Reklama

Jurata poza sezonem letnim to zupełnie inne miasto, ale wciąż potrafi zachwycić swoim niepowtarzalnym klimatem, mimo że już nie tętni życiem jak w szczycie wakacji. Ciężko powiedzieć, ile osób faktycznie tu mieszka na stałe. Jednak moim zdaniem to absolutnie najwspanialszy zakątek świata. No w każdym razie w dziś. A już na pewno raz w roku, pod koniec września.

Reklama

Nie ustępował

Pociąg wytracił prędkość, aż w końcu stanął. Pogoda okazała się wyjątkowo łaskawa, temperatura była wyższa, niż można by się spodziewać. Byłam jedynym pasażerem, który opuścił wagon na tej stacji.

Zatrzymałam się przed budynkiem dworca, a mój wzrok przykuł taksówkarz, który wyraźnie na kogoś czekał. Nasze oczy spotkały się na chwilę, ale ruszyłam dalej, nie zamieniając z nim ani jednego słowa. Pensjonat znajdował się całkiem blisko, mogłam tam spokojnie dojść na piechotę.

Mimowolnie zaczęłam się rozglądać dookoła, zupełnie jakby gdzieś w tłumie miał czaić się Adam. Kompletna głupota z mojej strony. Nasze drogi skrzyżowały się w tym miejscu dwa lata temu. Ja przyjechałam tu z psychiką posiekaną na drobne kawałki po zakończeniu małżeństwa, a on… Szczerze mówiąc, do tej pory nie mam bladego pojęcia, co go tu wtedy sprowadziło. Twierdził, że potrzebuje chwili wytchnienia od zgiełku i pędu życia w Trójmieście.

Postanowiłam ruszyć w drogę, by zmierzyć się z własnym osamotnieniem. W domu wczasowym, oprócz mnie i Adama, gościła wtedy jedynie para turystów. Siedząc samotnie przy stole, usłyszałam pytanie Adama, czy zechcę zjeść z nim kolację. Mruknęłam pod nosem, że nie jestem zbyt ciekawym towarzyszem, lecz on nie dał za wygraną.

Po zapadnięciu zmroku namówił mnie na przechadzkę, a o poranku, idąc na śniadanie, zastukał do moich drzwi. W przeciągu trzech dni straciłam dla niego głowę, a moja chandra rozpłynęła się bez śladu.

Stanęłam na nogi

Dzięki relacji z Adamem udało mi się wymazać z pamięci bolesne wspomnienia związane z moim mężem, który przez dziesięć lat prowadził podwójne życie. Nie dość, że miał romans, to jeszcze doczekał się potomka z inną, podczas gdy mnie ciągle zbywał, gdy poruszałam temat powiększenia rodziny.

Co prawda nigdy otwarcie nie powiedział, że nie chce mieć ze mną dziecka, ale zawsze znajdował wymówki i odkładał tę kwestię na później. Ciągle coś było ważniejsze, ciągle najpierw trzeba było załatwić inne sprawy. Aż w końcu nie było już żadnego później. Kiedy wyszło na jaw, że mnie zdradza, nawet nie próbował się tłumaczyć ani ratować naszego małżeństwa. Gdy powiedziałam mu, że nie potrafię dalej tak funkcjonować, odparł jedynie, że następnego dnia wpadnie po swoje rzeczy. Dorzucił jeszcze, że ma nadzieję, iż przez wzgląd na jego dziecko nie będę mu komplikować procesu rozwodowego.

Bezsenne noce, spędzone na szukaniu odpowiedzi przed lustrem, dlaczego jestem gorsza od innych kobiet, od niej, były ceną jaką, zapłaciłam. Tak jak sobie życzył, rozwód przebiegł bez problemów. Prosto z rozprawy pojechałam na stację kolejową. Wskoczyłam do najbliższego składu, który akurat podjechał. Los sprawił, że to była Jurata.

Myślałam, że to chwilowe

Zupełnym przypadkiem wybrałam ten sam pensjonat, w którym akurat przebywał Adam. W sumie nic dziwnego – poza sezonem mało który obiekt w tej miejscowości przyjmuje turystów. Jednak to przypadkowe spotkanie i miłość, która niespodziewanie zapukała do drzwi, postawiły mnie na nogi.

Darzyłam go uczuciem i właśnie z tego powodu zdecydowałam się na wieczność zachować w pamięci choćby wspomnienie tej miłości. Tej ostatniej nocy, gdy leżałam wtulona w ramiona Adama, przyszło mi do głowy, że w sumie niczego więcej od niego nie oczekuję. Zdawałam sobie sprawę, że coś przede mną zataja. Być może ma żonę?

Nie miało to dla mnie znaczenia. Byłam zauroczona, ale nie marzyłam o wspólnej przyszłości. Po własnym związku małżeńskim wyleczyłam się z romantycznych mrzonek. Cieszyłam się tym, co mi było dane.

Kolejnego poranka razem poszliśmy na stację. Ani nie poprosiłam go o numer, ani nie podałam mu swojego, nie dopytywałam też o następne spotkanie.

– Nie jesteś zwyczajną dziewczyną – stwierdził, kiedy czekaliśmy na pociąg. – Nie zadajesz żadnych pytań, nie masz oczekiwań, nie chcesz znać szczegółów.

Nie miałam złudzeń

Faktycznie. Nie pragnęłam tego. Ów flirt w zupełności zaspokajał moje potrzeby, odgonił demony przeszłości, lecz chyba nie czułam się jeszcze przygotowana na nowe uczucie i rozpoczynanie wszystkiego od nowa. Pociąg wjechał na peron. Weszłam do środka, a Adam podał mi bagaż. Stojąc w przejściu, trzymałam go za dłoń.

– Zaczekaj chwilę – rzekł. – Jeżeli to, co między nami zaszło, ma jakieś znaczenie, to pozostanie w naszej pamięci. Umówmy się w tym miejscu dokładnie za dwanaście miesięcy.

Lokomotywa zagwizdała i skład zaczął się poruszać. Odsunęłam się od okna w stronę wnętrza przedziału. Uniosłam dłoń i pożegnałam go.

– Nie zapomnij! Końcówka września – krzyknął na odchodne.

Skinęłam głową, mając świadomość, że się nie pojawię. Nie z braku chęci. Bardzo pragnęłam tam być. Jednak porzuciłam fantazje o rycerzu na białym koniu. I zdecydowałam, że nie dam okazji mojemu pechowi. Jeżeli za rok mnie tu zabraknie, nie uzyskam informacji, czy Adam się zjawił. A właściwie nie uzyskam informacji, że się nie zjawił. Będę miała możliwość wspominania tego flirtu niczym baśni, która trwała chwilę, ale mimo wszystko miała miejsce.

Dziecko powinno znać ojca

Kiedy minął miesiąc, zmieniłam decyzję. Tego dnia, gdy zrobiłam test ciążowy, miałam pewność, że udam się do Juraty. Darzyłam Adama uczuciem i pragnęłam dać nam obojgu oraz naszemu maleństwu drugą szansę.

Agnieszka przyszła na świat w połowie czerwca, a po trzech miesiącach, dokładnie 21 września, miałam wypadek. Gdy w pełni odzyskałam świadomość, był już październik. Minęło jeszcze parę dni, zanim przypomniałam sobie, że planowałam wyjazd do Juraty. Doszłam do wniosku, że widocznie los tak chciał.

Kiedy moja pociecha miała roczek, poczułam w sobie przemożną chęć zmian. Rodzicielka dostrzegała, że nie zachowuję się tak jak zwykle, ale nie drążyła tematu. Podobnie zresztą było półtora roku wcześniej, gdy powiedziałam jej o swojej ciąży – wtedy też nie zadawała pytań. Teraz jednak czułam potrzebę wygadania się przed kimś. Pewnego wieczoru zdecydowałam się zwierzyć jej ze wszystkiego.

– Powinnaś się tam wybrać – oznajmiła.

– Ale dlaczego? – uniosłam ramiona w geście zdziwienia. – Nawet jeżeli faktycznie tam był, to było rok temu. Nie w tym momencie.

– Czemu nam od razu nie wspomniałaś… – wydała z siebie głębokie westchnienie.

– I co z tego? Jakie to ma znaczenie?

– Jak to jakie? – mama nie kryła zdumienia. – Skontaktowałabym się z pensjonatem i przekazała mu wiadomość o tym, co zaszło.

– Skąd ta pewność, że on rzeczywiście tam był?

