„Zostałem sam w domu, bo żona wyjechała z synem na urlop. Sąsiadka zwęszyła okazję i próbowała wskoczyć mi do łóżka”
„Gdy przekazywała mi talerzyk z ciastem, nasze dłonie delikatnie się musnęły. Sąsiadka sprawiała wrażenie, jakby wcale nie zawstydziła jej ta nagła bliskość. Wręcz odwrotnie – zalotnie przeciągnęła językiem po pełnych ustach, ponętnie odgarnęła kosmyk włosów i zaczęła wesoło trajkotać. Ja poczułem się dość niezręcznie”.
- Listy do redakcji
– Nie zapomnij o roślinach w doniczkach. Oprócz tego wietrz proszę mieszkanie co najmniej raz na dobę i postaraj się utrzymać porządek w aneksie kuchennym. No pamiętaj, żeby zjeść ten pyszny gulasz, który dla ciebie przygotowałam, i...
– Kochanie, przestań proszę – zajęczałem, wyciągając bagaże z samochodu. – Daj spokój, to zaledwie trzy tygodnie, dam sobie radę, kiedy cię nie będzie. – Trzymaj się, mały wojowniku – uniosłem synka wysoko w górę, na co małżonka tradycyjnie zareagowała niezadowoloną miną. – Będę telefonował. A ty zadbaj o swoje samopoczucie, zrelaksuj się trochę – zasugerowałem Hani.
Zdaję sobie sprawę z tego, że życie bywa trudne. Owszem, ja tyrałem jak wół w dziale finansowym mojego przedsiębiorstwa, a Hania przez cały czas doglądała naszego synka, dorabiała tłumaczeniami, a jeszcze do tego opiekowała się moją schorowaną matką. W pełni zasłużyła na te wakacje – przemknęło mi przez myśl, kiedy przekręcałem kluczyk w stacyjce. Co prawda, mogłem tu z nimi posiedzieć do następnego dnia, ale potem czekał mnie powrót do stolicy. Było mi żal zostawiać tak rodzinę, ale jednocześnie cieszyłem się perspektywą trzech tygodni całkowitej swobody. Nie miałem chwili dla siebie, od czasu, kiedy poprosiłem Hanię o rękę i zaczęliśmy dzielić mieszkanie.
Chciałem odpocząć po męsku
Kolejnego dnia, jak już skończyłem pracę, byłem w świetnym humorze. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Ryśka, mojego bardzo dobrego kumpla.
– Ej, Rysiek. Hania z synem pojechali do babci i dziadka nad jeziora, może byśmy poszaleli? – zasugerowałem, bo wiedziałem, że co jak co, ale Rysiek zawsze jest chętny.
To wolny strzelec i jak tylko mam ochotę iść do knajpy, to pierwszy pali się do tego pomysłu.
– To co, może o 19 w „Gorączce"? – rzucił pomysł, a ja tylko przytaknąłem z uśmiechem.
To jest knajpa, gdzie chodziliśmy jeszcze jako studenci i miejsce było mi wyjątkowo bliskie. Tam właśnie poznałem swoją przyszłą małżonkę Hankę, tam też niejednokrotnie przesiadywaliśmy do rana, popijając piwka i słuchając jazzowych koncertów na żywo. No, a teraz pójdę tam jako facet, którego żona z dziećmi wyjechała na kilkanaście dni – przeszło mi przez myśl, gdy sięgałem akurat po odrobinę żelu, żeby nieco podrasować fryzurę.
Rysiek już na mnie czekał. Oczywiście zajął nasze ulubione miejsce przy stoliku w okiennej niszy i zagadywał dwie dość młode jasnowłose niewiasty.
– O, Wojtas, w punkt – zawołał na mój widok, dając znak kelnerce. – Proszę duże piwo dla kolegi. – A to są Kasia i Joasia – poznał mnie z dziewczynami.
Nie skakałem z radości, kiedy zorientowałem się, że sprawy przybrały taki obrót. Planowałem z Ryśkiem wyjść na browara i pogadać, a nie ekscytować się się widokiem młodych lasek, z którymi i tak nie powinienem w ogóle mieć nic do czynienia. Do domu dotarłem grubo po trzeciej w nocy. Byłem zalany w trupa, ale jednocześnie cholernie z siebie zadowolony – mimo dość oczywistych sugestii ponętnej Asi, potrafiłem odmówić i zupełnie samotnie wylądowałem we własnym małżeńskim łóżku.
