Reklama

Karolinę spotkałem w czasie, gdy cieszyłem się już, po rozwodzie, stanem wolnym. Minęły trzy lata od orzeczenia rozwodu, co więcej, nie byłem też na wojennej ścieżce z byłą już żoną. Wreszcie napięcie zmalało na tyle, że zachowaliśmy nawet dość przyjacielskie relacje. Nie rozglądałem się jednak za nową partnerką. Ułożyłem sobie życie jako wolny strzelec, a swój czas spędzałem albo z dorastającym potomkiem, albo na siłowni. Wtedy nie poszukiwałem ani uczucia, ani nawet jakiegoś przelotnego romansu z kobietą. Koledzy jednak nie dawali mi spokoju i co weekend niemal nalegali, żebym wybrał się z nimi na sobotnie wędrówki po klubach.

Reklama

Od razu wpadła mi w oko

– Jesteś w całkiem niezłej formie, stary – przekomarzali się ze mną. – Lepiej zbieraj się z nami wieczorem na miasto, zamiast w tym czasie kisić się w chacie jak jakiś stary dziad. Kto wie, może wyrwiesz młodą i seksowną laseczkę?

Zawsze udawało mi się zręcznie wykręcać dowcipami, nigdy nie brakowało mi ciętej riposty. Podrywy i przelotne romanse kompletnie mnie wtedy nie kręciły. Stuknęła mi już czterdziestka, miałem poukładane życie i było mi tak dobrze. Nie miałem w planach zmian.

Sprawdzała mi bilet kilka kroków przed wejściem na salę. Była zatrudniona w teatrze, który znajdował się w stolicy Wielkopolski. To miejsce od lat było moim ulubionym. Zazwyczaj bywałem tam z małżonką, ale nawet po rozstaniu nie zmieniłem w tej kwestii upodobań i nadal uczęszczałem na przedstawienia, tym razem w pojedynkę. Najchętniej szedłem w środku tygodnia, kiedy widownia prawie świeciła pustkami. Ta dziewczyna musiała być dopiero co przyjęta do pracy. Wcześniej bowiem ani razu jej tu nie spotkałem.

Co prawda, osoby pracujące jako kasjerzy lub bileterzy dość często się wymieniały, ale mimo to zazwyczaj znałem twarze. Ta nowa dziewczyna jednak zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Przyznaję, że nigdy jeszcze nie widziałem tak cudownie błękitnych oczu. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chyba na nieco dłużej, niż wypadało się na siebie patrzeć, bo na naszych twarzach pojawił się rumieniec.

Ten spektakl pamiętam, jak przez mgłę... Przez cały czas byłem bowiem rozkojarzony, gdyż w głowie miałem tylko twarz i oczy tej dziewczyny. Prawie cały czas głowiłem się nad tym, w jaki sposób nawiązać z nią kontakt bez wzbudzania w niej niepokoju. Wydawało mi się, że może być ode mnie młodsza o jakieś piętnaście lat. „Na pewno pomyśli, że jestem jakimś podstarzałym podrywaczem, któremu coś się poprzestawiało w głowie i się przerazi, że moim celem jest jedynie kontakt fizyczny i sponsorowanie czy coś w tym stylu” - dumałem. Koniec końców, zabrakło mi odwagi. Opuściłem więc teatr w pośpiechu, nie rozglądając się na boki.

Znak od losu

Parę tygodni później miałem przygodę z autem. Odmówiło posłuszeństwa, a ja po raz pierwszy od dawien dawna byłem zmuszony skorzystać z komunikacji miejskiej, by na czas pojawić się w pracy. Od razu ją wypatrzyłem. Właśnie kupowała bilet u kierowcy autobusu. Nie potrafiłem zrozumieć, co się wtedy ze mną działo. Nogi zrobiły się całkiem jak z waty, w ustach zupełnie zaschło, czułem się jak jakiś małolat. Spojrzała na mnie i... zaczęła iść w moim kierunku!

