„Syn nie radził sobie w szkole, więc załatwiłam mu korepetycje. Nie tylko on skorzystał z prywatnych lekcji biologii”
„Kolejne tygodnie zmieniły nasze spotkania. Jurek przychodził, pomagał Frankowi, a potem zostawał na herbatę. Zaczęłam się łapać na tym, że układam włosy przed jego wizytą albo sprzątam mieszkanie dokładniej niż zwykle”.
Nie lubię wywiadówek. Za każdym razem, gdy muszę usiąść w tych za małych, szkolnych ławkach i słuchać uwag o tym, że Franek „ma potencjał, ale go nie wykorzystuje”, czuję, jak narasta we mnie frustracja. Jako samotna matka czuję się, jakbym cały czas była oceniana. Wiem, że Franek ma zaległości z biologii i że mogłabym mu poświęcać więcej czasu. Ale czy ktoś pyta, jak trudno jest to wszystko pogodzić?
Urzekł mnie
W tamten listopadowy wieczór siedziałam w sali biologicznej, czekając, aż nauczyciel skończy przemowę. Wyglądał zupełnie zwyczajnie – może trochę młodszy niż się spodziewałam, z kręconymi włosami i okularami zsuniętymi na czubek nosa. „Pan Jerzy” – tak się przedstawił, ale od razu zaproponował, żeby mówić mu Jurek.
– Pani syn ma ogromny potencjał – powiedział, gdy rodzice zaczęli się rozchodzić. – Ale odnoszę wrażenie, że coś go blokuje. Czy możemy chwilę porozmawiać?
Nie wiem dlaczego, ale te słowa sprawiły, że miękko opadłam na krzesło obok jego biurka. Może sposób, w jaki mówił – bez pośpiechu, ale z troską?
– Franek jest bystry, ale trochę zagubiony – dodał. – Może korepetycje by pomogły? Mogę się ich podjąć.
– Może u mnie w domu? – Zapytałam, a potem od razu tego pożałowałam. Dlaczego to zaproponowałam? Jurek uśmiechnął się, jakby nie zauważył mojego zmieszania.
– Oczywiście. To żadna przeszkoda. Jeśli pomoże mu to poczuć się swobodniej, mogę przyjeżdżać.
Kiedy wręczył mi wizytówkę, nasze palce przypadkiem się zetknęły. Niby nic, a jednak to ciepło zostało ze mną długo po tym, jak wróciłam do domu.
Pierwsza wizyta Jurka była dziwna. Nie wiem, dlaczego tak nerwowo wycierałam blat w kuchni, gdy tłumaczył Frankowi łańcuchy pokarmowe. Ich głosy niosły się przez mieszkanie, a ja wyobrażałam sobie jego spojrzenie – poważne, skoncentrowane.
– No i kto jest drapieżnikiem?
Franek zachichotał.
– Może pan?
– Możliwe! – Odparł Jurek, śmiejąc się razem z nim.
Zadomowił się
Franek dawno tak się nie śmiał. Po lekcji zostałam sama z Jurkiem. Rozmowa przeszła płynnie z tematów szkolnych na coś bardziej osobistego.
– Jak sobie radzisz? – zapytał niespodziewanie.
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Ludzie rzadko pytali o mnie. Zawsze chodziło o Franka. Odpowiedziałam wymijająco, ale Jurek patrzył na mnie tak uważnie, że poczułam, jak jakaś część mojej obrony pęka.
– Nie wiem, czy w ogóle sobie radzę – przyznałam w końcu.
Kolejne tygodnie zmieniły nasze spotkania. Jurek przychodził, pomagał Frankowi, a potem zostawał na herbatę. Zaczęłam się łapać na tym, że układam włosy przed jego wizytą albo sprzątam mieszkanie dokładniej niż zwykle.
Pewnego wieczoru rozmowa zeszła na jego życie – rozwód, samotność, próby ułożenia wszystkiego na nowo. Byłam zdumiona, jak bardzo nasze historie były podobne.
– Czasem mam wrażenie, że jestem na autopilocie – powiedziałam. – Wstaję, idę do pracy, wracam. Jakby coś ważnego mi umknęło.
– Myślę, że każdy tak się czuje – odpowiedział.
Spojrzał na mnie w taki sposób, że poczułam, jak coś we mnie mięknie. I zanim zdążyłam się zastanowić, co robię, pozwoliłam, żeby jego usta znalazły moje.
Wszystko się układało
Czułam, jak moje życie, dotąd poukładane wokół Franka i pracy, nagle zaczyna przyspieszać. Z jednej strony byłam szczęśliwa – jego obecność wypełniała we mnie jakąś pustkę. Z drugiej, obawiałam się, co przyniesie przyszłość.
Jurek coraz częściej przychodził do nas nie tylko jako nauczyciel, ale jako ktoś, kto po prostu był. Rozmawialiśmy o wszystkim. Franek nie wyglądał na zaniepokojonego – wręcz przeciwnie. Wydawało się, że dobrze się dogadują.
Pewnego wieczoru Jurek przyniósł pizzę i zaproponował, żebyśmy zrobili sobie „wieczór naukowy”. Franek był zachwycony. Po kolacji siedzieliśmy razem, oglądając film dokumentalny o dinozaurach. Czułam się jak w normalnej rodzinie.
Ale właśnie wtedy, kiedy zaczęłam wierzyć, że wszystko się ułoży, przyszły problemy. Był piątek. Franek był u kolegi, a ja z Jurkiem siedzieliśmy u mnie, popijając wino. Rozmawialiśmy o jego pracy, kiedy nagle wspomniał o Dorocie – nauczycielce, która uczyła w równoległych klasach.
– Ona zawsze była zaborcza – powiedział, kręcąc kieliszkiem w dłoni. – Przed rozwodem próbowała się do mnie zbliżyć, ale nie dałem jej powodu.
– A teraz wie, że się widujemy?
– Nie wiem. Może. Ale to nie ma znaczenia. Mi zależy na tobie, nie na niej.
Tego się obawiałam
Kilka dni później zadzwonił domofon. Franek był w szkole, a ja pracowałam w domu, więc otworzyłam, myśląc, że to kurier. Ku mojemu zdumieniu w drzwiach stała pani Dorota.
– Pani Daria, prawda? – Zapytała, uśmiechając się zimno. – Przyszłam porozmawiać o Jerzym.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaprosiłam ją do środka, choć każdy instynkt krzyczał, żebym tego nie robiła.
– Słyszałam, że często bywa u pani – zaczęła, siadając na fotelu w salonie. – Pewnie pani nie wie, ale Jerzy ma swoje zobowiązania. W pracy i w życiu.
– O czym pani mówi? – zapytałam ostrożnie.
Nachyliła się lekko, jakby chciała mi przekazać wielki sekret.
– On ma pewną skłonność do angażowania się w takie sytuacje. Nie jestem pewna, czy zdaje sobie pani z tego sprawę, ale ja i Jerzy pracujemy razem od lat. Znam go lepiej, niż mogłaby pani przypuszczać.
Czułam, jak ogarnia mnie fala wstydu, złości i niepewności. Ale nie dałam się sprowokować.
– Myślę, że to nie pani sprawa – odpowiedziałam chłodno. – Jeśli ma pani coś do powiedzenia Jurkowi, proszę to zrobić bezpośrednio.
Dorota uśmiechnęła się z wyraźną satysfakcją, jakby właśnie na to czekała.
– Proszę uważać – powiedziała na odchodnym. – Jerzy jest dobrym człowiekiem, ale czasem jego dobre intencje potrafią kogoś zranić. On nie potrafi się zaangażować.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, odwróciła się i wyszła, zostawiając mnie z głową pełną myśli.
Osaczyła go
Wieczorem, kiedy Jurek przyszedł, nie mogłam już dłużej trzymać tego w sobie.
– Była tu Dorota – powiedziałam, ledwo powstrzymując drżenie głosu. – Powiedziała mi, że powinnam uważać.
Jego twarz od razu spochmurniała.
– Przepraszam – powiedział, chwytając mnie za ręce. – Ona zawsze miała wobec mnie jakieś oczekiwania. Nigdy nie chciałem jej dawać złudzeń, ale chyba nie potrafiłem być wystarczająco stanowczy.
– A teraz? Skoro wie, że jesteśmy razem, myślisz, że to tak po prostu się skończy?
Jurek spojrzał na mnie z determinacją.
– Nie pozwolę, żeby nas zniszczyła – powiedział cicho. – Tylko musisz mi zaufać.
Chciałam mu zaufać. Ale w głębi serca czułam, że to dopiero początek kłopotów. Niby wszystko było jak dawniej – Jerzy przychodził, pomagał Frankowi, a wieczorami zostawał na herbatę – ale w mojej głowie wciąż dźwięczały słowa Doroty. Mimo że Jurek robił wszystko, by mnie uspokoić, czułam, jak między nami wyrasta mur. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś przede mną ukrywa.
