Najpierw była prawdziwa sielanka. Póki nasi rodzice się nie rozstali. Takie rzeczy się zdarzają i musiałam sobie z tym jakoś poradzić. Kiedy wreszcie stanęłam na nogi, pojawiła się moja droga mamusia. Nie, nie była ciekawa co u mnie, jak się czuję. Chciała ode mnie pieniędzy...

– Po swoim ojcu odziedziczyłaś mieszkanie i samochód i teraz nie chcesz się podzielić z matką i niepełnosprawną siostrą? – zapytała. – Kim ty jesteś? Co z ciebie za córka? Jesteś potworem!

Wyszła, a ja zalałam się łzami. Zarówno mama, jak i siostra mnie nienawidziły. Nawet babcia od strony mamy postanowiła poinformować mnie o swoim oburzeniu. Nikt nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak się zachowałam. Dlatego postanowiłam o tym opowiedzieć.

Biegała wokół niego jak mały piesek

Gdy ukończyłam dziesięć lat, mój świat legł w gruzach. Wcześniej też nie było różowo, ponieważ mieszkałyśmy we trójkę w jednym pokoju. Sprzeczki rodziców były na porządku dziennym, ale mimo to czułam, że jesteśmy rodziną, a ja mam w domu swoje miejsce. Niestety matka spotkała kogoś, kto zaproponował jej więcej od życia niż nasz ojciec. Do dziś pamiętam, jak zapewniała nas, że z "wujkiem Leonem" będzie nam jak w niebie.

Mama obiecała mi, że dostanę swój pokój i kupi mi kota. Nieustannie jednak podkreślała, że muszę być uprzejma dla wujka, od którego zależy czy będziemy żyli w luksusie.

– Pożegnaj się z ojcem – oznajmiła beznamiętnym tonem.

To brzmiało, jakbyśmy wyjeżdżały na krótkie ferie, a nie na stałe odchodziły od mojego taty. Mama i tata nie byli małżeństwem, więc nie musieli decydować się na rozwód. Mama po prostu spakowała nasze rzeczy, zabrała mnie i przeprowadziła się do domu Leona, który – jak szybko zrozumiałam – był do niedawna jej przełożonym. Teraz jednak nie musiała już pracować. Cały dzień zajmowała się domem, sprzątała, gotowała albo znikała na całe dnie.

Wyglądała teraz inaczej – jej włosy były jaśniejsze, paznokcie zawsze pomalowane na czerwono, a makijaż zmywała dopiero późnym wieczorem. Już nie nosiła czarnych i szarych, workowatych ubrań, zamiast tego decydowała się na barwne stylizacje z paskami. Do tego zawsze duża ilość biżuterii i oczywiście szpilki na wysokim obcasie. Dziewczyny ze szkoły komplementowały moją mamę, mówiąc, że jest super, ale mi bardziej podobała się jej wcześniejsza wersja. Kiedy bowiem nie kłóciła się z tatą, było naprawdę dobrze. Oglądali razem jakieś filmy, a ja, chowając się za swoim parawanem, udawałam, że śpię, lecz tak naprawdę podglądałam, co się działo na ekranie czy podsłuchiwałam, o czym rozmawiają szeptem.

Czasami śmiali się po cichu, a potem wzajemnie się uciszali, żeby mnie nie obudzić. Jakby się obawiali, że zrobię im awanturę, choć przecież byłam tylko dzieckiem. Zawsze mnie to bawiło. Każdego roku jeździliśmy nad morze, a tata zawsze organizował dla mamy sesję fotograficzną na plaży. Było super obserwować, jak przyjmuje różne pozycje, uśmiecha się do obiektywu, a tata kuca lub kładzie się na piasku, aby zdjęcie było lepsze. Natomiast z wujkiem Leonem nie robiła nic ciekawego. Nie podobało mi się, jak wokół niego skakała i jak z nim rozmawiała. Jak była słodka i idealna.

Kłóciła się z ojcem, ale wtedy wydawała się jakaś taka... trudno mi to określić, autentyczna. Z Leonem nigdy się nie sprzeczała. Zgadzała się ze wszystkim, co powiedział, zawsze reagowała śmiechem na jego dowcipy i niepokoiła się, kiedy według niej, nie zachowywałam się wystarczająco dobrze w stosunku do niego.

