Reklama

Znaliśmy się od wielu lat

Aneta to znajoma żony kolegi, z którą mam kontakt od ponad 15 lat. Regularnie spotykamy się na imprezach, które organizuje mój kumpel. Adam z Baśką uwielbiają towarzystwo i wymyślają dziesiątki pretekstów, żeby tylko zaprosić do siebie gości. Poznałem Anetę, gdy byłem tuż po rozwodzie, a Adam akurat oświadczył się swojej dziewczynie Basi. Z tej okazji wyprawił ogromną imprezę. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w kuchni u Adama.

Reklama

– Cześć, chyba jesteś znajomym gospodarza. Wiesz może, gdzie są schowane szklanki? – zagadnęła i dodała: – Aneta, koleżanka przyszłej panny młodej. Pewnie nawet zostanę jej świadkową, o ile rzeczywiście zdecydują się na ślub.

Gdy tylko ją zobaczyłem, od razu przypadła mi do gustu. Domyślałem się, czemu podchodzi do tego narzeczeństwa z przymrużeniem oka. Adam i Baśka spotkali się raptem parę tygodni temu. Perspektywa narzeczeństwa i wesela najwidoczniej jawiła się jako niepoważna nie tylko kumplom Adama, ale także przyjaciołom Baśki.

Nikt z nas nie miał racji. Następnym razem, gdy zobaczyłem Anetę, było to podczas ślubu naszych wspólnych znajomych. Obydwoje pełniliśmy zaszczytne role świadków. W trakcie przyjęcia weselnego moim zadaniem było dopilnowanie, aby gościom nie zabrakło niczego do picia, natomiast Aneta czuwała nad tym, by na talerzach zawsze było pełno jedzenia. Nawet nie mieliśmy czasu, żeby zamienić ze sobą kilka słów.

– Drodzy goście, czas zaprosić was wszystkich do tańca. To będzie ostatnia piosenka dzisiejszego wieczoru! – oznajmił konferansjer, a ja doszedłem do wniosku, że nadeszła odpowiednia pora, abyśmy jako świadkowie zatańczyli wspólnie.

Moją uwagę przykuła Aneta, która stała samotnie w kącie pomieszczenia, przysłuchując się cierpliwie bełkotliwej gadaninie podchmielonego wujka.

– Istnieje takie stare kaszubskie porzekadło – zacząłem, chwytając dłoń Anety. – Jeśli świadkowie nie zatańczą razem przynajmniej raz podczas weselnej zabawy, to związek nowożeńców skazany jest na niepowodzenie. – dokończyłem sentencję i pociągnąłem ją w stronę tanecznej przestrzeni.

Opuszczony stryj wykrzywił twarz w grymasie, podczas gdy Aneta chichotała do rozpuku.

– Ale z ciebie świr – wyszeptała, gdy rozpoczęliśmy taneczne pląsy.

Przeżywałem poprzedni związek

Od tamtego czasu, gdziekolwiek nie poszliśmy razem, było tak samo. Bez trudu odnajdywaliśmy swoje towarzystwo. Nieważne, czy przybyliśmy solo, czy w towarzystwie. Gadaliśmy, dowcipkowaliśmy, piliśmy drinki i wyginaliśmy ciała w tańcu. Potem krótkie „narka” i do zobaczenia kiedy indziej.

Zapisałem sobie numer Anety, jednak jakoś nie wpadłem na pomysł, by się z nią skontaktować. Nie myślałem o niej, nie odczuwałem pustki mimo że się nie widywaliśmy, ale gdy nasze drogi ponownie się skrzyżowały, momentalnie znajdowaliśmy wspólny język i świetnie się bawiliśmy.

Po moim ostatnim, trwającym dłuższy czas związku, minęły już dwa lata. Chociaż prawdę mówiąc, to nie ja go zerwałem, tylko moja była dziewczyna, Kamila. Dzieliła nas spora różnica wieku – byłem od niej starszy o 8 lat. Natomiast facet, z którym zaczęła się spotykać, był młodszy od Kamili o 5 lat. Poza tym miał bujniejszą czuprynę niż ja i był znacznie szczuplejszy. Cóż, nie miałem z nim żadnych szans. Minione lato spędziłem w pustych ścianach swojego mieszkania. Częściowo przez dobijający nastrój po tym, jak Kamila mnie rzuciła. Kompletnie nie miałem ochoty nigdzie wychodzić ani nic robić.