Pewnego wieczoru, gdy Franek już spał, postanowiłam w końcu wyrzucić z siebie to, co mnie dręczyło.
– Co tak naprawdę łączyło cię z Dorotą? I proszę, bądź szczery.
– Nigdy nic między nami nie było – zaczął. – Po moim rozwodzie często była blisko, oferowała pomoc. Z czasem zacząłem unikać jej rozmów poza pracą, ale chyba nigdy nie postawiłem sprawy jasno.
Zaczęły się problemy
Westchnęłam, próbując to wszystko poukładać w głowie.
– Mogła pomyśleć, że coś obiecywałeś – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Musisz to zakończyć. Nie mogę żyć w cieniu twojej przeszłości.
– Masz rację – powiedział cicho. – Porozmawiam z nią. Ustalę granice.
Poczułam, jak napięcie trochę opada. Chciałam wierzyć, że to coś zmieni. Kilka dni później Franek wrócił do domu ze szkoły z nietypową wiadomością.
– Mamo, pani Dorota powiedziała coś dziwnego – zaczął, siadając przy stole w kuchni. – Powiedziała, że pan Jurek może już nie uczyć w naszej szkole, bo „za bardzo angażuje się w sprawy osobiste”.
Zamarłam. Słowa Franka były jak zimny prysznic. Jeśli Dorota zaczęła rozpuszczać plotki w szkole, to mogło oznaczać tylko jedno – nie zamierzała się wycofać. Chwyciłam telefon i wybrałam numer Jurka.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam, gdy odebrał. – Natychmiast.
Kiedy Jurek przyszedł, wyraz jego twarzy powiedział mi wszystko, zanim zdążył otworzyć usta.
– Dorota powiedziała dyrekcji, że nasza relacja wpływa na moją pracę. Twierdzi, że naruszyłem etykę zawodową, spotykając się z tobą.
Rozpuściła plotki
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
– I co teraz? – zapytałam, próbując utrzymać głos w ryzach.
– Mogę stracić pracę. Ale to nie twoja wina.
– Jak to nie moja wina? – Wybuchnęłam, czując, jak wzbiera we mnie panika. – Gdybyś mnie nie odwiedzał, gdybyś był ostrożniejszy, może nikt by się o nas nie dowiedział!
Spojrzał na mnie z bólem, ale nie odpowiedział. Wiedziałam, że te słowa były niesprawiedliwe, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam przerażona, że wszystko, co mieliśmy, zaczyna się rozpadać.
Wieczorem, po jego wyjściu, długo siedziałam w ciszy. Franek spał, a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, jak szybko nasze życie się zmieniło.
Franek wracał ze szkoły coraz bardziej spięty, a ja nie miałam odwagi pytać go, co usłyszał od kolegów. W międzyczasie Jurek starał się udawać, że wszystko jest w porządku, ale widziałam, że i on czuje, jak grunt pod jego stopami staje się coraz bardziej grząski.
Pewnego dnia, gdy odbierałam Franka ze szkoły, zauważyłam, że nauczyciele, z którymi zwykle wymieniałam uprzejmości, unikają mojego wzroku. Na parkingu minęła mnie Dorota. Jej uśmiech był tak chłodny, że poczułam, jak ogarnia mnie dreszcz.
Musiałam to zakończyć
Wieczorem Jurek przyszedł, a ja od razu powiedziałam, co leżało mi na sercu.
– Nie możesz się teraz poddać – powiedział. – Proszę cię, daj nam jeszcze szansę.
Patrzyłam na niego, walcząc ze sobą. Z jednej strony chciałam uwierzyć, że możemy to przetrwać. Z drugiej – czułam, że to wszystko zmierza w stronę, z której nie będzie powrotu.
W kolejnych dniach coraz częściej unikałam jego telefonów. Czułam się potwornie – jakbym zdradzała nie tylko jego, ale i siebie. Jednak każda kolejna rozmowa tylko zwiększałaby moje wątpliwości, a ja potrzebowałam spokoju, którego teraz nie miałam.
Wieczorem usiadłam przy stole z filiżanką herbaty, czując pustkę. Wiedziałam, że podjęłam decyzję, która była dla mnie najtrudniejsza. Ale wiedziałam też, że zrobiłam to dla Franka. Może kiedyś znajdę sposób, żeby wypełnić tę pustkę. Ale na razie musiałam nauczyć się żyć z ciszą, którą zostawił po sobie Jurek.
Daria, 40 lat