Musiałam spróbować

Milczała, lecz gdy tydzień później poinformowałam ją o wzięciu urlopu i wyjeździe do Juraty, zrobiło jej się lżej. Ja zaś rozumiałam, że ten wyjazd jest koniecznością. Popytam w pensjonacie, czy Adam pojawił się tu zeszłego lata. Jeżeli nie – cóż, taki los. A jeśli tak? Hm… Znam jego nazwisko i wiem, że jest z Trójmiasta. Teoretycznie mogę spróbować go odszukać.

No i oto dotarłam na miejsce. Z każdym krokiem bliżej pensjonatu zwalniałam, a moje serce tańczyło jakiegoś dzikiego twista. „Głupia, nic się nie wydarzy” – perswadowałam sobie w myślach.

Zakwaterowałam się w identycznym pokoju jak podczas mojego pobytu dwa lata temu. Kolejnego dnia udałam się nad morze. Wciąż brakowało mi odwagi, aby wypytać o Adama. Ostatecznie postanowiłam odpuścić. Wolałam pozostać w niewiedzy. Gdy podjęłam tę decyzję, poczułam ulgę.

Zawróciłam z plaży. Teraz mogłam spokojnie wracać do siebie. Zeszłam bliżej wody, wypatrując po drodze bursztynów. Dopiero potykając się o wbity w piasek pal, uświadomiłam sobie, że stoję tuż przy molo. Uniosłam wzrok i oniemiałam. Adam siedział na pobliskiej ławce. Podniósł się, sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął jakąś kartkę.

Czekał na mnie

– W poprzednim sezonie zabrakło cię w tym miejscu – odezwał się łagodnie, jak gdyby nasze spotkanie było całkowicie naturalne. – Ale przyszło mi do głowy, że mogłaś mieć jakieś nagłe sprawy… – zawiesił głos. – Czy tym razem jesteś tu przez przypadek? – spytał oschle.

W jednej chwili dotarło do mnie, że nie mogę dłużej owijać w bawełnę. Jeżeli on jest dla mnie ważny, powinnam dać mu to odczuć.

Nie znalazłam się tu przypadkowo – odparłam. – Przed rokiem miałam wypadek, a teraz pragnęłam się upewnić, czy tu byłeś, a jeśli tak, to spróbować cię odszukać. Muszę ci coś wyznać. Coś, co ma ogromne znaczenie.

– Też miałem ci coś istotnego do przekazania – przytulił mnie mocno, a ja w końcu poczułam, że jestem we właściwym miejscu. – Ale to nie jest pilne – wymamrotał, całując mnie tak, jak marzyłam o tym od dwóch lat.

– Ależ jest – wyrwałam się z jego uścisku. – Nie godzę się, żeby to odkładać. Zaraz przepadniesz na kolejne dwa lata, a ja skonam z niecierpliwości – zażartowałam, próbując rozluźnić napięcie, które znowu mnie dopadło.

– A kto tu znika na dwa lata? – zamruczał, po raz kolejny przyciągając mnie do siebie. – Zanim zaspokoję twoją ciekawość, chyba należy mi się jakieś wynagrodzenie.

Wydał się szczęśliwy

Kiedy w końcu mnie uwolnił, podał mi kartkę, którą przez cały czas ściskał.

– Tutaj masz potwierdzenie mojego rozwodu – wyjaśnił zbędnie, bo przecież potrafię czytać. – No dobra, a teraz zdradź mi tę istotną sprawę – rzucił z uśmiechem.

– Agnieszka – odparłam. – Jak ci się podoba imię Agnieszka? – musiałam powiedzieć to w jakiś szczególny sposób, bo naraz zrobił się poważny.

– Pokonałaś całą tę drogę tylko po to, aby zadać mi to pytanie? – rzekł przeciągle.

– Owszem – przytaknęłam, czując, jak serce tłucze mi się w piersi niczym dziki mustang.

Wpatrywał się we mnie zaskoczony, a na jego obliczu dostrzegłam nagle błysk olśnienia i… – nie, to na pewno nie była iluzja – ujrzałam w jego oczach radość.

– Chyba trochę za późno na takie dylematy. Rocznej… Chwileczkę – przez moment bełkotał coś pod nosem. – Nie będziemy przecież zmieniać imienia piętnastomiesięcznej księżniczce…

Reklama

Beata, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama