Zapukałam do drzwi pokoju wnuka, bo nie przychodził na obiad. A nastolatek musi dużo się uczyć, przed nim matura, więc powinien dobrze się odżywiać. Kiedy weszłam, odwrócił swój wzrok od komputera i spojrzał na mnie zamyślony.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale chodź coś zjeść – zasugerowałam delikatnie.

– Tylko skończę – odpowiedział, kiwając głową. – Muszę jeszcze zrobić parę poprawek, wrzucę zdjęcia i zaraz będę.

– A co robisz? – zaciekawiona, przyglądałam się rozrzuconym na biurku mapom, wykresom i zdjęciom.

– Prezentację z geografii – odpowiedział. – Wiesz, zamierzam zdawać geografię na maturze.

– Czyli coś na kształt referatu, ta twoja prezentacja? – dopytywałam.

– Tak, coś w tym stylu – zaśmiał się Irek, po czym pochylił się nad laptopem.

Wyszłam po cichu, a później, odgrzewając obiad dla wnuka w mikrofali, przypomniało mi się, jak jego ojciec, czyli mój zięć, wiele lat temu także robił referat na jakieś spotkanie czy konferencję...

Wszyscy musieli być cicho

W tamtym czasie wszyscy domownicy musieli chodzić na palcach i każdy z nas próbował sobie znaleźć ciche zajęcie. Dzieci nie robiły hałasu, Magda zwykle zajmowała się prasowaniem, a ja oddawałam się swojemu ukochanemu haftowaniu. Narysowałam na lnianym obrusie przepiękny wzór kaszubski – miał to być prezent dla mojej przyjaciółki. I z takim właśnie zadaniem zasiadałam zwykle w pokoju moich wnucząt, które bawiły się na dywanie.

Jednak po upływie tygodnia wszyscy zaczęli czuć pewien dyskomfort, zwłaszcza że Jurek miał zwyczaj okupowania kuchennego stołu ze swoimi dokumentami. W tamtych czasach nie było jeszcze komputerów, więc pisał na maszynie, którą pożyczył od przyjaciela. Właśnie to stało się powodem sporu z Magdą.

– Ja doskonale rozumiem, że to spotkanie jest dla ciebie ważne – mówiła głośniej. – Ale wszyscy musimy jakoś funkcjonować, musimy gdzieś jeść, a czasem też obejrzeć telewizję...

Jerzy odpowiedział coś niewyraźnie, zaznaczając, że nie doceniamy znaczenia wyróżnienia, które go spotkało, i że od tego referatu może zależeć jego przyszła kariera. Ale obiecał, że do następnego dnia postara się skończyć.

Gdy wyszedł z kuchni było już bardzo późno, a na stole zostawił całe swoje graty. Pewnie był wykończony, więc pozbierałam te dokumenty. Przecież musiałam uporządkować stół, bo był nam potrzebny do codziennego życia. Wprawdzie Magda nigdy nie była zadowolona, że po nim sprzątałam, ale nie zwracałam uwagi na jej gderanie. Byłam bowiem dumna z kariery, którą robił Jerzy. Tak fajnie mi było pochwalić się przyjaciółkom, które ciągle narzekały na swoich zięciów, że mój Jurek ma wygłosić referat na ważnej konferencji. I niejedna przyjaciółka zazdrościła mi takiego zięcia. Więc niech sobie pisze ten referat gdziekolwiek chce, ja nie miałam problemu z bałaganem, który robił.

To była chwila

Następnego dnia, kiedy zapadł już wieczór, Jurek wpadł do mojego pokoju. W tym momencie skupiałam się akurat na haftowaniu niezwykle skomplikowanego wzoru kwiatu, więc spojrzałam na niego nieco przemęczonym wzrokiem.

Właśnie skończyłem – rzucił, patrząc na mnie z oczywistą ulgą. – Mogłaby mi mama pożyczyć jakąś swoją teczkę?

Sięgnęłam więc na półkę po ciemnoniebieską teczkę z plastiku, jedną z tych, które kupiłam w świetnej cenie na wyprzedaży. Przechowywałam w nich szablony i wzory moich haftów, ale kilka z nich było jeszcze niewykorzystanych.

Tamtego wieczoru siedziałam nad rękodziełem niezwykle długo. Kaszubski motyw, który wykonywałam, całkowicie mnie pochłonął. Chciałam go skończyć, więc obrus odłożyłam już koło północy. Zmierzając do sypialni, z oczami ciężkimi od zmęczenia, zauważyłam na regale w przedpokoju swoją niebieską teczkę. Pomyślałam, jak bardzo jestem roztargniona, skoro rozrzucam swoje projekty po całym domu. Wzięłam więc teczkę i umieściłam ją na półce w moim pokoju.

Rano, ze snu wybudził mnie pełen niecierpliwości głos mojego zięcia. 

– Gdzie jest moja teczka z referatem?! – pytał wzburzony. – Wczoraj wieczorem zostawiłem ją na regale!

Nagle przypomniało mi się, że to ja przeniosłam ją z tamtego miejsca w nocy...

– Przepraszam się, Jureczku – szybko wstałam. – Myślałam, że to moja i zabrałam ją do swojego pokoju – wzięłam teczkę z półki i przekazałam ją zięciowi.

– Jestem już spóźniony – zdecydowanym ruchem schował ją do swojej skórzanej aktówki. – Trzymajcie kciuki – dał Magdzie buziaka w policzek i zniknął.

Miałam straszne wyrzuty sumienia

Kiedy córka przyszła z pracy, zapytałam ją, czy Jurek coś mówił o spotkaniu.

