– Martyna, coś ty na siebie włożyła?! – zawołałam do córki, która przebiegła przez korytarz w kusej miniówce.

– Mamo, teraz tak się chodzi. Daj spokój – nadymała policzki moja szesnastoletnia córka.

– Nie pozwolę ci paradować po szkole w takim stroju!

– Zaraz przez ciebie nie zdążę – warknęła i zawróciła do sypialni, a ja przymrużyłam oczy i w myślach odliczyłam do dziesięciu.

Moja córka to wulkan energii, nie da się z nią wytrzymać!

Gdy była mała, też sprawiała problemy, ale to nic w porównaniu z tym, co wyprawia teraz. Mieszkanie z nastolatką pod jednym dachem to nieustanna batalia. Jasne, byłam przygotowana na trudności, ale nieustanne imprezy, ciągłe gapienie się w komórkę i te jej zwariowane pomysły, z którymi non stop muszę walczyć, doprowadzają mnie do szaleństwa! Raz chce sobie zrobić tatuaż, innym razem marzą jej się dredy, a potem wpada na genialny plan, żeby zrobić sobie rok przerwy w szkole… Minęło jakieś piętnaście minut i Martyna wyszła ze swojego pokoju ubrana w dżinsy i top, który ledwo zakrywał jej pępek.

– Narzuć na siebie przynajmniej koszulę – rzuciłam zrezygnowana, a ona tylko przewróciła oczami.

Gdy już wyszła z domu, usiadłam przy stole i dopiłam kawę. Moja zmiana w gabinecie kosmetycznym zaczynała się o 10, więc miałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Tyle, by choć odrobinę się wyciszyć. Idąc do łazienki zauważyłam kątem oka, jaki rozgardiasz zostawiła po sobie moja pociecha. Zajrzałam do jej pokoju. Moim oczom ukazał się istny kipisz: porozrzucane ciuchy, toaletka zasypana górą kosmetyków, na biurku i stoliku nocnym kubki i talerze z resztkami jedzenia. „Co ja mam zrobić z tą dziewczyną?” – pomyślałam.

Mój wzrok przykuł notes leżący na pościeli. Był otwarty. Rzuciło mi się w oczy: „Nienawidzę mojej matki". Poczułam uderzenie gorąca. Byłam prawie pewna, że to jej pamiętnik. Zawsze szanowałam prywatność córki i nigdy nie wchodziłam z butami w jej sprawy, ale ostatnio tak ciężko mi się z nią dogadać, że pomyślałam, żeby rzucić okiem na parę stron. Może dzięki temu choć odrobinę ją zrozumiem? Przysiadłam na skraju łóżka i przekartkowałam pamiętnik, cofając się o kilka stron.

„Seweryn to mega ciacho, ale nie wiem, czy powinnam z nim to zrobić. Ciotka Agata mówi, żeby się wstrzymać, ale co, jeśli mu odmówię, a on znajdzie sobie inną laskę? Na przykład tę flądrę Ewelinę. Widzę, jak w niego wlepia te swoje wybałuszone gały. Ona przynajmniej może mu coś pokazać, bo ze mnie matka chce zrobić zakonnicę”.

Poczułam dreszcze na całym ciele. Naprawdę nadszedł ten moment?

Najbardziej jednak zabolało mnie to, że nie przyszła z tym do mnie, tylko do mojej siostry. I nie chodzi tylko o sprawy łóżkowe, ale że opowiada jej na mój temat takie rzeczy. Wydawało mi się, że jest małomówna, ma pretensje do całego świata i po prostu się buntuje. A tu proszę, zwierza się cioci, a we mnie widzi wroga. Ponownie zerknęłam do pamiętnika, otwierając go na tej samej stronie co wcześniej i odłożyłam dokładnie w to samo miejsce. Opuściłam jej pokój, uważając, by niczego nie przestawić i nie wzbudzić podejrzeń. Przez cały dzień dręczyły mnie jej słowa. Czułam żal nie tylko do niej, ale również do Agaty. W końcu sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do siostry.

