Mąż odszedł do innej zaledwie dwa lata po naszym weselu. Byłam wtedy ledwie dwudziestoletnią dziewczyną z głową pełną marzeń nabitą wizjami prawdziwej miłości aż do śmierci. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby dojść do jakiekolwiek zmiany w naszym życiu. 

Na pierwszy rzut oka między nami wszystko było super. Mieliśmy nawet małe, ale bardzo komfortowe i ładnie zaaranżowane mieszkanko w bloku położonym na spokojnym osiedlu. Otrzymałam je od babci na nową drogę życia. Zaczęliśmy wspólny remont z myślą, że to będzie nasze przytulne gniazdko.

Zakochał się i mnie zostawił

Rafał, w pewnym sensie, zachował się fair. Nie było potajemnych randek, pilnych służbowych wyjazdów, ukradkiem odbieranych telefonów i innych kłamstw. Pewnego dnia po prostu wrócić z pracy, zjadł ugotowaną przeze mnie zupę pomidorową z ryżem, którą uwielbiał. A potem odniósł talerz do zlewu i powiedział coś, co sprawiło, że mój świat na zawsze się zawalił.

– Coś się w naszym życiu zmieniło – powiedział, nerwowo pocierając dłońmi. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany, ale początkowo w ogóle nie dało mi to do myślenia.

– Co? – zapytałam, ale bez żadnego lęku czy przeczucia. – Co miałoby się między nami zmienić? Może jedynie to, że ja cię kocham jeszcze mocniej niż w dniu naszego ślubu – zaśmiałam się.

Przez chwilę milczał, opierając głowę na stole. Po chwili jednak chyba zebrał się na odwagę, bo wstał i zaczął kontynuować naszą rozmowę.

– To nie jest dla mnie łatwe – te słowa przez kolejne lata dudniły mi w uszach. – To naprawdę nie tak miało być, ale nie mam innego wyboru. Nie chcę cię okłamywać. Zawsze zasługiwałaś, żebym był z tobą szczery. Poznałem inną kobietę. Nie chciałem tego, ale się w niej zakochałem. I nie chcę walczyć dłużej ze sobą. To z nią chcę spędzić resztę życia. Musimy się rozejść.

Nie mogłam się z tym pogodzić

W tym momencie zdałam sobie sprawę, że dzieje się coś naprawdę złego. Ale nie chciałam w to uwierzyć. Zadziałał mój mechanizm ochronny. Wydawało mi się, że to wszystko wcale nie dotyczy mnie bezpośrednio. To było jak słyszenie o trzęsieniu ziemi, które zdarzyło się bardzo daleko stąd. Gdzieś na innym kontynencie, a nie tuż obok mnie. Owszem, czułam smutek, ale nic nie uderzyło we mnie bezpośrednio!

Nie powiem, co działo się potem. To nie ma sensu... Byłam bardzo smutna i rozżalona. Na przemian krzyczałam i płakałam. Wyzywałam go od najgorszych, a potem prosiłam, żeby został. To jednak nic nie dało. On już podjął decyzję. Teraz wiem, że nikt ani nic nie było w stanie powstrzymać go przed odejściem.

Spakował swoje rzeczy i odszedł. Zgodziłam się na rozwód dopiero, gdy na świecie pojawiło się ich pierwsze dziecko. Nie miałam innego wyboru – nie mieliśmy dzieci, a oni już mieli drugie na horyzoncie. Upór nie przyniósłby mi niczego dobrego. Ta wewnętrzna walka i szarpanie się zajęło mi prawie 15 lat. Dopiero po tym czasie zaczęłam wracać do normalności. Rzecz jasna, rozmawiałam również z tą dziewczyną. Raz błagałam, niech zostawi mojego męża w spokoju. Innym razem nazywałam złodziejką. Odpowiedziała, że ich jedynym przewinieniem jest fakt, że poznali się za późno.

– Gdybym ja była tą pierwszą, nie miałabyś nawet cienia szansy – oznajmiła. – Między nami jest coś specjalnego, czego ty nigdy nie zrozumiesz. Weź to sobie do serca. Twoje małżeństwo było tylko pomyłką. Ot, drobny kaprys losu. I właśnie się kończy, a moje zaczyna.

Starałam się wyjść na prostą

Bez pomocy leków i terapii nie byłabym w stanie tego dokonać. Ale nic nie jest wieczne. Nawet ogromny ból, który rozrywa serca i zaciska się na głowie niczym obręcz, nie dając dojść do słowa racjonalnym argumentom.

W końcu jednak udało mi się uporządkować swoje życie. Jednak mój stan emocjonalny nadal pozostawiał wiele do życzenia. Był chaosem, który samej bardzo trudno było mi poukładać. Tak, miały miejsce krótkotrwałe romanse. Spotykałam się z jakimiś mężczyznami, chodziłam na randki. Ale nie byłam gotowa na coś poważniejszego. Dlaczego? Chyba z obawy, że znów zostanę zdradzona. A pewnie też dlatego, że wciąż kochałam Rafała. Mój umysł podpowiadał mi, że powinnam odpuścić. Ale to uczucia były silniejsze. Nie mogłam z tym nic zrobić.