– Dzwonił, ale nie powiedział nic konkretnego – wzruszyła ramionami. – Wygląda na to, że był zły, najwyraźniej nie poszło mu tak, jak planował.

– No niech to, przecież tyle się przygotowywał – wyraziłam swoje zdziwienie.

Nie przypuszczałam, że po jego powrocie do domu wybuchnie taka awantura. 

– Jak ci poszło? – zapytała Magda, kiedy tylko Jurek wkroczył przez drzwi. – No mów w końcu, bo nie możemy się doczekać...

Jurek spojrzał na nas z kamienną twarzą, uśmiechnął się sarkastycznie i aż mnie ciarki przeszły po karku.

– A wspaniale, zaraz wam wszystko opowiem – odpowiedział złośliwie. – Kiedy przyszła moja kolej, otworzyłem teczkę i co ujrzałem? Może mama domyśla się, co się tam znalazło?

– No... twoja prezentacja, chyba... – wymamrotałam, zaskoczona jego reakcją.

– A tak się składa, że nie – pokręcił głową. – Nie, nie było tam żadnego referatu, tylko jakiś wzór w kwiatki i inne takie bzdury – krzyknął.

Kolana miałam jak z waty.

– O, Boże – wydusiłam z siebie. – Chyba pomyliłam te teczki... Wybacz mi, Jureczku.

– No i co zrobiłeś? – zapytała umierająca z ciekawości Magda. 

– Jak zobaczyłem te kartki z kwiatkami, mało tam nie padłem – powiedział Jerzy, kręcąc głową – Musiałem coś mówić, więc mówiłem z pamięci, ale kiedy skończyłem, mój szef miał nietęgą minę...

– I co teraz? – zapytała delikatnie Magda, widocznie zaniepokojona.

Jerzy nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami i spojrzał na mnie nieprzychylnie, po czym zamknął się w łazience. Następnie nawet nie ruszył obiadu, mimo że specjalnie przyrządziłam dla niego jego ulubione dania.

Chciało mi się płakać

Byłam przerażona tym, co zrobiłam! Nie mogłam opanować łez, uświadamiając sobie, że to moje roztrzepanie przysporzyło Jerzemu problemów w pracy. Moja obsesja na punkcie porządku zniweczyła jego trud i wysiłek. Dlaczego ta teczka na komodzie była dla mnie takim problemem?! Zdawałam sobie sprawę, że bez względu na to, jak bardzo bym przepraszała Jurka, nie jestem już w stanie naprawić tego, co zrobiłam. Czułam się okropnie.

– Spokojnie, mamo – Magda próbowała dodać mi otuchy. – To nie jest twoja wina, Jurek po prostu nie potrafi utrzymać porządku. Gdyby nie był bałaganiarzem, to by tę teczkę ze sobą zabrał, a nie zostawiał gdzie popadnie.

– Może i tak, ale to przez moją winę nie miał tego referatu – zapłakałam. – Ja zniszczyłam mu wszystko.

– Mamo, nawet bez tych kartek potrafiłby coś powiedzieć, przecież tyle czasu się przygotowywał – stwierdziła Magda.

Jednak ciężar na moim sercu nie ustępował, a nawet nie potrafiłam spojrzeć zięciowi prosto w oczy. 

Byliśmy zaskoczeni

Kilka dni później zadzwonił telefon, ktoś chciał rozmawiać z zięciem. Na wszelki wypadek postanowiłam nie uczestniczyć w tej rozmowie, przypuszczałam, że może dotyczyć tej konferencji. Mimo to, słyszałam dobiegające zza ściany słowa Jurka, który wyraźnie się denerwował. Wyjaśniał coś, jakby szukał usprawiedliwienia, wydawało się, że coś poszło nie tak. Znowu poczułam się winna...

Nagle, na progu mojego pokoju pojawił się mój zięć z uśmiechem od ucha do ucha.

Mamo, mój referat był najlepszy – mocno mnie przytulił. – Moje nowatorskie propozycje zrobiły ogromne wrażenie, wszystko, co powiedziałem, zostało zapisane i pojawi się w zbiorowej publikacji, przyznali mi nawet dotację i dostałem mały awans!

Powoli zaczynałam dostrzegać, co mój zięć starał się mi przekazać. Miało pójść źle, a poszło dobrze, ponieważ nie czytał swojej prezentacji, tylko mówił z głowy. Więc gdybym nie zamieniła tych teczek, on przeczytałby swój referat i nie osiągnąłby takiego sukcesu? Czy dobrze to zrozumiałam...?

– Ten referat napisałem tak od niechcenia, z myślą o publikacjach naukowych – tłumaczył Jurek, kiedy wszyscy już zasiedliśmy z kieliszkami wina. – Potem wszystko to zniknęło z mojej głowy przez stres i zacząłem mówić spontanicznie, po swojemu – uniósł ku mnie kieliszek. – I to właśnie okazało się skuteczne, dzięki tobie, mamusiu, i twoim kaszubskim haftom – roześmiał się.

Byłam dumna z osiągnięć mojego zięcia i w głowie już szykowałam sobie opowieść dla moich przyjaciółek... Ale mi zazdrościły! Oczywiście milczałam na temat mojego udziału w tej historii, nie było czym się szczycić. Wtedy przyszło mi na myśl, że może to dobrze, że nie było jeszcze komputerów, nie można było nagrać referatu na płytę, a Jurek przypadkiem zabrał moje wzory... Cóż, czasy nadeszły inne i wierzę, że prezentacja Irka okaże się równie dobrą jak referat jego tatusia.