– Hejka! Co powiesz na spontaniczne spotkanie przy kawie? Moja następna klientka przełożyła wizytę, także mam trochę wolnego czasu.

– Jasne, bardzo chętnie! Będę dosłownie za moment.

Siostra stanęła po stronie Martyny

Na szczęście knajpka świeciła pustkami, dzięki czemu mogłyśmy w spokoju pogadać. Agata przyszła ubrana w swoim typowym stylu: porwanych jeansach, czarnej koszulce i masywnych glanach. Jej potargane krótkie blond włosy i staranny make-up wyglądały świetnie. Być może właśnie ten młody look sprawił, że Martyna darzyła ją tak dużym zaufaniem?

– Co tam słychać, słonko? Wszystko gra?

– Nie do końca. Mamy mało czasu, więc przejdę od razu do sedna.

– O co chodzi?!

– O Martynę. Okazało się, że zamierza rozpocząć współżycie.

– No, w końcu ci powiedziała. Super! – nie kryła, że to dla niej żadna nowość.

– Nie powiedziała. Wyczytałam w jej pamiętniku.

– Beata, czy ty oszalałaś?! Jak mogłaś?!

– Wiem, nie powinnam tego robić. Ale córka w ogóle nie chce ze mną gadać. Za to z tobą tak.

Agata odwróciła wzrok i mocno zagryzła usta, po czym znów na mnie spojrzała.

– Owszem, gadamy. Bo jej słucham. A ty to robisz?

– Nie, bo nic mi nie opowiada.

– Ponieważ non stop ją krytykujesz. Za fryzurę, ubrania, stopnie. Ona jest bystrą i fajną dziewczyną. W jej wieku to normalne, że każdy chce się jakoś odróżniać od reszty. Ona również. Zamiast docenić fakt, że ma poukładane w głowie, ty bez przerwy ją oceniasz. Jak ma do ciebie przychodzić ze swoimi problemami, kiedy widzi twoją negatywną reakcję na wszystko?! Jeśli nie pasują ci czwórki, to co dopiero koniec dziewictwa!

– Ale ona jest niepełnoletnia!

– Ale jeszcze niczego nie zrobiła. Po prostu o tym rozmyśla. Gdybyś usiadła z nią i na spokojnie porozmawiała, wytłumaczyła, czemu lepiej się z tym wstrzymać, to na bank by cię posłuchała.

Czułam, że zaraz wybuchnę. Miałam nadzieję, że Agata poprze mnie w tej sprawie, a ona zamiast tego zarzuciła mi, że jestem kiepską matką, choć sama nie miała pojęcia, co to znaczy mieć dziecko. Teoretyzować każdy potrafi! Gryzłam się w język, żeby nie palnąć czegoś, czego potem będę żałować.

Wypiłam resztę kawy i wróciłam do roboty, czując jeszcze większą irytację. Kolejna klientka, która zasiadła na fotelu, miała za to doskonały humor. Zdawałam sobie sprawę, że oczekuje przyjemnej rozmowy podczas manikiuru, dlatego usiłowałam wykrzesać z siebie jak najwięcej życzliwości. Przytakiwałam od czasu do czasu, wsłuchując się w jej opowieści: najpierw o jej facecie, później o czworonogu, a na sam koniec o córce.

– A wie pani, moja Ewelinka ma chłopaka. Dopiero co go poznałam. Ma na imię Seweryn. Niezły przystojniak.

– Seweryn?

– Tak. Dość nietypowe imię, co? Przyznaję, że przypadł mi do gustu. No jasne, powinien się trochę wysilić, żeby zasłużyć na aprobatę przyszłej teściowej, ale zrobił niezłe pierwsze wrażenie…

Poczułam niepokój. Miałam przeczucie, że identyczne imiona to nie przypadek. Kiedy weszłam do mieszkania, zobaczyłam płaczącą Martynę.