– Powinnaś była powiedzieć, że to świetna muzyka! – pouczała mnie, gdy nie zareagowałam entuzjastycznie na muzykę klasyczną, która ubóstwiał Leon – Trzeba było powiedzieć, że ci się podoba i chcesz dalej słuchać!

– Ale ja nie chciałam – zaczęłam protestować. – To było nudne.

– On chciał ci przekazać wartościowego! – mama stawała się coraz bardziej nerwowa. – Powinnaś docenić to, co robi dla ciebie, rozumiesz? Musisz się postarać!

Nie wierzyłam, że wujkowi zależy na moim zdaniu, ale starałam się, aby był ze mnie zadowolony. Na szczęście, kiedy skończyłam trzynaście lat, mama zaszła w ciążę i oboje skupili się wyłącznie na dziecku.

Na początku to, że dali mi wreszcie spokój wydawało się wybawieniem. Ale po roku, dwóch, przestało być tak miło. Ciągle miałam wrażenie, że tylko przeszkadzam mojej mamie. Ida, moja siostra, przyszła na świat z wadą słuchu i potrzebowała specjalistycznych aparatów słuchowych. Osobiście nie uważałam, że to jakaś wielka niepełnosprawność, bo poza tym, Ida była zwyczajną dziewczynką, ale mama robiła z tego wielką tragedię. Całe życie kręciło się dookoła Idy, a ode mnie oczekiwano, że nie będę sprawiać kłopotu – niewidoczna, niesłyszalna, niewyczuwalna.

Mama pozbyła się mnie, bo byłam problemem

Gdy skończyłam szesnaście lat, Leona dopadł kryzys finansowy i jego firma upadła. Nikt mi wprost nie wyjaśnił, co tak naprawdę się wydarzyło, ale z rozmów dorosłych wywnioskowałam, że było to związane z pewnym oszustwem, które zrobili jego partnerzy biznesowi, a jemu przyszło ponieść konsekwencje. Nagle straciliśmy, wszystko co mieliśmy: auta, dom, meble. Zmuszeni byliśmy przeprowadzić się do małego trzypokojowego mieszkania, w którym mama i wujek dzielili salon z aneksem kuchennym, a ja z siostrą mieliśmy swoje osobne pokoje.

Byłam jednak pewna, że wujek nie był zadowolony z tej sytuacji. Chciał, abyśmy – my, dziewczynki – mieszkały razem, a on i mama mieli swoją osobną, zamykaną sypialnię. Powróciły echa dawnych sporów między mamą a tatą, znowu chodziło o pieniądze, których zawsze brakowało.

– Jak było u taty? – pytała mnie matka, kiedy wracałam od ojca.

– W porządku – mówiłam. – Planuje adoptować psa.

– Nie obchodzi mnie jakiś pies – prychnęła. – Chcę wiedzieć, czy może cię wziąć do siebie. Powiedziałaś, że ma trzy pokoje, prawda? Dobrze mu się powodzi, szkoda, że dopiero teraz!

I któregoś dnia po prostu odesłała mnie taty. Najwyraźniej przeszkadzałam jej w nowym życiu.

Na początku było nam ciężko. Okazało się, że straciliśmy ze sobą kontakt. Tata nie znał mnie za dobrze, a ja znałam go jeszcze gorzej. Uważał, że jestem malutką dziewczyną, której trzeba mówić, kiedy powinna iść spać, a ja byłam już prawie dorosła i od wielu lat zajmowałam się sobą. Często dochodziło między nami do konfliktów, ale ostatecznie jakoś wszystko się poukładało. Tata zdał sobie sprawę z tego, że jestem już samodzielna, a ja zrozumiałam, że jego nakazy i zakazy to wyraz troski. Przestałam się więc złościć, kiedy namawiał mnie do jedzenia mięsa, argumentując, że jest to zdrowe.

– Wiesz, tato, już od dwóch lat nie jem mięsa! Nauczyłam się tak gotować, że nie brakuje mi białka – tłumaczyłam mu, dopóki nie zrozumiał, że wiem co robię.

Potem ograniczył jedzenie mięsa do jednego dnia w tygodniu. Tak mu smakowały moje obiady.