Mieszkaliśmy w jednym mieście. Kilka razy natknęłam się na nich zupełnie przypadkiem. Co za cudowna rodzina! Ona była przepiękna, wysoka, zgrabna... Szczęście wręcz z niej promieniowało. Cóż, nie mogło być inaczej, mając u boku ukochanego partnera i udane dzieci. Pamiętam, że nawet zastanawiałam się, jak jej się udaje utrzymać taką szczupłą sylwetkę. Pomimo dwóch ciąż i upływu lat, jej figura nie uległa żadnym zmianom. Jakby czas dla niej zatrzymał się w wieku dwudziestu kilku lat.

Widywałam ich czasem

Pewnego razu zdecydowałam się wyjść na spacer z moim ukochanym psem Blackiem. Puchaty kundelek zastępował mi kogoś bliskiego. To on codziennie witał mnie, gdy przychodziłam z pracy, cieszył się na mój widok i skakał na nogi, opierając swoją główkę o moje kolana, żebym go głaskała. Nagle dostrzegłam ich na ścieżce w parku. Maluchy bawiły się na placu zabaw, a oni siedzieli przytuleni na ławce pod kwitnącą robinią. Wyglądali jak dwójka zakochanych nastolatków, a nie małżeństwo z długim stażem.

Zorientowałam się za późno, żeby zawrócić. Już mnie zauważyli, dlatego musiałam iść naprzód. Nie mogłam tak po prostu uciec. Rafał skinął mi na powitanie, a ona obserwowała mnie intensywnie lekko przymrużonymi oczami. Nawet wydawało mi się, że lekko się uśmiechnęła. Zauważyłam, że wyglądała na dziwnie bladą i zmęczoną, choć nadal była niewiarygodnie piękna. Mój wewnętrzny spokój brutalnie zakłóciła zazdrość. Pragnęłam być nią. Siedzieć na tej ławce i wtulać się w ciepłe ramiona mojego kochającego męża.

Spotkałam ją w szpitalu

Upłynęło kilka tygodni. Spotkałyśmy się ponownie w środku lata. Gdyby ktoś mi opowiedział, jak do tego dojdzie, na pewno nie dałabym temu wiary. Właśnie odwiedzałam w szpitalu przyjaciółkę z pracy, która niedawno przeszła operację. Miała kłopoty z poruszaniem się. Ponieważ była, tak jak ja, samotna, poprosiła mnie o przyniesienie kilku rzeczy. Kupiłam piżamę, szampon i odżywkę do włosów, ręcznik, trochę owoców i jej ulubiony sok pomarańczowy. Kiedy weszłam do jej sali, zamarłam. Rafał siedział przy łóżku obok, patrząc na kobietę podłączoną do kroplówki. Nie zauważył mnie w ogóle. Wyglądał na starszego co najmniej o dziesięć lat i kompletnie wykończonego.

– Nie zdajesz sobie sprawy, jak on cierpi z powodu choroby swojej żony! – powiedziała moja przyjaciółka, kiedy powoli wyszłyśmy na korytarz, żeby swobodnie porozmawiać. – To rzadko spotykane, aby mężczyzna tak bardzo się tym przejmował. On naprawdę ją kocha. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam.

– A co jej dolega?– zapytałam.

– Prawdopodobnie coś nieuleczalnego. Przeszła już drugą, ciężką operację.

– Czy są jakieś szanse?

– Kto to może wiedzieć? Szkoda mi jej. Jest młoda i piękna, ma ukochane dzieci. Spojrzałam na jej kartę pacjenta, ma dopiero trzydzieści sześć lat.

Nie chciałam z  nią rozmawiać

W środę ponownie odwiedziłam moją przyjaciółkę. Tym razem Rafał nie siedział przy swojej żonie. Jednak ona uśmiechnęła się na mój widok i cichym głosem poprosiła.

– Usiądź obok mnie na chwilę, proszę. Nie musisz się obawiać, to nie jest choroba zaraźliwa. Jest śmiertelna, ale nie zarazisz się tym.

– Ja przecież nie chcę, żeby ci się coś stało – zaczęłam z wahaniem w głosie, ale mi przerwała w pół słowa.

– Wiem. Nikt mi źle nie życzy, ale niestety to i tak się źle skończy. Cóż, takie jest życie – w jej słowach wyczułam desperację.

– Skończ. Znajdą dla ciebie lekarstwo – próbowałam powiedzieć.

– Nie znajdą. Po co marnować czas na kłamstwa. Słuchaj, potrzebuję z tobą porozmawiać. Przyjdź jutro wieczorem. Rafał będzie zajęty, bo zabiera dzieci na wakacje, więc to idealny moment. Czy możesz przyjść

– Tak – odpowiedziałam po chwili ciszy, a ona wyraźnie odetchnęła z ulgą.

– To świetnie, bo mam do omówienia bardzo istotną kwestię – odparła. – Dziękuję – dodała, jakby od mojej wizyty zależało jej być albo nie być.

