Reklama

– U niego i tak nic nie wskórasz – stwierdziła moja koleżanka. – Daj sobie spokój. On panicznie boi się dziewczyn!

Reklama

Moja znajoma jest spostrzegawcza, dlatego od razu wyłapała, że spoglądam na tego gościa, który jako jedyny z całej grupy z nikim się jeszcze nie zakumplował. To już nasza trzecia wspólna wycieczka, więc zdążyły się poformować paczki i pary, a on zawsze stał gdzieś z boku, trzymając dystans.

–Mimo wszystko jedzie razem z nami –stwierdziłam. –To chyba oznacza, że nie jest aż tak egoistyczny, co? Przecież gdyby mu nie zależało, to by został w chacie.

–No niby racja, ale może po prostu nie chce wyjść na dziwaka? Skoro inni z roboty jadą, to on tak samo, bo po co mają plotkować, że stroni od ludzi? Szefowie za takimi nie przepadają.

Doszłam do wniosku, że chyba słusznie gada, bo nasz kolega zaraz po dotarciu na kwaterę, znikał z wędką w trzcinach i tyle go widzieli. Staraliśmy się go zagadywać i oswoić, ale bez powodzenia; coś tam bąkał pod nosem, że jego kręci głównie wędkowanie i że to jego zajawka. Wspominał, że nie pije alkoholu, nie lubi przebywać wśród ludzi, więc nic nie tracimy, gdy go z nami nie ma.

Bardzo mi się podobał

Gdyby nie to, że był takim przystojniakiem, to w ogóle bym na niego nie zwracała uwagi, bo mam wrażenie, że ma mnie totalnie gdzieś. No ale wiadomo, każda z nas ma jakiś tam swój wymarzony typ faceta. Ja lecę na wysokich, dobrze zbudowanych kolesi, najlepiej jak mają jeszcze ciemne włosy i jasne oczy. No i koniecznie musi mieć przyjemny głos i ładny uśmiech. Więc jak tylko zobaczyłam gościa, który pasował idealnie do mojego opisu, to dosłownie zakręciło mi się w głowie! Jasne, że starałam się zwrócić jego uwagę i może nawet trochę go poderwać, ale był totalnie nietykalny. Moje miny, spojrzenia i żarciki w ogóle go nie ruszały.

– Wybierasz się na ryby? – spytałam, gdy stanął przede mną na wąskiej dróżce otoczonej paprociami.

Od bladego świtu sterczałam na dworze, dając się kąsać tym wstrętnym owadom, a on nawet nie raczył tego docenić.

– No – rzucił w biegu, nawet nie zwalniając kroku.

– A może pójdę z tobą? – drążyłam uparcie temat. – Obiecuję, że nie powiem ani słowa!

– Wykluczone – padła odpowiedź. – Kiedy łowię, wolę być sam, baby przynoszą pecha.

Przepadł gdzieś w gęstwinie krzewów i przepadł jak kamień w wodę. Szlag mnie trafiał z tego powodu.

– Słuchaj, wybadaj, co jest z nim nie halo, ok? – zwróciłam się do kumpeli. – Może on po prostu nie przepada za dziewczynami? Chciałabym mieć jasność...

– Serio pytasz? – zdziwiła się. – Ok, jak chcesz, to spróbuję się czegoś dowiedzieć. Jak to mówią, wszyscy się znają przez wspólnych znajomych, a w tych czasach fejsa i insta, to już w ogóle żadna tajemnica się nie ukryje. Daj mi trochę czasu...

Był całkowicie niedostępny

Tak przy okazji, to ja również starałam się po cichu wypytać o niego wśród ludzi z tego samego wydziału, gdzie razem pracowali. Słyszałam, że uchodził za dobrego specjalistę, zawsze był na czas, nie schrzanił żadnego zadania i zasuwał jak robot, ale nie każdy go tam kochał, bo i w robocie był małomówny i z nikim się nie bratał.

Jedyne co o nim wiedzieli, to że jest wolny i że nikt nigdy do niego nie dzwoni. To, że był okryty taką tajemnicą, sprawiło, że jeszcze bardziej chciałam go poznać. Ale po kilku dniach moja koleżanka przyniosła w końcu jakieś newsy na jego temat...

– Wiesz co, to mission impossible – odparła. – Wiele dziewczyn już się starało, ale on jest nie do złapania! Ja bym sobie dała spokój na twoim miejscu!

– Ale nie jesteś mną, więc daj mi święty spokój z radami. Mów, co wiesz…

– Ok, nie denerwuj się tak. Po prostu się o ciebie boję, bo faceci, którzy zostali nieźle skrzywdzeni przez kobiety, lubią się odgrywać na kolejnych… Więc – na co ci to?

– Jego jakaś przetyrała?