Nie zdradziłbym żony
Obudziłem się kolejnego dnia dopiero koło jedenastej, ale w sumie to weekend, więc nie miałem z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Dostałem SMS-a od Ryśka, który chciał ponownie się spotkać, ale zmyśliłem, że mam już na dziś inne plany. Po tym, co wyprawiał wczoraj mój kumpel, lepiej nie ryzykować – owszem, ubaw był przedni, ale patrząc na to, jaki z niego Casanova, dziś chyba nie dałbym już rady odmówić jakiejś dwudziestoparoletniej piękności...
Hanki nie zdradzałem, bo absolutnie nie mam tego w zwyczaju. Jesteśmy małżeństwem od ponad dwunastu lat i nigdy nie pakowałem się w żadne romanse. Fakt, podoba się kobietom moja aparycja, ale to nie ma w ogóle znaczenia. Po prostu wierność to dla mnie bardzo ważna sprawa i czuję się z nią świetnie. A może po prostu wziąłem ślub z najcudowniejszą kobietą na świecie i za nic nie chcę tego zepsuć? Rozmyślałem nad tym, sącząc wodę. Tak czy owak, wolę pobyć sam w czterech ścianach, niż ostatkiem silnej woli usiłować opierać się wdziękom kuszących koleżanek Ryszarda. Podjąłem decyzję i odpaliłem komputer.
Zacząłem się nudzić i tęsknić
Kolejne dni mijały błyskawicznie. Zaraz po zakończeniu pracy pędziłem do mieszkania jak strzała, a następnie zatapiałem się w miękkości kanapy, kompletnie mając gdzieś narastający w zastraszającym tempie nieporządek. Wcinałem chipsy prosto z paczki, a w zlewie gromadziły się coraz to większe sterty brudnych garnków i patelni. Krótko mówiąc, zafundowałem sobie kilkudniowy urlop od bycia wzorowym małżonkiem i tatą. Nie chciało mi się nawet wyjść na balkon, żeby zapalić i robiłem to w pokoju. Jednym słowem – hulaj dusza, piekła nie ma.
Jednak po kilkunastu dniach w moje życie słomianego wdowca zaczęła wkradać się nuda. No bo ile można popijać i oglądać nocne seanse? Po półtorej tygodnia tak mnie ta cała wolność już znudziła, że nawet z własnej woli posprzątałem w mieszkaniu, bo już nie mogłem patrzeć na ten cały rozgardiasz. No i zacząłem coraz mocniej tęsknić za moimi najbliższymi.
Hania zatelefonowała w niedzielne przedpołudnie.
– Wiesz co, my tu raczej trochę dłużej zostaniemy – oznajmiła, wspominając, że Maciek zakumplował się z dzieciakami innych wczasowiczów i nawet nie chce słuchać o tym, żeby wracać do domu. – A ja chyba w życiu nie miałam tak idealnej opalenizny, nawet jak byliśmy na tych wczasach w egipskim kurorcie – zachichotała Hania, rzucając na pożegnanie, że odezwie się za kilka dni.
– No to sobie jeszcze poużywam – wymamrotałem, wkładając do zlewozmywaka talerze po wczorajszym makaronie.
Spotkałem sąsiadkę
Przedłużyłem sobie nieco pobyt w biurze, bo perspektywa powrotu do mieszkania, w którym nikt na mnie nie czeka, niespecjalnie mnie kusiła. Później, z obawy przed nadciągającym głodem, poczłapałem do pobliskiego sklepu. Tuż przy stanowiskach kasowych wpadłem na Martę, która mieszka obok nas. Zaskoczony byłem, że przyszła bez towarzystwa swojego męża, bo z reguły to on zawsze był z nią podczas robienia sprawunków.
– Franek poleciał na stypendium do Francji – rzuciła, a potem sprawy potoczyły się tak, że siedzieliśmy w pobliskiej kafejce.
– Na początku sądziłam, że będzie mi go brakowało. Ale z czasem poczułam się wolna jak ptak – koniec z praniem i prasowaniem koszul dla niego, totalna swoboda, a do tego nie muszę już ciągle gotować i zmywać – oznajmiła, dopijając swoje piwo. – A jak ty dajesz sobie radę? Twoja żona musi ci naprawdę bardzo mocno ufać – stwierdziła, kiwając głową i uśmiechając się przy tym.
