Reklama

Zawsze wyobrażałam sobie ten dzień inaczej. W dzieciństwie biegałam po ogrodzie babci z welonem zrobionym z firanki, udając pannę młodą. Wyobrażałam sobie idealny ślub – piękne kwiaty, uśmiechnięte twarze, a przede wszystkim to uczucie czystej radości, kiedy spojrzę na mężczyznę, którego kocham. Wtedy wszystko wydawało się takie proste, tak klarowne.

Reklama

A teraz? Stałam przed lustrem w prawdziwej sukni ślubnej i nie potrafiłam poczuć tej radości. Zamiast niej czułam coś innego – ciężar, który przygniata mnie od środka. Choroba. Słowo, które nie powinno padać w dniu ślubu. A jednak towarzyszy mi, od kiedy usłyszałam diagnozę.

Spojrzałam na swoje odbicie. Suknia była idealna. Dokładnie taka, o jakiej marzyłam. Tomek na pewno będzie zachwycony. Ale co z tego? Co to wszystko znaczy, skoro wiem, co się dzieje z moim ciałem? Nieuleczalna choroba. Powinnam mu o tym powiedzieć. Powinnam była powiedzieć mu od razu.

Ale nie zrobiłam tego.

– Co się stanie, jeśli cię zostawi? – pytałam siebie w kółko, walcząc z tą myślą. Kocham go, nie chcę go skrzywdzić. A on? Jeśli się dowie... co wtedy? Może się odwróci? Może zrezygnuje z nas?

Zacisnęłam dłonie na bukiecie róż. Przecież nie może tak być. Nie w ten dzień. Nie chcę, żeby to zniszczyło naszą chwilę.

Wzięliśmy ślub

Kościół pachniał kadzidłem i kwiatami. Świece migotały na ołtarzu, a wszyscy zebrani odwracali głowy w moją stronę. Tomek stał przy księdzu, czekał. Patrzył na mnie z miłością, a ja czułam, jak coś ściska mnie za gardło. Nie dlatego, że wątpiłam w naszą miłość. Nie. Po prostu bałam się, co będzie dalej. Bo wiedziałam, że to „dalej” nie wygląda tak, jak on sobie wyobrażał.

Podczas przysięgi ksiądz Marek mówił te wszystkie piękne słowa. „W zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe…”. Czułam, jak serce zaczyna mi walić. Miałam wrażenie, że każdy dźwięk tego zdania wbija mi szpilę w duszę. Tomek nie wiedział, co znaczą te słowa, ale ja wiedziałam.

Zacisnęłam zęby i zmusiłam się, by dokończyć przysięgę. Nie mogłam teraz przerywać. Nie teraz.

Chciałam to ukryć

Po ceremonii ludzie składali nam życzenia, a ja starałam się uśmiechać. Jednak nie mogłam nie zauważyć, że Monika, moja przyjaciółka, kręciła się niespokojnie z boku. Wiedziałam, co czuła. Zdradziłam jej prawdę o mojej chorobie i obiecała, że nikomu nie powie. Ale widziałam w jej oczach walkę. Była rozdarta między lojalnością wobec mnie a poczuciem, że Tomek powinien znać prawdę.

Gdy w końcu znalazłyśmy się same na chwilę, Monika podeszła do mnie.

– Elwira, ja... nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę zamierzasz to ukrywać? Przecież to niesprawiedliwe wobec niego!

Zacisnęłam jej rękę. Moje palce drżały.

– Monika, błagam cię, teraz nie jest czas. Mam wszystko pod kontrolą. Nie rób tego...

– Ale to jest ślub, Elwira. Tomek zasługuje na prawdę! Jak możesz mu to robić?

Mój głos załamał się.

– Nie teraz, proszę cię.

Nie wiedziałam jednak, że Tomek stał niedaleko. Słyszał nasze słowa. Zamarł na chwilę, a potem podszedł do mnie.

– Elwira, o czym ona mówi? Co to za tajemnica?

W jego oczach malowała się niepewność i ból. Cały świat zatrzymał się na chwilę, jakby czekał na moją odpowiedź. Czułam, że grunt pod nogami się zapada.

Tomek, to nie jest dobry moment... – szepnęłam.

– To jest dokładnie ten moment – przerwał mi. – Proszę, powiedz mi prawdę.

Nie mogłam już dłużej udawać. Musiałam mu powiedzieć.

Mąż był wściekły na mnie

– Jestem chora, Tomek – powiedziałam w końcu. Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło. – To coś poważnego. Rak...

Tomek zamarł. Jego twarz nagle stała się pusta, jakby cały świat zniknął pod jego stopami.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? – jego głos był cichy, niemal bezbarwny. – Dlaczego podjęłaś tę decyzję sama?

Nie mogłam patrzeć mu w oczy.

Nie chciałam, żebyś cierpiał. Nie chciałam, żebyś czuł, że musisz... – urwałam. Łzy napłynęły mi do oczu.

– Muszę co? Elwira, wybrałem ciebie. To była moja decyzja, by cię kochać i być z tobą, bez względu na wszystko! A ty podjęłaś decyzję za mnie.

Każde jego słowo wbijało się w moje serce, każde brzmiało jak oskarżenie. Wiedziałam, że Tomek ma rację. Miał prawo wiedzieć, ale ja chciałam go chronić. Teraz jednak to wszystko runęło. Patrzyłam, jak odchodzi, zostawiając mnie samą. Widziałam jego sylwetkę znikającą w oddali i nie wiedziałam, czy wróci.

Wesele mijało, a mąż mnie unikał. Nie wiedziałam, co będzie z nami. W końcu stanął przede mną, a jego oczy były pełne niepewności, ale i czułości.

– Elwira, nie będę udawał, że się nie boję. Ale nie potrafię bez ciebie żyć. Jakkolwiek to się skończy, chcę być z tobą.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Łzy spływały mi po policzkach.

– Jeśli... jeśli nie chcesz... zrozumiem, Tomek – szepnęłam.

– Chcę – odpowiedział pewnie. – Cokolwiek nas czeka, chcę to przejść z tobą.

Razem stawimy czoła chorobie, choć oboje wiedzieliśmy, że nasza przyszłość może nie wyglądać tak, jak to sobie wymarzyliśmy. Patrzyłam na niego i czułam ulgę. Nie musiałam już niczego ukrywać. Wiedziałam, że to, co nas czeka, nie będzie łatwe. Tomek również to wiedział. Ale postanowiliśmy iść tą drogą razem. Cokolwiek by się nie wydarzyło.

Reklama

Elwira, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama