„Po rozwodzie mąż chciał zabrać mi wszystko, bo nie miałam prawnika. Jego cizia życzyła sobie też moje mieszkanie”
„– Zabieram dokumenty od samochodu. To tylko początek. Potem pogadamy o podziale majątku. Nie możesz zostać w tym mieszkaniu – przecież jest dla ciebie za duże. Spłacę cię, a za te pieniądze kupisz sobie jakąś kawalerkę lub coś innego. W ten sposób zakończymy sprawę szybko”.
- Barbara, 52 lata
Opuścił mnie nie tylko mąż
Rozstanie po pięćdziesiątce wydawało mi się końcem świata, a przynajmniej mojego dotychczasowego świata – takie myśli towarzyszyły mi bardzo często. Nie miałam pojęcia, jak sobie poradzić z nową sytuacją. Snułam się po mieszkaniu, z kąta w kąt, co chwilę potykając się o niewidoczne przeszkody.
Osoby, które znałam od dwóch dekad, zręcznie mnie unikały, co najwyżej rzucając w moją stronę uśmiech tak obojętny, że nie przyszłoby mi na myśl zaczynać z nimi rozmowę. Patrzyłam na to ze zdziwieniem. Wcześniej słyszałam, że coś takiego może się dziać, gdy para się rozstaje, a ma wspólnych znajomych, ale nie do końca w to wierzyłam. Teraz jednak miałam szansę sama doświadczyć prawdziwości tej tezy.
Od dawien dawna chodziłam na urodzinową imprezę Dominika. Organizowali ją wspólnie z moją przyjaciółką, Sylwią. Teraz problemem była jednak obecność Karola, mojego byłego męża, który utrzymywał kontakty zawodowe i prywatne z jubilatem. Nikogo więc nie zdziwiło, że on otrzymał zaproszenie, a ja – nie. Tyle że nie miałam o tym pojęcia. Znaliśmy się tak długo... Wydawało mi się, że nie potrzebuję oficjalnych zaproszeń. Chciałam złożyć Dominikowi życzenia, ale nie odebrał, więc zostawiłam wiadomość na poczcie głosowej. Następnie, jak idiotka, wpadłam na imprezę.
Pierwszą osobą, którą spotkałam, była Malwina – moja młodsza następczyni. Niestety, wyglądała świetnie. Mogłam jej co najwyżej pucować obuwie. Moje spojrzenie powędrowało masochistycznie w kierunku wielkiego lustra w korytarzu. Moje odbicie patrzyło na mnie zrozpaczonym wzrokiem spod rozwłóknionej grzywki.
– Zastanawiałaś się nad zmianą fryzury? Pielęgnacja ma duże znaczenie, zwłaszcza po pięćdziesiątce – nagle Sylwia pojawiła się za moimi plecami.
– W końcu mnie zauważyłaś! Zaczynałam się obawiać, że jestem niewidzialna – odparłam, ignorując jej nieodpowiedni komentarz.
– Przecież to nie ja tu jestem winna. Ty wpakowałaś nas w tę niekomfortową sytuację, Karol z tą swoją Malwiną i ty, to nie jest przyjemne zestawienie.
– Serio? W takim razie chyba powinnam sobie pójść – powiedziałam, mrużąc oczy jak zwykle, gdy udaję odważną, mimo że mam ochotę płakać. W tym momencie miałam ogromną chęć wybuchnąć płaczem.
– Ale gdzie tam, nie idź, zostań, będzie fajnie – odpowiedziała wyraźnie zakłopotana Sylwia, zerkając przez moje ramię w lustro.
– Co tam widzisz? – szybko się rozejrzałam.
Podejrzliwość wygrała, znałam Sylwię tak długo, że doskonale wiedziałam, co się stało. Była wyraźnie zawstydzona, bo ktoś obcy usłyszał, jak usiłuje mnie spławić.