– Koniecznie powinien pan zobaczyć „Mistrza i Małgorzatę” – odezwała się nagle bez cienia skrępowania. – W tę sobotę będzie premiera. Wszystkie bilety zostały już co prawda wyprzedane, ale jako osoba pracująca w teatrze mam do dyspozycji zaproszenie, podwójne. Jeżeli ma pan ochotę, zapraszam na wspólny seans – dodała z uśmiechem na twarzy. – A tak przy okazji, mam na imię Karolina.

Ta dziewczyna totalnie mnie zaskoczyła. Jej odwaga zrobiła na mnie duże wrażenie. Zero strachu czy też wstydu, po prostu podeszła i zapytała, czy się z nią umówię. Kompletnie mnie ścięło. Poczułem, że się rumienię i jedyne, na co było mnie wtedy stać to:

– Super, z przyjemnością.

Tego dnia w teatrze było mnóstwo ludzi. Obawiałem się, że mogę przegapić ją w tym tłumie. Niestety nie dysponowałem żadnym kontaktem do niej, dlatego z niepokojem szukałem jej wzrokiem wśród tych wszystkich ludzi kłębiących się w okolicach szatni. Nie miałem żadnej pewności, czy tego wieczoru będzie w pracy, obsługując gości, czy może przyjdzie tam jako widz. Tuż po pierwszym sygnale dźwiękowym zauważyłem, jak wbiega do środka głównymi drzwiami i biegnie do mnie.

– Taka już moja uroda – wydyszała. – Zawsze jestem wszędzie na ostatnią chwilę – posłała mi uroczy uśmiech.

Nadawaliśmy na tych samych falach

Znów niewiele pamiętałem z przedstawienia. Świetnie natomiast zakodowałem naszą kolację po spektaklu. Żadna pierwsza randka nie potoczyła mi się w taki niesamowity sposób! Rozmowa z Karoliną była tak naturalna, jakbyśmy przyjaźnili się od małego dziecka. Ta cudowna, szczera i radosna dziewczyna bez żadnego trudu zawładnęła całym moim sercem. W jej towarzystwie czułem się zupełnie tak, jakbyśmy byli rówieśnikami.

– Wiesz co, tak sobie myślę, że te dzielące nas lata to w sumie nie jest żaden problem – oznajmiła, gdy pewnego dnia zasugerowałem jej, abyśmy razem zamieszkali. – Zdaję sobie sprawę, co ludzie będą mówić, ale ty nadal wyglądasz super, a ja już tyle w swoim życiu przeszłam, że mogłabym spokojnie stawać na równi z niejedną 35-latką – zażartowała, mając na myśli nieudane związki i relacje.

Karolina, mająca ledwie 25 wiosen na karku, zdążyła już bowiem przejść przez rozwód. Mając jedynie 21 lat stanęła na ślubnym kobiercu, a wybrankiem jej serca był znajomy z uczelni.

– Wiesz, to było totalne wariactwo i bardzo dziecinne zachowanie – podsumowała. – Kochaliśmy się jak szaleni, a w rzeczywistości prawie nic o sobie wiedzieliśmy. Zaledwie rok po ślubie zdaliśmy sobie sprawę, że zrobiliśmy totalną głupotę.

Zrozumiałem, o co mu chodzi

Ja i Karolina mieliśmy plany. Chcieliśmy coś razem osiągnąć. Minął prawie rok odkąd jesteśmy parą. Ona marzyła o ponownym zamążpójściu i dziecku. Jeśli chodzi o mnie natomiast, to nie przewidywałem aż tak ogromnych zmian w swoim życiu, ale dla niej mógłbym zrobić wszystko, tak ją kochałem. Udało nam się w końcu zamieszkać razem i wtedy...odwiedził mnie Jacek. Znaliśmy się od jakichś dwóch lat. Nie byliśmy przyjaciółmi – po prostu kolegami z pracy, ale fajnie się nam w sumie gawędziło, a czasami nawet wybieraliśmy się wspólnie z ekipą na jakieś małe piwko, żeby podtrzymać te dobre relacje.

Akurat wtedy wylądowaliśmy na firmowej imprezie, zorganizowanej z okazji świąt i prawie każdy przesadził nieco z procentami. Jakoś tak wtedy wyszło, że z Jackiem świętowaliśmy przy tym samym stoliku, świetnie nam się wówczas rozmawiało i kiedy większość zbierała się już do domów, my zdecydowaliśmy się pójść jeszcze na jednego drinka. Jackowi ewidentnie do domu się nie śpieszyło, coś go dręczyło i chyba po prostu chciał się wygadać kumplowi przy procentach.

– Wiesz co, jestem w kropce – rozpoczął rozmowę, kiedy kelner przyniósł nam po szklaneczce whisky. – Masz dzieciaka, więc pewnie ty mnie zrozumiesz i coś podpowiesz. Wyobraź sobie, że moja ukochana córeczka, istna piękność, zupełnie straciła głowę dla jakiegoś wiekowego dziada i planuje z nim ślub – powiedział prosto z mostu.

Poczułem, jak momentalnie robi mi się duszno. Przecież ja także spotykam się z młodszą partnerką, ale on nie miał o tym zielonego pojęcia. Strzegę swojej prywatności, jakby to był najcenniejszy skarb.

– Nie znam tego gościa – kontynuował – ale jestem pewien, że to na bank jakiś palant, który po prostu chce tylko wykorzystać naiwną młodą dziewczynę. Razem z małżonką usiłujemy więc na wszystkie sposoby przemówić Karolinie do rozsądku, tłumacząc, że w ten sposób tylko niszczy sobie przyszłość, ale ta w ogóle nas nie słucha. Już nawet z nim mieszka, a kiedy wczoraj oznajmiła mojej żonie, że zamierza wyjść za niego za mąż, to omal oboje nie dostaliśmy zawału. Ty nie masz pojęcia pewnie, ale ona już miała jednego męża. Ten gość, z którym teraz jest ma ponoć czterdzieści trzy lata na karku, czyli jest w wieku podobnym do nas. No ale powiedz szczerze, w jakim celu facetowi po czterdziestce taka młoda dziewczyna? Wiadomo, że chodzi tylko o łóżko. On pewnie w ogóle nie myśli perspektywicznie, że zaraz zrobi się z niego stary dziad, którym ta młodziutka dziewczyna będzie się musiała później zajmować. Zrujnuje jej najlepsze lata życia, a ona i tak go w końcu zostawi albo poszuka młodszego. I na cholerę fundować sobie taki meksyk w życiu?

Sypiałem z córką kumpla

Omal nie spadłem z wysokiego barowego krzesła. Totalnie mnie wtedy zamurowało. Ale zbieg okoliczności. Moja luba to córka Jacka. Byłem w kompletnym szoku, bo nigdy nie spotkałem rodziców mojej wybranki. Karolina twierdziła, że potrzebują oni chwili na oswojenie się z tym, że jesteśmy razem, zanim mnie im przedstawi. Nie znałem nawet jej panieńskiego nazwiska, więc nie miałem zielonego pojęcia, że jest córką kumpla z pracy.

Słowa Jacka były jak ciosy nożem zadawane prosto w moje serce. Pierwszy raz wtedy popatrzyłem na nasz związek z zupełnie innej strony. Oczami rodzica. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć kumplowi, w jaki sposób go pocieszyć. Nie chciałem kłamać wbrew temu, co czuję, ale też nie mogłem wyjawić prawdy.

Reklama

Od tamtej rozmowy z Jackiem nie potrafię odnaleźć w sobie spokoju i wewnętrznej równowagi. Nie mam też pojęcia, jak powinienem postąpić. Staram się więc unikać kontaktu z kolegą w pracy, a Karolinie zasugerowałem, żebyśmy na razie nie spieszyli się z zawarciem małżeństwa. Bardzo niechętnie poruszam również z nią kwestię posiadania potomstwa. Słowa wypowiedziane przez ojca mojej ukochanej ciągle świdrują mi w głowie. Mówił, że tylko zmarnuję jej życie i że związki, gdzie występuje taka różnica wieku są z góry skazane na porażkę. Nie wyobrażam sobie jednak codzienności bez Karoliny u mego boku, ale jeszcze bardziej szokuje mnie i przeraża wizja, że pewnego dnia ona po prostu zostawi mnie dla kogoś młodszego albo powie mi wprost, że odebrałem jej najpiękniejsze lata życia i jestem dla niej zbyt wiekowy.

Reklama
Reklama
Reklama