– No i to nieźle! Dzień po ślubie spakowała manatki i uciekła z jego najlepszym kumplem. Wyjechali razem za granicę i do tej pory tam są! Małżeństwo poszło w rozsypkę, unieważnili je. On po tym wszystkim kompletnie się załamał, ostro popijał. Trafił nawet na odwyk. Teraz gadają, że powoli z tego wychodzi, ale ja bym nie zaryzykowała wiązać się z takim facetem. Podobno całymi miesiącami zalany był w trupa, a to zostaje w człowieku na zawsze…

– Szkoda mi tego gościa – rzuciłam. – Współczuję mu...

– Mnie również, ale współczucie to jedno, a wejście w taką relację to drugie. On musi mieć straszny mętlik w głowie, potrzebuje psychologa, opiekunki, a nie zwyczajnej dziewczyny! Dlatego szczerze ci mówię, przemyśl to dobrze. Żebyś później nie rozklejała się na amen!

Byłam wstrząśnięta

Mój ojciec był uzależniony od alkoholu i zrujnował nie tylko życie mamie, ale po części również moje. Wciąż mam w pamięci kłótnie, gdy wracał pijany do domu, oraz ucieczki w środku nocy przed jego furią. Następnego dnia skruszony padał przed nami na kolana, płacząc i obiecując poprawę...

W tamtym momencie postanowiłam, że kobieta może wybaczyć facetowi wiele rzeczy, ale na pijaństwo nie ma mojej zgody. „I co z tego, że aktualnie jest trzeźwy?" –zastanawiałam się. „Skąd mam pewność, że ponownie nie sięgnie po alkohol przy pierwszej lepszej porażce? Wspólne życie z taką osobą na pewno wiąże się z wieloma trudnościami. Czy warto to wszystko znosić? Fakt, moje serce przyspiesza na sam jego widok, ciągle zaprzątam sobie nim głowę i chyba się zakochałam, ale przecież mogę nad tym zapanować, prawda? Ten ewentualny związek niesie ze sobą zbyt wiele komplikacji... Czy naprawdę jest o co się starać?".

Uczucia były silniejsze niż strach

Bywały momenty, kiedy myślałam sobie, że mój strach jest bezpodstawny, bo przecież prawdziwa miłość pokona wszelkie przeszkody. Ale zaraz potem ogarniały mnie mroczne wizje, w których widziałam siebie zrozpaczoną i poniżoną, zupełnie jak kiedyś moja mama. W takich chwilach miałam ochotę rzucić robotę, by już więcej go nie oglądać i wyrzucić z pamięci… Jednak po jakimś czasie znów mi przechodziło i zaczynałam mieć nadzieję.

Długo zbierałam się na odwagę, ale w końcu zdecydowałam, że zaryzykuję! Cierpliwie czatowałam w korytarzu, czekając, aż wyjdzie. Gdy tylko pojawił się w przezroczystych, obrotowych drzwiach, zagadnęłam go, kompletnie nie przejmując się spojrzeniami innych ludzi.

– Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć – zaczęłam, lecz nie pozwolił mi skończyć.

– Doskonale rozumiem – odparł. – Ewidentnie knujesz coś ze mną związanego. Szpiegowanie mnie, interesowanie się moimi sprawami… Masz jakieś nadzieje? Odpowiem ci od razu: nic z tych rzeczy!

– Przestraszyłeś się? Nie uciekaj ode mnie!

– To od siebie samego próbuję uciec, dziewczyno. I wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? Kiepsko mi to idzie. Nie pasuję do żadnej relacji… Brak mi wiary i gotowości. Musisz to zrozumieć, jestem dla ciebie nieodpowiedni.

Dostałam kosza

Łzy same zaczęły mi spływać po policzkach, poczułam się tak bardzo dotknięta Opuściliśmy ten przeszklony budynek i przystanęliśmy za rogiem. Moje załamanie wciąż dawało o sobie znać.

– Pozwól mi spróbować, daj nam szansę – mówiłam raz po raz, pociągając nosem. – Potrafię to zrozumieć… Będę cię wspierać...

– Nic nie wiesz. Jedyne wsparcie z twojej strony, na jakim mi zależy, to zostawienie mnie w spokoju. Nie oczekuję od ciebie niczego innego – gwałtownie się odwrócił i niemal pobiegł przed siebie.

Szansa na dogonienie go była zerowa... Ale jaki miałoby to sens? Za kilka dni dotarła do mnie informacja, że z dnia na dzień zrezygnował z posady. Od tamtego czasu nie dane mi było go spotkać. Choć nie jestem pewna, ponieważ...

Pewnego dnia zauważyłam kogoś łudząco podobnego, gdy wybrałam się na zakupy. Sklep korzystał z okazji, by zaoferować trunki w okazyjnych cenach. Miałam wrażenie, jakby to właśnie on chwiejącym się krokiem zmierzał w kierunku wejścia. Serce mi stanęło, ale szybko doszłam do wniosku, że to raczej nie może być on. Tak było mi łatwiej, bo w przeciwnym razie dręczyłyby mnie wyrzuty sumienia. Musiałabym się wtedy zastanawiać, czy to nie przeze mnie znalazł się w tej kolejce?

Reklama

Monika, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama