Nie zapomniałem o niej przez te wszystkie lata, ale intensywne myśli pojawiły się przed planowanym spotkaniem mojego rocznika z czasów studiów. Takie spotkania są okazją do wspominek i dla studentów, i dla wykładowców, ale nie miałem pojęcia, czy akurat ona będzie chciała to robić... i czy na nim będzie.

Liczyłem, że ją spotkam

Dlatego właśnie się tak zdziwiłem, gdy zauważyłem ją siedzącą przy stole, śmiejącą się, radosną i chyba szczęśliwą. Wyglądała naprawdę cudownie! Ile mogła mieć teraz lat? Kiedyś była młodą doktorantką, o jakieś 8 lat starszą od nas. A to oznaczało, że teraz musiała być jeszcze przed pięćdziesiątką. Ale wyglądała na jeszcze młodszą. Aż zaniemówiłem z wrażenia i odleciałem na chwilę. Do realnego świata powróciłem dopiero, gdy Rajmund mnie szturchnął.

– Co się z tobą dzieje, wyglądasz, jakbyś ducha zobaczył. 

– Nie, nie, wszystko dobrze – odpowiedziałem nie do końca przytomnie.

– Aaaa... no tak... – kumpel zauważył, gdzie przez cały czas patrzyłem i mnie przejrzał. – Stara miłość nie rdzewieje, co nie? Nawet ta nieodwzajemniona.

– Daj spokój, OK? – warknąłem. – W ogóle wiesz, o czym mówisz?

– Tak, tak, pewnie! – roześmiał się. – Wszyscy wiedzieli. Ale nieważne. To co, gdzie siadamy?

– Gdziekolwiek – wzruszyłem ramionami.

Sama mnie zaczepiła

Chciałem usiąść obok niej, ale wokół zrobiło się już dość tłoczno. Jako prowadząca zajęcia była naprawdę świetna, dlatego nawet po wielu latach jej popularność wcale nie spadła. Przyszło mi do głowy, że gdy przyjdzie pora na tańce, spróbuję wykorzystać okazję i jakoś zbliżyć się do niej, a potem być może uda się usiąść obok. Przyjrzeć się jej z bliska. Nigdy bym nie przypuszczał, że mój niezdrowy nałóg ułatwi mi to zadanie. No, ale jak widać życie często zaskakuje

– Nikt tutaj już nie pali normalnych papierosów? – zapytała. – Wszyscy teraz mają te e–papierosy?

– Ja tam wciąż palę zwykłe papierosy – odpowiedziałem. – Nie za dużo co prawda, ale wolę prawdziwy dym od tego sztucznego.

– Naprawdę? – ucieszyła się. – To może pójdziemy razem zapalić? Tylko musimy iść do parku za salą, bo w budynku jest zakaz. Trochę się boję chodzić sama po nocy...

Księżyc romantycznie rozświetlał niebo. Mimo że była już późna jesień, pogoda była idealna na wieczorne spacery. Powoli szliśmy parkową ścieżką.

– Proszę, pani doktor... – zapaliłem jej papierosa, a ona głęboko się zaciągnęła.

Poszliśmy na spacer

Szliśmy dalej, z papierosami w dłoniach. Przez krótką chwilę paliliśmy w ciszy. Teraz była bardziej atrakcyjna niż dwadzieścia lat temu. Dojrzała, pewna siebie, świadoma swojej urody kobieta. Eleganckie szpilki, zgrabne nogi, lekka sukienka do kolan podkreślająca jej sylwetkę... Nadal czułem się nieco onieśmielony.

– W jakim miejscu pan pracuje... – zaczęła, jednak przerwała, bo równocześnie z nią wypaliłem:

– Czy zdaje sobie pani sprawę, że na studiach...

– Proszę mówić! – roześmiała się.

Musiałem jeszcze raz zebrać myśli.

– Czy zdaje sobie pani sprawę, że na studiach byłem w pani zakochany? – wyznałem i natychmiast poczułem się jak największy idiota. W mojej głowie brzmiało to lepiej... I cała ta sytuacja była jakoś mniej niezręczna.

Miałem przeczucie, że zareaguje na to moje żałosne wyznanie śmiechem, no i wcale się nie pomyliłem. Jednak skoro już zacząłem, zdecydowałem się brnąć w to dalej, mimo że zdawałem sobie sprawę, że robię sobie z siebie ostatniego kretyna.

Wtedy brakowało mi odwagi... – zacząłem, ale zaciąłem się, nie wiedząc, jak ubrać w słowa to, co chciałem jej przekazać.

Na szczęście, ona mi pomogła.

– Rozumiem – uśmiechnęła się. – I szczerze mówiąc, trudno było tego nie zauważyć. Ale i tak nic by z tego nie było. Ja byłam wykładowcą, a pan studentem. To nie byłoby odpowiednie. A poza tym, miałam wtedy męża...

Czułem, że mam szansę

Z tego, co powiedziała i jak to powiedziała, mogło wynikać, że w innej sytuacji, być może nie miałaby nic przeciwko temu, żeby...

– Muszę przyznać, że po tylu latach wygląda pani jeszcze bardziej atrakcyjnie niż kiedyś – powiedziałem.

– Akurat! – roześmiała się. – Ale jestem wdzięczna, miło mi to słyszeć.

– Naprawdę tak myślę – dodałem. – Pani jest jedną z najbardziej uroczych kobiet, jakie znam.

Poczułem suchość w gardle.  Myślałem, że skończy rozmowę i po postu sobie pójdzie.

– Serio? – zapytała, przechylając głowę w kokieteryjnym geście. – Przecież jestem starsza

– Wiek nie ma tu żadnego znaczenia! Pani przecież wciąż jest bardzo młoda…

Zaczepiło nas dwóch facetów

Zauważyłem, że trochę się skrzywiła, jej spojrzenie stało się zimne i chciała mi coś ostro odpowiedzieć, ale w tym momencie podeszło do nas dwóch chłopaków w dresach. Szybko zauważyłem po ich wyrazach twarzy, że nie będzie to miłe spotkanie. Początkowo poprosili o papierosy, a później o nasze telefony i portfele.

Spojrzałem na hotel, ale przy wejściu, które było oddalone o około pięćdziesiąt metrów, nie zauważyłem kompletnie nikogo. Gdybym był sam, pewnie bym po prostu uciekł, ale przecież moja towarzyszka nie była w stanie szybko uciec przed tymi chłopakami. Szczególnie, że zaczęli ją nachalnie zaczepiać.

– Co laleczko? Pobawimy się trochę, co? To twój szczęśliwy dzień! – zaśmiał się wulgarnie jeden z nich, ten, który miał ogoloną na łyso głowę.

Wtedy drugi z nich sięgnął do kieszeni swojego dresu. Zrozumiałem, że nie mogę już dłużej czekać. Kiedy wyjmie nóż, sytuacja stanie się właściwie tragiczna. Więc nie zwlekałem więcej i przeszedłem do działania. Uderzyłem go w rękę, którą miał w kieszeni. Gość jęknął, kiedy coś w niej chrupnęło. Następne uderzenie trafiło go w krocze i na jakiś czas wyłączyło go z całej akcji.

Drugi gość od razu rzucił się na mnie, ale to był jego błąd. Dostrzegłem jednak, że jakieś małe ostrze błyszczało w świetle latarni. Odsunąłem się o jeden krok, w mgnieniu oka zdjąłem marynarkę i złapałem ją za kołnierz. Kiedy dres zamachnął się na mnie, ja uderzyłem go marynarką prosto w twarz. Miałem farta – jakiś kawałek tkaniny trafił go wprost w lewe oko. Bez zastanowienia zamachnął się drugi raz, a ja znów wymierzyłem cios, blokując tym razem rękę, w której trzymał nóż.

To były ostatnie podrygi mojej ulubionej marynarki, ale przynajmniej nie moje ostatnie chwile. Już po chwili pozbawiony broni i krwawiący z rozbitej wargi chuligan zniknął w mroku. Jego towarzysz, choć z trudem, zebrał się z ziemi i poczłapał za nim, wyklinając mnie na całe gardło. Od razu podszedłem do pani doktor.

Zostałem bohaterem

– Wszystko OK? – zapytałem.

– Tak – odparła cicho. W jej spojrzeniu dostrzegałem tylko podziw. – Świetnie pan sobie poradził. Dziękuję.

Uśmiechnąłem się.

– O czym to rozmawialiśmy? Aaa, teraz już pamiętam, o tym, że jest pani najbardziej uroczą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem.

– Wcześniej mówił pan, że jestem jedną z najbardziej uroczych – zaśmiała się.

Zauważyłem, że wciąż jest zestresowana po niedawnej sytuacji i po prostu maskuje stres śmiechem.

– Zmieniłem zdanie – odpowiedziałem szczerze. – I jest pani najbardziej uroczą... Jesteś Reniu...

Tym sposobem zmiękczyłem serce kobiety, do której wzdychałem na studiach. Nasz wieczór skończył się w pokoju hotelowym.

Wciąż nie mogłem uwierzyć

Rano delikatne muśnięcie wiatru, który dostał się do pokoju przez otwarte okno, wyrwało mnie ze snu. Rozejrzałem się wokół i moje spojrzenie padło na nią. Jej naturalna twarz była niesamowicie piękna, a drobne zmarszczki tylko je podkreślały.

– Pani doktor – delikatnie dotknąłem jej ramienia. – Chyba już czas wstać...

Przeciągnęła się leniwie i spojrzała na mnie.

– Jeszcze chwilkę... – zamruczała.

Była tak piękna i seksowna, że ostatecznie pozostaliśmy w łóżku dłuższy czas.

Zaczęliśmy się regularnie spotykać. Dzieliła nas odległość, dlatego w każdą sobotę wsiadałem w auto i przejeżdżałem ponad 200 km, tylko po to, by ją zobaczyć. Uporczywie nazywałem ją "panią doktor", mimo że niedawno dostała tytuł profesora. Ona zaś lubiła nazywać mnie "studenciakiem" i czasami mówiła "mój wybawco".

Szczerze mówiąc, kiedy przypominam sobie jej twarz w parku, tuż przed tym, jak do nas podeszło tych dwóch bandziorów, zastanawiam się, czy nie powinienem ich odnaleźć i postawić im butelkę wódki. Bo mam takie przeczucie, że moja już dziś obecna dziewczyna chciała wtedy mnie spławić, ale to, co się wydarzyło, sprawiło, że zmieniła zdanie.