Nie czułam potrzeby spotykać się z moją matką i Idą. Wraz z upływem lat, narastało we mnie poczucie żalu wobec matki, która nigdy nie wykazywała zainteresowania moimi potrzebami. Tak naprawdę kompletnie jej nie interesowałam. Traktowała mnie jak użyteczny przedmiot, po który sięga się, kiedy to wygodne. Jednocześnie z zazdrością patrzyłam, jak bardzo zakochana była w mojej siostrze Idzie. Moja matka oddałaby jej wszystko. Czego tylko zażyczyłaby sobie moja siostra. Owszem, Ida była mała i miała problemy ze słuchem, ale to, że matka nigdy nie okazywała mi zainteresowania i nie troszczyła się o mnie, sprawiało mi ból.

Mój ojciec zawsze był dla mnie dużym wsparciem. Ja też go wspierałam. Także wtedy, gdy poznał swoją nową partnerkę i zdecydował się do niej przeprowadzić, zostawiając mi swoje mieszkanie. Podnajęłam dwa pokoje koleżankom ze studiów i przez następne trzy lata wszystko szło jak po maśle.

Uważam, że nie ma prawa do majątku

Dzwoniłam do mamy sporadycznie, głównie z poczucia obowiązku.

– Jak się ma wujek? – zapytałam jak zawsze.

– Choruje – usłyszałam w odpowiedzi.

Po pół roku wujek niestety odszedł.

Lata leciały, Ida dojrzewała, a ja wzięłam ślub. Moja matka regularnie próbowała mi wmawiać, że powinnam jej zwrócić pieniądze za to, że mnie wychowywała. Wiedziała, że mam dobrze płatną pracę i starała się mnie przekonać, że powinnam jej dawać pieniądze na opiekę nad niepełnosprawną siostrą.

Nie traktowałam poważnie jej żądań. Sytuacja jeszcze się pogorszyła, kiedy tuż przed moim ślubem mama oznajmiła, że nie ma w czym przyjść i nie ma jak dojechać. Powinnam jej zatem przelać trochę pieniędzy. Bardzo chciałam, aby była ze mną w tym wyjątkowym dniu, więc wysłałam jej tysiąc złotych. Czułam się zażenowana, że muszę o tym mówić mojemu przyszłemu mężowi. Nie chciałam, aby postrzegał moją matkę jako osobę, którą interesują tylko nasze pieniądze.

Trzy lata później na świat przyszedł mój syn. Mama znów poprosiła o pieniądze "na podróż", ale tym razem odmówiłam. Rozzłościła się i oświadczyła, że nie ma zamiaru oglądać swojego wnuka. Natomiast mój tata okazał się cudowny. Przepisał na mnie swoje mieszkanie, kochał swojego wnuka i zięcia. Również w jego życiu zaszły pewne przemiany – odkrył nową miłość, tym razem w Internecie i... pojechał za tą miłością aż do Hiszpanii! Wrócił tam do swojego dawnego fachu, jest teraz cieślą i prowadzi mały zakład. Zostawił mi auto i mieszkanie.

Po tym, jak wyjechał, zjawiła się moja matka z prośbą o sprzedaż mieszkania i podzielenie pieniędzy na trzy równe części. Zapytałam ją, dlaczego miałabym to zrobić.

– Ponieważ jestem twoją mamą! – to był jej jedyny argument. – Mam prawo do udziału w tym majątku! A twoja przyrodnia siostra jest niepełnosprawna!

Być może jestem okropną osobą, ale od razu odmówiłam.

– To przecież ty zostawiłaś ojca – rzuciłam sucho. – To mieszkanie było własnością jego rodziców, a Ida nie jest jego córką!

– Ale to twoja siostra! Czy ty w ogóle masz serce?! – rzucała oskarżeniami.

Jestem przekonana, że jestem dobrą małżonką, matką i córką. Mam naprawdę dobry kontakt z moim tatą i jego dziewczyną. Nie odczuwam potrzeby dzielenia się moim majątkiem z moją mamą, która jest dorosła i sama zdecydowała o swoim życiu. Szkoda, że nie utrzymuję lepszego kontaktu z Idą, ale prawda jest taka, że nigdy nie byłyśmy sobie zbyt bliskie. Nie zamierzam więc dzielić się z mamą majątkiem mojego ojca, również dlatego, że on sam by tego nie chciał. Mam męża i syna, planujemy powiększenie rodziny o jeszcze jedno dziecko. Muszę dbać o swoją rodzinę. Czy jestem złym człowiekiem? Czy da się zrozumieć moją decyzję?