– Kim jest ten mężczyzna? – spojrzałam na wysokiego gościa, który zbyt długo patrzył w naszą stronę. Wyglądało na to, że podsłuchiwał – można było to odczytać z jego pokrytej siwą brodą twarzy.
– To marynarz, najnowszy nabytek w towarzystwie. Dominik jest nim tak zafascynowany, jakby odkrył diament w koronie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego – wyszeptała Sylwia, na moment zapominając o swoim zamiarze wyproszenia mnie, aby moja obecność nie psuła atmosfery jej wyrafinowanego przyjęcia.
– Z pewnością nie byłby zadowolony, gdybyś zawiodła jako gospodyni, spławiając starą przyjaciółkę – zasugerowałam, bo wiedziałam przecież, po co do mnie przyszła. – Ale nie przejmuj się, już sobie idę. Nie chcę robić problemów, ostatnią rzeczą, na jaką mam chęć, to zdenerwowanie Karola i tego nowej laski.
– Przestań, nie o to mi chodziło – Sylwia była wyraźnie zawstydzona.
Zdawało mi się, że była szczera, bo nikt na nas nie patrzył, brodaty podsłuchiwacz zniknął w tłumie.
– Dominik zasugerował, abyś ty sobie ze mną poradziła, ale tak czy inaczej chodzi o to samo. Widać to już czas na mnie – odparłam, próbując się uśmiechnąć.
Zarezerwował taksówkę. Zrobił to... dla mnie?
Na tym nasza rozmowa się zakończyła, więc zabrałam swój płaszcz i opuściłam dom, aby ochłonąć po szoku, którego doznałam. Gdy po ponad dwudziestu latach przyjaźni przyjaciele odwracają się od ciebie, zapewniam, że to nie jest łatwa sytuacja. Opierając się o ścianę budynku, starałam się uspokoić, licząc oddechy. Wdech, wydech. Niestety, to mi nie pomogło, wciąż miałam wrażenie, jakby ktoś właśnie mnie spoliczkował.
Nie ma sensu siedzieć przed zamkniętymi drzwiami, muszę wezwać taksówkę. Jednak zdałam sobie sprawę, że jestem w drugiej strefie, więc cena za przejazd będzie wysoka. W strachu zaczęłam się zastanawiać, ile pieniędzy mam przy sobie i czy to wystarczy. Na pewno nie chciałam wracać na imprezę i prosić Sylwii o pożyczkę. Nie jestem jeszcze tak zdesperowana.
Nagle reflektory samochodu podświetliły podjazd. To było taxi!
– Taksówka przyjechała – nagle zza zakrętu wyłoniła się masywna sylwetka żeglarza, uznanego gościa gospodarza.
– Nie dzwoniłam po taksówkę – wymamrotałam, nie chcąc mieć do czynienia z tym mężczyzną o budowie niedźwiedzia. Nie przepadam za mężczyznami, których wyróżnia tylko siła.
– Nie – przyznał mi rację – to ja ją zamówiłem.
Stał i patrzył prosto na mnie. Uznał, że nic więcej nie powie, jakby bycie niedźwiedziem i mrukiem było dla niego wystarczające.
– Dla pani – stwierdził zwięźle i po chwili namysłu dodał: – Z przyjemnością również się zabiorę.
Zgodziłam się na tę propozycję. Zajęliśmy miejsce z tyłu i w ciszy pokonaliśmy trasę. Jedynie kierowca próbował podtrzymać rozmowę, ale nie otrzymawszy odpowiedzi, także on stracił zapał. Zaparkował przed moim budynkiem. Wyjęłam gotówkę, lecz mój współpasażer mnie powstrzymał.
– Nie mogę dopuścić, aby pani za mnie zapłaciła, jadę dalej – oznajmił.
Nie byłam pewna, jaką kwotę mam w portfelu, dlatego szybko wysiadłam i machnęłam mu na do widzenia. Jego bezinteresowny czyn poprawił nieco mój nastrój, ale szybko mało rozmowny miś wypadł z moich myśli.
Jak on śmiał?
