe spełnienie. Ale nie czuję tego. Czy to mnie czyni złą matką? Czasami wydaje mi się, że jestem jedyną, która tak się czuje, ale przecież to niemożliwe. Nie chcę nikogo obwiniać, ale w środku czuję, że to życie, które prowadzę, wcale mnie nie cieszy.
Wyznałam to swoim przyjaciółkom
Wieczór z dziewczynami zawsze był dla mnie okazją do odpoczynku. Spotykamy się co jakiś czas, rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Ale tego wieczoru coś we mnie pękło. Od dawna dusiłam w sobie myśli, które powinny były dawno ujrzeć światło dzienne. Siedziałyśmy przy stole, rozmawiałyśmy o dzieciach, domach, mężach – standard. Magda, Ola, Patrycja – każda miała inne spojrzenie na życie, ale tamtego dnia wszystkie te słowa brzmiały dla mnie jak zaklęcia. W końcu przerwałam ciszę.
– Mam dość macierzyństwa – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam się powstrzymać. Na moment wszystkie na mnie popatrzyły. – Nie czuję się spełniona jako matka. Wszyscy mówią, że to największa radość, ale dla mnie to ciężar. Czasem marzę, żeby po prostu uciec.
Magda spojrzała na mnie uważnie, jej oczy wydawały się bardziej smutne niż zdziwione.
– Myślisz, że jesteś jedyna? – powiedziała cicho. – Czuję to samo. Kocham moje dzieci, ale czasem czuję, jakby to nie było moje życie. Jakbym patrzyła na siebie z boku i nie poznawała tej osoby.
Zaskoczyło mnie to. Myślałam, że Magda radzi sobie lepiej niż ja. Ola, która zawsze wydawała się najszczęśliwsza w roli matki, wtrąciła z lekkim niedowierzaniem:
– Naprawdę? Zawsze myślałam, że macierzyństwo to najpiękniejsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać. Ale kiedy was słucham, zaczynam się zastanawiać...
Patrycja milczała, ale widziałam, jak uważnie nas słuchała. Chyba nie była gotowa na taki zwrot w rozmowie. Rozmowa nabrała głębszego tonu. Wszystkie zaczęłyśmy mówić szczerze o tym, co nas przytłacza. Wiem, że Magda, podobnie jak ja, czuła się uwięziona w roli, którą wszyscy wokół uważają za naturalną. Ola zdawała się być zaskoczona, ale nie odrzuciła naszych wyznań – zaczęła rozumieć, że nie każda kobieta musi odczuwać macierzyństwo jako spełnienie.
Poczułam ulgę, że nie jestem sama w tych myślach. Ale to wyznanie sprawiło, że zaczęłam jeszcze mocniej kwestionować, co tak naprawdę chcę zrobić ze swoim życiem.
Myśli nie dawały mi spokoju
Po powrocie do domu myśli krążyły mi w głowie jak szalone. Słowa Magdy i Oli utknęły we mnie głęboko, błądziły między tym, co usłyszałam, a moim codziennym życiem, w którym czuję się jak robot. Zrozumienie, że inne kobiety czują się podobnie, dodało mi odwagi, by stanąć przed lustrem i zadać sobie pytanie: czego chcę od życia? Czy na pewno jestem na właściwej drodze? Wieczorem, kiedy dzieci zasnęły, a Kamil oglądał telewizję, usiadłam obok niego, ale myślami byłam gdzieś indziej. Próbowałam uporządkować to, co siedziało w mojej głowie. Jak długo mogłam jeszcze udawać, że wszystko jest w porządku? Czułam, że nasza rodzina funkcjonuje, ale czy ja funkcjonowałam w niej naprawdę?
Kiedyś miałam marzenia, ambicje, pragnienia. Teraz czułam, że nie jestem niczym więcej niż matką i żoną, a to mnie przerażało. Społeczne oczekiwania są ciężarem, który przygniata mnie każdego dnia. Oczekuje się od nas, kobiet, byśmy były idealnymi matkami – cierpliwymi, oddanymi, spełnionymi. Ale ja już nie mogę tego udźwignąć. Nie potrafię zrezygnować z siebie w imię ideału, który został mi narzucony. Czy jestem złą matką, skoro czuję się niespełniona? Przecież kocham swoje dzieci. To nie ich wina. Ale codzienna rutyna, obowiązki, których nigdy nie brakuje, i brak przestrzeni dla siebie sprawiają, że powoli zaczynam tracić zmysły. Czasami wyobrażam sobie, jakby to było zostawić wszystko za sobą, choćby na chwilę. Ale co dalej? Nie wiem.
Muszę porozmawiać z Kamilem. Prędzej czy później będę musiała mu powiedzieć, jak bardzo się duszę. Ale czy on to zrozumie? Zawsze wydawał się myśleć, że jestem szczęśliwa. Ale ja nigdy nie mówiłam mu, co naprawdę czuję. Zawsze starałam się być tą, którą myślałam, że powinnam być.
Może pomyśli, że jestem potworem
To nie była łatwa decyzja, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Kiedy dzieci zasnęły, usiadłam z Kamilem na kanapie. Oglądał coś w telewizji, więc wyciszyłam dźwięk. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
– Czuję, że straciłam siebie. Macierzyństwo mnie przytłacza. Kocham nasze dzieci, ale to nie wystarcza. Czuję, że zniknęłam. Nie wiem, co się ze mną stało.
