„Dla mojego męża szpilki nosiłam nawet w łóżku. Chciałam go zadowolić, bo czułam się utrzymanką”
„Porzuciłam kuchnię włoską na rzecz tajskiej, mocno ścięłam włosy i zamiast w baletkach zaczęłam chodzić wszędzie w wysokich obcasach – tak, aby dogodzić świeżym preferencjom mojego małżonka. Jednak pomimo moich usilnych starań i wielu poświęceń – on wciąż nie był zadowolony”.
- Listy do redakcji
Nie należę do osób gadatliwych, tak było od zawsze. W czasach szkolnych zdecydowanie preferowałam pisemne sprawdziany zamiast ustnych odpowiedzi. Mówienie po prostu nie sprawiało mi przyjemności. Za to kochałam czytanie! Co ciekawe, miałam wielu kolegów i koleżanek, którzy uważali, że ze mną się najlepiej gada – chyba dlatego, że oni mówili, ja przysłuchiwałam się uważnie, a kiedy zaszła potrzeba, służyłam radą – konkretną, treściwą i trafną.
Mój ukochany, który później został moim mężem, był moim całkowitym przeciwieństwem – i to nas do siebie przyciągnęło. On uwielbiał być w centrum uwagi i oczarowywać innych, a ja stanowiłam jego „urocze tło” (tak żartobliwie określała to moja teściowa).
Miał w sobie mnóstwo odwagi i sprytu, więc nie było zaskoczeniem, że osiągnął sukces. Założona przez niego firma rozwijała się błyskawicznie i po paru latach mieszkaliśmy w pięknym domu, jeździliśmy dwiema terenówkami i mogliśmy sobie pozwolić na wczasy w popularnych miejscowościach wypoczynkowych.
Miałam być jego wizytówką
Kiedy mieszkanie lśniło już czystością, ulubione danie mojego partnera było gotowe do zaserwowania, a ja przejrzałam wszystkie portale z najnowszymi trendami w aranżacji wnętrz (kilka razy do roku wymieniałam akcesoria, przede wszystkim w pokoju dziennym, aby goście docenili wyśmienity gust pana domu), kiedy miałam już ułożone całe menu na comiesięczne spotkanie z rozmaitymi współpracownikami Pawła, ogarniało mnie znudzenie.
Chociaż dbałam o porządki w mieszkaniu, przygotowywałam posiłki i troszczyłam się o ogródek (z którego mój mąż był taki dumny), zostało mi całkiem sporo czasu dla siebie. W przerwach pomiędzy spotkaniami w salonie fryzjerskim i u kosmetyczki, udało mi się ukończyć szkolenie z zakresu księgowości. Zaledwie parę miesięcy później rozpoczęłam pracę zdalną, przyjmując pierwsze zlecenia.
Paweł nie miał nawet pojęcia, że dorabiam sobie dodatkowymi zajęciami. Harował jak wół od rana do wieczora, nieustannie go nie było, a na dodatek od dłuższego czasu miał gdzieś, co u mnie słychać, jak się czuję i co mi chodzi po głowie... Dopóki nie marudziłam i pilnowałam, żeby w domu wszystko grało, to nie narzekał.
Zaczął mnie ignorować
Zawsze dążyłam do tego, żeby wszystko robić jak najlepiej. W większości przypadków wychodziło mi to całkiem nieźle... Jedyny kłopot sprawiały mi koszule małżonka. Chciał nosić tylko te piekielnie drogiej firmy, których tkanina okropnie się prasowała, a plam nie dało się do końca usunąć. W związku z tym zanosiłam je do pralni w centrum.
Matka Pawła, bezkrytycznie zapatrzona w swojego syna, regularnie mnie odwiedzała, żeby zobaczyć, jak spędzam czas, który jej ukochany synek mi „zafundował”. Zawsze coś jej nie pasowało. Tego, że dorabiam w domu, wspieram biznes, utrzymuję chatę w czystości – nie raczyła zauważyć.
Tymczasem mąż niemal przestał ze mną rozmawiać – komunikował się tylko poprzez zostawianie notatek z zadaniami do wykonania. Sytuacja diametralnie się zmieniła po jego powrocie z prawie tygodniowej delegacji do Hiszpanii. W wyjeździe brało udział sporo miejscowych biznesmenów, a także moja koleżanka Ania, która pracuje jako szefowa w jednej z firm księgowych. Mój mąż jej nie znał, bo nigdy nie przywiązywał wagi do moich przyjaciółek, określając je mianem „głupich psiapsi”.
To mnie zaniepokoiło
Ale Ania zdecydowanie nie należała do głupich osób – ukończyła studia na dwóch kierunkach, wypracowała sobie stabilną pozycję w firmie i prezentowała się o niebo lepiej niż ci pseudo „ludzie biznesu”. To właśnie od niej usłyszałam, że w delegacji brała udział również świeżo zatrudniona tłumaczka języka hiszpańskiego, ściągnięta w ostatniej chwili jako zastępstwo.