Karol, mój były mąż, miał w tym swój spory udział. Przyszedł następnego dnia bez zapowiedzi. Usłyszałam zgrzyt klucza w zamku, i od razu wiedziałam.
– Powinieneś był do mnie zadzwonić wcześniej – przywitałam go w holu.
– To również moje mieszkanie, nie dokończyliśmy naszych spraw – odpowiedział obojętnie, przechodząc do salonu.
– Mówiłeś, że je dostanę, zabrałeś działkę, oszczędności oraz auto – poczułam skurcz w brzuchu.
Karol, w podziękowaniu za to, że nie utrudniam rozwodu i nie obarczam go winą za rozpad naszego związku, zapewnił, że nie zostawi mnie na bruku. Wiedział, że nie mam dokąd pójść ani jak go spłacić. On wyprowadził się do Malwiny, a ja dalej mieszkałam w naszym starym domu. Widać coś się zmieniło.
– Przestań być naiwna, jesteś dorosła, powinnaś być bardziej odpowiedzialna – odpowiedział, omijając mnie. Następnie otworzył szufladę i wyjął jakieś papiery.
– Co robisz?
– Zabieram dokumenty od samochodu. To tylko na początek. Porozmawiamy o podziale majątku. Nie zostaniesz w tym mieszkaniu, przecież jest zbyt duże dla ciebie. Dostaniesz ode mnie pieniądze, kupisz za nie jaką kawalerkę czy pokój i będzie ok.
– Karol!
– O co ci chodzi? To dobra oferta, o lepszą możesz powalczyć przed sądem.
– Wiesz doskonale, że nie da się tego załatwić bez prawnika, a ja nie mam na niego pieniędzy. Zresztą zapewniałeś mnie, że będę mogła cały czas tu mieszkać. Nie mam gdzie się podziać.
– Nie jestem w stanie dotrzymać obietnicy, przykro mi, ale sytuacja się zmieniła.
– Chodzi tu o Malwinę? Czy to ona planuje zamienić M3 na mieszkanie w kamienicy? Nieźle kombinuje, szkoda tylko, że na moją niekorzyść – stwierdziłam, sama zaskoczona tym, jak odważna potrafię być.
Karol na moment opuścił wzrok, lecz nie dał się pokonać chwilowemu wstydowi, który mógł pokrzyżować jego plany.
– Przestań udawać męczennika, ktoś mógłby pomyśleć, że chcę cię wyrzucić na bruk.
Będę walczyła o swoje
Sytuacja nie była kolorowa, straciłam wszystko, po trzech dekadach wspólnego życia zostałam z pustymi rękoma, nie potrafiąc obronić się przed chciwością Karola i jego młodszej partnerki. Zdecydowałam się jednak na walkę, zasięgnęłam porady prawnika. Tam dowiedziałam się, że przysługuje mi połowa majątku.
Gdy wróciłam do domu, zauważyłam, że brakuje antycznej komody i stołu w stylu chippendale, które sama wyszukałam wśród używanych mebli i oddałam do odnowienia. Karol nie marnował czasu, a co ja miałam zrobić? Powiadomić policję? W końcu to były też jego meble. Szczerze mówiąc, przeżyłam załamanie, bo w przeciągu zaledwie paru miesięcy straciłam męża, przyjaciół i mieszkanie. Sytuacja nie mogła być gorsza.
Wtedy zadzwoniła Sylwia. Na początku odrzuciłam połączenie, ale była tak uparta, że w końcu nie wytrzymałam i odebrałam telefon.
– Wiem, co robi Karol. Masz moje wsparcie – oznajmiła wstrząśnięta.
Moje serce natychmiast podskoczyło. Być może jestem lekkomyślna, ale tego wsparcia mi potrzeba. Zdecydowałam, że zaufam jej ponownie.
– Musisz zadbać o swoje sprawy, a skoro brakuje Ci środków, chciałabym coś ci zaproponować – kontynuowała Sylwia. – Mój znajomy szuka pokoju do wynajęcia. Widziałaś go na imprezie. To profesor, ten facet z brodą.