– A ty nie darzysz zaufaniem swojego małżonka? – zdumiałem się, a ona tylko uniosła ramiona.
– A kto go tam wie? Chłop jak to chłop. Gdy trafi się okazja, to raczej nie będzie się zapewne zbytnio opierał, tylko z niej skorzysta – odparła uszczypliwie.
Próbowałem jej tłumaczyć, że nie wszyscy mężczyźni są skorzy do zdrad, ale chyba niezbyt skutecznie mi się to udawało. Podczas pożegnania rzuciła pomysłem, abyśmy umówili się też następnego dnia.
– Skoro i ty, i ja jesteśmy tymczasowo sami, to czemu by nie zrobić czegoś ciekawego razem? No wiesz, jak kumple. Mam wejściówki na wystawę, a potem wyskoczymy do knajpy – zaproponowała.
Z przyjemnością przystałem na tę propozycję, no bo ile czasu można siedzieć samemu w czterech ścianach? Przechadzaliśmy się po śródmieściu, odwiedzaliśmy knajpki, a nawet razem przyrządzaliśmy posiłki.
Zaczęła mnie podrywać
Pewnego popołudnia Marta odwiedziła mnie w mieszkaniu. Przyniosła ze sobą placek z jabłkami.
– Sama upiekłam, spróbuj – oznajmiła, dzieląc na kawałki wciąż ciepłe wypieki.
W momencie, gdy przekazywała mi talerzyk z ciastem, nasze dłonie delikatnie się musnęły. Sąsiadka sprawiała wrażenie, jakby wcale nie zawstydziła jej ta nagła bliskość. Wręcz odwrotnie – zalotnie przeciągnęła językiem po pełnych ustach, ponętnie odgarnęła kosmyk włosów i zaczęła wesoło trajkotać. Ja z kolei w tej sytuacji poczułem się dość niezręcznie. W końcu nie jestem z kamienia, więc mój organizm zareagował na jej zachowanie skokiem ciśnienia. Odsunąłem się więc na bezpieczną odległość, spałaszowałem słodki poczęstunek i grzecznie podziękowałem, a następnie wspomniałem, że mam jeszcze mnóstwo obowiązków do wykonania. Marta wydawała się być nieco dotknięta moim zachowaniem, ale niewiele mnie to wtedy interesowało.
Sytuacja mogła potoczyć się znacznie gorzej, a ja miałem dużą szansę zrujnować to wszystko, co stworzyliśmy z Hanią. Dobrze ją znam i zdaję sobie sprawę, że Hanka nie należy do osób, które przebaczają brak wierności – przemknęło mi przez głowę i od razu chwyciłem za smartfon.
Chciałem, by żona już wróciła
– Skarbie, wracajcie już do domu, proszę. Brakuje mi was, a poza tym to jak długo można wciąż przesiadywać nad jakąś sadzawką? Komary was tam już do reszty nie zżarły? – starałem się zażartować, ale tak naprawdę zależało mi tylko na jednym – aby ukochana oznajmiła, że wraca!
– Co się stało, wydaje mi się, że jesteś jakiś przygnębiony? – zaciekawiła się Hania.
– Bardzo za tobą tęsknię – odparłem bez chwili wahania.
– Wracaj szybciutko, bo może się to niezbyt ciekawie zakończyć – dopowiedziałem w duchu. Zaufanie swoją drogą, ale nie dam rady wciąż opierać się kobiecym flirtom i zalotom. Na domiar złego, oprócz ponętnej sąsiadki, która wyraźnie jest mną zainteresowana, znów odezwał się Rysiek. Wysłał mi wiadomość, że będzie robił grilla i muszę koniecznie się pojawić. Podekscytowany zdradził, że mają być te super dziewczyny z jego pracy. Matko Boska, wspomóż mnie – westchnąłem bezradnie, osuwając się na sofę. Cóż, te kilka dni chyba dam radę jeszcze przetrzymać, choćbym miał się nawet tu zabarykadować.
Przez myśl mi nawet nie przeszło, że tęsknota potrafi być tak dokuczliwa i silna. Za rok już na sto procent będę obstawał przy wspólnych wakacjach. Nie ma innej opcji, osobne wyjazdy zdecydowanie odpadają.
Wojtek, 36 lat