Pani Sabinka niedawno sprowadziła się do naszego miasta. Weszła w posiadanie niewielkiego mieszkania po swojej babci. Ledwo zdążyła odebrać dyplom, a już udało jej się znaleźć pracę na pół etatu w pobliskim liceum. No i rozglądała się za nowymi znajomościami.
Przyjaciółka zwróciła mi uwagę, że pani Sabina ma chrapkę na Pawła i dobrze byłoby mieć się na baczności. Wcześniej dostrzegłam u męża pewne zmiany w zachowaniu, ale teraz zaczął się do wszystkiego przyczepiać! Dotychczasowe działania z dnia na dzień przestały mu odpowiadać i w jego mniemaniu „nie dorastały do pięt jego oczekiwaniom”.
Chciałam mu dogodzić
Dostosowałam wygląd mieszkania do aktualnych upodobań Pawła, porzuciłam kuchnię włoską na rzecz tajskiej, mocno ścięłam włosy i zamiast w baletkach zaczęłam chodzić wszędzie w wysokich obcasach – tak, aby dogodzić świeżym preferencjom mojego małżonka. Jednak pomimo moich usilnych starań i wielu poświęceń – on wciąż nie był usatysfakcjonowany.
W ostateczności jednak doszłam do wniosku, że za nietypowym postępowaniem mojego małżonka kryje się pani Sabina. Jak na to wpadłam? Cóż, to było dość oczywiste… Któregoś razu, kiedy zabierałam z pralni koszule Pawełka, pracownica poinformowała mnie, że nie mogli doczyścić plamy na kołnierzyku. Pokazali mi ślad czerwonej pomadki do ust. Ja nigdy nie używam takiego koloru szminki…
Kiedy zsumowałam fakty, doszłam do wniosku, że od blisko roku panna, a nie pani, Sabina, wcale nie taka niepozorna belferka, snuje marzenia o poślubieniu przedsiębiorcy i wspięciu się na wyższe szczeble miejscowej drabiny społecznej! Co więcej, konsekwentnie realizuje swoją strategię krok po kroku.
Bez większego zastanowienia chwyciłam te koszule i pognałam prosto do szkoły średniej. Szczęśliwie wyhaczyłam akurat przerwę między lekcjami. Kiedy pokazano mi, która to pani Sabina, kolana mi zmiękły.
Zrobiłam pośmiewisko z jego kochanki
Zaczekałam, aż zadzwoni dzwonek na lekcję, a potem wkroczyłam do sali zaraz po nauczycielce i... po wielu latach bycia „cichą myszką” wreszcie otworzyłam usta!
– Dzień dobry, nazywam się Ewa i jestem żoną Pawła. Pomyślałam, że skoro dzielimy się jednym facetem, to możemy również podzielić się zadaniami. Bez nerwów, on teraz jada tylko potrawy, które pani preferuje, a czas wolny organizuje wedle pani gustu. Inaczej ma się sprawa z koszulami. Paweł toleruje tylko jednego producenta, a materiał jest tak subtelny, że ślady szminki są w zasadzie niemożliwe do sprania.
Machnęłam kołnierzykiem przed całą klasą, tak żeby każdy zobaczył czerwone smugi, które idealnie współgrały z czerwonym kolorem szminki (a po chwili i całej facjaty) belferki.
– Najlepiej będzie, jak pani będzie prać osobno swoją bieliznę od tej Pawełka, bo on tego strasznie nie lubi! – dobitnie pokazałam koronkowe stringi.
Kilkadziesiąt par oczu wpatrywało się w tę sytuację z ciekawością.
To była moja zemsta
Nim dzień dobiegł końca, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i opuściłam miasto. Zabrałam również sporą część pieniędzy z konta, które mieliśmy razem. Miałam zapewniony dach nad głową, a dzięki zleceniom – także fundusze na najbliższy okres. Podczas procesu o rozwód planuję ubiegać się o należną mi część wspólnego dobytku. A co z Sabinką?
Następstwa skandalu, który wstrząsnął całą szkołą, okazały się dla niej opłakane w skutkach. Została zwolniona z pracy. Przełożona placówki to kobieta wychowana w duchu konserwatywnych wartości, nieakceptująca takich ekscesów. Ania ostatnio przekazała mi informację, że natknęła się na panią Sabinę podczas zakupów w sekcji dla panów – bacznie obserwowaną przez eks-teściową!
Sądząc po minie, nowa partnerka Pawła nie była zbytnio zadowolona... Z tego co mi wiadomo, on nadal prowadzi rozrywkowy tryb życia, a Sabina podczas organizowanych imprez sprawia wrażenie wyczerpanej i pozbawionej blasku. Z tego co słyszałam, Paweł wciąż podróżuje za granicę i robi to w pojedynkę… Zastanawiam się z jakiego powodu?
Klaudia, 30 lat