Patrzył na mnie przez chwilę, jakby próbował zrozumieć, o czym mówię.
– Ale... przecież mamy wszystko, czego potrzebujemy. Mamy wspaniałą rodzinę, dom, pieniądze. Myślałem, że jesteś szczęśliwa – powiedział, jego ton był pełen niedowierzania.
– Tak, mamy to wszystko, ale... ja nie mam siebie. Zrezygnowałam ze swoich marzeń, ze swoich pasji, żeby być matką, a teraz czuję, że... nie jestem ani matką, ani sobą. Nie wiem, kim jestem – odpowiedziałam z frustracją.
– Ale każda matka tak ma, prawda? – Kamil próbował znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie. – Przecież wszyscy tak żyją. Myślałem, że to właśnie jest szczęście.
Zamilkłam. Wiedziałam, że nie zrozumie od razu. Jego świat kręcił się wokół rodziny, ale mój zaczynał się rozpadać.
Męczyłam się coraz bardziej
Po tej rozmowie nic się nie zmieniło. Kamil, mimo swoich dobrych intencji, nie potrafił zrozumieć moich uczuć. Jego brak zrozumienia sprawiał, że z każdym dniem czułam się coraz bardziej osamotniona. Próbowaliśmy rozmawiać, ale kończyło się to na tym, że wracałam do swojej frustracji, a Kamil szukał odpowiedzi tam, gdzie ich nie było. Pocieszał mnie, mówił, że może potrzebuję czasu, ale tak naprawdę nie wiedział, co robić. Ja z kolei nie wiedziałam, jak wyjaśnić mu, co czuję, bo sama do końca tego nie rozumiałam.
Zaczęłam unikać długich rozmów. Czułam, że każde słowo będzie tylko pogłębiać ten dystans między nami. Szukałam przestrzeni dla siebie w małych, codziennych rzeczach – zaczęłam więcej spacerować, wróciłam do książek, które kiedyś kochałam. Ale każda taka chwila była tylko namiastką wolności. Wiedziałam, że potrzebuję czegoś więcej. Nasze rozmowy stawały się coraz bardziej powierzchowne. Kamil starał się mnie wspierać, ale nie rozumiał, co przeżywam. Zaczęłam czuć, że oddalam się nie tylko od niego, ale też od dzieci, od tego domu, od wszystkiego, co kiedyś miało dla mnie sens. Czułam się jakby zamknięta w klatce, której sama nie potrafiłam otworzyć.
Wieczory, które kiedyś spędzaliśmy razem, teraz mijały w ciszy. Ja na spacerze, Kamil przed telewizorem, każde w swoim świecie. Nawet dzieci zauważyły, że coś jest nie tak. Zaczęły pytać, dlaczego mama jest smutna. Nie wiedziałam, co im odpowiedzieć. Przecież ich kochałam. To nie o nich chodziło, ale o mnie. Nie mogłam jednak dłużej udawać. Coś musiało się zmienić, a ja wiedziałam, że jeśli nie podejmę decyzji teraz, nigdy się na to nie odważę.
Najwyższy czas na zmiany
To była najtrudniejsza decyzja, jaką musiałam podjąć. Wiedziałam, że czeka mnie długa droga, ale musiałam na chwilę się zatrzymać i pomyśleć o sobie. Zdecydowałam, że potrzebuję przerwy – od codziennych obowiązków, od bycia matką, od życia, które przestało mnie satysfakcjonować. Myślałam o tym, żeby wyjechać, choćby na kilka dni, aby odnaleźć siebie, zanim wrócę do rodziny z pełnym sercem. Nie wiedziałam, jak to powiedzieć Kamilowi. Był zawsze przy mnie, ale teraz czułam, że nie rozumie moich potrzeb. Spotkałam się z Magdą, by porozmawiać. Potrzebowałam wsparcia.
– Może to dobry pomysł, żebyś na chwilę się odcięła – powiedziała, gdy wyznałam jej swoje plany. – Zasługujesz na to, żeby odnaleźć siebie na nowo.
– Boję się, że Kamil tego nie zrozumie – odpowiedziałam z wahaniem. – Ale wiem, że muszę to zrobić. Inaczej nigdy nie będę szczęśliwa.
Magda pokiwała głową ze zrozumieniem. Wiedziała, co przeżywam, bo sama przechodziła przez podobne rozterki. Jej słowa dodały mi odwagi. Wiedziałam, że muszę postawić na siebie, choćby dla dobra mojej rodziny. W końcu, jak mogłabym być dobrą matką, jeśli nie potrafię być sobą?
Podjęłam decyzję, która zmieniła wszystko. Zdecydowałam się na przerwę od codziennych obowiązków, na czas tylko dla siebie. Kamil początkowo nie rozumiał, ale widział, że ta decyzja była dla mnie konieczna. Chciałam odnaleźć swoją tożsamość, zanim będę mogła wrócić do życia rodzinnego z pełnym sercem. Wiedziałam, że to będzie długa droga, ale czułam, że teraz muszę postawić na siebie. Kamil zaczynał dostrzegać, że coś we mnie się zmienia. Wiedziałam, że jeśli nasze małżeństwo ma przetrwać, musimy znaleźć nowy sposób, by zrozumieć siebie nawzajem. Byłam gotowa na tę zmianę, a on, choć niepewny, powoli zaczynał się z tym godzić.
Alicja, 39 lat