Kolejnego dnia nie mogłam się skupić. Wcale nie miałam ochoty z nią rozmawiać, ale budziła moje współczucie. W końcu około trzynastej pojechałam do szpitala. Mimo, że umówiłyśmy się na później. Ona odpoczywała, więc poprosiłam swoją przyjaciółkę z pracy, aby udała się do pomieszczenia z telewizorem, jak tylko żona Rafała się przebudzi.

Miała zaskakującą prośbę

Usiadłam na krzesełku obok niej i czekałam. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się na mój widok.

– Jesteś, to super – powiedziała tak, jakbyśmy od dawna były najlepszymi przyjaciółkami, a nie śmiertelnymi wrogami walczącymi o tego samego mężczyznę.

– Tak, jestem. Czy mogę coś dla ciebie zrobić?– zapytałam.

Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie łatwa. Czułam to pomimo, że nie padło jeszcze nic konkretnego.

– Całkiem sporo – odpowiedziała. – Tylko, gdy się zgodzisz na to, co zaproponuję, będę mogła spokojnie odejść.

Podniosłam brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.

– Ale co ja mogę zrobić?

– Słuchaj, Rafał naprawdę zawsze cię bardzo lubił i był wściekły na los, że tak brutalnie zadrwił z naszej trójki. Wiem to, bo znam go tak dobrze jak siebie samą. I szanuje cię. Jesteś jedyną dziewczyną, którą zaakceptuje obok siebie, kiedy mnie nie będzie – mówiła.

Nie mogłam wydusić słowa, więc ona kontynuowała dalej.

– Dobrze wiesz, co to znaczy. Nie krępuj się, nadal go przecież kochasz! To dlatego nie udało ci się poukładać swojego życia. Nie masz żadnego mężczyzny u swojego boku.

– Skąd możesz to wiedzieć? Ty? Ta, która zniszczyła mi życie – odparłam.

– Nie jestem przecież głupia. Ani ślepa. To doskonale widać.

– A co jeśli będę chciała zemścić się za to, co mi zrobił? Wzięłaś to w ogóle pod uwagę? Zemsta jest słodka, a on kiedyś zranił nie tylko moje uczucia, ale i kobiecą dumę.

Przez moment odpoczywała, milcząc.

Musiałam to przemyśleć

Następnie z jej ust popłynęły słowa, które bardzo głęboko mnie poruszyły. Poprosiła, bym po jej odejściu... zaopiekowała się Rafałem. Bym wspierała go w najtrudniejszych momentach, była obecna obok niego i stała się nową matką dla ich dzieci. Pokazała tym, że ufa mi bezgranicznie. Miała nadzieję, że nie zrobię krzywdy jej ukochanemu mężowi i małym skarbom.

Dzieci ci się spodobają. Są sympatyczne, posłuszne, chętnie się uczą i, co powinno być dla ciebie najważniejsze, obydwoje przypominają swojego ojca. Nie są podobne do mnie, nie martw się. Więc łatwiej ci będzie je polubić.

– Skąd niby możesz wiedzieć, że jestem godna twojego zaufania? Co jeśli się zemszczę na istotach, które kochasz najbardziej na świecie? Pomyślałaś w ogóle o tym?

– Mogłabyś to  zrobić? – rzuciła mi pytające spojrzenie.

– Absolutnie. Nie jestem przecież jakąś psychopatką czy złą wiedźmą z bajki.

– No właśnie… Ale zrozum, nie namawiam cię do związku od razu. Tylko proponuję, żebyś była przy nim w najtrudniejszych momentach. Później zobaczycie, co z tego wyniknie. Nie miał do czynienia z innymi kobietami, nie będzie mu łatwo się do kogoś przywiązać. Z tobą już miał styczność, kiedyś byliście bardzo blisko... –  zmęczenie nie pozwoliło jej dokończyć myśli.

– A nie przyszło ci do głowy, że to jest egoistyczne? Zmuszasz mnie do otwierania starych ran. 

– W mojej sytuacji egoizm jest do przyjęcia – uśmiechnęła się. – Ale oczywiście sama zdecydujesz, co zrobisz.

– Wiesz, zmuszasz mnie do podjęcia decyzji tu i teraz. Nie dajesz mi większego wyboru.

– Wiem. Ale może w jakiś sposób ci pomagam. Pomyśl o tym.

Po kilku dniach zebrałam się w sobie i postanowiłam zadzwonić do Rafała. Oznajmił, że jej stan zdrowia jest fatalny. Z jego słów wynikało, że już praktycznie nie ma nadziei.

I teraz to ja jestem w kropce. Tak bardzo pragnęłam być z nim znowu. Ale nie w ten sposób. Uwielbiam Rafała i naprawdę smutno mi z powodu jego dzieci. Nie mam żadnych zarzutów do niej. Jeszcze niedawno myślałam, że los w nieprzyjemny sposób pomieszał nasze drogi. Ale teraz czuję, że znowu z nas zadrwił w okrutny sposób.