– Ale przecież on jest marynarzem – wyraziłam swój sprzeciw.
– Wprawdzie zdarza mu się żeglować, jednak częściej jest wykładowcą fizyki na uczelni w Stanach Zjednoczonych. Teraz wrócił do kraju, bo zakończył się jego kontrakt i zaoferowano mu stanowisko dyrektora w katedrze, w której zatrudnieni są nasi mężowie. Mówię o twoim byłym i moim aktualnym.
Zrozumiałam przebiegły plan Sylwii. Jeżeli do mojego mieszkania wprowadzi się przyszły przełożony Karola, będzie bał się zrobić cokolwiek, co mogłoby mi zaszkodzić.
– Jesteś niesamowita – powiedziałam. – Ale czy profesor tak chętnie wprowadzi się do wynajętego pokoju? Skąd ten pomysł?
– Obecnie wynajmuje pokój w hotelu i już mu się to znudziło – wyjaśniła Sylwia. – A że nie jest pewien, czy zostanie na stałe w kraju, nie chce szukać całego mieszkania. Zapytał mnie, czy... to znaczy zapytał mnie, czy ktoś z moich znajomych..
– Pytał o mnie?
– Coś w tym stylu. Także... Lepiej idź do tego fryzjera i w końcu zadbaj o włosy.
Chciałam to zrobić, ale nie miałam na to czasu. Michał, zwany Niedźwiedziem, pojawił się nagle, z walizką. Zobaczył pokój, zamruczał z uznaniem i pojechał po pozostałe rzeczy. Zmuszona byłam stwierdzić, że nie marnował czasu na niepotrzebne rozmowy, być może na wykładzie był bardziej elokwentny.
Poszło im w pięty
Gdy tylko wyszedł, usłyszałam, jak ktoś otwiera kluczem drzwi. Dzisiaj Karol nie był sam, zaprosił swoją przyszłą żonę, by zobaczyła swe nowe mieszkanie. Weszła do sypialni i od razu otworzyła drzwi mojej szafy.
– Chcę sprawdzić, czy jest odpowiednio duża – powiedziała z promiennym uśmiechem na twarzy.
– Myślę, że tak, a to dla mnie świetna wiadomość, mam sporo garniturów – Michał pojawił się całkowicie niezauważenie. Pewnie zawrócił, gdy dostrzegł samochód Karola. – Udało ci się tu wspaniale wszystko urządzić, skarbie, będziemy naprawdę szczęśliwi – przytulił mnie, po czym pocałował namiętnie prosto w usta.
Byłam absolutnie zaskoczona, do tego stopnia, że nawet nie zaprotestowałam ani nie zareagowałam. Ale nie tylko ja byłam w szoku! Karol wyglądał, jakby zamienił się w kamień! Zrobił kilka niezgrabnych ruchów, zanim udało mu się odwrócić uwagę Malwiny od podziwiania mojej kolekcji ubrań. Pożegnał się z profesorem, unikając mojego spojrzenia, a potem wyszedł. Michał popatrzył na mnie.
– Czy nie posunąłem się za daleko? Ten trick zobaczyłem w filmie, podobno świetnie działa na na ex–mężów.
Uspokoiłam go, mówiąc, że świetnie sobie poradził i pomógł mi w ten sposób. Nikt z nas jednak nie odniósł się do pocałunku, który moim zdaniem nie był wcale sztuczny. Ludzie mówią, że w pewnym wieku pewne rzeczy już nie są na miejscu... Autor tego stwierdzenia na pewno nie znał Michała. Między nami zaczęło się coś dziać, a ja dowiedziałam się, że życie z niedźwiedziem bywa niezwykle emocjonujące, i to nie tylko na płaszczyźnie intelektu. Że w „naszym”wieku? Jakim konkretnie? Moim zdaniem to wiek szczęśliwy – i tyle!