Było dokładnie tak, jak myślałam

Przez moment biłam się z myślami, jak postąpić. Z jednej strony nie chciałam odkryć wszystkich kart, ale z drugiej czułam, że to idealny moment, by zburzyć mur, który wyrósł pomiędzy nami.

– Słoneczko, co się stało? – spytałam delikatnie.

– Nic takiego, mamo. Oblałam klasówkę, mimo że się do niej przygotowywałam – skłamała.

Serce ścisnęło mi się z żalu. Byłam przekonana, że już napisała do mojej siostry, oczekując pociechy z jej strony. Ale przecież to ja jestem jej matką i nie poddam się tak łatwo.

– Te łzy nie wyglądają mi na zmartwienie z powodu stopni. Zdradzisz mi, o co chodzi? Może myślisz, że niczego nie rozumiem, ale ja też kiedyś byłam nastolatką i miałam problemy przez chłopaków. No dalej, opowiedz, co się dzieje...

Martyna zaczęła płakać i mocno się do mnie przytuliła. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz czułam jej ciało wtulone w moje ramiona. Była poraniona, jak kobieta ze złamanym sercem, ale jednocześnie nadal pozostawała moim dzieckiem, które potrzebowało mojego wsparcia.

– Ten kretyn zostawił mnie dla Eweliny – wyszeptała i ponownie zalała się łzami, a ja ją przytulałam i głaskałam po włosach.

– Musiał być totalnym idiotą. Nie potrzebny ci ktoś taki. Jesteś piękna, mądra i cudowna, wiesz? Zbyt rzadko ci to powtarzam. Bardzo cię kocham.

– Ja ciebie też kocham, mamuś. Wybacz mi, że byłam taką jędzą.

– Wcale nie byłaś jędzą. Po prostu dorastasz. Doskonale to rozumiem. I chociaż czasami nie jest mi z tym łatwo, nigdy nie przestanę cię kochać. Możesz mi zaufać.

Przez kolejne trzydzieści minut Martyna zalewała się łzami.

Szlochając, zrelacjonowała mi historię o tym, jak Seweryn ją podrywał, a potem ich relacja stawała się coraz bliższa. Wyznała, że zwierzała się Agacie, ponieważ krępowała się powiedzieć mi wprost o swoich rozmyślaniach na „te tematy”. Wstyd jej, że niewiele brakowało, a wylądowałaby w łóżku z chłopakiem, który wcale nie darzył jej uczuciem.

– Nie ma powodów do pośpiechu. Kiedy trafisz na tego, który będzie zasługiwał na twoją miłość, od razu będziesz pewna, że to on jest tym jedynym. Niczego nie przyspieszaj. Ale kiedy poczujesz motyle w brzuchu, śmiało możesz na mnie liczyć. Obiecuję, że będę ci towarzyszyć podczas wizyty u ginekologa.

– Serio, mamo? Przecież zawsze powtarzałaś, że łóżko to dopiero po założeniu obrączki.

– Bo wciąż jestem zdania, że to optymalne rozwiązanie. Ale jesteś już prawie pełnoletnia i sama o tym zdecydujesz. Wolę mieć pewność, że dbasz o swoje bezpieczeństwo, niż żebyś to przede mną ukrywała, a potem zmagała się z niechcianą ciążą w młodym wieku.

Martyna zerknęła na mnie zaskoczona. Sądzę, że nie spodziewała się, iż z własną matką da się rozmawiać w tak bezpośredni i szczery sposób. Żałuję, że od samego początku nie podchodziłam do niej w ten sposób, przez co musiała szukać oparcia u mojej siostry. Mam świadomość, że czytanie jej pamiętnika nie było w porządku. Jednak najwidoczniej potrzebowałam stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, aby w końcu się przebudzić i pojąć, że moje dziecko nie jest wrogiem, a jedynie zagubioną nastolatką, która bardziej potrzebuje wsparcia niż ciągłego moralizowania.

Luiza, 46 lat