– Słuchaj stary, zapomnij o swoich planach na lato w mieście – Adam powiedział mi to jakoś w czerwcu. – Wybierasz się z naszą ekipą nad jeziora mazurskie w przyszłym miesiącu, to już postanowione. Ja i Baśka załatwiliśmy mega chatę tuż nad samą wodą. Gwarantuję ci, że będzie przednia zabawa do białego rana.

Nie planowałem niczego specjalnego, dlatego przystałem na propozycję. Dotarłem na miejsce pod wieczór. W przydomowym ogródku wesoło trzaskało ognisko. Większość osób była mi dobrze znana. Machinalnie zacząłem wypatrywać Anety. Ale nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Byłem przekonany, że też się tu pojawi, więc poczułem rozczarowanie.

Z nią wszystko było lepsze

– Wiadomo, że bez ciebie nie znajdę kieliszków – Aneta zjawiła się po dwóch dniach i ponownie natknęliśmy się na siebie w kuchni.

– Jasne, bo gdyby nie ja, to nici z popijania winka – nagle uświadomiłem sobie, że te wakacje będą udane.

Po całonocnej pogawędce przy płomieniach ogniska, rozstaliśmy się dopiero o poranku. Jak zawsze w jej towarzystwie, opowiadałem o sprawach, o których nie śmiałbym zdradzić nikomu innemu. Choć zazwyczaj nasze spotkania dzieliły długie miesiące, teraz mieliśmy okazję znowu zobaczyć się już następnego dnia.

– Ale za to ja wiem, gdzie schowała się kawa – przywitała mnie Aneta, gdy z rana zjawiliśmy się w kuchni. – I że zabrakło mleka.

Poszliśmy razem do supermarketu. W ciągu następnych paru dni robiliśmy wszystko wspólnie. Pływanie kajakiem, przejażdżki rowerowe, długie spacery. Bawiliśmy się doskonale. Tuż przed końcem mojej wizyty na Mazurach pojawił się kolejny gość. To był Krzysiek, kuzyn Baśki. Jak się wkrótce okazało – totalny fan disco polo. Pół wieczoru zamęczał nas swoimi ulubionymi numerami.

– Sorki, Bartek. On po prostu się tu wbił. Baśka nie potrafiła mu odmówić – wyjaśnił mi Adam.

Krzysztof zdawał się nie zauważać, że pozostali goście nie bawią się tak dobrze jak on. Chwiał się na nogach, ale mimo to stwierdził, że pora ruszyć w tany. Z głośników dobiegały dźwięki jakiejś przesłodzonej piosenki do przytulania. Krzysiek wpadł na pomysł, by zaprosić do tańca Anetę. Ona zerknęła na mnie wzrokiem pełnym desperacji. Nie byłem w stanie pozostawić jej na pastwę tego jaskiniowca.

– Wybacz, ale to jest nasz ulubiony kawałek, dlatego muszę zatańczyć ze swoją przyszłą żoną – powiedziałem stanowczo i objąłem Anetę ramieniem.

Adaś prawie zakrztusił się śmiechem. Zaczęliśmy kiwać się do taktu piosenki, a ja wtedy zacząłem słuchać tekstu. W czasie refrenu śpiewali o kumplach z armii i o tym, że dziewczyna nigdy cię nie zrozumie tak dobrze, jak oni.

– Naprawdę? Ta muza to nasz przebój? – Aneta, podobnie jak Adam, śmiała się do rozpuku. – Z ciebie to taki czuły gość.

– Ej, ej. A może wolałabyś pląsy z Krzysiem, twoim nowym znajomym?

– Daj spokój, co ty. Przecież kocham ten nasz muzyczny motyw – Aneta wtuliła się we mnie, a ja pomyślałem sobie, że w gruncie rzeczy ta koszmarna melodia mogłaby się ciągnąć w nieskończoność.

Najlepiej rozmawiało nam się w kuchni

Wakacyjny tydzień zleciał błyskawicznie i nadszedł czas, bym wrócił do swoich obowiązków zawodowych. Rankiem otworzyłem oczy w swojej sypialni. I przyłapałem się na rozmyślaniu o Anecie. Oraz na tym, że pragnąłbym się z nią spotkać. I to wcześniej niż podczas następnego wspólnego wyjazdu.

Już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl o wykonaniu telefonu do niej. Minęło przecież 15 lat odkąd się przyjaźnimy, a teraz nagle chcę zaprosić ją do restauracji? Z pewnością uzna mnie za wariata. Obawiałem się jej reakcji, nie chciałem wyjść na głupka. W końcu wpadłem na pomysł, żeby skonsultować się z Adamem. On zna się z Anetą od dawna, może podsunie mi jakiś dobry pomysł.

– Dopiero teraz o tym myślisz? – zdziwił się Adam. – Serio? Odkąd tylko wpadliście na siebie po raz pierwszy, Baśka ciągle próbuje was ze sobą zeswatać. Po każdej domówce przez te wszystkie lata powtarzała mi w kółko: „No i jak, zauważyłeś ich? Teraz to już na bank będą razem”. Ja też uważałem, że jesteście dla siebie stworzeni. Zresztą nie tylko ja. Chyba tylko wy sami jakoś tego nie widzieliście. A teraz cię naszło? No, stary, w sumie to już ostatni dzwonek. Ale nawet mnie nie pytaj, jak Aneta na to zareaguje. Poznałem trzech jej chłopaków i każdy z nich, choć z innych powodów, zupełnie do niej nie pasował. Ja tej dziewczyny w ogóle nie rozumiem.

No i Adam w ogóle mi nie pomógł, zero wsparcia z jego strony. Kompletnie zgłupiałem, nie wiedziałem, w którą stronę pójść. Kto wie, pewnie bym się nad tym głowił do dzisiejszego dnia, gdyby nie telefon od Anety, która wzięła sprawy w swoje ręce i zadecydowała za nas.

– Siema. Słuchaj, Baśka ma urodziny dopiero we wrześniu, czyli w sumie mogłabym się wstrzymać, ale tak sobie myślę… po co czekać?

Poszliśmy zjeść wspólną kolację. Zazwyczaj rozmowa szła nam jak po maśle, ale teraz było jakoś inaczej. Być może powodem było to, że spotkaliśmy się sam na sam po raz pierwszy? Poprosiliśmy o coś na osłodę. Dłubaliśmy w deserze, jakby to była najbardziej fascynująca czynność pod słońcem. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli zaraz nie zaimponuję jej jakąś błyskotliwą uwagą, to nasze pierwsze spotkanie okaże się również ostatnim.

– Chyba wiem, czemu nie możemy normalnie porozmawiać. Bo kompletnie nie mam pojęcia, gdzie w tej knajpie trzymają szklanki – to była jedyna próba zażartowania, na jaką wpadłem.

Występ nie powalił na kolana, ale osiągnąłem efekt. Aneta parsknęła śmiechem.

– Chodźmy. Coś mi przyszło do głowy.

Wezwała taksówkę i podyktowała kierowcy, gdzie mieszkają Adam i Baśka. Byłem zaskoczony, ale się nie sprzeciwiałem.

– Siema, miło was… – przywitał nas oszołomiony Adam, lecz Aneta nie pozwoliła mu skończyć.

Odepchnęła go i pociągnęła mnie za sobą do kuchni.

– Nie krępujcie się nami, za chwilę się zmywamy, ale musimy coś obgadać – krzyknęła do domowników i z hukiem zatrzasnęła drzwi kuchenne. Bez namysłu, chwyciłem z szafki butelkę wina i szklanki…

Wychodziliśmy z domu naszych znajomych, Adasia i Basi, kiedy oni już smacznie spali. W duchu postanowiłem, że skoro świt zadzwonię i jakoś to wyjaśnię. Podprowadziłem Anetę pod same drzwi. I nagle, po tylu latach znajomości, wreszcie ją pocałowałem.

– Chwilę to zajęło, ale było warto poczekać – mruknąłem.

– To co, wpadniesz? – rzuciła.

Mimo że formalnie to nasza pierwsza randka, stwierdziłem, iż wypada mi to zrobić i wejść do środka. Tuż po przebudzeniu sięgnąłem po telefon i wykręciłem numer do Adama.

– Wybacz, że tak wtargnąłem do was bez zapowiedzi. Tyle że jak się okazało, nigdzie indziej nie czujemy się tak swobodnie jak w waszej kuchni. To znaczy, tak się czuliśmy do wczoraj. W nocy przekonaliśmy się, że w sypialni Anety również jest całkiem przyjemnie. No i... dzięki wielkie, mordo.

Reklama

Bartek, 39 lat

Reklama
Reklama
Reklama